Ebola... czy afrykańskie szczepy gruźlicy?

Artykuł po raz pierwszy w języku polskim ukazał się w dwumiesięczniku Nexus w numerze 100 (2/2015)
Tytuł oryginalny: „Ebola... or African Strains of Tuberculosis?”, Nexus (wydanie angielskie), vol. 22, nr 1

Dr Lawrence Broxmeyer

 

Amerykańskie Centrum Zwalczania i Zapobiegania Chorobom (Centers for Disease Control and Prevention; w skrócie CDC) oświadczyło niedawno: „Diagnozowanie gorączki krwotocznej wywołanej przez wirusa ebola u osoby, która została zakażona zaledwie kilka dni wcześniej, jest trudne, ponieważ wczesne objawy, takie jak gorączka, nie są charakterystyczne przy tego rodzaju infekcji i często są przypisywane częściej występującym chorobom, takim jak malaria lub tyfus”.1

Stąd tylko grzechem zaniedbania można tłumaczyć to, że nikt nie chce wspomnieć o gruźlicy (tuberculosis; w skrócie TB) będącej najczęstszą przyczyną śmierci w następstwie infekcji w Afryce. Niebotyczna ilość przypadków zachorowań na gruźlicę w Afryce Zachodniej sprawia, że epidemia eboli jest przy tym kroplą w morzu.

Jeśli prawdą jest to, co w październiku 2014 roku stwierdziła Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), że od wybuchu epidemii eboli w marcu doszło do ponad 3338 zgonów,2 to warto odnieść to do około 600‍ ‍000 Afrykanów zabitych w tym samym okresie czasu przez gruźlicę.3 Co więcej, do 20 października 2014 roku w wyniku gorączki krwotocznej na całym świecie zmarło 4868 ludzi, z czego nieco ponad 81 procent zgonów odnotowano w Liberii i Sierra Leone. Przedstawiciele liberyjskiej służby zdrowia już w roku 2009 alarmowali,4 że liczba przypadków gruźlicy wystrzeliła gwałtownie w górę, wymykając się spod kontroli, po czym wspólna komisja złożona z naukowców z Sierra Leone i Niemiec ostrzegła, że zachorowalność na gruźlicę w Sierra Leone była nie tylko najwyższa w Afryce Zachodniej, ale towarzyszyło jej też wiele opornych szczepów gruźlicy oraz gruźliczego Mycobacterium africanum (prątek afrykański), których zakres występowania „osiągnął alarmujący poziom... podnosząc kwestię ewentualnych konsekwencji” przyszłej nowej epidemii gruźlicy.5

Prawie połowa wszystkich przypadków gruźlicy w strefie występowania eboli w Afryce Zachodniej jest spowodowana przez Mycobacterium africanum – niezwykłego, równie zabójczego członka rodziny gruźliczej występującego wyłącznie w Afryce Zachodniej, który szybko staje się powodem wielkich obaw, nawet o charakterze globalnym. To, że ten gruźliczy zarazek może spowodować lub już spowodował przypadki gruźlicy w USA, jest kwestią rejestru.6 Poza tym jest cała masa dowodów na to, że Mycobacterium africanum wystarczy do rozprzestrzeniania się stały kontakt, na przykład między członkami gospodarstwa domowego, co znajduje odzwierciedlenie w obecnej epidemii. Tymczasem urzędnicy resortu ochrony zdrowia utrzymują, że „przypadkowy kontakt” nie powoduje zarażenia ebolą – dokładnie to samo twierdzono do niedawna w odniesieniu do gruźlicy.

CDC wie z pewnością, że nie ma takich oznak ani objawów wirusa ebola, w tym powodowanej przez niego gorączki krwotocznej, które nie występują przy gruźlicy prosówkowej (ostrym zakażeniu wskutek rozsiewu prątków drogą krwi), nazywanej kiedyś „galopującymi suchotami” – najgroźniejszej postaci tej choroby. Najprawdopodobniej CDC jest również świadome, że taka gruźlica ma swoje własne wirusopodobne formy, które mogą symulować wirusa ebola. Taka forma wirusowej gruźlicy jest uważana za najkorzystniejszą z punktu widzenia tych zarazków – jako strategia przetrwania polegająca na niedopuszczeniu do powstania nieprzyjaznych warunków, w których mogłyby się one znaleźć.7 Dlaczego więc CDC nie wymienia otwarcie gruźlicy na swojej liście przyczyn, które mogłyby powodować objawy zbliżone do wirusa ebola? Gdyby to przeoczenie sprowadziło się tylko do tego, nie byłoby nic wielkiego, ale wygląda na to, że ten błąd znalazł swoje odzwierciedlenie w projektowaniu najnowszych testów diagnostycznych mających na celu wykrywanie wirusa ebola.

 

Odkrycie wirusa ebola

We wrześniu 1976 roku zespół, w którego skład wchodził Peter Piot, 27-letni absolwent medycyny ze specjalnością w dziedzinie mikrobiologii klinicznej z Instytutu Medycyny Tropikalnej w Antwerpii w Belgii, otrzymał z Zairu niebieski termos zawierający dwie pięciomililitrowe próbki zakrzepłej krwi pochodzącej od zamieszkałej w Afryce flamandzkiej zakonnicy. Belgijski lekarz, który je wysłał, praktykujący w Kinszasie Jacques Courteille, dołączył do nich notatkę mówiącą, że nie wie co to za tajemnicza, śmiertelna choroba zakonnicy. Poprosił również o zbadanie tych próbek pod kątem żółtej febry. Termos przebył drogę ze stolicy Zairu, Kinszasy, do Belgii na pokładzie samolotu linii Sabena w bagażu podręcznym. Kiedy próbki krwi dotarły do Piota, on i jego koledzy umieścili je pod mikroskopem elektronowym. Gwoli jasności, Piot interesował się wirusologią i wkrótce został wirusologiem – znanym obecnie głównie ze swojej teorii na temat „wirusów” kryjących się za gorączką krwotoczną ebola i AIDS. W ten sposób wzbogacił znacząco obszerny zasób literatury twierdzącej, że wirus HTLV-1 (ludzkiej białaczki komórek T) odgrywa rolę w AIDS, co nie jest prawdą. Oto, co powiedział na temat wirusa ebola:

 

Zobaczyliśmy gigantyczny, przypominający robaka organizm – gigantyczny jak na wirusa. To bardzo nietypowy kształt wirusa. Tylko jeden inny wirus wyglądał podobnie – wirus marburg.8

 

Niektórym przypomina on „robaka” a innym wstążkę (patrz zdjęcia 1–4). Ten nowy „wirus” potrzebował nazwy. Piot przytacza ciekawą historię opowiadającą o tym, jak wirus ebola otrzymał swoją nazwę:

 

Tamtego dnia nasz zespół siedział do późna w nocy. Wypiliśmy także po kilka drinków, omawiając tę sprawę. Zdecydowanie nie chcieliśmy nazywać tego nowego patogenu „wirusem Yambuku”, aby nie napiętnować tego miejsca na zawsze. Na ścianie wisiała mapa i nasz amerykański lider zespołu zaproponował poszukanie na niej najbliższej rzeki i nazwanie wirusa od niej. Wybór padł na Ebolę. Tak więc około trzeciej lub czwartej nad ranem mieliśmy nazwę. Nasza mapa była jednak mała i niedokładna i później dowiedzieliśmy się, że najbliżej tamtego miejsca przepływała zupełnie inna rzeka. Ale ebola to ładna nazwa, prawda?9

Script logo
Do góry