Napastowanie młodych kobiet przez medycynę

Artykuł po raz pierwszy w języku polskim ukazał się w dwumiesięczniku Nexus w numerze 36 (4/2004)
Tytuł oryginalny: „The Medical Assault On Young Women”, Nexus (wydanie angielskie), vol. 10, nr 2

Sherrill Sellman

 

Berliński Mur hormonalnej terapii zastępczej (Hormone Replacement Therapy; w skrócie HRT) runął z hukiem w lipcu 2002 roku, kiedy to najbardziej prestiżowe badania HRT, jakie kiedykolwiek przeprowadzono, dowiodły, że steroidalne hormony, estrogen i syntetyczne związki o działaniu progesteronu powodują raka piersi, udary i zakrzepy krwi. Od tego momentu HRT zaczęła staczać się w dół po równi pochyłej, tak jak i czerpane z niej dochody.

Lekcja, która wynika z tych badań, to to, że 40-letnie kobiety z menopauzą były traktowane, bez informowania ich o tym, jak świnki morskie, na których testowano niebezpieczne leki. Ponadto były źródłem ogromnych dochodów przemysłu farmaceutycznego. Świat doznał szoku po ogłoszeniu wyników tych badań, zaś miliony rozeźlonych kobiet przerwały swoje terapie.

Zarówno kobiety, jak i wielu lekarzy, zostali w przebiegły sposób przekonani, że menopauza jest endokrynopatią – chorobą powodowaną przez niedobór estrogenu. Co więcej, kobietom wmawiano, że należy je uratować przed błędem natury – totalną zapaścią i dezintegracją ich hormonalnego zdrowia, jak również ich zdolności – przy pomocy toksycznych, nie sprawdzonych steroidowych hormonów.

Szaleństwo faszerowania lekami kobiet z menopauzą zostało w końcu ujawnione. Niestety, stosowanie nie sprawdzonych i niebezpiecznych steroidowych hormonów oraz innych leków jest wciąż kontynuowane, jednak tym razem medyczne bractwo i spółki farmaceutyczne skupiły swoją uwagę na młodych kobietach.

 

FASZEROWANIE LEKAMI NASZYCH CÓREK

Bycie nastolatką zawsze stanowiło wyzwanie. Obecnie wydaje się to być jeszcze trudniejsze, zarówno dla nastolatek, jak i ich rodziców. Naciski rówieśników i społeczeństwa, problemy ekonomiczne i zdrowotne, szkoła i napięcia w rodzinie – wszystko to wychyla wskazówkę barometru w kierunku niebezpiecznego, czerwonego zakresu. Opuszczanie posiłków, spożywanie niezdrowego pożywienia oraz stosowanie diet-głodówek to obecny styl życia nastolatek. Obecnie bardziej niż kiedykolwiek dotąd młode kobiety starają się złapać dwie sroki za ogon.

Zachowania i decyzje młodych kobiet wpływają bezpośrednio na ich pomyślność, zarówno w bezpośredniej, jak i dłuższej perspektywie, i w rezultacie ich układ hormonalny jest w stanie oblężenia. Syndrom objawów przedmiesiączkowych (Premenstrual Syndrome; w skórcie PMS), bolesne miesiączki, nieregularne miesiączki lub ich brak, cysty jajników, jajniki wielotorbielkowe, przewlekłe torbielkowate zapalenia sutka (grudkowate, bolące piesi), gruczolistość, hormonalne migreny, trądzik, alergie, zmęczenie i huśtawka nastrojów – wszystkie te dolegliwości występują u młodych kobiet z częstotliwością epidemiczną. Wiele dziewcząt próbuje ignorować swoje problemy ze zdrowiem w nadziei, że same znikną. Inne zamawiają wizytę u lekarza. Można się założyć, że wyjdą z jego gabinetu z receptą na jakieś lekarstwo lub jakąś odmianę pigułki (ilekroć w tym artykule będzie użyte słowo „pigułka”, będzie chodziło o doustną pigułkę antykoncepcyjną – przyp. tłum.).

Współczesna nauka zamiast postrzegać nierównowagę hormonalną jako aberracje powstałe z uzależnień wynikających ze stylu współczesnego życia przekonała kobiety, że przyczyna tych dolegliwości kryje się w samym miesiączkowaniu oraz że naturalne cykle reprodukcyjne są czymś niebezpiecznym i chorobotwórczym i muszą być leczone. Wmawia się również kobietom, że ich układ rozrodczy stał się ich wrogiem i jest główną przyczyną ich wszystkich fizycznych problemów i emocjonalnych zawirowań.

Pogląd ten wypływa z długiej historii. Czcigodni greccy ojcowie medycyny mieli podobne poglądy. Hipokrates stawiał pytanie: „Czym jest kobieta?” – na które z miejsca odpowiadał: „Chorobą!” Przekonywał również, że fermentacja zachodząca we krwi wytrąca menstruację, ponieważ kobieta cierpi na brak „męskiej zdolności do rozpraszania nieczystości we krwi w sposób łagodny i słodki poprzez pocenie”. Według niego krew miesiączkowa miała „odpychający zapach”. Galen, kolejny sławny Grek i filozof, uważał, że krew miesiączkowa była osadem krwi w pożywieniu, którego kobiety, posiadające gorszej jakości organizm, nie były w stanie strawić.1

Pogląd, że miesiączkowanie jest stosunkowo nieprzyjemnym, a być może nawet toksycznym, procesem panuje od dosyć dawna. Podobnie jest z przekonaniem, że źródłem wszystkich cierpień kobiety są jej jajniki, macica i krwawienie miesiączkowe. Medycyna wciąż jest mizoginistyczna2.

Byłoby przyjemnie pomyśleć, że życie w XXI wieku gwarantuje bardziej oświecone spojrzenie na kobiecą fizjologię, lecz wygląda na to, że będziemy musieli poczekać jeszcze jedno stulecie albo i dwa na nadejście doniosłego momentu, kiedy medycyna dojdzie do pełnego zrozumienia i doceni żeńską fizjologię, ponieważ w chwili obecnej posuwa się w tej kwestii w tempie galopującego ślimaka.

W jednej z gazet pewien bardzo szanowany australijski doktor prowadził dział medyczny zatytułowany „Choroba Okresu”. Jedna z czytelniczek zadała mu następujące pytanie: „Mój lekarz powiedział mi ostatnio, że miesiączki są obecnie traktowane przez niektórych jako «choroba» i że można im zapobiec. Czy to prawda?” W odpowiedzi ów doktor napisał: „Czemu kobiety miałyby być obciążone każdego miesiąca utratą krwi, która często nie bywa uzupełniana w tej samej ilości, co prowadzi do anemii i chronicznego zmęczenia? Przyjmowanie codziennie aktywnych środków zawartych w doustnych pigułkach antykoncepcyjnych bez żadnych przerw rozwiązuje problem”. Krótka i zdecydowana odpowiedź na pytanie dotyczące tego, czy miesiączkowanie jest chorobą, brzmiała zatem: „Tak”.3

Odczucie, że okresy są chorobą lub przynajmniej niepożądanym, nie chcianym i niebezpiecznym procesem fizjologicznym zdaje się odzwierciedlać narastający trend wśród lekarzy, którzy promują nowe naukowe dokonania mogące rzekomo uwolnić kobietę od jej wieloletniej ułomności w postaci miesiączkowania.

Na czoło poglądów piętnujących menstruację wysuwa się stanowisko przedstawione przez dra Elsimara Coutinho, profesora ginekologii, położnictwa i reprodukcji człowieka na Uniwersytecie Federalnym Bahii w Brazylii, w jego książce Is Menstruation Obsolete? (Czy menstruacja jest przeżytkiem?).4

Dr Coutinho przekonuje, że regularne miesięczne krwawienia nie są „naturalnym” stanem u kobiety i że tak naprawdę zwiększają znacznie ryzyko zapadnięcia na szereg chorób o różnej ostrości. Autor utrzymuje, że chociaż menstruacja może być istotna ze względów kulturowych, nie jest istotna z medycznego punktu widzenia. Twierdzi, że prehistoryczne kobiety miały mniej niż 160 miesiączek w ciągu całego życia (ciekawe, w jaki sposób to zbadał!). Z drugiej strony współczesne kobiety, które zaczynają miesiączkować wcześniej i mniej czasu poświęcają na ciąże, mają ponad 400 cykli miesiączkowych. Jako przodownik wolności kobiet wierzy, że kobieta XXI wieku powinna mieć możliwość określenia czasu i częstotliwości menstruacji, tak jak obecnie ma możliwość wyboru czasu i częstotliwości rodzenia dzieci. Z medycznego punktu widzenia postrzega proces menstruacji jako coś nieudanego, nie mającego korzystnego wpływu i stanowiącego poważne zagrożenie dla zdrowia kobiety.

Script logo
Do góry