Wśród ludu rdzennych Amerykanów znalazłem na przykład... wśród pewnych plemion w Ameryce, takich jak Hopi, i tych, które mieszkają w budowlach zwanych pueblo, odkryłem, że ci ludzie, że znają coś, co nazywają stworzeniami Katchina, że ci ludzie wkładają maski i przebierają się za pewne stworzenia. Otóż, niektóre z  tych Katchin są bardzo, bardzo wysokie i  mają duże okrągłe głowy. Dokładnie takie same stworzenia, jakie mamy w Afryce. U nas nazywamy je Egwugwu, a czasami Chinyawu. Katchiny rdzennych mieszkańców Ameryki i nasze Chinyawu to identyczne istoty. Dlaczego tak jest? Kiedy rdzenni Amerykanie i Afrykanie kontaktowali się ze sobą? Kiedy? To jedna z największych zagadek wszystkich czasów, proszę pana. To jedna z wielu rzeczy, jakie znalazłem na całym świecie i które wprawiły mnie w zdumienie.

Takie stworzenia istnieją i im prędzej sceptycy przekonają się do tego faktu, tym lepiej. Dlaczego ludzkość się nie rozwija? Dlaczego kręcimy się w koło samodestrukcji i wzajemnego wyniszczania?

Ludzie z natury są dobrzy, przynajmniej ja tak uważam. Ludzie nie chcą wojen. Ludzie nie chcą niszczyć świata, w którym żyją. Są jednak stworzenia lub siła, która prowadzi istoty ludzkie ku samozagładzie. I im szybciej zdamy sobie z tego sprawę, tym lepiej.

W tej chwili mieszkam w Afryce. Tutaj jest mój lud. Tu jest mój dom. Ale widzę Afrykę wyniszczoną wojnami, które dla mnie, Afrykanina, nie mają żadnego sensu. Patrzę na Indie, które, tak jak Afryka, cierpiały pod batem kolonializmu francuskich, angielskich i  europejskich potęg. Ale Indie posiadły jako kraj poprzez swoją niepodległość rzeczy, których nam w Afryce nie udało się uzyskać. Dlaczego?

Indie dokonały wybuchu bomby jądrowej i dziś są jednym z krajów budzących respekt. Indie umieściły satelity na orbicie. Indie, aczkolwiek mają takie same problemy jak Afryka – szybko rosnącą liczbę mieszkańców, konflikty międzyplemienne, strefę nędzy i bogactwa – zdołały osiągnąć rzeczy, których Afryce się nie udało.

Ciągle zadaję sobie pytanie: „Dlaczego? Dlaczego?” Otóż dlatego, że Indie zostały stworzone przez ludzi z Afryki i nie chodzi mi tu, proszę pana, o czarnych ludzi. Jest faktem, że tysiące lat temu ludzie z Afryki położyli zręby pod największą cywilizację Indii, jak również innych krajów w Azji południowo-wschodniej. Są na to przytłaczające archeologiczne dowody. Ale dlaczego Afryka tonie w wojnach, chorobach i głodzie? Dlaczego?

Wiele razy, proszę pana, siadywałem w mojej chacie i płakałem, patrząc na niszczące nas zarazy, takie jak AIDS, i bezsensowne wojny niszczące afrykańskie kraje, które kwitły przez tysiące lat.

Weźmy na przykład Etiopię, kraj, który był wolny przez tysiące lat. Etiopia była kiedyś szkołą całej Afryki. Nigeria była kiedyś wielkim państwem o  długiej tradycji samorządności, na długo przed pojawieniem się w Afryce białego człowieka. Dziś te kraje, podobnie jak wiele innych, są niszczone.

Dziś są, proszę pana, takie części Afryki, które zostały całkowicie wyludnione przez wojnę i zarazę o nazwie AIDS, która posiada wszelkie cechy sztucznej, wyhodowanej przez człowieka. I zadaję sobie pytanie: „Kto lub co niszczy Afrykę i dlaczego?”

We wsiach, w których mieszkałem, żyły plemiona, które pomagały mi w zdobywaniu wiedzy, w czasach przed drugą wojną światową i po niej. Ale dziś te plemiona już nie istnieją. Odeszły, uległy rozproszeniu, totalnej eksterminacji w bezsensownych wojnach, które nic nie dały czarnym ludziom.

Jestem teraz w Południowej Afryce. Urodziłem się tu i tu umrę. Ale widzę, jak mój kraj rozpada się na kawałki jak gnijące mango. Południowa Afryka była niegdyś potężnym państwem, które posiadało potężną armię. Miało różne gałęzie przemysłu, które wytwarzały wszystko, poczynając od lokomotyw, a  na małych radioodbiornikach kończąc. Dziś mój kraj jest przesiąknięty narkotykami, napędzanym przestępstwami miejscem pełnym śmiecia. Dlaczego? Państwo nie upada z dnia na dzień, chyba że są w nim siły zdeterminowane zniszczyć je.

Ostatnio widziałem, proszę pana, zniszczenie innego kraju wewnątrz Południowej Afryki. Ten kraj to Lesotho. Zamieszkują go jedne z najstarszych i  najmądrzejszych plemion południowej Afryki, wśród których jest plemię o nazwie Bakwama. Lud Bakwama jest tak stary, że jego członkowie opisują tajemniczy ląd z ogromnymi górami o  ostrych wierzchołkach, tajemniczy ląd rządzony przez wielkiego boga, który posiadał głowę człowieka i ciało lwa [w tym miejscu każdemu nasuwa się nieuchronnie skojarzenie z egipskim sfinksem]. Bakwama nazywają ten kraj Ntswama-tfatfi. Nazwa ta znaczy „kraj słońca-jastrzębia” [egipskiego boga Horusa]. Wie pan, jastrząb jest drapieżnym ptakiem w Niebie. Otóż, mieszkający w   południowej Afryce lud Bakwama wiedział o Egipcie, skąd według niego pochodzili jego przodkowie. Nazywali ten tajemniczy kraj bogów „krajem słońca-jastrzębia” lub „słońca-orła”. Właśnie tak Egipcjanie przedstawiali swój kraj, proszę pana. Przedstawiali go jako „ziemia Hora”, po grecku Horusa.

Kiedy w roku 1997 zginęła księżniczka Diana, byłem jednym z pierwszych ludzi czarnej rasy, który podejrzewał, że została zamordowana, i powiem panu dlaczego. Ponieważ rok, a raczej osiem miesięcy przed śmiercią Diany, zginął król Lesotho, Moshoeshoe II. Jego śmierć była kropka w kropkę identyczna ze śmiercią księżnej Diany.

Proszę zastanowić się nad tym, aczkolwiek wam wszystkim moje słowa mogą wydać się niewiarygodne – księżna Diana zginęła w tunelu, a król Lesotho w jarze. Oddalił się na dużą odległość, aby zbadać problem, jaki powstał na jego ranczu hodowlanym. Kiedy ustalono, że zbyt długo go nie ma, jego ludzie wyruszyli, aby go odszukać. Od różnych chłopców, którzy pilnowali bydła w górach Basotho-land, dowiedzieli się, że słyszeli oni coś, co brzmiało jak wystrzał ze strzelby. Kiedy szukający go ludzie poszli w miejsce, skąd dobiegł huk wystrzału, w głębokim parowie nie opodal drogi znaleźli samochód króla. Zeszli na dół i okazało się, że król Lesotho znajduje się w samochodzie. Był przywiązany pasami bezpieczeństwa, ale z tyłu głowy miał potworną ranę. Okazało się też, że za kierownicą siedzi nieżywy kierowca króla. Natomiast dwaj mężczyźni, którzy byli jego ochroniarzami i jechali na tylnym siedzeniu, wyszli z tego zdarzenia bez szwanku. Jeden z nich wyciągnął umierającego króla. Król przeprosił ich za to, że musieli ubrudzić sobie ręce jego krwią, co było zgodne z tradycją mówiącą, że umierający król musi dziękować ludziom, którzy starają się wyciągnąć go z położenia, w którym się znalazł. Musi przeprosić ich za to, że sprawił im kłopot, ponieważ każdy, kto dotyka świętej krwi króla, popada z tego powodu w swego rodzaju duchowy kłopot.

Po wyciągnięciu samochodu króla z  parowu okazało się, że w jednej z  opon jest dziura po kuli. Ta opona została w tajemniczych okolicznościach usunięta, w czasie gdy samochód króla był przechowywany w niezbyt bezpiecznym miejscu, na podwórzu, gdzie wszyscy mieli do niego dostęp. W trakcie sekcji ciała kierowcy okazało się, że był on tak pijany, iż w ogóle nie był w stanie prowadzić samochodu, poza tym był to zupełnie inny mężczyzna, niż ten, który zwykle prowadził królewski samochód.

Czy widzi pan już teraz tę tajemnicę? Śmierć króla Lesotho pasuje do późniejszej śmierci księżnej Diany. I to jeszcze w wielu innych przedziwnych szczegółach. Po śmierci króla naród Lesotho został mocno zredukowany, kiedy po przeprowadzonych i kontrolowanych przez członków partii radykalnej wyborach wybuchły rozruchy.

Dziś Lesotho jest krajem gospodarczo upadłym. Był to kraj wielkiego eksperymentu, na który złożyła się budowa wielkiej tamy, której celem było dostarczenie Południowej Afryce, a nie Lesotho, dużych ilości wody. Ostatnio dochodzą do nas z tego kraju niemiłe pogłoski mówiące, że ktoś dostał łapówkę za to, że ułatwił budowę tej wielkiej tamy, aby woda małego narodu mogła być użyta do zaopatrzenia, do uzupełniania dostaw wody wysoce uprzemysłowionego kraju.

Script logo
Do góry