Rozpowszechnienie nasion GMO – rozpoczęcie rewolucji w światowej produkcji żywności

Pod koniec lat 1980. globalna sieć molekularnych biologów wyszkolonych w genetycznej inżynierii był gotowa do rozpoczęcia „drugiej zielonej rewolucji”. Pierwszym poligonem testowym, pierwszym narodem – „świnką morską” włączoną do niebezpiecznego eksperymentu z nie sprawdzonymi i potencjalnie szkodliwymi pokarmami – została Argentyna. Stała się ona łatwym celem, kiedy w lipcu 1989 roku jej prezydentem został Carlos Menem. Był marzeniem korporacjonistów, chętnym poddanym Konsensusu Waszyngtońskiego3, który pozwolił, by nowojorscy i waszyngtońscy przyjaciele Davida Rockefellera opracowali jego program ekonomiczny z dogmatami szkoły chicagowskiej jako jego podstawą: prywatyzacją, zniesieniem kontroli, otwarciem lokalnych rynków na import i cięciami w już i tak okrojonych świadczeniach socjalnych.

W roku 1991 Argentyna była już „tajnym eksperymentalnym laboratorium do rozwijania genetycznie konstruowanych upraw”. W rezultacie rolnictwo tego kraju zostało oddane firmom Monsanto, Dow, DuPont oraz innym gigantom GMO do eksploatacji dla własnych zysków. Nigdy już nie miało być tak jak przedtem. W połowie lat 1990. prezydent Menem „zrewolucjonizował wydajne tradycyjne argentyńskie rolnictwo”, zamieniając je na monokulturowe ze zbiorami przeznaczonymi na eksport.

Od roku 1996 do 2004 światowe plantacje upraw GMO urosły do 67,6 milionów hektarów, co stanowiło 40-krotny ich wzrost, i zajmowały wówczas 25 procent gruntów ornych na świecie. Co zaskakujące, około 2/3 tego areału (43 miliony hektarów) znajdowały się w Stanach Zjednoczonych. W roku 2004 Argentyna znalazła się na drugim miejscu z 14 milionami hektarów, pozostałe uprawy rosły w Brazylii, Chinach, Kanadzie, Południowej Afryce, Indonezji, Indiach, Filipinach, Kolumbii, Hondurasie, Hiszpanii i Europie Wschodniej (Polsce, Rumunii i Bułgarii). Rewolucja tryumfowała i obecnie wydaje się, że już nic jej nie powstrzyma.

W roku 1995 firma Monsanto wprowadziła odmianę soi o nazwie Roundup Ready (RR) z wprowadzoną do jej genów specjalną bakterią, co uczyniło ją odporną na opryski herbicydem glyphosate – Roundup. Dzięki temu jest chroniona przed tym samym środkiem, który jest używany w Kolumbii do niszczenia upraw narkotyków i jednocześnie szkodzi legalnym uprawom i ludziom. Po zatwierdzeniu w roku 1996 przez FDA (Food and Drug Administration – Urząd ds. Żywności i Leków) soi Roundup Ready (RR) firmy Monsanto w Argentynie, „gdzie niegdyś panował narodowy wydajny bazujący na gospodarstwach rodzinnych ustrój rolny, doszło do transformacji w neofeudalny państwowy ustrój zdominowany przez garstkę bogatych” właścicieli, którzy eksploatowali go dla zysku. Prezydent Menem poszedł jeszcze dalej. W niecałą dekadę pozwolił, by miejscowe odmiany kukurydzy, pszenicy oraz duża różnorodność bydła zostały zastąpione przez kontrolowaną przez korporacje monokulturę. Był to iście faustowski układ, który sprawił, że akcje Monsanto osiągnęły pod koniec roku 2007 rekordową cenę.

Stosowanie w poprzednich dekadach różnorodności i płodozmianu pozwalało utrzymywać jakość gleby, ale po wprowadzeniu monokultury soi i jej zależności od nawozów sztucznych wszystko uległo zmianie. Zniknęły tradycyjne argentyńskie uprawy, a bydło zostało wciśnięte w ciasne paśniki, tak jak to ma miejsce w Stanach Zjednoczonych. Engdahl cytuje czołowych agroekologów, którzy przewidują, że kontynuacja tych praktyk zniszczy glebę w ciągu 50 lat, i nic nie wskazuje na to, że ktoś to powstrzyma.

Kryzys ekonomiczny w Argentynie pod koniec lat 1990. i na początku 2000. uwolnił dodatkowo ogromne obszary gruntów, po tym jak zbankrutowani rolnicy musieli odstępować swoją ziemię za grosze. Tę okazję wykorzystały korporacyjne sępy i właściciele latyfundiów. Przy zmechanizowanej uprawie monokulturowej soi liczba mlecznych farm w kraju spadła o połowę i „setki tysięcy robotników rolnych musiało odejść z rolnictwa”, zasilając szeregi nędzarzy.

Monsanto kwitło i stosowało różne schematy eksploatacji. W roku 1999 firma uzyskała zezwolenie prezydenta Menema na ściąganie „zwiększonych tantiem”, mimo iż argentyńskie prawo zakazywało takich praktyk. Podobnie sub rosa (potajemnie) odbyło się przemycenie nasion soi Roundup Ready do Brazylii, Paragwaju, Boliwii i Urugwaju.

Następnie Monsanto wywarło nacisk na rząd Argentyny, aby uznał jej „opłatę licencyjną technologii”. Ustanowiono Fundusz Kompensacyjny Technologii, który był pod zarządem ministerstwa rolnictwa. Zmuszało to farmerów do płacenia prawie jednoprocentowej opłaty od sprzedaży soi GMO, którą otrzymywała firma Monsanto i inni dostawcy nasion GMO.

W roku 2004 prawie połowa gruntów rolnych była wykorzystywana do produkcji soi GM, w tym ponad 90 procent odmiany Roundup Ready firmy Monsanto. Engdahl przedstawia to następująco: „Argentyna stała się największym na świecie nie kontrolowanym eksperymentalnym laboratorium GMO”, a jej mieszkańcy mimowolnymi szczurami laboratoryjnymi.

W roku 2005 ustąpił rząd Brazylii i po raz pierwszy zalegalizował nasiona GMO. W roku 2006 Stany Zjednoczone, Argentyna i Brazylia wytwarzały 81 procent światowej produkcji soi GM. To oznacza, że „praktycznie każde zwierzę karmione paszą sojową zjada genetycznie modyfikowaną soję”. Oznacza to również, że każdy, kto spożywa mięso tych zwierząt, mimowolnie robi to samo.

Argentyna doświadczyła jeszcze innych niekorzystnych efektów ubocznych, które grożą rozprzestrzenieniem się. Jej monokultura soi bardzo mocno wpłynęła na krajobraz, prowadząc do zniszczenia ogromnych połaci lasów. Tradycyjni farmerzy żyjący w pobliżu plantacji soi są poważnie zagrożeni przez napowietrznie rozpylany herbicyd Roundup. Ich zbiory są niszczone, ponieważ takie właśnie jest działanie tego herbicydu – niszczenie wszystkich roślin nie posiadających odporności wprowadzonej poprzez modyfikację genów. Donoszą oni, że w rezultacie napowietrznego rozpylania ich kury wymarły, a konie doznały poważnego uszczerbku na zdrowiu. W wyniku tego opylania ucierpieli także ludzie – mają objawy w postaci gwałtownych mdłości, biegunek i wymiotów oraz zmian chorobowych skóry. W innych raportach czytamy o jeszcze poważniejszych efektach ubocznych: zwierzętach, które przyszły na świat z ostrymi deformacjami organów, deformacjach bananów i słodkich ziemniaków (batatów) oraz jeziorach pełnych śniętych ryb. Rodziny wiejskie skarżą się, że ich dzieci w rezultacie napowietrznych oprysków mają „groteskowe plamy na ciele”.

Jeśli chodzi o przyrzeczone większe plony soi GM, okazało się, że są one mniejsze o 5 do 15 procent w porównaniu do plonów tradycyjnej soi oraz że pojawiły się „nowe wściekłe chwasty”, do których zniszczenia potrzeba potrójnej ilości herbicydów. Kiedy farmerzy dowiadują się o tym, jest już za późno.

Engdahl tak oto podsumowuje ciężką dolę farmerów: „Trudno wyobrazić sobie doskonalszy schemat ludzkiego poddaństwa”. A było jeszcze gorzej. Argentyna była pierwszym poligonem testowym „w globalnym planie, którego realizacja zajęła dziesiątki lat i który był niezwykle szokujący i niesamowity w swoich założeniach”.

Script logo
Do góry