Dr Howell omawia hipertrofię (przerost) organów, podkreślając, że organ lub gruczoł, który wytwarza więcej komórek, staje się większy, ponieważ zapotrzebowanie, przed jakim staje, przekracza jego normalne możliwości. Odkrył, że trzustka człowieka jest 2–3 razy większa w proporcji do wagi ciała w porównaniu z trzustkami innych ssaków, i uważał, że jest to wynikiem spożywania zbyt dużej ilości gotowanego pożywienia.

Kiedy w żołądku brak jest enzymów trawiennych, pokarm przechodzi do dwunastnicy, górnej części jelita cienkiego, gdzie zachodzi dalsze trawienie przez enzymy wydzielane przez trzustkę. Tak uczą w szkołach medycznych. Co jeśli trzustka nie jest przewidziana jak główny narząd trawienny? Co jeśli głównym miejscem przewidzianym do trawienia pokarmu bogatego w enzymy jest żołądek?

Dr Howell powołuje się na badania, które sugerują właśnie taki stan rzeczy. Jeśli pożywienie nie jest trawione w żołądku, jak było intencją Natury, obowiązek ten spada na trzustkę, powodując jej hipertrofię. Jeśli ten obowiązek trwa przez dłuższy czas, może doprowadzić do zapalenia trzustki lub jeszcze poważniejszego jej schorzenia.

Howell mówił o czymś, co nazywał „prawem adaptacyjnego wydzielania enzymów trawiennych”. Chodzi tu o to, że organizm wydzieli właściwe enzymy trawienne i w odpowiedniej ilości do rodzaju przyjmowanego pokarmu. Zjedzenie kawałka sera spowoduje wydzielenie większej ilości trawiących tłuszcze enzymów, niż wtedy gdy zostanie zjedzony kawałek chleba, który jest w zasadzie skrobią i wymaga enzymów trawiących skrobię.

Dr Howell nadmienia, że na początku XX wieku, kiedy zakładano ogrody zoologiczne, śmiertelność wśród umieszczanych w nich dzikich zwierząt była bardzo wysoka. Potem zdano sobie sprawę, że zwierzęta jedzą w swoim naturalnym środowisku wszystko na surowo. Tymczasem w ogrodzie zoologicznym podawano im pokarmy przegotowane, przez co zapadały na wiele chorób nieznanych ich pobratymcom żyjącym na wolności. Okazało się, że zawartość enzymów w ślinie zwierząt żyjących na wolności była znikoma lub w ogóle ich tam nie było, podczas gdy ślina zwierząt żyjących w niewoli i żywionych gotowanym pokarmem była w nie bardzo bogata. Aby móc trawić gotowany pokarm, zwierzęta zostały zmuszone do wydzielania enzymów z innych organów. Kiedy ich dieta została zmieniona i otrzymywały głównie surowe pożywienie, zawartość enzymów w ich ślinie gwałtownie spadła, a wraz z tym ich śmiertelność.

Pod koniec lat osiemdziesiątych dobiegającego kresu życia na Florydzie dra Howella odwiedził dr Howard Loomis. Dr Loomis został poproszony o konsultację przez zakład wytwórczy enzymów dra Howella. Dr Loomis był zdegustowany sposobem odżywiania stosowanym w praktyce klinicznej. Uważał, że brak jest rytmu i uzasadnienia w podawaniu soli mineralnych, witamin i ziół pozostającym pod jego opieką pacjentom. Stwierdził wówczas: „Pacjent przychodzi z przeziębieniem i podaje się mu witaminę C i w ciągu tygodnia jego stan wraca do normy. Przychodzi kolejny pacjent z przeziębieniem i nic nie przyjmuje, a mimo to w ciągu tygodnia również wraca do zdrowia”. Wszystkie rozmowy koncentrują się wokół niedostatków. „Cierpi pan na niedobór takiej soli mineralnej lub witaminy, proszę przyjmować to i to”.

Odżywianie traktowane jest w dzisiejszych czasach podobnie jak farmakologia. Powszechnie uważa się, że przyczyną choroby jest jakiś niedobór, co próbuje się rozwiązać proponując przyjęcie większej ilości jakiejś soli mineralnej lub witaminy. To zabawa w kojarzenie. Bardzo podobnie jest z lekami farmakologicznymi. Podczas gdy w pewnych przypadkach może być prawdą, że niedobór czegoś może mieć związek z jakimś objawem, to jednak objaw nie jest automatycznie dowodem braku. „Mam niedobór w związku z... innym minerałem lub witaminą? A może jest odwrotnie – mam nadmiar czegoś?”

 

PRÓBA ZROZUMIENIA DZIESIĘCIOLECI BŁĘDNYCH DIAGNOZ

Występowanie rozbieżnych diagnoz w ciągu kilku ostatnich dziesięcioleci jest przykładem tego, jak mylące mogą być symptomy w poszukiwaniu przyczyn schorzenia.

W latach sześćdziesiątych XX wieku jedną z popularnych diagnoz świata zachodniego była hipoglikemia lub zbyt niski poziom cukru we krwi. Cukier we krwi składa się z glukozy, która powstaje w wątrobie w procesie metabolizmu protein. Lekarze nakazywali więc pacjentom, aby jedli więcej protein. Chociaż przyczyną zbyt niskiego poziomu cukru we krwi może być rzeczywiście niedostatek protein, to jednak nikt nigdy nie podejrzewał, że powodem tego niedostatku może być niezdolność do pełnego trawienia protein, czyli niedostatek enzymu trawiącego proteiny. Tak więc, nawet jeśli nakażemy pacjentowi spożywanie większych ilości protein, nie będzie z tego żadnego pożytku, kiedy jego organizm nie jest zdolny do ich odpowiedniego trawienia. Czy przyczyną niskiego poziomu protein prowadzącego do hipoglikemii był zatem niedobór protein, czy też proteaz (enzymów trawiennych)?

W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku popularną diagnozą był niedobór witaminy B12. Wiele symptomów niedoboru tej witaminy pokrywało się z objawami hipoglikemii, między innymi zmęczenie, niezdolność do koncentracji, rozdrażnienie, migreny, dezorientacja, drżenie, a nawet zimne poty. Pacjentom podawano witaminę B12 w zastrzykach, aby złagodzić objawy. Głównym argumentem przeciwko wegetarianizmowi jest ostry niedobór witaminy B12, co zostało udokumentowane.

Jedno z zadań protein we krwi polega na tym, że są one „uniwersalnym środkiem przenoszenia”. Proteiny roznoszą witaminy, sole mineralne, enzymy i hormony po całym organizmie. Brak wystarczającej ilości protein-nosicieli do rozprowadzania tych substancji po organizmie sprawi, że lekarz zdiagnozuje u pacjenta jakąś chorobę. W takich przypadkach zwykle zakłada się, że układ trawienny pacjenta jest w porządku, chyba że skarży się on na dolegliwości trawienne. Tym niemniej jeśli pacjent cierpi na niedobór protein, nawet gdy obraz krwi mieści się w granicach normy, mogą one nie przenosić lub zużytkowywać witaminy B12.

W latach osiemdziesiątych większość ludzi okazała się być zarażona drożdżakami-grzybami i pasożytami. W normalnych warunkach różne mikroorganizmy zamieszkują w przewodzie pokarmowym i są równoważone przez „przyjazne” mikroorganizmy, takie jak Lactobacillus (jedna z pałeczek mlekowych) i Bifidobacterium (również występująca w mleku bakteria gram-dodatnia). Wiele symptomów, których powodem jest ta nowa diagnoza, znowu przypomina hipoglikemię i niedobór witaminy B12.

Kiedy przyjrzymy się układowi immunologicznemu, okaże się, że proteiny są najistotniejszą pożywką. Białe ciałka krwi, dopełniacze komórkowe i wiele innych aspektów tego układu jest zależnych od protein. Same enzymy składają się z protein i soli mineralnych. Dr Howell dodatkowo przypomina nam o tej „witalnej sile” tkwiącej w enzymach. Te mikroskopijne jestestwa, od których jesteśmy zależni, posiadają w sobie coś tajemniczego. Różne białe ciałka spożytkowują enzymy w celu trawienia dosłownie wszystkiego, na co się natkną w naszym organizmie. Te procesy znane są pod takimi nazwami, jak pinocytoza (pochłanianie płynu przez komórkę) i fagocytoza (proces, w którym żywa komórka – fagocyt – wchłania inne komórki lub cząsteczki). Po wchłonięciu szkodliwego patogenu lub alergenu białe ciałka krwi wydzielają enzymy, które niszczą je i trawią. Jeśli większość enzymów układu immunologicznego zostaje ukierunkowana na trawienie pokarmu, w jaki sposób może być utrzymane właściwe działanie układu odpornościowego?

Script logo
Do góry