Ujemnie zjonizowane powietrze ma natomiast wpływ całkowicie odwrotny. Jest ożywcze, wywołuje dobre samopoczucie i zadowolenie, ponadto likwiduje depresję psychiczną. W patologicznych przypadkach stabilizuje oddychanie, zmniejsza wysokie ciśnienie krwi oraz kontroluje astmę i alergie. Ogromne znaczenie ujemnie zjonizowanego powietrza w miejscach, w których ludzie żyją, pracują lub się leczą, sprawia, że jego produkcja może być jedną z głównych funkcji klimatyzacji.
Jednak największe znaczenie dla przyszłości miały hitlerowskie tajemnice dotyczące lotnictwa oraz różnego rodzaju pocisków.
„Rakieta V-2, która spadła na Londyn” – jak donosi publikacja Sił Powietrznych USA – „była tylko zabawką w porównaniu z tym, co Niemcy chowali w zanadrzu”.
Obecnie wiemy, że kiedy skończyła się wojna, Niemcy mieli 138 rodzajów pocisków kierowanych na różnych etapach produkcji lub rozwoju wykorzystujących różne rodzaje zdalnej kontroli i detonacji: radiowe, radarowe, kablowe, akustyczne, podczerwone, magnetyczne, używające fal ciągłych i promieni świetlnych, by wymienić tylko kilka z nich. Jeśli chodzi o moc, stosowane były wszystkie rodzaje napędów odrzutowych pozwalające osiągać prędkości poddźwiękowe lub naddźwiękowe.
Napęd odrzutowy zastosowano nawet w przypadku helikopterów! Paliwo było wprowadzane do komór spalania na końcach łopatek wirnika, gdzie eksplodowało, obracając łopatki jak w przypadku wiatraczka lub zraszacza trawnika.
Jeśli chodzi o napęd rakietowy, ich rakieta A-4, której masowa produkcja dopiero się rozpoczynała, gdy kończyła się wojna, miała 46 stóp (13,8 m) długości, ważyła ponad 24 000 funtów (11 ton) i mogła przebyć dystans 230 mil (370 km). Mogła wzbić się na wysokość 60 mil (96 km) i osiągała prędkość maksymalną 3735 mil na godzinę (6011 km/h) – trzykrotną wartość prędkości Ziemi na równiku. Jak już wiemy, tajemnica jej ponaddźwiękowej prędkości kryła się w silniku, który jako paliwo wykorzystywał płynny tlen oraz alkohol. Była kontrolowana przez radio lub samonaprowadzała się na cel z pomocą żyroskopów. A ponieważ osiągała prędkość ponaddźwiękową, nie można było jej usłyszeć przed uderzeniem.
Kolejną niemiecką rakietą była jeszcze większa A-9, która ważyła 29 000 funtów (13 ton) i miała skrzydła, dzięki którym jej zasięg wynosił 3000 mil (4828 km). Została wyprodukowana w słynnej wojskowej stacji doświadczalnej Peenemünde. Mogła osiągnąć niewiarygodną prędkość 5870 mil na godzinę (9447 km/h).
Rysunek koncepcji Silbervogela (Srebrnego Ptaka) pochodzący z przetłumaczonej na język angielski (1952) pracy Eugena Sängera i Irene Sänger-Bredt z roku 1944 Über einen Raketenantrieb für Fernbomber (A Rocket Drive for Long Range Bombers – O napędzie rakietowym dla bombowców dalekiego zasięgu). W lewym górnym rogu znajduje się obraz całego statku w trakcie startu.
Jak pokazują dokumenty wojskowe, bombowiec dalekiego zasięgu z silnikiem rakietowym, który nie został ukończony z powodu szybkiego zakończenia wojny, mógł dolecieć z Niemiec do Nowego Jorku w ciągu czterdziestu minut. Wyposażony w kabinę ciśnieniową, leciałby na wysokości 154 mil (248 km). Start miał się odbywać przy wykorzystaniu katapulty z prędkością 500 mil na godzinę (805 km/h), a maksymalną wysokość osiągałby w ciągu zaledwie czterech minut. Następnie, po wyczerpaniu paliwa, sunąłby przez zewnętrzną atmosferę, zniżając się do swojego celu. Niemcy liczyli na to, że wykorzystując setki tego typu bombowców będą w stanie zniszczyć każde miasto na ziemi w ciągu kilkudniowej operacji.
Nic zatem dziwnego, że obecnie eksperci Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych twierdzą publicznie, że jeśli chodzi o napędy rakietowe i pociski kierowane, hitlerowcy wyprzedzali nas o co najmniej dziesięć lat.
Niemcy mieli nawet gotowe urządzenia, które miały zadbać o pilotów zmuszonych do opuszczenia samolotów ponaddźwiękowych w trakcie lotu. W przypadku ewakuacji normalnie pilotowi urwałoby głowę, a jego spadochron przy otwarciu rozerwałby się. Aby zapobiec tego rodzaju katastrofalnym wydarzeniom, opracowano fotel katapultowy, który błyskawicznie wyrzucał pilota. Jego spadochron był już rozcięty, to znaczy był wykonany z poszatkowanych wstęg, które zabezpieczały jego upadek dopiero po tym, jak własny ciężar pilota powodował zamknięcie się dziur spadochronu.
Hitlerowcy opracowali również wariant pocisku kierowanego, który był podwodną torpedą bezbłędnie naprowadzaną na cel za sprawą dźwięku wirnika wrogiego statku znajdującego się w odległości nawet 10 mil (16 km). Ten pocisk płynął 30 stóp (12 m) pod powierzchnią wody z prędkością 40 mil na godzinę (64 km/h), nie pozostawiając po sobie śladu. Wybuchał po dotarciu bezpośrednio pod cel.
Wszystkie te doniesienia rodzą naturalne pytanie: czy Rzesza Niemiecka była na tyle zaawansowana w zakresie badań nad rakietami i pociskami, że gdyby dano jej trochę więcej czasu, to wygrałaby wojnę? Jak obecnie wiemy, jej tajemnice wojenne wskazują na taką możliwość. Zastępca Naczelnego Dowódcy Wywiadu Sił Powietrznych Dowództwa Służby Technicznej Sił Powietrznych w ostatnich kilku miesiącach powiedział Stowarzyszeniu Inżynierów Lotniczych: „Niemcy przygotowywali rakiety dla całego świata, w szczególności dla Anglii, które – jak się przyjmuje – zmieniłyby przebieg wojny, gdyby data inwazji została przesunięta chociaż o pół roku”.
Prezydent Truman w ciągu dziesięciu dni po kapitulacji Japonii powołał Biuro Zarządu Publikacji. Zgodnie z jego zarządzeniem należało opublikować nie tylko tajemnice wojenne wroga, ale także (z pewnymi wyjątkami) wszystkie amerykańskie tajemnice naukowe i techniczne wszystkich rządowych komisji wojennych (Biura Badań Naukowych i Rozwoju, Krajowej Rady ds. Badań i innych). W ten sposób powstało coś, co obecnie określa się jako największy problem związany z publikacją, z jakim agencja rządowa musiała sobie kiedykolwiek poradzić.
Tajemnice wojenne, które zazwyczaj liczone są w dziesiątkach, tym razem liczą trzy czwarte miliona odrębnych dokumentów (dwie trzecie z nich dotyczą aeronautyki), co będzie wymagać kilku lat i kilkuset osób, aby je przejrzeć i przygotować do publicznego dostępu.
Dzisiejsi tłumacze i pracownicy z Biura Usług Technicznych, następcy Biura Zarządu Publikacji, przygotowujące streszczenia przetwarzają około tysiąca dokumentów tygodniowo. Indeksowanie i katalogowanie części kolekcji, która będzie trwale przechowywana, może wymagać więcej niż dwóch milionów kart. W bazie Wright Field to zadanie jest tak skomplikowane, że trzeba było zainstalować elektryczne maszyny do kart dziurkowanych. Należało stworzyć całkowicie nowy słownik niemiecko-angielskich pojęć – opracowano około czterdziestu tysięcy nowych terminów technicznych i naukowych. Przy tak dużej liczbie dokumentów, z uwagi na ograniczenia czasowe i finansowe, oczywiście nie było możliwe przedrukowanie lub odtworzenie więcej niż tylko kilku z nich. Z tego względu Urząd Usług Technicznych wydaje cotygodniowy biuletyn, aby opinia publiczna wiedziała, co jest dostępne. Zawiera on najnowsze informacje o upublicznionych tajemnicach wojennych – z tytułami i cenami obecnie dostępnych kopii lub przygotowywanych do wydania wraz ze streszczeniem ich treści.
Oryginalny dokument lub kopia mikrofilmu jest wtedy przeważnie wysyłana do Biblioteki Kongresu, która jest obecnie największym zbiorem. Aby ułatwić dostęp opinii publicznej, Biblioteka przesyła kopie, gdy odpowiednia ich liczba jest dostępna, do około 125 tak zwanych „depozytowych” bibliotek w całych Stanach Zjednoczonych.
Czy opinia publiczna robi cokolwiek z tymi byłymi tajemnicami wojennymi? Tak – pożera je. W ciągu miesiąca złożono aż dwadzieścia tysięcy zamówień, a obecna liczba zamówień sięga tysiąca na dzień. Naukowcy i inżynierowie twierdzą, że te informacje „pozwalają zaoszczędzić lata na rozwiązanie problemów, które już zostały naukowo zbadane”. A amerykańscy biznesmeni…! Rzut oka na listę Komisji ds. Publikacji pokazuje następujące dane:
Bendix Company z South Bend w Indianie pisze o niemieckim patencie na zmieniarkę płyt „z płytami ułożonymi nad gramofonem”. Pillsbury Mills chce otrzymać dostępne informacje na temat niemieckich metod produkcji mąki i chleba. Kendall Manufacturing Company („Soapine”) chce otrzymać związki odstraszające owady. Pioneer Hi-Bred Corn Company z Iowy prosi o „przesłuchanie pracowników naukowych z rolniczej szkoły średniej w Hohenheim”. Pacific Mills prosi o wodoodporne, odporne na zagniecenia zakończenia przędzonego sztucznego jedwabiu opracowane przez I.G. Farbenindustrie. Polaroid Company chciałaby otrzymać coś na temat „statusu eksploatacji fotografii i optyki w Niemczech”. (Tak na marginesie, jest jeszcze od dziesięciu do dwudziestu tysięcy niemieckich patentów do przejrzenia).
Najbardziej nienasyconym klientem jest Amtorg, radziecka spółka handlu zagranicznego. Jeden z jej przedstawicieli wszedł do biura Komisji ds. Publikacji ze spisem w ręku i powiedział, „Chcę kopie tego wszystkiego”. Rosjanie w maju złożyli jedno zamówienie o wartości 5594,50 dolara – dwa tysiące różnych raportów z tajemnicami wojennymi. Generalnie rzecz biorąc, kupują każdy wydany raport.
Amerykanie także uważają, że w sekretach wojennych kryją się wyjątkowo interesujące rzeczy. Zarządy firm praktycznie parkują na progu Biura Usług Technicznych, chcąc jako pierwsze zdobyć opublikowane raporty. Niektóre informacje są tak cenne, że zdobycie ich dzień wcześniej przed konkurencją może być warte tysiące dolarów. Urząd stosuje jednak wyszukane środki ostrożności, aby mieć pewność, że żaden raport nie zostanie nikomu udostępniony przed oficjalną publikacją.
Po zamówieniu przez jedną z amerykańskich firm lotniczych pewnego przechwyconego dokumentu wojennego zapytano, czy zawarta w nim informacja pozwoliła jej zarobić lub zaoszczędzić pieniądze. Raport kosztował kilka dolarów. Firma odpowiedziała: „Tak, przynajmniej sto tysięcy dolarów”.
Kierownik badań innej firmy pewnego dnia sporządzał notatki w Biurze Usług Technicznych przez trzy godziny. „Dziękuję bardzo” – powiedział wychodząc – „te notatki są warte dla mojej firmy co najmniej pół miliona dolarów!”
Po zapoznaniu się z kompletnym raportem dotyczącym niemieckiego przemysłu włókien syntetycznych, pewien amerykański producent zauważył: „Ten raport byłby warty dla mojej firmy dwadzieścia milionów dolarów, gdyby otrzymała go na wyłączność”.
Oczywiście każdy może go teraz uzyskać, jak wiele innych niegdyś tajnych informacji, za kilka dolarów. Po opublikowaniu wszystkie tajemnice wojenne są dostępne dla opinii publicznej.
Przełożył Jerzy Florczykowski
Od redakcji
Pełna wersja tego artykułu ukazała się pierwotnie w miesięczniku Harper’s Magazine w październiku 1946 roku.