Prawo przyciągania (LOA)

Mamy więc solidną teorię, którą można zastosować w praktyce.

Aby uwolnić się od ujemnego sprzężenia zwrotnego, powinniśmy z pełną mocą wybrać nasze intencje, nie bacząc na to, co nas otacza. Stosowanie LOA sprowadza się do prostego wyboru, gdyż matryca zawiera już pożądane przez nas okoliczności, czekając na ich objawienie. Dotyczy to w szczególności procesu leczenia. Z silną wiarą i przekonaniami nawet najbardziej zuchwałe zamiary stają się osiągalne.

Stosując LOA w celu spełnienia jakiegoś pragnienia, powinniśmy wizualizować i medytować nad naszym pragnieniem z ekscytacją i poczuciem, że już się spełniło, zachowując przy tym silne poczucie teraźniejszości. Tylko obecna chwila jest realna i dysponujemy mocą jedynie tu i teraz. Nie powinniśmy wyobrażać siebie w przyszłości z naszymi zrealizowanymi pragnieniami, bowiem przyszłość nie istnieje. Co ważniejsze, nie powinniśmy zaprzątać sobie głowy myślami o tym, jak nasze zamiary „mają się ziścić”. To umieszcza pragnienie w przyszłości i matryca zareaguje, ponawiając w nieskończoność stan „ziszczania się”!

Zamiast tego należy zobrazować swoje pragnienia jako zrealizowane tu i teraz. Odpowiednie uczucia i emocje przesuną następnie „taśmę filmową” matrycy do klatki, w której nasze intencje zostały faktycznie zmaterializowane. Objawią się one wtedy w obiektywnej rzeczywistości we właściwym czasie.

O ile to możliwe, powinno się podejmować również działania w taki sposób, jak gdyby intencja już się urzeczywistniła.

Nie należy zwracać uwagi na fakty, istniejące okoliczności, ewentualności ani na pozornie konieczne sposoby i środki. Należy też zignorować wszelkie ograniczające czynniki, na przykład niedostateczne fundusze, wątłe zdrowie itp. Należy odrzucić prawdopodobieństwa, możliwości i pozorne ewentualności jako nieistotne. Nawet teorie biznesowe i praktyki materialnego świata, takie jak metodologia S.M.A.R.T. nie mają znaczenia, kiedy przywołuje się LOA. Jeśli S.M.A.R.T. wydaje się działać, to właśnie ze względu na pokładaną weń wiarę.

Zwolennicy tego nowego modelu rzeczywistości twierdzą, że rolą świadomego myślącego umysłu jest wyłącznie formułowanie celów, wyrażanie zamiarów, skupianie uwagi, obserwowanie, kreowanie obrazów, wybieranie alternatyw i podejmowanie decyzji. Po dokonaniu wyboru nie powinien on potem zajmować się jego kontrolą i „realizacją”. Jednak uwięziony w zdroworozsądkowym uzgodnionym modelu świadomy umysł zawsze próbuje przejąć pałeczkę i zachowywać się, jakby był dyrygentem i sprawował kontrolę nad wydarzeniami. Trzeba powiedzieć jasno – w rzeczywistości nic on nie robi, chociaż może tracić energię na wiarę w to, że jest inaczej.

Nie marnuj czasu na analizowanie bądź zamartwianie się bieżącą sytuacją. W rzeczy samej, na podstawie wiedzy o matrycy wiemy teraz, że martwienie się znacząco zwiększa prawdopodobieństwo, że to, czego się obawiamy, się wydarzy!

Podobnie wyobrażanie sobie jakiejś niepokojącej sytuacji (bez podejmowania działań w kierunku jej złagodzenia) i zwykłe załamywanie rąk nad jej okropieństwem ma tendencję do pogarszania sprawy.

Nie powinniśmy myśleć kategoriami „co, jeśli” lub „tak, ale”. Nie powinniśmy też określać, jak nasze zamiary mają się spełnić. Nigdy nie należy mieć poczucia, że trzeba ukończyć jakieś działanie, zanim jakieś zdarzenie stanie się osiągalne.

Należy skupić się z ekscytacją wyłącznie na scenariuszu, który jednoznacznie reprezentuje finalne i całkowite spełnienie naszych pragnień. To rozświetli odpowiedni obszar matrycy i przyciągnie pożądane okoliczności do naszej obiektywnej rzeczywistości. Na przykład w trakcie wyścigu, który bardzo chcesz wygrać, nie wizualizuj samego biegu. Wyobraź sobie, że już wygrałeś i wszyscy ci gratulują.

Nie powinniśmy także koncentrować się na ciągu zdarzeń, który wydaje się konieczny, aby nasze pragnienia się spełniły. To tylko droga do celu, podobnie jak ostateczny wynik, nawet jeśli gramy w nich rolę. Powinniśmy poddać się naszemu pragnieniu, jakbyśmy już go doświadczali, i działać zgodnie z nim.

Mistrz judo, słynący ze zdolności uwalniania się z każdego chwytu, został kiedyś zapytany, jaki jest jego sekret. Odpowiedział: „Nawet gdy mój przeciwnik mocno mnie trzyma, usilnie wyobrażam siebie jako już wyswobodzonego z jego uścisku”.

 

Warstwy

Kilku orędowników koncepcji matrycy wskazuje, że świat, którego wszyscy wydajemy się wspólnie doświadczać, nie jest jedyny, ale jest ich wiele – tak odmiennych i odrębnych, jak my sami! Zdaniem Wadima Zelanda każdy z nas istnieje we własnej „warstwie”. Są one normalnie identyczne ze sobą ze względu na kolektywną nieświadomość – nasze głębokie niedobrowolne, podświadome, konsensualne „porozumienie”. Jednak mimo wszystko oddzielne.

Podczas sesji z Jane Roberts, kiedy w pokoju były trzy osoby i kot, a na stole stała szklanka, Seth zademonstrował obecnym, że tak naprawdę są tam cztery różne szklanki.

Każda osoba (i kot) widziała swoją osobną szklankę – bez względu na to, jak identyczne się wydawały! Oczywiście to się tyczy nie tylko tamtego pokoju, ale i reszty świata.

Darryl Anka (kontaktujący się z istotą pozaziemską o imieniu Bashar) również uważa, że wszyscy żyjemy we własnych, ale zachodzących na siebie światach.

Bentinho Massaro zgadza się z tym i wyjaśnia to za pomocą analogii do dwóch graczy obserwujących grę komputerową na własnych ekranach. Jeszcze lepszej analogii dostarczają komputerowe programy graficzne, takie jak Corel Photo-Paint czy Photoshop.

W programie tego typu „obiekt”, również nazywany warstwą, jest oddzielnie edytowalnym obrazem. Zwykle warstwy zawierają wizerunki różnych rzeczy i kiedy kilka z nich ogląda się na ekranie razem, powstaje złożony obraz przedstawiający wszystkie te rzeczy. Innymi słowy, chociaż na ekranie widać ten sam obraz, składa się on z odrębnych i całkowicie niezależnych elementów. Nawet jeśli dwie warstwy są ze sobą identyczne, istnieją dwa osobne źródła obrazu. Każde może istnieć niezależnie od drugiego, a mimo to obraz wygląda tak samo.

Wadim Zeland określa światopogląd każdej osoby jako warstwę. Nie wiem, czy miał na myśli taką analogię, ale pasuje ona tutaj.

 

Wnioski i podsumowanie

Przedstawiony tutaj model zgadza się pod względem strukturalnym i behawioralnym w dużej mierze z modelem zaprezentowanym przez Juliana Barboura w Końcu czasu. Model ten uwzględnia Interpretację Kopenhaską, ale dostarcza bardziej przekrojowego wyjaśnienia. Wszystko, co istnieje, ma naturę cyfrową – manifestującą się na takim poziomie mikro, który normalnie nie jest dostrzegany na poziomie makro codziennej rzeczywistości.

Model natury uwzględniający matrycę odnosi się do materii każdej wielkości. Zachowanie na makroskopowym poziomie codziennej rzeczywistości rządzi się innymi prawami od zadziwiająco sprzecznych z intuicją reguł obowiązujących na poziomie mikrocząstek.

Zakres normalnych „codziennych” danych jest tak obszerny, codzienne obiekty tak wielkie i liczba świadków tak przytłaczająca (pamiętaj, że obserwator wpływa na to, co obserwuje), że w rezultacie nasz świat jest przemożnie materialistyczny. (Pozornie) linearne, zdroworozsądkowe zasady przyczyny i skutku, jakich doświadczamy w normalnym codziennym życiu, są jedynie zaburzonym postrzeganiem znacznie głębszej rzeczywistości.

Model matrycy przewiduje nieistnienie czasu i ogromną „bazę danych” w postaci statycznych równoległych rzeczywistości istniejących w wiecznej teraźniejszości. Matryca obejmuje nieruchome wszelkie możliwe fizyczne scenariusze i okoliczności przypominające przepastny zbiór klatek filmowych. Są one odtwarzane naszej świadomości sekwencyjnie zgodnie z domyślnym zbiorem reguł gwarantujących ścisłą korelację między zdarzeniami, których ciąg błędnie interpretujemy jako bezpośrednią liniową przyczynowość. Ten zbiór zasad obejmuje zarówno prawa fizyki (w tym mechaniki kwantowej), jak i regułę narracyjną.

Model ten łatwo i prosto rozwiązuje paradoks i inne problemy fizyki i jest lepszy od wszystkich innych modeli rzeczywistości tworzonych na podstawie założeń materialistycznej nauki. Nie ma żadnej potrzeby powoływania się na dualizm korpuskularno-falowy.

Ponieważ cała rzeczywistość jest dostarczana, oczywiście zgodnie ze wspomnianym zbiorem zasad, proces i rozwój w rzeczywistości nie istnieją. W każdym razie nie przebiegają one w sposób przyczynowo-skutkowy, jaki podpowiada nam „chłopski rozum”. Oczywiście działanie powoduje zmianę, ale nie tak bezpośrednio (liniowo), jak nam się wydaje!

Oprócz rozwiązania niektórych najbardziej palących problemów naukowych, akceptacja tej wiedzy może zostać wykorzystana na poziomie osobistym i praktycznym. Aby móc mocno wpływać na rzeczywistość, trzeba korzystać z matrycy.

Podsumowując:

• Rzeczywistość ukazuje się za pośrednictwem matrycy (z góry na dół).

• Na poziomie codziennej materialnej rzeczywistości i zgodnie z regułą narracyjną zawsze manifestuje się świadomości, jak gdyby była liniowa i ciągła.

• Poza tym… gdy patrzymy w bardzo mikroskopijnej skali, ten sekret nie jest już ukryty, tak jak w przypadku paradoksu manifestującego się w kluczowych eksperymentach mechaniki kwantowej.

• Na matrycę można wpływać prawidłowo formułowanymi intencjami.

 

O autorze:

Robert Solomon przez wiele lat pracował w RAF, a także jako nauczyciel i informatyk. Podziela pogląd Ruperta Sheldrake’a, że establishment naukowy nie dopuszcza do siebie faktów. Opublikował sześć artykułów w czasopismach technicznych, z których wszystkie dotyczą matematyki stosowanej. Dotychczas w Nexusie ukazały się dwa artykuły jego autorstwa „Rzeczywistość narracyjna” (nr 124) i „Prędkość odświeżania rzeczywistości” (nr 125). Mieszka w Wielkiej Brytanii i można się z nim skontaktować, pisząc na adres poczty elektronicznej rob1931284@gmail.com.

 

Przełożył Michał Fiejtek

 

Script logo
Do góry