Zasiew nasion destrukcji
Artykuł po raz pierwszy w języku polskim ukazał się w dwumiesięczniku Nexus w numerze 59 (3/2008)
Tytuł oryginalny: „Sowing the Seeds of Destruction”, Nexus (wydanie angielskie), vol. 15, nr 2
Stephen Lendman
Copyright © 2008
część 1
F. William (Bill) Engdahl jest czołowym badaczem, ekonomistą i analitykiem Nowego Porządku Świata (New World Order) od ponad 30 lat zajmującym się tematyką związaną z energetyką, polityką i ekonomią. Często zabiera głos na międzynarodowych konferencjach i jest cenionym członkiem Ośrodka Badań nad Globalizacją (Centre for Research on Globalization). Jest autorem A Century of War: Anglo-American Oil Politics and the New World Order (Stulecie wojny – anglo-amerykańska polityka w sprawie ropy naftowej i Nowy Porządek Świata) (Pluto Press, 2004) oraz Seeds of Destruction: The Hidden Agenda of Genetic Manipulation (Nasiona destrukcji – ukryty cel genetycznych manipulacji) (Global Research, 2007; patrz globalresearch.ca), która jest przedmiotem niniejszej recenzji. Skontaktować się z nim można za pośrednictwem poczty elektronicznej info@engdahl.oilgeopolitics.net.
Stephen Lendman
Genetycznie modyfikowana żywność – eksperyment na masach
Wroku 2003 ukazała się książka Seeds of Deception (Nasiona kłamstwa) Jeffreya Smitha (książkę tę można nabyć w sprzedaży wysyłkowej Agencji Nolpress – patrz nasza oferta w środku numeru i na trzeciej stronie okładki – przyp. red.). Książka ta obnaża zagrożenia wynikające ze spożywania nie przetestowanej i nie objętej kontrolą, otrzymanej w wyniku genetycznej manipulacji, transgenicznej (GE/GM) żywności, którą większość Amerykanów spożywa już od jakiegoś czasu codziennie, nie zdając sobie sprawy, jak bardzo jest to ryzykowne. Zrezygnowano z prób poinformowania o tym społeczeństwa, zaś wiadomości z tego zakresu głęboko ukryto.
Zastanówmy się, co stało się z Arpádem Pusztaiem, mieszkającym w Wielkiej Brytanii światowym ekspertem od lektyn i transgenicznych roślin. Otóż, oszkalowano go i wyrzucono z pracy w szkockim Instytucie Badawczym Rowetta za to, że opublikował niekorzystne dla przemysłu dane, w sytuacji gdy wynajęto go do wykazania nieszkodliwości genetycznie modyfikowanej żywności. Przeprowadzone przez niego w Instytucie Rowetta badania były jak dotychczas jedynymi niezależnymi badaniami z tego zakresu. Podjął się ich, ponieważ wierzył, że ta nowa żywność stanowi wielką nadzieję, tymczasem wyniki jego badań okazały się alarmujące i mówiły o niekorzystnych implikacjach dla spożywających ją ludzi.
Pusztai zauważył, że szczury karmione genetycznie modyfikowanymi ziemniakami mają mniejsze wątroby, serca, jądra i mózgi oraz zniszczony układ odpornościowy. Zaobserwowano u nich zmiany strukturalne w białych ciałkach krwi, co powodowało, że były bardziej podatne na infekcje i choroby w porównaniu ze szczurami karmionymi ziemniakami niemodyfikowanymi genetycznie. Później doszło do dalszego pogorszenia stanu ich zdrowia. Pojawiły się uszkodzenia grasicy i śledziony, a także powiększone tkanki, w tym trzustki i jelit. Wystąpiły przypadki atrofii wątroby oraz znacznej proliferacji (rozrostu) komórek żołądka i jelita, co mogło być zapowiedzią wystąpienia w przyszłości raka. Równie niepokojące było to, że do tych wszystkich zmian doszło po zaledwie dziesięciu dniach od momentu rozpoczęcia testu i utrzymywały się one jeszcze po 110 dniach – w przypadku człowieka jest to odpowiednik 10 lat.
Obecnie nasze posiłki są już nasycone genetycznie modyfikowaną żywnością, szczególnie w Stanach Zjednoczonych. Ponad 80 procent całej przetworzonej żywności sprzedawanej w supermarketach zawiera genetycznie modyfikowane składniki. Inne rodzaje genetycznie modyfikowanej żywności to ziarna (ryż, kukurydza, pszenica i inne), strączkowe (na przykład soja i jej przetwory), oleje roślinne, napoje bezalkoholowe, majonezy, jarzyny i owoce, nabiał, jajka, mięso i inne produkty zwierzęce, a nawet mieszanki dla niemowląt. Jest również ogromna liczba ukrytych dodatków i składników w przetworzonej żywności, na przykład w sosie pomidorowym, lodach i maśle orzechowym. Informacji o nich nie podaje się konsumentom, ponieważ ich umieszczanie na etykietach jest niedozwolone. Im więcej spożywamy takich pokarmów, tym większe potencjalne zagrożenie dla naszego zdrowia.
Dziś wszyscy jesteśmy laboratoryjnymi szczurami biorącymi udział w nie kontrolowanym, masowym eksperymencie na ludziach, którego wyniki nie są jeszcze znane. Zagrożenia z tego wynikające są nie do ocenienia i upłynie wiele lat, zanim zostaną odkryte. Kiedy już na jakimś terenie zostają wprowadzone genetycznie modyfikowane nasiona, dżin z butelki zostaje uwolniony.
Jednak pomimo ogromnego ryzyka Waszyngton i rosnąca liczba rządów na całym świecie – w Zjednoczonym Królestwie, Europie, Azji, Ameryce Łacińskiej i Afryce – zezwala na hodowlę tych upraw na swojej ziemi lub na ich import. Są produkowane i sprzedawane konsumentom, ponieważ giganty przemysłu rolnego, takie jak Monsanto, DuPont, Dow AgriSciences i Cargill i ich potężny poplecznik, rząd Stanów Zjednoczonych oraz jego agencje, w tym Departamenty Rolnictwa i Stanu, Urząd ds. Żywności i Leków, Agencja Ochrony Środowiska oraz szefostwo Departamentu Obrony, dysponują ogromną siłą pozwalającą im na forsowanie takiego postępowania. Wspiera je również Światowa Organizacja Handlu (WTO) stojąca na straży związanych z handlem aspektów prawa do wartości intelektualnych i patentów, w czym pomagają jej przyjazne dla przemysłu jej zasady, takie jak te z 7 lutego 2006 roku.
WTO stanęła po stronie Stanów Zjednoczonych w ich wyzwaniu rzuconym europejskiej polityce ograniczeń w sprawie genetycznie modyfikowanych organizmów (GMO) mimo silnego oporu konsumentów z kontynentu (Europy) przeciwko tego rodzaju żywności i jej składnikom. Stanowi to również pogwałcenie zasad Protokołu z Cartageny w sprawie Bezpieczeństwa Biologicznego, który zezwala państwom na regulowanie stosunku do tych produktów zgodnie z publicznym interesem, jednak zasady WTO sabotują takie regulacje.
Mimo wszystkich przeciwności ruch przeciwko GMO utrzymuje się, konsumenci wciąż mają prawo do wypowiadania się i są na świecie setki stref wolnych od GMO, w tym również w Stanach Zjednoczonych. Wszystko to, a nawet więcej, jest konieczne, aby móc stawić czoło gigantom przemysłu rolnego, które jak dotąd skutecznie forsują swoją wolę.