Wojenne tajemnice hitlerowców

Artykuł po raz pierwszy w języku polskim ukazał się w dwumiesięczniku Nexus w numerze 125 (3/2019)
Tytuł oryginalny: „German Secrets by the Thousands”, Nexus (wydanie angielskie), vol. 26, nr 2

Charles Lester Walker

 

Ktoś niedawno napisał do Wright Field (baza wojskowa – przyp. red.), że zgodnie z jego wiedzą nasz kraj wszedł w posiadanie pokaźnego zbioru tajemnic wojennych wroga, które obecnie są publicznie dostępne do kupienia. W związku z tym poprosił, aby przesłać mu wszystko na temat niemieckich silników odrzutowych. Dział Dokumentów Wojskowych Sił Powietrznych odpowiedział: „Przykro nam… ale to by było pięćdziesiąt ton”. Co więcej, te pięćdziesiąt ton to była zaledwie niewielka część tego, co obecnie jest bez wątpienia największym zbiorem przechwyconych tajemnic wojskowych wroga, jakie kiedykolwiek udało się zgromadzić.

Obecnie ten zbiór znajduje się głównie w trzech ośrodkach: w bazie wojskowej Wright Field w Ohio, Bibliotece Kongresu oraz Departamencie Handlu. Wright Field pracuje na gigantycznej ilości dokumentów o łącznej wadze 1361 ton. W Waszyngtonie Biuro Usług Technicznych (które wchłonęło Biuro Zarządu Publikacji, agencję rządową powołaną do zajmowania się tym zbiorem) doniosło, że w grę wchodzą dziesiątki tysięcy ton materiałów. Szacuje się, że w grę wchodzi ponad milion odrębnych pozycji i jest bardzo prawdopodobne, że zawierają one praktycznie wszystkie naukowe, przemysłowe i wojskowe tajemnice hitlerowskich Niemiec.

Jeden z waszyngtońskich urzędników nazywa je „największym pojedynczym źródłem tego typu materiałów na świecie i pierwszą uporządkowaną eksploatacją wszystkich zdolności intelektualnych całego kraju”.

Aby poznać początki powstania tego zbioru, należy cofnąć się do roku 1944, gdy Połączeni Szefowie Sztabów Aliantów rozpoczęli szeroko zakrojone poszukiwania tajemnic wojennych na okupowanych terytoriach niemieckich. Stworzono specjalne grupy składające się z cywilów i przedstawicieli armii nazwane „Wspólnym Komitetem ds. Wywiadowczych”, które miały za zadanie podążać za armią najeżdżającą Niemcy i wyszukiwać ich wojskowe, naukowe oraz przemysłowe tajemnice, aby móc je wykorzystać w wojnie z Japonią. Te zespoły prowadziły wyścig z czasem, aby pozyskać najcenniejsze informacje, zanim zostaną zniszczone. Ich niezwykłe działania cechowała pomysłowość i wytrwałość.

Na przykład w firmie optycznej w Wetzlarze niedaleko Frankfurtu amerykański pułkownik prowadzący dochodzenie był przekonany, że kierownictwo firmy coś przed nim ukrywa. Nic jednak nie mogło podważyć ich wersji: twierdzili, że wszystko mu przekazali. Następnego dnia wrócił z dokumentem, który kazał im podpisać. Mieli w nim oświadczyć, że przekazali „wszystkie dane naukowe i handlowe, w przeciwnym razie poniosą konsekwencje”. Dwa dni później przygnębieni podpisali dokument, po czym zaprowadzili pułkownika do skrytki w ścianie magazynu. Z sejfu wyciągnęli tajne pliki dotyczące instrumentów optycznych, mikroskopów i urządzeń celowniczych.

Jeden z dwuosobowych zespołów natrafił na wyjątkową trudność. Dokumenty, które mieli znaleźć, całkowicie zniknęły. Plotka głosiła, że mogły zostać ukryte w górze. Zespół przeczesał teren jeżdżąc dżipem, ale bez powodzenia. Jednak nie poddali się i pewnego dnia natrafili na małą, leśną drogę, przy której stał znak ostrzegawczy: Achtung! Minen! (Uwaga! Miny!). Ostrożnie, powoli wjechali dżipem. Na szczęście, nic się nie stało. Przy zagłębionej we wzgórzu betonowej ziemiance, którą znaleźli, znajdował się kolejny znak informujący: „Otwarcie spowoduje wybuch”.

„Rzuciliśmy monetą” – powiedział później jeden z członków zespołu – „i przegrany przywiązał linę holowniczą do drzwi ziemianki, wstrzymał oddech i wcisnął gaz”.

Nie nastąpił żaden wybuch. Drzwi zostały wyrwane z zawiasów. Wewnątrz były poszukiwane dokumenty.

Niemieckie Biuro Patentowe umieściło niektóre ze swoich tajnych patentów w szybie kopalnianym (mierzącym 488 m) w Heringen, następnie ułożyło na nich cylindry z ciekłym tlenem. Gdy zespół amerykańskich połączonych służb wywiadowczych odnalazł je, pojawiły się wątpliwości, czy da się je uratować. Były czytelne, ale znajdowały się w tak złym stanie, że wydobycie ich na powierzchnię mogło doprowadzić do ich rozpadu. W związku z tym ściągnięto na dół sprzęt fotograficzny oraz zespół ludzi, aby przenieść na mikrofilmy wszystkie zgromadzone tam patenty.

W ślad za pierwszymi zespołami poszukiwawczymi ruszyły następne, które były zainteresowane przede wszystkim tajemnicami przemysłowymi i naukowymi. Komitet Wywiadu Przemysłowego był jedną z tych grup – składał się z trzystu osiemdziesięciu cywilów reprezentujących siedemnaście gałęzi amerykańskiego przemysłu. Następnie pojawiły się grupy Biura Zarządu Publikacji oraz grupy związane z prywatnymi branżami. Jeśli chodzi o te ostatnie – nazywane w Niemczech Field Intelligence Agencies, Technical (FIAT) – było ich ponad pięćset i każda miała od jednego do dziesięciu członków działających na wniosek i pod auspicjami Biura Zarządu Publikacji.

Poszukiwania trwają do dzisiaj. Biuro Usług Technicznych zatrudnia od czterystu do pięciuset osób. W Höchst pracuje około stu osób usiłujących gorączkowo nadążyć za czterdziestoma aparatami fotograficznymi Biura, które każdego miesiąca przekazują im ponad sto tysięcy stóp (30 km) mikrofilmów.

„Co znaleźliśmy? Chciałbyś zobaczyć niesamowite próbki z kolekcji tajemnic wojennych?”

Kierownik działu komunikacji Technical Industrial Intelligence Branch (TIIB) otworzył szufladę swojego biurka i wyjął najmniejszą rurę próżniową, jaką kiedykolwiek widziałem. Była w przybliżeniu wielkości połowy kciuka.

„Zwróć uwagę, że to jest ciężka porcelana, a nie szkło, dlatego jest praktycznie niezniszczalna. Ma moc tysiąca watów, a jej wielkość to jedna dziesiąta wielkości amerykańskich rur o takiej samej mocy. Dzisiaj nasi producenci znają sekret jej wytworzenia!… A oto coś…”

Wyciągnął ze szpuli jakąś brązową wstążkę, która wyglądała, jakby była zrobiona z papieru. Miała ćwierć cala szerokości (6,35 mm) i z jednej strony była matowa a z drugiej błyszcząca.

„To taśma magnetofonowa” – powiedział. – „To plastik metalizowany z jednej strony tlenkiem żelaza. W Niemczech zastąpiła nagrania fonograficzne. Cały dzienny program radiowy mógł być namagnesowany na jednej rolce. Można ją rozmagnesować, wyczyścić i nagrać nowy program w dowolnym momencie. Nie potrzeba igły, nie ma żadnego hałasu, a nagrania się nie zużywają. Rolka mieszcząca godzinę nagrania kosztuje pięćdziesiąt centów”.

 

 

Magnetofon z niemieckiej stacji radiowej z okresu II wojny światowej. (Zdjęcie: George Shuklin)

 

Script logo
Do góry