Kurczenie się wszechświata

Mimo takich problemów, jak wymykanie się ogólnej teorii względności z rąk jej twórcy, od połowy lat 1920. Einstein przystąpił do swojego kolejnego tytanicznego przedsięwzięcia. Chciał wykorzystać teorię względności do stworzenia nowej teorii nie tylko dla orbity Merkurego i ugięcia światła, ale również dla całego wszechświata.68 Wystąpiły jednak pewne problemy. Nikt nie znał jego rozmiarów. Nikt nie znał ogólnej masy wszystkich gwiazd wszechświata. Nikt nie znał rozkładu w nim materii. Nikt nic nie wiedział o siłach magnetycznych, pyle, wewnątrzgalaktycznym lodzie, liczbie układów słonecznych, wieku gwiazd – niczego poza tym, że liczba gwiazd wyglądała na „nieskończoną”.

Jednak dla Einsteina i ówczesnych naukowców teoretyków, takie problemy nie były wielką przeszkodą. I Einstein założył, że materia jest rozłożona we wszechświecie równomiernie, że nie ma w nim obrotów i wszystko porusza się po pięknych liniowych torach. Po założeniu tych nie udowodnionych faktów Einstein ogłosił wkrótce, że z jego obliczeń wynika, iż wszechświat jest zamkniętą czasoprzestrzenią o skończonych wymiarach. Określił jej przybliżony wiek na kilkaset milionów lat, zapominając, że wiek samego układu słonecznego jest szacowany na kilka miliardów lat.69 Pociągnięciem magicznej pałeczki skurczył wszechświat!

Jeśli materia jest rozłożona równomiernie i pomiędzy gwiazdami, planetami i galaktykami działa grawitacja, to dlaczego ten regularny rezultat aktu stworzenia nie zapadł się?

Ze względu na zasady Einstein stanowczo odrzucał pomysł obracającego się wszechświata, w którym siły odśrodkowe odpychają gwiazdy i galaktyki od siebie, mimo iż już w roku 1919 było wiadomo, że wszechświat nie jest jednorodny i że te jego części rzeczywiście się obracają. Jego rozumowanie opierało się na pierwszym założeniu szczególnej teorii względności, która głosi, że wszystkie ruchy są relatywne. Według Einsteina wiara w obracanie się galaktyk nadaje obrotom absolutny status, co w roku 1913 wykazał Sagnac. Sprawa nabrała takiego rozgłosu, że w połowie lat 1920. relatywiści poprosili Michelsona, by powtórzył eksperymenty Sagnaca, traktując wirującą Ziemię jako wirujące laboratorium. Michelson tłumaczył, że uzyska się jedynie dowód, iż Ziemia wiruje, i nic więcej.70 Eksperyment powtórzono, ale Einstein uparł się, że nie zaakceptuje obracania się!

Według fizyka plazmy Erica J. Lernera upór Einsteina w odrzucaniu faktów wywarł w tamtym czasie istotny wpływ na kosmologię i do dziś straszy w astrofizyce. „Po pierwsze, wprowadzał pojęcie skończonego wszechświata, co prowadziło do średniowiecznego kosmosu, poglądu uważanego wówczas za przestarzały i sprzeczny z nauką. Po drugie, estetyczna prostota założenia homogeniczności w połączeniu z prestiżem Einsteina wprowadziła to założenie do całej przyszłej relatywistycznej kosmologii. Po trzecie, i prawdopodobnie najważniejsze, doszło do precedensu polegającego na wprowadzeniu założeń przeciwnych do obserwacji w nadziei, że przyszłe obserwacje potwierdzą założenia. W przypadku kosmologii Einsteina oczekiwano, że w skalach większych od skupisk i superskupisk galaktyk wszechświat okaże się gładki”.71

 

Dochodzi do przesunięcia

Na początku lat 1930. Einstein stał się międzynarodową znakomitością, ale z racji swojego żydowskiego pochodzenia był w Niemczech pogardzany i krytykowany przez nazistowskich naukowców, takich jak Paul Weyland (1888–1972), który od lat atakował jego teorie z czysto rasistowskich pobudek. W rezultacie stale pogarszającej się sytuacji w ojczyźnie w grudniu 1932 roku Einstein wyjechał razem z żoną Elsą do USA. W roku 1935 przyjął stanowisko wykładowcy w Instytucie Zaawansowanych Badań przy Uniwersytecie Princeton i stał się przypuszczalnie najsłynniejszym profesorem, jaki kiedykolwiek tam wykładał.

W Princeton Einstein czuł się wyalienowany, ponieważ w sercu był Niemcem, mimo iż utrzymywał, że jest internacjonalistą i otwarcie wspierał ruch żydowski. Każdemu, kto czytał jego prace i przyglądał się zdjęciom tego podstarzałego profesora, wydawał się smutny i sfrustrowany. Były ku temu powody: nieunikniona wojna, oskarżanie Żydów, zły stan zdrowia żony (zmarła w roku 1936) i jego własne niepowodzenia w osiągnięciu sukcesu. Jego marzenie o „teorii wszystkiego” zawiodło całkowicie: „...Uwikłałem się w całkowicie beznadziejne problemy naukowe, tym bardziej że jako podstarzały człowiek czuję się wyalienowany wśród tutejszej społeczności...”72

Nie potrzebujemy żadnej dodatkowej matematyki, by wyjaśnić to zjawisko, tu potrzebna jest psychologia – psychologia nauki! Jak inaczej można wytłumaczyć to, że uznawany przez cały świat geniusz z uporem odmawiał akceptacji faktów? Wygląda na to, że odmawiając uznania obracania się galaktyk, wprowadzając homogeniczny wszechświat, którego wiek ocenił na krótszy od wieku samej Ziemi, zwalczając fizykę kwantową, wyzywając przyrodę od „brzydkich drzew” oraz szukając wstępu do świata „czystego marmuru” rządzonego przez czystą myśl, zmierzał nie do nadprzestrzeni, nie do nauki, ale do mistycyzmu. To właśnie w tym okresie Einstein wykrzyknął, że najgłębsze emocje, do których jesteśmy zdolni, wynikają z „doświadczeń mistycznych”. Jakże to prawdziwe. Ale czym jest to, czego ktoś doświadcza?

Einstein był ponadto pacyfistą, internacjonalistą, filozofem i humanistą, który podpisał petycję na rzecz budowy bomby atomowej, po czym tłumaczył się z tego, stwierdzając: „Nie uważam siebie za ojca wyzwolenia energii jądrowej. Odegrałem jedynie pośrednią rolę”. I dalej dodaje: „Posłużyłem jako skrzynka pocztowa. Dali mi do podpisania gotowe pismo, które musiałem podpisać!”73 Ale czy rzeczywiście musiał? Czy ten człowiek w wieży z kości słoniowej był tak wyalienowany z tego świata, że przestał go czuć?

Był to okres, w którym wybuchały nie tylko bomby. Carl Wirtz (1876–1939) i Edwin Hubble (1889–1953) wykazali wspólnie, że światło z dalekich gwiazd było tym czerwieńsze, im dalej były one położone, co znane jest dzisiaj jako „przesunięcie ku czerwieni”. To zjawisko można było wyjaśnić przy założeniu, że Ziemia była zanurzona w ścianie grawitacji lub że wszechświat się rozszerzał, jak gdyby po wielkim wybuchu. Swego rodzaju wyjaśnienia, dlaczego wszechświat w modelu Einsteina nie zapadał się, dostarczyła bomba jądrowa. Jeden z czołowych naukowców jądrowych George Gamow (1904–1968) zasugerował mu, że wszechświat przypuszczalnie rozszerza się z ogromną prędkością w wyniku pierwotnego wybuchu w stylu jądrowym.74

Przekonani o teorii Wielkiego Wybuchu naukowcy przeliczyli do tyłu cały scenariusz do pierwszej miliardowej miliardowej sekundy stworzenia. Jeśli jednak Walter Ritz miał rację, prześledzenie wstecz poprzez badanie informacji, jakie posiadamy dziś, jest bardziej niż trudne – jest wręcz niemożliwe. Jednak zwolenników Wielkiego Wybuchu wcale to nie martwiło, ponieważ dodawało wagi ostatecznemu obrazowi aprobowanemu przez Einsteina w postaci małego, skończonego wszechświata o określonym początku i być może końcu. Wyglądało na to, że bomba atomowa pomogła zapłakanemu Einsteinowi.

Script logo
Do góry