Z danych wynika, że wojny i międzynarodowe konflikty wybuchają najczęściej, kiedy nagle powstają lub nagle zanikają plamy na Słońcu oraz w okresach występowania bardziej intensywnych geomagnetycznych burz. Co więcej, takie wzrosty aktywności Słońca korelują również z okresami, w których dochodzi do większej liczby wypadków i zachorowań, jak również wzrostu liczby przestępstw i morderstw. Pod wpływem tego elektromagnetycznego skażenia pozostaje cała biosfera i ludzkie zachowania zdają się również być jego wynikiem.

Nie wszystkie burze geomagnetyczne mają destrukcyjny charakter, niemniej, jak pokazuje przegląd historii konfliktów, te ekstrema słonecznej aktywności mogą mieć również wpływ na okresy ich występowania. Dane dotyczące cykli wojen i pokoju obejmują okres co najmniej 2500 lat. Są tacy, którzy uważają, że można je prześledzić nawet jeszcze dalej w przeszłość, lecz dane obejmujące ten wcześniejszy okres nie są dostatecznie wiarygodne. Są też tacy, którzy będą argumentować, że zawsze gdzieś toczy się wojna, tym niemniej zapisy dowodzą, że mamy do czynienia z narastaniem i opadaniem konfliktów w ramach niemal regularnych cykli.

Już w roku 1915 niektórzy naukowcy zaczęli dostrzegać związek pomiędzy aktywnością Słońca i ludzkimi zachowaniami. Pionierem tych prac był rosyjski uczony Aleksander Leonidowicz Cziżewskij, który zauważył, że masowe zmiany ludzkich zachowań korelują z cyklami plam na Słońcu.

Następny krok w tej dziedzinie wykonał w latach 1930. profesor Raymond Wheeler, historyk z Uniwersytetu Kansas. Jego badania dostarczyły liczbowych danych na temat ostrości poszczególnych bitew w powiązaniu z cyklami aktywności Słońca. Edward Dewey poddał jego dane analizie statystycznej, która potwierdziła istnienie owych cykli wojennych, jednak autor nie był w stanie zdefiniować ich zależności od cykli plam na Słońcu, ponieważ posiadane wówczas dane były niedostateczne. W rezultacie bardziej szczegółowych analiz badań Wheelera przeprowadzonych w latach 1980. ten związek stał się wyraźnie widoczny.

Dokładniejsze badania danych wykazały istnienie wzorca okresów, zgodnie z którym wojny wybuchają najprawdopodobniej w kluczowych punktach cykli plam na Słońcu. Dochodzi do tego wtedy, gdy aktywność geomagnetyczna zmienia się gwałtownie w momencie wzrostu aktywności Słońca lub w malejącej części cyklu, kiedy plamy na Słońcu gwałtownie zanikają. Dodatkowo możemy zauważyć, jak niekorzystnie wpływa to na mechanizmy fizjologiczne, takie jak rytmy fal mózgowych i poziomy hormonów.

Innymi słowy, wojny mogą być rodzajem masowej psychozy. Wiedząc o tych zależnościach, możemy przewidywać kiedy wystąpi wzrost agresywności. Obliczenia wskazują, że kolejny wzrost aktywności Słońca nastąpi prawdopodobnie za dwa lata: 22 września 2010 roku. NASA prognozuje, że do maksimum tego wzrostu dojdzie w roku 2012.

 

Badania prowadzone w Rosji

Niektórzy rosyjscy uczeni twierdzą, że w Układzie Słonecznym i na jego planetach zachodzą obecnie dokładnie takie same zmiany, jak te, które doprowadziły do wymarcia dinozaurów, kiedy to doszło do katastroficznej zmiany ziemskiego klimatu i wzorców pogodowych, a także przypuszczalnie zamiany miejscami biegunów. W ciągu ostatnich 780 000 lat nasza planeta nie zamieniła miejscami swoich magnetycznych biegunów i jest z tą zmianą bardzo opóźniona.

Naukowcy z syberyjskiego oddziału Rosyjskiej Akademii Nauk doszli do wniosku, że weszliśmy w inny obszar przestrzeni kosmicznej, który cechuje się znacznie wyższym poziomem energii. Rosjanie donoszą o zmianach w przestrzeni kosmicznej, których nigdy wcześniej nie obserwowano. Obserwując czołową krawędź heliosfery, zauważyli blado świecącą energię plazmy.

Rosyjska Akademia Nauk nie podaje żadnych ram czasowych i stwierdza, że przejście od stanu, jaki był znany i zaakceptowany, do tego, jaki jest obecnie, oznacza 1000-procentową zmianę. Rosjanie mówią, że ta zmiana w zachowaniu Słońca zmienia sposób funkcjonowania planet i to, jakie rodzaje życia są one zdolne podtrzymywać. Twierdzą nawet, nie wyjaśniając jednak tego, że zmienia się sama spirala DNA. Uważają, że kontynuacja ekspansji heliosfery wprowadzi nas w końcu na nowy poziom energetyczny i że przypuszczalnie dojdzie do nagłej ekspansji podstawowych harmonicznych długości fal, jakie emituje Słońce, wypromieniowując z siebie energię, i że ten wzrost emisji energii zmieni podstawową naturę całej materii Układu Słonecznego.

 

Kurczenie się ochronnej „bańki” słonecznej

Najnowsze dane dowodzą, że heliosfera, energetyczna tarcza ochronna otaczająca Układ Słoneczny, osłabła w ciągu ostatniej dekady o 25 procent i obecnie jest na najniższym poziomie od momentu rozpoczęcia wyścigu w kosmos 50 lat temu.

Naukowcy nie wiedzą, co powoduje takie kurczenie się tej bariery, i zamierzają wysłać sondę, która ma to zbadać.

Dr Nathan Schwadron, członek zespołu misji IBEX na Uniwersytecie Bostońskim, oświadczył: „Nasza heliosfera odchyla około 90 procent galaktycznego promieniowania kosmicznego i w ten sposób chroni nas przed surowymi warunkami galaktycznego środowiska”.

Heliosferę tworzy wiatr słoneczny, który jest kombinacją pól magnetycznych i elektrycznie naładowanych cząstek wyrzucanych przez Słońce z prędkością ponad miliona mil na godzinę i stykających się z międzygwiezdnym gazem, który wypełnia przestrzenie między układami planetarnymi. Bez heliosfery szkodliwe galaktyczne promieniowanie kosmiczne uniemożliwiłoby życie na Ziemi, niszcząc DNA i czyniąc klimat nie nadającym się do życia.

Naukowcy obawiają się, że jeśli heliosfera będzie nadal słabła, ilość promieni kosmicznych docierających do wnętrza naszego Układu Słonecznego, a więc i do Ziemi, wzrośnie. Może to w konsekwencji doprowadzić do uniemożliwienia działania urządzeń elektrycznych, zniszczenia satelitów, a nawet zagrozić życiu na Ziemi.

 

Słońce przyczyną ocieplenia Ziemi i innych planet

Badania dowodzą, że to właśnie Słońce jest rzeczywistym powodem globalnego ocieplenia, jako że wyższy poziom energii Drogi Mlecznej niemal z całą pewnością zmusza je do palenia się w wyższej temperaturze i emitowania większej ilości energii. Z tego samego powodu ociepleniu ulegają także pozostałe planety Układu Słonecznego, takie jak Mars, Neptun i Pluton. Temperatury podnoszą się na dosłownie wszystkich planetach naszego układu i jest to najwyraźniej nie związane z jakimikolwiek lokalnymi zjawiskami, takimi jak gazy cieplarniane itp.

Habibullo Abdussamatow, szef badań kosmicznych w rosyjskim Obserwatorium Astronomicznym Pułkowo w St. Petersburgu przypisuje fluktuacjom na Słońcu zanikanie czap lodowych na Marsie oraz obecny trend globalnego ocieplenia na Ziemi. Jego komentarze opublikował w sieci National Geographic News.

Benny Peiser, społeczny antropolog z Uniwersytetu Johna Mooresa w Liverpoolu, zajmujący się monitorowaniem badań i danych na temat asteroid, globalnego ocieplenia i innych potencjalnie apokaliptycznych zdarzeń, zacytował ostatnio w swoim codziennym biuletynie elektronicznym wypowiedź z bloga o nazwie Strata-Sphere: „Globalne ocieplenie na Trytonie, księżycu Neptuna, oraz na Jowiszu i Plutonie, a obecnie także na Marsie, zmusiło niektórych [naukowców] do podrapania się w głowę ze względu na to, że być może jest jakaś wspólna przyczyna ocieplenia tych wszystkich planet... Czyżby występował jakiś wspólny dla wszystkich planet naszego Układu Słonecznego czynnik, który sprawia, że wszystkie one doświadczają jednocześnie ocieplenia?”

W trakcie 75-letniego okresu, który zaczął się w roku 1645, astronomowie nie wykryli prawie żadnej aktywności na Słońcu. Wydarzenie to, zwane „Minimum Maundera”, zbiegło się z najzimniejszą częścią „małej epoki lodowcowej” – 350-letnim okresem zimna, który spowił większość Europy i Ameryki Północnej.

Script logo
Do góry