Entomolog odkrywa antygrawitację
Artykuł po raz pierwszy w języku polskim ukazał się w dwumiesięczniku Nexus w numerze 40 (2/2005)
Wiktor Stiepanowicz Grebiennikow
Copyright © 1997/2005
część 1
OD ENERGOGEOMETRII DO ANTYGRAWITACJI
W świadomości psychotroników, różdżkarzy, bioenergoterapeutów i w ogóle osób interesujących się parapsychologią od lat funkcjonuje pojęcie „promieniowanie kształtu”, którego istnienia z różnych przyczyn – według mnie zupełnie nieuzasadnionych – uparcie nie chce przyjąć do wiadomości oficjalna, tj. akademicka, nauka. Jest to o tyle niezrozumiałe, że przecież każdy pierwiastek chemiczny we wszechświecie łączy się z innymi poprzez określone wiązania, które tworzą takie a nie inne kąty. Na przykład dwa atomy wodoru połączone z atomem tlenu tworzą swymi wiązaniami kąt około 108 stopni (cząsteczka wody). Ta sama zasada dotyczy wszystkich związków chemicznych. Reasumując: bez określonej struktury przestrzennej żaden związek chemiczny nie miałby swoich indywidualnych właściwości oraz zdolności reagowania w sensie chemicznym, utraciłby też właściwości fizyczne, jakimi charakteryzują się na przykład kryształy, gdzie prawo kątów stałych jest zasadniczą regułą. Jeżeli teraz przypomnę, że kryształy stanowią grubo ponad 90 procent masy wszechświata, to dla Czytelnika staną się zbyteczne długie wywody o znaczeniu geometrii w przepływie energii, ponieważ jest to sprawa oczywista.
Tymczasem luminarze oficjalnej nauki, często nie potrafiąc przełamać stereotypów myślowych, wolą zaprzeczać nowym odkryciom, zwłaszcza w biologii i fizyce, zarzucając niektórym odkrywcom i wynalazcom „mistycyzm” i „pseudonaukowe eksperymenty”. Takim opiniom towarzyszy niekiedy brak dokładnej weryfikacji wyników badań. Mało jest badaczy o interdyscyplinarnym zacięciu i prawdziwym zamiłowaniu do nauki. Takim badaczem-samoukiem był mój zmarły przyjaciel, dziennikarz radiowy i publicysta, badacz piramid, z zamiłowania matematyk, redaktor Jan Grzędzielski, którego hobby było badanie związku między „złotą proporcją” a energią kształtu. Dzięki niemu zacząłem rozumieć, czym może być geometria i harmonijne proporcje, jaką wielką rolę odgrywa tak zwany ciąg Fibonacciego w dziełach sztuki ludzkiej i biologii, a także w astronomii. Jeździliśmy kilka razy na konferencje poświęcone tematyce „złotego podziału” do Kijowa i Winnicy na Ukrainie, gdzie tłumaczyłem na język rosyjski jego referaty. Były jednymi z najciekawszych. Zmarły w roku 1997 redaktor Jan Grzędzielski zebrał w ciągu blisko trzydziestu lat najwięcej bodaj przykładów „złotej proporcji” w przyrodzie i jako pierwszy w Polsce wykazał, że kształty geometryczne i tworzące je określone optymalne proporcje dają w wyniku nie tylko to, co nazywa się „wrażeniem estetycznym” i co jest nieodzownym atrybutem człowieka kulturalnego, ale też nie mniej ważny „optymalny efekt energetyczny” o czysto fizycznych skutkach.
Energetyczno-geometryczny kod przyrody – niepozorna broszurka wydana w roku 1986 przez Jana Grzędzielskiego, mojego pierwszego pozaszkolnego nauczyciela i mentora w wieku dorosłym, otworzyła mi oczy na jedność zjawisk przyrody i konieczność interdyscyplinarnego ich badania, konieczność odrzucenia wyidealizowanych wzorców w nauce i zastąpienia ich żywymi wzorami zaczerpniętymi z żywej Przyrody.
Moim drugim nauczycielem Przyrody, którego poznałem podczas podróży do Rosji w roku 1990, a konkretnie do Nowosybirska, był entomolog i artysta malarz, niestrudzony badacz i pisarz Wiktor Stiepanowicz Grebiennikow (1927–2001). On to otworzył przede mną zadziwiający świat owadów poprzez piękno swojej Sztuki, po prostu nauczył mnie patrzeć na Przyrodę. Człowiek ten, w latach powojennych represjonowany przez stalinowski reżim, w zdumiewający sposób łączył swoje zamiłowanie do świata owadów z malarstwem oraz zacięciem naukowym i wynalazczym. Ten na wskroś renesansowy umysł łączył w sobie zainteresowanie wszystkimi naukami przyrodniczymi – fizyką, astronomią, biologią – z głębokim humanizmem, przenikliwością i wiedzą. Był nauczycielem młodzieży z ponad 60-letnią praktyką, cenionym pedagogiem i – użyję tego nieco niemodnego, lecz trafnego określenia – zacnym, dobrym człowiekiem. W pamięci przyjaciół pozostał jako twórca wielu wyjątkowych, jedynych w swoim rodzaju, rezerwatów owadów i kompleksów przyrodniczych, takich jak na przykład reliktowy step (stepy zostały za czasów ZSRR zaorane, a entomofauna w dużej części wyginęła), a także założyciel Muzeum Agroekologii i Ochrony Przyrody w Krasnoobsku pod Nowosybirskiem. To muzeum nie tylko prezentuje tysiące spreparowanych owadów w gablotach, ale też ich barwne wizerunki, które autor malował w różnych ujęciach, malując częstokroć przez lupę... Pracując razem ze swoim synem Sergiejem – również artystą malarzem – Grebiennikow stworzył trójwymiarowy pomnik przyrody – przepiękną Panoramę Stepu Reliktowego, tak zwaną Sferoramę, którą można obejrzeć w Muzeum.
Dla Czytelników Nexusa niewątpliwie najciekawszą rzeczą będzie jednak chyba część psychotroniczna Muzeum W. Grebiennikowa, jego przyrządy do badania promieniowań natury biologicznej, a ściślej bioenergogeometrycznych, a także same struktury geometryczne wywołujące wyraźne energetyczne efekty. Co to za przyrządy i jakie to struktury? – zapyta pewnie Czytelnik, który dobrze wie o działaniu „energii piramid” i ich modeli.
Pierwszy przyrząd to wskaźnik obecności promieniowań żywych organizmów: kolba z podwieszoną u góry pajęczą nicią i zawieszonym na niej ukośnie drewienkiem lub kawałkiem węgla do rysowania. Na dnie naczynia jest nieco wody w celu eliminacji elektrostatyki występującej w suchym powietrzu. Podszedłem do „kolby” na odległość 2–3 metrów i „wskazówka” z węgla zwróciła się w moją stronę, obracając się o jakieś 40 stopni. To samo zaobserwowały inne osoby. Drugim przyrządem psychotronicznym jest neutralizator bólu głowy umieszczony na stojaku nad krzesłem złożony z kilku ramek pszczelich plastrów. Nic nie jest w stanie przekazać niezwykłych odczuć człowieka trzymającego głowę pod neutralizatorem...
W muzeum można obejrzeć także „wykrywacze sztormu” – dwa słoje ze specjalnym roztworem, który zmienia stan skupienia pod wpływem zmiany pogody. Ciekawość zwiedzających budzą też gniazda pszczół ziemnych – grudki gliny z otworkami komórek lęgowych... Grebiennikow polecił mi przystawić rękę do porowatej grudki: odczułem coś w rodzaju kłucia, ciepła, a następnie chłodnego powiewu. Nieco dalej stał bęben obwiedziony metalowymi obręczami z tysiącem pionowych rurek z papieru gazetowego – każda miała średnicę ołówka... Dłoń nad tym, jak się okazało, sztucznym gniazdem dla pszczół miesierek, budujących gniazda z naciętych liści lucerny, odbierała podobne, niezwykłe wrażenia. A jakie, o tym Czytelnik dowie się z zamieszczonego w dalszej części piątego rozdziału książki Grebiennikowa Mój świat. Najbardziej istotna jest informacja, że na charakter odkrytej formy promieniowania nie miał wpływu materiał komórek plastrów (rurek), lecz rozmieszczenie, kształt i ilość dziurek (porów, rurek), a więc geometria w czystej postaci. Tego typu struktury potrafią bardzo źle wpływać na stan zdrowia człowieka i wcale nie muszą to być gniazda owadów (na przykład stare, puste gniazda os) – mogą to być sztuczne twory ludzkie, którymi człowiek się otacza, nieświadomy płynących z nich zagrożeń. Struktury-emitery EPS powodują na przykład lokalną zmianę czasu oraz hamują w pewnych warunkach kiełkowanie nasion roślin...
Promieniowanie odkryte w strukturach geometrycznych plastrów pszczół ziemnych, nazwane Efektem Porowatych Struktur (a dokładniej struktur rurkowato-komórkowo-porowatych), w skrócie EPS, zostało stwierdzone także u pszczoły miodnej, trzmieli, w końcu zaś autor udowodnił, że jego emiterami są także chitynowe części organizmów owadów...
Odkrycie EPS już obecnie można uznać za epokowy przełom w naukach przyrodniczych, ponieważ stało się ono punktem wyjścia do przypadkowego odkrycia bioantygrawitacji u owadów, a następnie do zastosowania tego zjawiska w skonstruowanym przez Grebiennikowa jeszcze przed rokiem 1990 grawitoplanie. Próby wynalazku odbywały się w głębokiej tajemnicy. Autor ujawnia wiele szczegółów w książce Mój świat, jednak dla większości Czytelników jest ona niedostępna, gdyż wydano ją w Nowosybirsku w roku 1997 w nakładzie zaledwie 3000 egzemplarzy i... cały nakład jakby zniknął spod lady. Dzięki życzliwości syna Grebiennikowa otrzymałem jeden egzemplarz autorski, na podstawie którego dokonałem przekładu piątego rozdziału zatytułowanego „Lot” zamieszczonego poniżej. Prócz zadziwiających parametrów technicznych, prędkości 25–40 km/min., grawitoplan Grebiennikowa miał dziwną własność – pojawiał się w zdeformowanej formie bądź znikał z pola widzenia, podobnie jak UFO... O tym, w jakich celach był używany przez samego Wynalazcę, Czytelnicy dowiedzą się z lektury przełożonego przeze mnie wspomnianego rozdziału Mojego świata.
Wiktor Stiepanowicz Grebiennikow
Tym, którzy interesują się energią orgonową i akumulatorami orgonowymi Wilhelma Reicha, zwracam uwagę na szereg analogii między orgonem Reicha a EPS Grebiennikowa. Ponadto nie mogę pominąć naszego słynnego, zapomnianego już rodaka, wynalazcy ze Lwowa, inż. Franciszka de Welehrad Rychnowskiego, który odkrył „Eteroid” – promieniowanie będące najprawdopodobniej odpowiednikiem orgonu Reicha, lecz uzyskiwanym w odmienny sposób. Wskazują na to rezultaty badań podane przez trzech wymienionych autorów.
Zainteresowanych książką W. Grebiennikowa Mój świat, która jest twórczą biografią i zarazem testamentem autora, pragnę poinformować, że jest ona aktualnie tłumaczona i będzie wydana w Polsce. Jest w niej wiele informacji godnych przemyślenia i rozszyfrowania, a także przesłanie adresowane do wszystkich ludzi. Mam nadzieję, że okaże się ono dla Czytelników nie mniej ważne niż sam wynalazek, traktowany przez wielu ludzi jako wytwór fantazji autora...
Wszystkich, którzy pragną podzielić się ze mną swymi uwagami na temat dzieła W. Grebiennikowa, proszę o listy kierowane na adres poczty elektronicznej: Oblok_Magellana@op.pl.
Waldemar Gajewski