I tak się stało. Po ukończeniu tej pracy i niemożności ustalenia, o czym ona właściwie jest, została uznana za udaną i gotową do wysłania, co nastąpiło w kwietniu 2017 roku. Ukazała się w kolejnym miesiącu po kilku uwagach ze strony redakcji i dodatkowym doszlifowaniu. Ilustracją jej celowej niedorzeczności może być poniższy cytat:
Stwierdzamy, że penisa nie należy postrzegać jako męskiego narządu płciowego bądź męskiego narządu rozrodczego, ale jako przyjęty społeczny konstrukt, który jest szkodliwy i problematyczny dla społeczeństwa i przyszłych pokoleń… i jest w dużej mierze konceptualnym sprawcą zmian klimatycznych.16
W prostych słowach autorzy argumentowali, że penis nie jest męskim organem płciowym, ale konstruktem społecznym; „konceptualny penis” rodzi problemy dla „tożsamości płciowej (i rozrodczej)”, ponadto jest „konceptualnym” sprawcą zmian klimatu. Naprawdę. Zastanawia, jak coś takiego zostało w ogóle dopuszczone do publikacji. Praca jest pełna bezsensownego żargonu, wierutnych bzdur i odniesień do fałszywych prac i autorów.
W ramach mistyfikacji żadne z przytoczonych źródeł nie było nawet czytane przez autorów. Jak wskazują Boghossian i Lindsay, ich artykuł nigdy nie powinien ujrzeć światła dziennego. Nikt – nawet Boghossian i Lindsay – nie wie, o czym on właściwie mówi.
Prawie jedna trzecia źródeł cytowanych w pierwotnej wersji artykułu jest fałszywa, podobnie jak te tworzone przez program komputerowy Generator Postmodernizmu, który został napisany po to, aby wyśmiewać to, jak absurdalnie łatwo jest dokonać takiego rodzaju oszustwa, szczególnie, jak dodają autorzy, w „środowiskach «akademickich» przeżartych postmodernizmem [pogrubienie dodane przez autora artykułu]”.17
Spektakularny sukces sfabrykowanych prac i nieistniejących autorów
W kwietniu 2010 roku Cyril Labbé z Uniwersytetu Josepha Fouriera w Grenoble we Francji wykorzystał program komputerowy SCIgen do stworzenia 102 fałszywych prac pod pseudonimem Ike Antkare. SCIgen został napisany w roku 2005 przez naukowców z MIT w Cambridge, aby pokazać, że konferencje akceptują taki nonsens… a także dla zabawy.
Labbé dodał sfabrykowane prace do bazy danych Google Scholar, co zwiększyło wskaźnik Hirscha (miernik całkowitego dorobku) Ike’a Antkarego do 94 i sprawiło, że „został on dwudziestym pierwszym najczęściej cytowanym naukowcem na świecie [pogrubienie dodane przez autora artykułu]”18).
W rezultacie nieistniejący naukowiec zdobył uznanie jako jeden z najczęściej cytowanych autorów na świecie, będąc „autorem” prac zawierających zwykły bełkot. Gratulacje za to są zdecydowanie na miejscu. W lutym 2014 roku poinformowano, że Springer usunął wraz z Instytutem Inżynierów Elektryków i Elektroników (Institute of Electric and Electronic Engineers) ponad 120 takich nieprawdziwych prac ze swojej usługi prenumeraty po tym, jak Labbé zidentyfikował je za pomocą swojego programu.
Już w roku 1996 dziennikarze i naukowcy celowo doprowadzili do publikacji fałszywych prac na konferencjach lub w magazynach, aby wykazać słabość akademickiej kontroli jakości. Fizyk Alan Sokal (ze słynnej sprawy Sokala) odniósł sukces, publikując swój artykuł w czasopiśmie Social Text w roku 1996, z kolei dziennikarz naukowy z Harvardu John Bohannon ujawnił w magazynie Science z roku 2013, że oszukał ponad 150 otwartych magazynów, doprowadzając do publikacji „celowo wadliwego badania”.19
Słynna mistyfikacja Sokala z roku 1996 (Zdjęcie: hoaxes.org)
Bohannon przez 10 miesięcy organizował wysyłanie wadliwego badania (technicznie rzecz biorąc wielu różnych jego wariantów) do otwartych czasopism na całym świecie. W 255 z 304 czasopism przeszło ono przez cały proces redakcji do momentu akceptacji albo odrzucenia. Podsumowując swoją akcję, napisał:
Każdy recenzent z wiedzą z zakresu chemii przekraczającą poziom szkoły średniej i ze zdolnością rozumienia podstawowych danych powinien był natychmiast zauważyć niedociągnięcia tej pracy. Przywołane w niej eksperymenty są tak beznadziejnie wadliwe, że ich wyniki są pozbawione sensu.20
Ta fałszywa praca została przyjęta przez zawrotną liczbę 157 magazynów i odrzucona zaledwie przez 98. Ze 106 magazynów, które dokonały „recenzji naukowej”, 70 procent zaakceptowało jego pracę.21
Gdyby recenzja naukowa była przejrzystym i czytelnym procesem, wówczas zdaniem Gary’ego Novaka:
…byłaby możliwość korekty części błędów za sprawą prawdy i krytycyzmu, jednak ten proces jest spowity nimbem anonimowości… Z powodu jego korupcji prawie wszystko w nauce zawiera oficjalne błędy... Kultura ochrony i wykorzystywania błędów tworzy oficjalną rzeczywistość, której nie sposób się przeciwstawić.22