3. „Opiekunowie”

Znamy już dwa czynniki, od których zależy działanie cząsteczki białka – jest to sekwencja jej aminokwasów oraz cząsteczki „gapowicze” podłączone do białka. Trzecim czynnikiem jest kształt cząsteczki białka. „Cząsteczka białka tuż po wytworzeniu ma postać luźnej wstążki aminokwasów. Aby działała, musi zostać złożona w ściśle określony kształt” – mówi Commoner. Według przestarzałej teorii genetycznej białko „zawsze układa się w odpowiedni kształt samodzielnie, tuż po określeniu struktury jego aminokwasów. Jednakże w latach 1980. odkryto, że „...cząsteczki niektórych białek mogą same tracić kształt, przez co stają się biochemicznie nieaktywne aż do chwili, w której spotkają specjalną cząsteczkę białka «opiekuńczego», która przywraca im odpowiedni kształt”.15

I tu pojawia się kolejny problem. Co się stanie, gdy obca cząsteczka owadobójczego białka Bt natknie się na białka „opiekunów” kukurydzy? Czy „opiekunowie” zignorują to białko? A może spróbują poukładać jego cząsteczkę – a jeżeli tak, to czy zrobią to prawidłowo? Tego też nie wiadomo, bowiem kukurydziani „opiekunowie” nigdy przedtem nie zetknęli się z białkiem Bt.

Dr Peter Willis z Uniwersytetu w Auckland w Nowej Zelandii ostrzega: „źle ułożona cząsteczka białka komórkowego może przy sprzyjających warunkach [...] powielić się i wywołać zakaźne schorzenie układu nerwowego”.16 Przykładami takich „źle ułożonych” białek są słynne priony wywołujące chorobę wściekłych krów i śmiertelną dla ludzi chorobę Creutzfelda-Jakoba.

Podsumujmy to, co wiemy. Na razie mamy trzy teoretyczne źródła nieprzewidzianych skutków, których pod uwagę nie biorą twórcy inżynierii genetycznej. Są nimi cząsteczki „szyfrujące”, cząsteczki „gapowicze” oraz „opiekunowie” składacze. Procesy stojące za tymi cząsteczkami, jak to ujmuje Barry Commoner, „długo ewoluowały, aby działać harmonijnie i naturalnie”, zaś ich działanie „poddawane było tysiącom prób w naturze”. Lecz jeśli weźmiemy gen, który działa w bakterii, i wstawimy go do DNA soi, kukurydzy lub bawełny, „to szybko okaże się, że historia ewolucji genetycznej rośliny jest zupełnie inna niż bakterii”. W przypadku wprowadzenia genu z organizmu innego gatunku harmonijna współpraca genetyczna w komórce nosiciela „zostanie najprawdopodobniej zakłócona, czego skutki będą nieokreślone, niedokładne i nieprzewidywalne”. Commoner twierdzi także, że „takie zaburzenia widać po nieudanych eksperymentach, które mają miejsce przed produkcją organizmów modyfikowanych genetycznie, a nawet w przypadkach udanego przeniesienia genu”.

Wnioski Commonera są następujące: „Przemysł biotechnologiczny opiera się na teoriach mających 40 lat, które sformułowano, gdy nie dysponowano jeszcze wynikami nowocześniejszych badań naukowych. [...] Słusznie należy obawiać się skutków przeniesienia genów do organizmu innego gatunku. Należy przy tym wyjaśnić, że ludzie nie boją się samych badań naukowych – boją się bezpodstawnych decyzji o wypuszczeniu wyników eksperymentów genetycznych w świat, zanim zostaną przeanalizowane i zrozumiane”.17

Richard Strohman, emerytowany profesor z Uniwersytetu Kalifornijskiego (UC) w Berkeley dorzuca swoją opinię na ten temat: „Mamy do czynienia z sytuacją pachnącą kryzysem: znamy słabe punkty modyfikacji genetycznych, lecz nie wiemy, jak połączyć je w taki sposób, by zrozumieć, co jest nie tak. Monsanto też o nich wie, DuPont również, tak samo jak i Novartis. Oni wiedzą to, co ja wiem, ale udają, że nie wiedzą, bowiem problem ze skutkami ubocznymi modyfikacji genetycznych jest, po pierwsze, zbyt skomplikowany, a, po drugie, jego rozwiązanie kosztowałoby te firmy bardzo dużo pieniędzy”.18

 

4. Zniszczenie DNA komórki nosiciela

Mówiąc o umieszczeniu obcych genów w komórce nosiciela, użyliśmy słowa „wprowadzić”. To słowo nie oddaje rzeczywistości, jest zbyt delikatne. Najszerzej stosowana technika „wprowadzania” genów do komórki przypomina raczej brutalne wstrzelenie ich do DNA przy pomocy swego rodzaju genowego pistoletu. Robi się to tak: naukowiec nanosi obce geny na maleńkie odłamki złota lub wolframu, po czym celuje nimi w szkiełko, na którym beztrosko żyją sobie tysiące komórek docelowych. Naukowiec odpala swój genowy pistolet i ma nadzieję, że część pokrytych genami kawałków metalu trafi w odpowiednie miejsce w łańcuchu DNA którejś z komórek.

Przemysł biotechnologiczny utrzymuje, że taka metoda przeniesienia genów jest bardzo precyzyjna. Interesujący sposób pojmowania precyzji, nieprawdaż?

Nie trzeba być geniuszem, by domyślić się, co się stanie z łańcuchem DNA trafionym kawałkiem metalu pędzącym z prędkością kilkuset kilometrów na godzinę. Na pewno odbije się to na strukturze łańcucha: na skutek trafienia geny rodzime w DNA mogą zostać uszkodzone w sposób, jakiego nawet nasz dzielny, uzbrojony w genowy pistolet, naukowiec nie jest w stanie przewidzieć.

Gdy obcy gen znajdzie się już w DNA (czy to dzięki „wstrzeleniu”, czy w inny sposób), skutki takiego „wprowadzenia” mogą być dość drastyczne. Na ten temat wypowiedział się Michael Antoniou, starszy wykładowca patologii molekularnej oraz szef grupy badawczej jednego ze szpitali uniwersyteckich w Londynie: „taka procedura wprowadzenia genu kończy się zwykle zniszczeniem planów budowy organizmu [którym jest przecież DNA]. Skutków ubocznych takich zniszczeń nie da się przewidzieć”.19 W ten oto sposób informacja o budowie organizmu, przenoszona w DNA, zmienia się lub staje się błędna.

„Zjawisko rearanżacji DNA podczas wprowadzania obcego genu jest szeroko znane i potwierdzone” – przyznaje Marcia Vincent, rzeczniczka koncernu Monsanto.20 Jej wypowiedź nie oddaje jednak nawet części prawdy. W programie Tomorrow’s World Magazine stacji telewizyjnej BBC ujęto rzecz bardziej dosadnie: „Inżynieria genetyczna to zwykła ruletka. Zawsze istnieje możliwość, że geny zostaną wprowadzone w zły sposób lub ich kopie rozproszą się po całym genomie rośliny. Mogą też wbić się w geny rodzime organizmu, niszcząc je lub wywołując nadprodukcję ich białek. Co gorsza, zniszczeniu może ulec cała mapa genetyczna rośliny, czego efektów nie da się przewidzieć. Geny mogą włączać się lub wyłączać z niewiadomym skutkiem. Mogą też zmieniać położenie na mapie genetycznej w sposób zupełnie przypadkowy i bez żadnego znanego powodu. Komórka z uszkodzonym genomem może nagle zacząć produkować toksyny wcześniej nieobecne lub gwałtownie zwiększyć ilość tych już wytwarzanych. Takie zaburzenia mogą pojawić się już w setnym pokoleniu zmodyfikowanej komórki”.21

Zjawisko niestabilności DNA jest w inżynierii genetycznej powszechnie znane. Według sondaży wykonanych w przynajmniej trzydziestu firmach produkujących rośliny modyfikowane genetycznie w każdej z nich spotkano się z tym zjawiskiem.22

Całkiem niedawno stworzono technologię genetyczną wykorzystującą tak zwany chip DNA. Dzięki niemu naukowcy mogą sprawdzić, jak zmienia się DNA, do którego wprowadzono obce geny. Podczas jednego z eksperymentów zaobserwowano zaburzenia w procesie ekspresji genów – bardzo zaskakujące, bo aż pięcioprocentowe. Co to znaczy? Otóż po wprowadzeniu jednego obcego genu, co dwudziesty gen macierzysty – gen produkujący (kodujący) jakieś białko – wytwarzał go mniej lub więcej niż zwykle. Schubert komentuje to tak: „tego rodzaju nieprzewidziane zmiany w ekspresji genów są bardzo możliwe. Niestety, poza naukowcami używającymi technologii chipu DNA niewielu genetyków zwróciło na nie uwagę. [...] Nie da się przewidzieć, jak te zmiany mogą wpłynąć na syntezę białek”.23

Takie zmiany, które zachodzą w DNA nosiciela po wprowadzeniu do niego obcego genu, nazywane są „mutacjami insercyjnymi (wtrąconymi)”. Badania nad terapią genową u ludzi dowiodły, że mutacje wprowadzone mogą wywołać białaczkę u dzieci. Zjawisko to jest na tyle znane, że otrzymało swoją nazwę: „karcynogeneza insercyjna”, czyli wywołanie raka poprzez wprowadzenie obcego genu. Według Cumminsa takie zaburzenia w ekspresji genów mogą być równie groźne w przypadku roślin modyfikowanych genetycznie – mogą bowiem doprowadzić do produkcji toksyn.24 Niestety i w tym przypadku nikt dokładnie nie zbadał tego zjawiska.

Script logo
Do góry