Mity i kłamstwa na temat genetycznych modyfikacji

Artykuł po raz pierwszy w języku polskim ukazał się w dwumiesięczniku Nexus w numerze 65 (3/2009)
Tytuł oryginalny: „W czym tkwi błąd?”, Nasiona kłamstwa, rozdział 2

Jeffrey M. Smith

część 1

część 2

W roku 1985 wyhodowano świnie zawierające gen produkujący ludzki hormon wzrostu. Celem naukowców odpowiedzialnych za tę genetyczną modyfikację było sprawienie, by świnie szybciej rosły. W rzeczywistości jednak otrzymali dziwoląga. „Świnie te miały szerokie pyski i szczecinę – tak nietypowe, że w niczym nie przypominały świń, które hodował mój dziadek”1 – pisze Bill Lambrecht, reporter gazety St. Louis Post Dispatch. W jednym z pierwszych miotów świń z wprowadzonym genem hormonu wzrostu znalazło się żeńskie prosię pozbawione odbytu i genitaliów. Niektóre prosiaki były w takim letargu, że nie potrafiły samodzielnie stać na czterech nogach, z kolei inne cierpiały na zapalenia stawów, wrzody, miały powiększone serca lub zapalenie skóry, problemy ze wzrokiem, jak również chorobę nerek.2

Te świnie są zaledwie jednym z ogromnej liczby przykładów w całej długiej serii eksperymentów z modyfikacjami genetycznymi, które wywołały nieprzewidziane rezultaty. Co więcej, wyniki modyfikacji genetycznej organizmów są najczęściej całkowitą niespodzianką.

• Naukowcy zmodyfikowali genetycznie tytoń, aby produkował pewien określony kwas. Chcieli tylko takiej cechy i żadnej innej. Okazało się jednak, że tak zmodyfikowany tytoń produkował również toksyczną substancję, której nie ma w naturalnym tytoniu.3

• Firma Monsanto wyprodukowała dwie odmiany genetycznie modyfikowanej bawełny: odmianę odporną na Roundup, środek chwastobójczy (również produkcji Monsanto), oraz drugą odmianę, która miała wytwarzać naturalny pestycyd (środek owadobójczy) zwany Bt. Rośliny nie miały mieć innych, nowych cech. Niestety, w pierwszym roku uprawy bawełny GM (genetycznie modyfikowanej) liczące dziesiątki tysięcy akrów pola zaczęły obumierać. Bawełna GM uprawiana w Missouri zrzucała torebki nasienne, na innych polach z kolei bawełna usychała po spryskaniu środkiem chwastobójczym, na który miała być odporna. W Teksasie około 50 procent upraw bawełny GM nie produkowało pestycydu Bt w ilości, jaką przewidywano, natomiast „wielu farmerów skarżyło się, że bawełna Bt nie kiełkuje, nie rośnie równo i daje mało surowca. Farmerzy donosili również o innych problemach z uprawą”.4

• Naukowcy, którzy wyprodukowali drożdże GM mające lepiej fermentować, stwierdzili z zaskoczeniem, że drożdże produkowały również od 40 do 200 razy więcej toksyny, którą również produkują naturalne drożdże, ale w ilościach niewielkich, nieszkodliwych. W artykule na ten temat dla International Journal of Food Science and Technology autorzy stwierdzają, że wyniki tych modyfikacji „...powinny zmusić do zastanowienia się nad tym, czy efekty modyfikacji genetycznych żywności są bezpieczne i do przyjęcia. Konsumenci, którzy nie są gotowi zaakceptować żywności modyfikowanej genetycznie winni wiedzieć o efektach ubocznych jej produkcji”.5 Naukowcy ci ponadto podkreślili rzecz istotną – nie zmodyfikowali drożdży przy pomocy wprowadzonego do komórek obcego genu, lecz wyłącznie przy pomocy wielu kopii naturalnego genu drożdży. I to właśnie wywołało zwiększoną toksyczność.

• Naukowcy z Uniwersytetu Oxfordzkiego w Wielkiej Brytanii chcieli genetycznie zablokować pewien enzym w ziemniakach. W efekcie ziemniaki GM zaczęły wytwarzać więcej skrobi. Profesor Chris Leaver, szef Wydziału Nauk o Roślinach na Oxfordzie stwierdził: „Zupełnie tego nie oczekiwaliśmy. Nasza obecna wiedza o metabolizmie roślin nie daje nam podstaw, by przypuszczać, że nasz enzym mógłby tak poważnie wpłynąć na wytwarzanie skrobi”.6

Dlaczego naukowcy, którzy modyfikują genetycznie żywe organizmy, otrzymują zupełnie nieprzewidywane wyniki? Być może zbyt mało wiemy o mechanizmie ekspresji genów. A być może... większość naukowych teorii, w oparciu o które powstała inżynieria genetyczna, jest po prostu błędna?

Aby zrozumieć, skąd wzięły się upośledzone świnie, trujący tytoń czy trujące ziemniaki dra Pusztaia, powinniśmy zrozumieć, na czym polega inżynieria genetyczna. Zaczniemy od tego, czym jest DNA.

 

DNA

DNA, czyli kwas dezoksyrybonukleinowy, znajduje się w jądrze każdej komórki. DNA jest cząsteczką bardzo, ale to bardzo skomplikowaną. Składa się z miliardów atomów upakowanych w podwójną spiralę – wyobraźcie sobie, jak wyglądałaby skręcona wzdłuż drabina: tak właśnie wygląda DNA. Gdybyśmy wyprostowali DNA, to jego cząsteczka mierzyłaby prawie 3 metry długości!

DNA nazywane jest superkomputerem, planami budowy, jak i „sterownią” organizmu. DNA każe komórce robić takie lub inne rzeczy, w sposób którego na razie zbyt dobrze nie rozumiemy. Informacja genetyczna zawarta w DNA przenoszona jest z pokolenia na pokolenie.

Każdy program komputerowy składa się z zer i jedynek tworzących jego kod. DNA jest programem „napisanym” przy pomocy aż czterech powtarzających się jednostek. Są to zasady nukleotydowe. Zasady w DNA połączone są w pary. Ciąg takich par zasad składa się na informację genetyczną.

Każdy żywy organizm zawiera DNA, aczkolwiek w każdym organizmie jest ono innej długości oraz w różnym stopniu skomplikowane. DNA człowieka zawiera trzy miliardy par zasad nukleotydowych.

Naukowcy postanowili „złamać kod” DNA. Okryli, że w DNA organizmów wyższych tylko od jednego do trzech jego procent to geny. Gen to pewien ciąg, sekwencja zasad, które stanowią jednostkę zawierającą „rozkazy” dla ciała (lub umysłu). To właśnie od genów zależy, jaki mamy kolor oczu czy włosów, nasz wzrost oraz mnóstwo innych cech.

Script logo
Do góry