O obcych istotach i ich wpływie na ludzkość

Artykuł po raz pierwszy w języku polskim ukazał się w dwumiesięczniku Nexus w numerze 48 (4/2006)
Tytuł oryginalny: „Great Zulu Shaman and Elder Credo Mutwa On Alien Abduction & Reptilians”

Rick Martin

Wywiad z Credo Mutwą

część 1

część 2  część 3

Mówi się często, że patriarchowie każdego plemienia trzymają klucze do wiedzy. Powiedzenie to znalazło potwierdzenie jak nigdy dotąd w ostatnim wywiadzie, który miałem zaszczyt przeprowadzić z blisko osiemdziesięcioletnim „sanusi” (szamanem) Zulusów, Credo Mutwą.

Dzięki Davidowi Icke’owi1 udało mi się nawiązać kontakt z drem Johanem Joubertem, który poczynił odpowiednie uzgodnienia z Credo Mutwą, które umożliwiły przeprowadzenie wywiadu przez telefon na dystansie wynoszącym niemal połowę obwodu kuli ziemskiej. Redakcja Spectrum wyraża głębokie podziękowanie Davidowi Icke’owi i  drowi Joubertowi za ich bezinteresowną pomoc, której celem było przedstawienie światu głoszonej przez tego człowieka prawdy.

O Credo Mutwie usłyszałem po raz pierwszy pięć lat temu. W tym czasie bezpośrednia rozmowa z nim przez telefon była niemożliwa, ponieważ mieszka w odludnym terenie bez dostępu do niego. Kiedy David Icke powiedział mi, że przez jakiś czas przebywał w jego towarzystwie i że zgodziłby się on na rozmowę ze Spectrum, postanowiłem skorzystać z okazji i doprowadzić do niej. W rezultacie 13 sierpnia przeprowadziliśmy czterogodzinną rozmowę, którą przedstawiamy tu w całości.

Credo Mutwa jest człowiekiem, którego David Icke określił następująco: „Najbardziej niezwykły i światły człowiek, którego mam zaszczyt nazywać przyjacielem, a nawet geniuszem”. Po rozmowie z Credo Mutwą uznałem, że trudno nie zgodzić się z tą opinią.

Chciałbym też podkreślić, że mimo iż Credo Mutwa nie posiada formalnego wykształcenia, był na tyle uprzejmy i skrupulatny, że przeliterował mi wszystkie zuluskie lub afrykańskie słowa, nazwy własne etc., które pojawiają się w tym wywiadzie. To precyzyjne nazewnictwo będzie jednak z pewnością bardziej interesujące dla afrykanistów niż dla przeciętnego czytelnika. Ta dbałość o szczegóły przemawia na korzyść Credo Mutwy i świadczy o jego rzetelności i precyzji.

Prawda jak zawsze okazuje się dziwniejsza od fikcji. Prawda lub jej fragmenty ujawnione komukolwiek z nas stają się częściami większej mozaiki, lecz wyciągnięcie z nich wniosków spoczywa na każdym z nas z osobna.

Zadziwiające informacje przekazane przez Credo Mutwę można z pewnością uznać za prowokujące i daleko idące, ale kiedy już się je przeczyta, zaczyna się rozumieć, dlaczego próbowano go uciszyć, i zaczyna doceniać się jego odwagę głoszenia prawdy, bez względu na grożące mu konsekwencje.

Przejdźmy zatem do naszej rozmowy:

 

Rick Martin: Pozwoli pan, że najpierw powiem, iż rozmowa z panem jest dla mnie wielkim zaszczytem i wyróżnieniem. Chciałbym też jednocześnie podkreślić zasługę Davida Icke’a i dra Jouberta, bez których pomocy ta rozmowa nie mogłaby się odbyć.

Nasi czytelnicy są świadomi istnienia zmieniających wygląd gadzinowatych istot pozaziemskich i chciałbym w ich imieniu omówić z panem szczegóły dotyczące specyfiki ich obecności, przywództwa, celów i obecnych metod działania. Stąd pierwsze pytanie, jakie chciałbym panu zadać, brzmi: Czy może pan potwierdzić, że na Ziemi rzeczywiście przebywają obecnie zmieniające wygląd gadzinowate istoty pozaziemskie? Jeśli tak, jeśli jest pan w  stanie to potwierdzić, prosiłbym o  dokładniejsze o nich informacje. Skąd się one wzięły?

Credo Mutwa: Proszę pana, czy pańska gazeta jest w stanie wysłać kogoś do Afryki?

Martin: Przepraszam, może pan powtórzyć?

Mutwa: Czy pańska gazeta mogłaby wysłać kogoś do Afryki w najbliższej przyszłości?

Martin: W tej chwili ze względów finansowych nie stać nas na to, ale w przyszłości ta sytuacja może ulec zmianie.

Mutwa: Ponieważ jest kilka spraw, które chciałbym, aby pańska gazeta sprawdziła samodzielnie, niezależnie ode mnie. Czy słyszał pan o kraju zwanym Ruanda położonym w środkowej Afryce?

Martin: Tak.

Mutwa: Otóż, ludzie w Ruandzie, ci z plemienia Hutu, a także Watusi, twierdzą, a nie są jedynymi, którzy o  tym mówią, że ich najstarsi przodkowie byli rasą istot, których nazywają Imanujela, co znaczy „Panowie (Bogowie), którzy nadeszli”. Niektóre plemiona z zachodniej Afryki również głoszą to samo. Powiadają, że wiele, wiele pokoleń temu z nieba przybyła rasa bardzo zaawansowanych w rozwoju i groźnych istot, które wyglądały jak ludzie, zwanych Zishwezi, które to słowo oznacza nurkujące lub szybujące stworzenia, które są zdolne do szybowania z nieba ku ziemi lub szybowania w wodzie.

Wszyscy słyszeli, proszę pana, o ludzie Dogonów z zachodniej Afryki, który twierdzi, że normalne istoty, ale nie takie jak oni, przekazały im kulturę. Dogoni są jednym z wielu, wielu ludów w Afryce, które utrzymują, że ich plemię lub król byli pierwotnie stworzeni przez nadnaturalną rasę stworzeń, które przybyły z nieba.

Słucha mnie pan?

Martin: Oczywiście. Proszę kontynuować.

Mutwa: Proszę pana, mogę mówić i mówić, ale pozwoli pan, że zapoznam pana do moimi współziomkami, Zulusami z Afryki.

Martin: Bardzo proszę.

Mutwa: Lud Zulusów, sławny z wojowników, lud, z którego wywodził się król Czaka Zulu, ten z ubiegłego wieku... Kiedy zapyta pan południowoafrykańskiego białego antropologa, co oznacza nazwa Zulu [Zulus], odpowie, że „niebo” [śmieje się], czyli że Zulusi nazywają siebie „ludem nieba”. To jest, proszę pana, bzdura. W języku Zulusów słowo oznaczające niebo, niebieskie niebo, brzmi sibakabaka. Z kolei nasza nazwa dla przestrzeni międzyplanetarnej brzmi izulu i weduzulu, co znaczy „przestrzeń międzyplanetarna, ciemne niebo, jakie widzi się każdej nocy usiane gwiazdami”, i ma też, proszę pana, pewien związek z podróżowaniem. Zuluskie słowo na określenie podróżowania na oślep, tak jak nomadzi lub cyganie, brzmi izula.

Teraz już pan rozumie, że Zulusi z Południowej Afryki zdawali sobie sprawę z faktu, że można podróżować poprzez przestrzeń kosmiczną, a nie poprzez niebo, jak ptaki. Zulusi utrzymują, że wiele, wiele tysięcy lat temu przybyli z nieba ludzie wyglądający jak jaszczury, którzy potrafili zmieniać na życzenie kształt. Ludzie, którzy wydali swoje córki za te istoty, stworzyli potężną rasę królów i plemiennych wodzów.

Są, proszę pana, setki podań, w  których jaszczur rodzaju żeńskiego przyjmuje postać ludzkiej księżniczki i wychodzi za mąż za króla Zulusów. Każde dziecko w Południowej Afryce zna, proszę pana, historię o księżniczce Khombecansini, która miała poślubić przystojnego księcia Kakaka, którego imię znaczy „oświecony”. Otóż, pewnego dnia, kiedy Khombecansini zbierała chrust w lesie, spotkała stworzenie zwane Imbulu. Była to jaszczurzyca, która miała ludzkie ciało i kończyny, a  także długi ogon. Ta jaszczurzyca, kobieta Imbulu, przemówiła do księżniczki Khombecansini następującymi słowy: „Jakże piękna jesteś, dziewczyno, chciałabym być taka jak ty. Czy mogę zbliżyć się do ciebie?”

Księżniczka odrzekła jej: „Tak, możesz”.

I kiedy jaszczurzyca, która była wyższa, podeszła bliżej, plunęła w oczy dziewczyny i zaczęła się zmieniać. To znaczy jaszczurzyca nagle zmieniła kształt na ludzki i zaczęła coraz bardziej upodabniać się do dziewczyny, z wyjątkiem jej długiego ostro zakończonego ogona. Następnie, w nagłym wybuchu agresji, kobieta-jaszczur unieruchomiła księżniczkę i zabrała jej wszystkie bransolety, korale i ślubną spódnicę, które włożyła na siebie i w ten sposób stała się księżniczką.

Teraz w buszu znajdowały się dwie identyczne kobiety: jaszczurzyca o zmienionym kształcie i prawdziwa kobieta. Kobieta-jaszczur rzekła do prawdziwej kobiety: „Teraz jesteś moją niewolnicą. Będziesz towarzyszyć mi w czasie ślubu. Ja będę tobą, a ty będziesz moją niewolnicą. Chodź!” Podniosła rózgę i zaczęła bić nią biedną księżniczkę. Potem udała się na wesele w towarzystwie innych dziewczyn, które, zgodnie ze zwyczajem Zulusów, były jej druhnami, i przybyła do wsi księcia Kakaka. Ale zanim doszli do wsi, musiała zrobić coś ze swoim ogonem, to znaczy zmieniona w księżniczkę jaszczurzyca, musiała jakoś ukryć swój ogon. W tym celu zmusiła prawdziwa księżniczkę, aby utkała jej siatkę z włókien, upakowała w nią ogon i przywiązała do jej ciała. Teraz wyglądała już jak kobieta Zulusów z bardzo atrakcyjnymi, wielkimi pośladkami, kiedy się na nią z zewnątrz spoglądało.

Script logo
Do góry