Inżynier dr Giennadij Iwczenkow potwierdza tezy Billa Kaysinga

Dr Giennadij Iwczenkow opublikował 55-stronicową pracę na temat sprawności silnika F-1. Jego teza brzmi, że komora spalania w tym silniku była niestabilna, w wyniku czego nie mógł on wykorzystać swojego pełnego potencjału. Napisał:

 

To, czy silniki rakiety Saturn V korespondowały z deklarowanymi charakterystykami NASA, wiąże się bezpośrednio z „mistyfikacją misji księżycowych Apollo” – z tym, czy Amerykanie naprawdę polecieli na Księżyc w latach 1969–1972, czy też było to misterne oszustwo?

To pytanie zadali początkowo sami Amerykanie niemal natychmiast po misjach Apollo. Na przestrzeni lat światło dzienne ujrzała spora ilość bezpośrednich i pośrednich dowodów wskazujących na to, że przynajmniej niektóre misje były rzeczywiście inscenizowane.5

 

Jednym z aspektów tych pośrednich dowodów, o którym mówi Iwczenkow, są publikacje marketingowe NASA, na podstawie których Szefowie Działu Projektów radzieckiego przemysłu kosmicznego z łatwością ustalili, że rzeczywista moc silników F-1 nie była taka, jaka przedstawiała to NASA. Ponadto, jak mówi Iwczenkow, dopiero niedawno stały się dostępne dokumenty, które przeczą twierdzeniom NASA. Wygląda więc na to, że część pierwotnych danych dotyczących silników F-1 naprawdę istniała i przetrwała, uzasadniając tezy Billa Kaysinga.

Istnieją ogólnodostępne źródła informacji w książkach i artykułach technicznych opisujące szczegółowo rozmaite aspekty rakiet Saturn V i ich silników F-1. Jednak należy być ostrożnym co do wiarygodności jakichkolwiek danych zawartych w tych źródłach.

 

Co do cytatów, wszystkie techniczne informacje w Ameryce Północnej (w tym wytyczne techniczne, poradniki, instrukcje itp.) są pisane przez tak zwanych pisarzy technicznych, którzy przekształcają dostępny materiał w formę literacką przystępną dla społeczeństwa. To praca przypominająca pracę dziennikarza piszącego na tematy techniczne. W takim wypadku łatwo o zniekształcenie materiału źródłowego (kilka nieścisłości w zapisach o F-1 odnotowano później w tym artykule), w związku z czym wszelkie liczby i szczegóły techniczne podawane w takich dokumentach powinno się traktować z ostrożnością.6

 

Jak wspomniano wcześniej, Apollo 6, bezzałogowa druga misja z udziałem rakiety Saturn V, napotkała po drodze kilka problemów.

 

W przeciwieństwie do pierwszej misji Saturna V, która przebiegła niemal idealnie, ta misja napotkała trudności już na samym początku. Powodem były wibracje POGO, które spowodowały uszkodzenia różnego stopnia. W czasie pierwszej fazy lotu płyta ładunku oddzieliła się z powodu drgań i rozprzestrzeniającej się wilgoci w strukturze. Gdy nastąpiła druga faza, usterki w przewodach paliwowych sprawiły, że dwa z pięciu silników przedwcześnie przestały działać, w rezultacie czego podczas trzeciej fazy ładunek dotarł do orbity suboptymalnej. Zamiast pożądanej orbity kołowej o wysokości 118 mil osiągnął on orbitę eliptyczną z najniższym punktem położonym na wysokości 107 mil.7

 

Powyższy cytat sprawia wrażenie, że wina tkwiła w silnikach F-1, a nie w wibracjach POGO rakiety Saturn V. Gdyby Apollo 6 odbywało prawdziwą misję, nie zdołałoby lecieć wzdłuż swojej trajektorii i okrążyć Księżyca, biorąc pod uwagę, że nie dotarło do optymalnej orbity. Co więcej, jakakolwiek próba zwiększenia swojej orbity w ostatnim momencie w celu ratowania misji byłaby i tak poza dyskusją, bowiem w trzeciej fazie silnik J-2 również zawiódł.

Analizując dokumenty dotyczące silników J-2, a także zdjęcia ze startu Apollo 6, Iwczenkow zauważa:

 

Różne dokumenty podają, że Apollo 6 i Apollo 13 miały problemy z silnikami J-2 w drugiej i trzeciej fazie. Publikacje na temat J-2 wspominają o kilku przypadkach pęknięć rur chłodniczych, ale w dostępnych dokumentach poświęconych F-1 nie ma takich informacji.

W tym samym czasie na zdjęciu ukazującym Apollo 6 w locie widać wyraźnie, że co najmniej jeden silnik F-1 płonie już w pierwszej fazie. Nafta wycieka, zaczyna płonąć i tworzy wielki ogon płomieni i sadzy.

Okazuje się, że NASA z jakiegoś powodu nie przedstawia pełnych informacji o kłopotach związanych z F-1. Biorąc pod uwagę to, że uszkodzenia Apollo 6, wyraźnie związane z projektem silnika F-1, wystąpiły siedem miesięcy przed misją Apollo 8, można stwierdzić, że nie było czasu na dostrojenie silnika do deklarowanych charakterystyk.8

 

 

Start Apollo 6 w dniu 4 kwietnia 1968 roku.

 

 

NASA wywnioskowała, że to wibracje POGO spowodowały kłopoty z silnikiem F-1, podczas gdy w rzeczywistości było na odwrót – to problem z silnikami F-1 spowodował wibracje POGO. A teraz dowiadujemy się, że były także kłopoty z silnikami J-2. To kolejny znaczący wątek, ponieważ silniki J-2 były potrzebne do wyniesienia rakiety Saturn V na LEO oraz trajektorię umożliwiającą odbycie misji księżycowej.

Mimo uporania się z niestabilnościami w komorze spalania silnika F-1 rzeczywista przyczyna problemu najwyraźniej pozostawała nieuchwytna:

 

Spontaniczne niestabilności w spalaniu nigdy nie pojawiły się ponownie. Ten problem do samego końca nie został całkowicie zrozumiany. Do dzisiaj pozostaje stałym zagadnieniem związanym z dużymi silnikami rakietowymi, dla których trzeba znaleźć indywidualne empiryczne rozwiązanie. Ku rozczarowaniu inżynierów nigdy nie udało się stworzyć modelu, za pomocą którego można by ogólnie rozwiązać ten problem.9

 

NASA przyznała, że nie wiedziała, co powoduje kłopoty z silnikami F-1, mimo to twierdziła, że problem został rozwiązany i że w trakcie misji Apollo wszystko działało doskonale. Jednak po roku 1973 nigdy nie wykorzystano ponownie pozostałych silników F-1.

Obecnie przeważające dowody pokazują, że silniki F-1 nie miały niezbędnej mocy do wyniesienia sprzętu na LEO gwarantującego udane załogowe lądowanie na Księżycu.

Script logo
Do góry