Jak NASA sfingowała lądowania na Księżycu

Artykuł po raz pierwszy w języku polskim ukazał się w dwumiesięczniku Nexus w numerze 152 (6/2023)
Tytuł oryginalny: „Death Bed Confession: NASA Faked the Moon Landings”, Nexus (wydanie angielskie), vol. 30, nr 5

Bart Sibrel

 

„Poleciałbym na Księżyc w nanosekundę. Problem polega na tym, że nie mamy już odpowiedniej technologii. Kiedyś mieliśmy, ale zniszczyliśmy tę technologię i jej odbudowa jest bolesnym procesem”.

Don Pettit, najstarszy aktywny astronauta NASA

 

Prosty fakt jest taki, że dziś po 50 latach rozwoju technologii rakietowej i komputerowej NASA może wysłać astronautów w kosmos tylko na odległość jednej tysięcznej odległości dzielącej nas od Księżyca. Twierdzenie, że wysłali astronautów przed terminem przy pierwszej próbie za pomocą niesprawdzonej technologii z lat 1960., która miała jedną milionową mocy obliczeniowej telefonu komórkowego, 1000 razy dalej, niż mogą wysłać astronautów dzisiaj, po prostu przeczy logice. Ponadto byłby to pierwszy raz w historii, kiedy technologia była bardziej zaawansowana w przeszłości niż w przyszłości (1000 razy bardziej zaawansowana) i pierwszy raz w historii, kiedy rzekomy przełom naukowy nie mógł zostać powtórzony przez nikogo na Ziemi, w tym przez rzekomego pioniera, 54 lata po początkowym oświadczeniu. Nawet biegun południowy i Mount Everest tutaj na Ziemi nie zostały osiągnięte przy pierwszej próbie. Tylko emocjonalne przywiązanie do tego wydarzenia zaciemnia postrzeganie przez ludzi tej chłodnej, brutalnej rzeczywistości.

Niektórzy błędnie zakładają, że gdyby Związek Radziecki (Rosja) lub chińskie agencje wywiadowcze dowiedziały się, że amerykańskie misje księżycowe były oszustwem, natychmiast ujawniłyby to reszcie świata, nie zastanawiając się głębiej nad wartością tej niezwykle istotnej informacji. Ujawnienie tak cennej informacji, dzięki której można wiele ugrać, byłoby głupotą. Zakładając, że Chiny i Rosja rzeczywiście były prawdziwymi wrogami Stanów Zjednoczonych, jest oczywiste, że mogły dzięki niej wiele skorzystać, szantażując rząd USA, kolejne administracje, grożąc im, że ujawnią wstydliwą dla Stanów Zjednoczonych prawdę o programie Apollo i sfałszowanych lądowaniach na Księżycu.

W rzeczywistości znam pewną osobę pracującą w centrum dowodzenia chińskiej agencji kosmicznej, która powiedziała mi, że wszyscy tam wiedzą, że misje Apollo zostały sfałszowane przez CIA w celach propagandowych i że chiński rząd szantażuje NASA, aby pozyskać od niej cenną technologię w zamian za to, że nie ujawnią tego księżycowego oszustwa, co jest oczywistym naruszeniem ustawy o szpiegostwie przez nasz własny rząd. Jest to kolejny dobry powód, dla którego przyznanie się do tego aroganckiego oszustwa byłoby korzystne dla Ameryki. Położyłoby to kres szantażowi w tej dawno minionej sprawie przez jakiekolwiek obce mocarstwa.

Faktem jest, że nie było żadnych „niezależnych” stacji śledzących misje Apollo. Wszelkie zagraniczne podmioty, które miały takie możliwości, były powiązane z agencjami rządowymi Stanów Zjednoczonych, które zaaranżowały to oszustwo. Jednym z przykładów oszukania takich stacji naziemnych była radziecka misja bezzałogowa Zond 5 z roku 1968. Początkowo uważano ją za załogową, ponieważ Sowieci retransmitowali głosy swoich kosmonautów, którzy przez cały czas przebywali na Ziemi, przez satelitę Zond 5 podczas okrążania Księżyca. W związku z tym, aby oszukać tych, którzy śledzili misje Apollo, wystarczyło, aby NASA wysłała bezzałogową sondę na Księżyc (co też zrobiono) w celu pozorowania domniemanej lokalizacji statku kosmicznego Apollo i przesyłania transmisji poprzez tę bezzałogową sondę. Co ciekawe, emerytowany dyrektor lotów NASA Gene Kranz przyznał niedawno: „Nasze komputery nie były w stanie odróżnić «prawdziwej» i «symulowanej» misji na Księżycu”.1

Jeśli chodzi o rzekome reflektory pozostawione na powierzchni Księżyca przez załogi misji Apollo, warto wiedzieć, że 9 maja 1962 roku, siedem lat przed pierwszym „lądowaniem” Apollo na Księżycu, promień lasera został odbity od Księżyca i odebrany na Ziemi przez amerykańskich naukowców z MIT bez żadnego wykonanego ludzką ręką reflektora – wyłącznie za sprawą naturalnego współczynnika odbicia od powierzchni Księżyca.

 

 

Scena z filmu Capricorn One (Koziorożec Jeden) z roku 1977 w reżyserii Petera Hyamsa.

 

 

Jedyne, co NASA musiała zrobić, to wyznaczyć naturalnie odbijające lokalizacje jako rzekome miejsca lądowania misji Apollo w celu wymyślenia tego tak zwanego dowodu. Co więcej, umieszczenie retroreflektorów na powierzchni Księżyca nie wymaga obecności astronauty. Rosja zademonstrowała tę zdalną zdolność dwukrotnie, kiedy wylądowała swoimi pojazdami Łunochod wyposażonymi w retroreflektory w roku 1970 i 1973. Były to bezzałogowe łaziki odporne na śmiertelne promieniowanie kosmiczne zagrażające życiu ludzi w drodze i na powierzchni, co jest jednym z głównych powodów, dla których NASA nie była i nadal nie jest w stanie wysłać ludzi poza niską orbitę okołoziemską. To właśnie dlatego 54 lata później NASA może wysyłać na orbitę Księżyca jedynie manekiny, które nie mogą nawet wylądować, choć rzekomo grały w golfa i jeździły samochodami po powierzchni Księżyca ponad 50 lat temu przy użyciu technologii starszej o pięć dekad.

Po drugie, twierdzenie, że dodatkowe „nowe” zdjęcia NASA są dowodem potwierdzającym prawdziwość lądowania na Księżycu jest po prostu śmieszne. NASA i CIA już pięćdziesiąt lat temu sfałszowały zdjęcia wysokiej rozdzielczości przedstawiające astronautów rzekomo stojących „na powierzchni Księżyca”, więc teraz mając do dyspozycji o wiele bardziej zaawansowaną technologię obróbki zdjęć, sfałszowanie dodatkowych fotografii, które rzekomo zostały wykonane przez tego samego rządowego satelitę Lunar Reconnaissance Orbitera i przedstawiają maleńki cień oraz ledwie widoczne plamki mające być dolną częścią modułu księżycowego i śladami astronautów, byłoby dziecinnie łatwe do wykonania.

 

 

Po lewej: Prawdziwe światło słoneczne; proszę zwrócić uwagę na równoległe cienie (zdjęcie: autor artykułu).
Po prawej: Efekt sztucznego, elektrycznego oświetlenia na zdjęciu NASA z misji Apollo; proszę zwrócić uwagę na przecinające się cienie.

 

Zdjęcie po prawej, rzekomo zrobione na Księżycu w świetle słonecznym, oczywiście nie zostało zrobione na Księżycu, a raczej w studiu fotograficznym oświetlonym światłem elektrycznym. W rzeczywistości wszystko, czego potrzeba, aby udowodnić całe oszustwo związane z lądowaniem na Księżycu, to ta jedna fotografia z jej dziewięćdziesięciostopniowymi rozbieżnymi cieniami, których po prostu nie można uzyskać w świetle słonecznym, które zawsze rzuca równoległe cienie. Wszystko, co trzeba zrobić, to wyjść na zewnątrz w samo południe w bezchmurny dzień, kazać sobie i przyjacielowi stanąć około pięciu stóp (1,5 m) od siebie w takich samych pozycjach jak powyższa skała i „astronauta”, aby się przekonać, że dwa oświetlone słońcem cienie nigdy się nie przetną, a już na pewno nie pod kątem dziewięćdziesięciu stopni, gdy znajdują się zaledwie pięć stóp od siebie.

 

 

Dodatkowymi argumentami przeciwko oszustwu związanemu z lądowaniem na Księżycu mają być setki tysięcy ludzi z całej branży, którzy w różny sposób przyczynili się do realizacji projektu Apollo, z których wszyscy z pewnością wiedzieliby o tym oszustwie, gdyby miało ono miejsce. To pozornie rozsądny argument, ale przy odrobinie refleksji rozpada się w pył. Czy naprawdę sądzicie, że CIA jest tak głupia, aby powiedzieć setkom tysięcy pracowników niskiego szczebla – osobie wykonującej właz modułu dowodzenia, rękawicę lub but skafandra kosmicznego – że tak naprawdę potajemnie sfałszowała lądowanie na Księżycu, licząc na to, że nikomu postronnemu o tym nie powiedzą! Żadne twierdzenie w rodzaju: „Mój wujek pracował w NASA i wierzył, że lądowania na Księżycu były prawdziwe, wiec jest to dowód na to, że były one prawdziwe” – jest nie do obrony. To tak, jakby powiedzieć: „Mój wujek pracował jako sprzedawca na Super Bowl i wierzył, że gra była uczciwa, więc jest to dowód na to, że futboliści nie oszukiwali, aby wygrać swój mecz”.

Jednym z najlepszych dowodów na fałszywość lądowań na Księżycu jest to, że w grudniu 2014 roku NASA wysłała swój nowy statek kosmiczny Orion bez załogi bezpośrednio w rejon pasów Van Allena – zabójcze pole radiacyjne o grubości około 30 000 mil (48 000 km), które zaczyna się mniej więcej na wysokości 1000 mil (1600 km) nad Ziemią, czyli około 650 mil (1040 km) powyżej granicznego pułapu wszystkich załogowych misji kosmicznych w historii, z wyjątkiem misji Apollo, których członkowie musieli przelecieć przez to śmiercionośne pole promieniowania dwukrotnie podczas każdej misji, raz w drodze na Księżyc i raz w drodze powrotnej.

Script logo
Do góry