OCENA RYZYKA?

Zaraz, zaraz! Jaka ocena ryzyka? Według doktora Arpada Pusztaia nie istnieją badania, przy pomocy których można by określić ewentualne zagrożenia ze strony choćby jednego tylko, planowanego obcego genu... a co dopiero ze strony jakichś fragmentów genów czy przekodowanego DNA!

Przejdźmy zatem do konkretów. Przyjrzyjmy się wynikom badań w ramach oceny ryzyka soi Roundup Ready. Weźmy pod uwagę wyniki opublikowane oraz nie publikowane wysłane przez Monsanto do brytyjskiego Komitetu Doradczego ds. Nowej Żywności i Metod Przetwórczych (The Advisory Committee on Novel Foods and Processes) w celu uzyskania zezwolenia na sprzedaż tej soi. Wtedy okaże się, czy te badania są w stanie wykryć potencjalne zagrożenia, o których będzie informacja jeszcze w tym rozdziale.

1. W ramach „oceny ryzyka” trzeba najpierw sprawdzić, czy „białka szyfrujące” nie zmieniły kodu genów wprowadzonych do soi przez Monsanto i nie stworzyły nowych, nie planowanych białek. W tym celu badacze musieliby określić wszystkie typy białek w organizmie soi oraz policzyć je dokładnie – i to przed oraz po modyfikacji genetycznej. Przy pomocy obu tych badań należałoby jeszcze sprawdzić, czy promotor CaMV nie uaktywnił przypadkiem jakichś genów macierzystych w DNA soi. Takich badań nie przeprowadzono.

2. Trzeba następnie sprawdzić, czy nowe białko kodowane przez gen wprowadzony do soi nie miało doklejonych „gapowiczów” – cząsteczek, które mogłyby zmienić jego działanie. W tym celu musieliby szukać takich białek we wszystkich częściach rośliny i to w różnych warunkach jej wzrostu. Nie zrobiono tego.

3. Następnie trzeba sprawdzić, czy białka „opiekunowie” w komórkach soi nie rozwijają nowych cząsteczek białka. W tym celu badacze musieliby porównać kształt nowego białka wyprodukowanego przez soję z kształtem białka w jego pierwotnym środowisku, czyli w bakterii – i to również w różnych warunkach otoczenia. Tego też nie zrobili.

4. Należałoby też sprawdzić całą strukturę DNA modyfikowanej soi w poszukiwaniu sekwencji genów uszkodzonych podczas wprowadzania obcego genu lub przez promotora CaMV i ewentualny „punkt zapalny”. Tego na pewno nie zrobili – przecież przegapili dwa fragmenty obcego DNA oraz tajemniczą sekwencję genetyczną, której nigdy przedtem nie spotkano!

5. Największym wyzwaniem w niniejszej ocenie ryzyka jest stwierdzenie efektu pozycyjnego obcego genu oraz innych czynników, które mogą usypiać geny, czyli przypadkowo je wyłączać. Część genów macierzystych wytwarza białka jedynie w kilku okolicznościach lub w niewielkich częściach rośliny. Jeżeli takie geny zostały uśpione, to jak to poznać? Badacze musieliby w takim razie porównać produkcję białek w soi naturalnej i modyfikowanej, w wielu, naprawdę wielu warunkach zewnętrznych: uwzględniając różny wiek soi, wpływ różnych chorób, zmienionych proporcji składników odżywczych, obecności szkodników itd. Czynników takich jest bardzo, bardzo dużo. Możliwe nawet, że nie da się wykonać tak skomplikowanych badań. Czy trzeba zatem dodawać, że ich także nie przeprowadzono?

6. Badacze nie zabezpieczyli się przed możliwością powstania nowych wirusów, które teoretycznie mogą powstać poprzez uaktywnienie wirusów uśpionych w łańcuchu DNA soi lub poprzez poziomy transfer genów. Należy dodać, że badacze nie zawsze badają nowe wirusy, aby sprawdzić, czy narodziły się w organizmach modyfikowanych genetycznie.

7. Przeniesienie odporności na antybiotyki na bakterie zakaźne nie miało miejsca w przypadku soi Roundup Ready, bowiem gen do niej wprowadzony nie posiadał doklejonego genu ARM. W przypadku modyfikowanej kukurydzy mogło się tak stać, lecz nikt nie potwierdził tego badaniami. Znowu...

8. Wpływ środowiska na ekspresję genów (czyli produkcję białek) oraz różnice w genomie soi naturalnej i modyfikowanej genetycznie sprawdzano jedynie w kilku wybranych warunkach (okolicznościach?), zaś efekty działania obu czynników mierzono jedynie przy okazji pomiarów niektórych, raptem kilku, cech soi, na przykład wydajności jej plonów.

9. W przypadku badań nad soją Roundup Ready geny syntetyczne uznano za takie same, jak naturalne, dlatego badacze nie szukali między nimi różnic.

10. W badaniach w ramach oceny ryzyka bardzo niewiele uwagi poświęcono możliwości nieoczekiwanych zmian powstałych na skutek reakcji złożonych lub obecności wielu obcych genów – czy to wytworzonych na drodze planowanego zestawiania genów, czy też zapylenia krzyżowego.

11. Badacze nie zajęli się możliwością wystąpienia przeniesienia materiału genetycznego z mięsa lub mleka do organizmu podczas ich trawienia, poprzez wodę skażoną genami czy też przez wdychanie pyłku roślin modyfikowanych. Po prostu założono, że takie przeniesienie się genów nie jest możliwe.

12. Nikt nie sprawdził, czy zgodnie z obawami naukowców promotor CaMV mógł wywołać nadmierny rozwój komórek w tkankach, który prowadzi do raka.

13. W produkcji modyfikowanej żywności przeprowadza się rutynowe badania zmian składu odżywczego. Są one jednak zbyt ograniczone, aby poprawnie wykazać różnice w składzie po modyfikacjach genetycznych, a tych może być naprawdę wiele. Co więcej, część z wykazanych zmian w składzie odżywczym została po prostu zlekceważona.

14. Na koniec badacze nie zrobili testów wykrywających alergię na modyfikowaną soję u organizmów ją spożywających. Przeprowadzono, co prawda, pobieżne badania na obecność alergenów w soi, ale w następnym rozdziale wykażemy, że nie opracowano jeszcze całkowicie pewnego testu na obecność alergenów wywołanych modyfikacjami genetycznymi. Dr Pusztai określił ów brak w badaniach nad bezpieczeństwem żywności modyfikowanej mianem „pięty achillesowej żywności modyfikowanej”.

Cóż... przedstawiciel firmy Monsanto powołał się na ocenę ryzyka. Tyle że wspomniana przez niego ocena nie mogła w żaden sposób odkryć lub zapobiec problemom, które być może już trapią konsumentów soi.

Szukając przyczyn, które stoją za powstaniem kosmatych świń, trującego tytoniu i dziesiątków innych błędów genetycznych, znaleźliśmy więcej pytań niż odpowiedzi. Możemy za to lepiej zrozumieć wnioski, jakie wysnuła pewna grupa naukowców. Chcieli oni opisać to, czego genetycy jeszcze nie rozumieją w dziedzinie upraw modyfikowanych genetycznie. Ich wniosek brzmi następująco: „[W dziedzinie modyfikacji upraw] wszędzie pojawiają się sprzeczności i luki w wiedzy”.55

Owe luki w wiedzy nie są tylko teorią. Schubert wyjaśnia, że „przy naszym braku wiedzy o skutkach działania tej technologii [modyfikacji genetycznych] musimy powiedzieć wprost: żywność modyfikowana genetycznie nie jest bezpieczna”.56 Commoner z kolei ponownie ostrzega: „Nie przeprowadza się żadnego z wymaganych badań [nad zagrożeniami ze strony żywności modyfikowanej]. Niemniej na całym świecie hoduje się miliardy modyfikowanych roślin, a ich hodowcy nie mają pojęcia choćby o podstawowych zmianach, które zaszły w tych roślinach. [...] Ponieważ niektóre z nie planowanych zmian mogą pojawić się po dłuższym czasie, musimy obserwować następne pokolenia tych roślin”.

„Bez dokładnych i ciągłych analiz nigdy nie dowiemy się, czy pojawią się jakieś niebezpieczne efekty genetyczne. [...] Obecne uprawy modyfikowane genetycznie są niczym innym jak ogromnym, nie kontrolowanym eksperymentem, którego wyniku nie da się przewidzieć – a może być on katastrofalny” – dodaje na koniec Commoner.57

Owymi katastrofalnymi skutkami mogą być nowe toksyny. „Obserwuje się niepożądaną produkcję toksyn w modyfikowanych bakteriach, drożdżach, roślinach i zwierzętach. Niemniej problem ten staje się widoczny dopiero wtedy, gdy przyjmuje rozmiary wielkiego zagrożenia dla zdrowia” – mówi Antoniou. – „Co więcej, [żywność modyfikowana genetycznie lub substancje do jej produkcji] mogą wywołać toksyczność natychmiast lub po wielu latach”.58

W następnym rozdziale przyjrzymy się jednemu z takich śmiertelnych efektów – pewnej chorobie wywołanej modyfikacjami genetycznymi. Choroby i jej przyczyn zapewne nie wykryto by jeszcze przez wiele lat, gdyby nie szczęśliwe zaistnienie trzech czynników: gwałtownych i charakterystycznych objawów, niezwykłego śledztwa przeprowadzonego przez pewnego zaniepokojonego lekarza oraz, doprawdy, masy szczęścia.

Script logo
Do góry