PC: Tak, paramagnetyzm rzeczywiście znalazł się w granicach zakreślonych dobrą, solidną fizyką. Nawet inżynier elektryk po przyjrzeniu się temu miernikowi powie: „Mój Boże, to właśnie to!” Z radiestezją jest jeden problem: kiedy próbujemy zrobić z człowieka antenę, mamy kłopoty, ponieważ nie można dostrajać człowieka. Oporność jednego człowieka może być równa 200 000 omów a innego 500 000 omów i kiedy ktoś stara się dopasować antenę do odbiornika, to okazuje się, że jest z tym ogromny problem. Skaner jest w zasadzie opornikiem zespolonym, poza tym w tym przypadku mamy do czynienia z stałą anteną i stałym nadajnikiem. Skanery w bardzo dużym stopniu zależą od operatora. Gdyby ktoś chciał sprzedać mi takie urządzenie, to przypominałoby to kupno przeze mnie skrzypiec z zamiarem zagrania utworu „Danny Boy”. Nie jestem muzycznie uzdolniony. Pewni ludzie, na przykład różdżkarze, są bardzo wyczuleni na promieniowania radiestezyjne, ale większość ludzi nie jest w stanie efektywnie operować skanerem i na tym polega główny problem z tą techniką.
GS: Czy jest nadzieja, że uda się zbudować efektywny skaner niezależny od ludzkiej anteny?
PC: Tak, jest taka nadzieja i pracuję obecnie nad prototypem takiego urządzenia. To bardzo prosty pomysł i to urządzenie powinno kosztować ułamek tego, ile kosztują obecnie znajdujące się na rynku skanery, oczywiście, kiedy już uda mi się je udoskonalić.
GS: W przypadku obecnego modelu PCSM rzeczywiście udało się panu wielokrotnie zredukować koszt mierników paramagnetyzmu. Jak wygląda historia konstrukcji tego urządzenia?
PC: No cóż, wiedziałem, o co mi chodzi, ale nie potrafiłem przyoblec swojego pomysłu w postać technicznego urządzenia. Musiałem poprosić o pomoc inżyniera elektryka, Eda O’Briena, szefa wydziału inżynierii elektrycznej.
GS: Wracając do paramagnetyzmu w rolnictwie, najwyższą wagę w recepturach nawożenia przywiązujemy zawsze do wapnia. Jaki jest związek między paramagnetyzmem gleby a poziomem zawartości w niej wapnia?
PC: Otóż wapń jest najważniejszym składnikiem żywieniowym i nie można uzyskać dobrych wyników po zastosowaniu proszku skały paramagnetycznej, jeśli ignoruje się obecność w glebie wapnia. Składniki żywieniowe będą, generalnie biorąc, nieprzyswajalne, jeśli nie będzie wystarczającej ilości wapnia. Paramagnetyzm nie zastępuje składników odżywczych, jest czymś dodatkowym w stosunku do nich.
GS: Jeszcze jedno pytanie dotyczące „współżycia z chwastami”, jako że to właśnie one są największym problemem zarówno farmerów konwencjonalnych, jak i ekologicznych. Sugeruje pan, że istnieje optymalna populacja chwastów. Jaka ona jest i jak ją uzyskać?
PC: No, to, co powinno spotkać chwasty, najlepiej zilustrował Phil Wheeler w swoim dzisiejszym wystąpieniu. Powiedział on: „Nawożę z przeznaczeniem dla moich upraw, a nie dla chwastów”. Jeśli ktoś ma chwasty wielkości zboża, to znaczy, że nie stosuje właściwego nawożenia. Jeśli uprawy dobrze się rozwijają w wyniku dostarczenia im właściwych składników, to zawsze przerosną i zagłuszą chwasty.
STAROŻYTNE TRADYCJE, WSPÓŁCZESNE BADANIA
GS: W rolnictwie ekologicznym istnieje, jak się wydaje, tendencja do stosowania pewnych koncepcji wynikających ze starożytnej zasady chińskiej filozofii Yin-Yang8. Arden Andersen porównuje przeciwstawne sobie energie, energię wzrostu i energię reprodukcji, do koncepcji Yin-Yang, pan zaś czyni podobne porównania w odniesieniu do paramagnetyzmu i diamagnetyzmu9. Czy te koncepcje mają ze sobą coś wspólnego?
PC: Oczywiście. Kiedyś skopiowałem kilka rozdziałów z piętnastotomowego dzieła, które pożyczyłem z biblioteki USDA10, dotyczących związku między filozofią starożytnych Chin, nauką i religią. Starożytni różdżkarze poszukiwali właściwych miejsc na budowę domu. Wybierali miejsca o silnych własnościach paramagnetycznych.
Kiedy byłem ostatnim razem w Australii, rozmawiałem z pewnym Aborygenem na temat góry Ayers Rock11. W trakcie rozmowy wspomniałem na temat jej świętego charakteru, lecz mój rozmówca szybko to sprostował, stwierdzając, że było to raczej miejsce zgromadzeń, ponieważ było łatwo zauważalne z odległości wielu kilometrów. Rzeczywiste święte miejsce położone jest w odległości 48 kilometrów od niej, ale nie przypominam sobie jego nazwy. Kiedy przybyłem do Ayers Rock, przeprowadziłem pomiary i okazało się, że poziom paramagnetyzmu wynosi tam zaledwie 30–40 cgs, a we wspomnianym świętym miejscu aż 5000 cgs!
GS: Widzę, że lubi pan podróże i przygody. Czy wiek nie osłabił tej pasji?
PC: Ludzie dziwnie zapatrują się na wiek. Pięć lat temu, w wieku 70 lat, postanowiłem znaleźć miejsce, gdzie nikt nigdy przedtem nie był. Wyszukałem więc w Amazonii obszar o powierzchni około 65 000 kilometrów kwadratowych, do którego Peruwiańczycy nigdy nie zaglądali. Był on we władaniu plemienia łowców głów o paskudnej reputacji. Rząd Peru wynajął mi wojskowy samolot, przypuszczam, że chcieli zobaczyć, co się stanie. Poleciałem razem z przyjacielem. Pilot zostawił nas, a ja na pożegnanie powiedziałem mu: „Proszę nie zapomnieć zabrać nas stąd dokładnie za trzy tygodnie”.
Wędrując, znalazłem to plemię łowców głów i żyłem wśród nich przez trzy tygodnie. Nie było żadnych problemów. Kluczową sprawą było wejście między nich z uśmiechem. Jeśli wejdzie się między nich bez broni i bez znajomości ich języka, ale z uśmiechem na twarzy, są tym zafascynowani. To tak, jakby przyniosło się im nowy telewizor. Bardzo szybko zaczynają kogoś takiego nazywać „wujkiem”. Natomiast o mało co nie straciliśmy życia w samolocie. Pojazdy silnikowe są znacznie niebezpieczniejsze od przygód. Prawie każdy członek mojej rodziny miał poważny wypadek samochodowy, ja sam miałem dwa. Cała rodzina jest ostatnio zajęta pielęgnowaniem mojej żony, która wraca właśnie do zdrowia po uderzeniu w nią ciężarówki. To był jej drugi poważny wypadek.
Przygoda z łowcami głów była wspaniała. Być może opiszę ją kiedyś w książce.
GS: Do tej pory napisał pan i opublikował 17 książek. Czy pracuje pan obecnie nad czymś?
PC: Tak, i uważam, że to dosyć ważne. Piszę podręcznik paramagnetyzmu. Pierwsza część będzie opisywać zasługi wulkanów, a druga będzie dotyczyć erozji, tej pozytywnej, w wyniku której rozdrobniona skała paramagnetyczna wędruje w dół rzek. Następnie postaram się wyjaśnić, do czego potrzebna jest ta skała w glebie. W drugiej części znajdą się opisy prostych eksperymentów z dżdżownicami i brodawkami azotu na korzeniach oraz różnymi związkami chemicznymi. Będzie to prosty przewodnik wyjaśniający rolnikom zjawisko paramagnetyzmu.
GS: Czy zna pan prace amerykańskiego naukowca Bruce’a Tanio? Jest on pionierem monitorowania pH12 soku liści jako wskaźnika stanu zdrowia rośliny i jej potrzeb pokarmowych.
PC: Nie, nie znam tych prac.
GS: Najwyraźniej on również zajmował się paramagnetyzmem. Jak słyszałem, kruszył wysoce paramagnetyczny materiał przy zastosowani młyna kulowego, aby uzyskać bardzo drobny proszek. Ten proszek, stosowany w bardzo niewielkich ilościach, zwiększał liczbę mikroorganizmów o 300 procent. To prowadzi do mojego kolejnego pytania. Na ile ważna jest wielkość cząsteczek przy dodawaniu do gleby materiału paramagnetycznego?
PC: No cóż, z praktycznego punktu widzenia pył nie jest wygodny. W laboratorium może tak, ale w warunkach polowych lepsze rezultaty uzyskuje się z materiałem o większych cząsteczkach.
GS: W naszej praktyce mieszamy zwykle pył z innymi materiałami, aby uniknąć kłopotów.
PC: No cóż, jeśli mieszacie pył z kompostem, to wydaje mi się, że uzyskacie lepsze wyniki. Cokolwiek się robi, należy pamiętać, aby materiał był „wkultywowany” w glebę, w innym przypadku istnieje niebezpieczeństwo wykształcenia płytkich korzeni.