Interesujące jest to, że w latach 1942–1945 wysłaliśmy do Rosji 437 ton kobaltu, co jest wręcz oszołamiającą liczbą w odniesieniu do amerykańskiej produkcji tego pierwiastka, którym przed wojną nikt się nie interesował, a którego wydobycie w czasie jej trwania wzrosło z 382 ton w roku 1942 do 575 w roku 1945.
Kobalt jest cenny i wykorzystuje się go w bombie atomowej do powstrzymywania procesu promieniowania. Tę samą rolę może spełniać w przypadku bomby wodorowej. Oto stwierdzenie jednego z inżynierów, specjalisty w dziedzinie chemii, który pracował dla jednej z wojskowych agencji rządowych. „Kobalt był jedynym z pierwiastków, którego ciągle nam brakowało. Gdybym wtedy wiedział, że tak wiele wysyła się go do Rosji, to podejrzewałbym ich o chęć wyprodukowania bomby atomowej”. Nawiasem mówiąc, kobalt był pierwszym pierwiastkiem, którego eksport został objęty embargiem na polecenie Prezydenta Trumana, kiedy wybuchła wojna koreańska.
Podobnie jak w przypadku kobaltu, równie interesujące wydało mi się odkrycie, że wysłaliśmy do Rosji ponad 12 ton związków toru. Był to kolejny obok protaktynu oraz uranu i plutonu pierwiastek, który może służyć do przeprowadzania reakcji jądrowych. Protaktyn można pominąć ze względu na jego rzadkie występowanie w przyrodzie. Jednak tor, który występuje raczej w dość dużych ilościach, może zostać uznany pewnego dnia przez fizyków za rywala uranu, a nawet go zastąpić i stać się doskonałym źródłem energii atomowej.
Kolejnymi pierwiastkami był cer i stront, których Komisja ds. Zakupów Rządu Związku Radzieckiego potrzebowała 44 tony. Obydwa metale występowały razem z kadmem, torem i kobaltem w zamówieniach składanych przez pułkownika Kotikowa. Pierwiastki te są bezużyteczne, jeśli chodzi o zastosowania atomowe. Rosyjscy naukowcy mogli jednak mieć własne projekty związane z tymi rzadko występującymi na Ziemi pierwiastkami, które zakładały jakieś przełomowe rozwiązania.
Każdy zdaje sobie sprawę, że powyższe pierwiastki pełnią ważną rolę w przemyśle i mają militarne zastosowanie nie związane z bombą atomową. Rosjanie podchodzili jednak bardzo krytycznie do pozyskiwanych z Ameryki komponentów do produkcji tego rodzaju bomby. Rosyjscy naukowcy byli pierwszymi w Europie, którzy obwieścili światu teorię opisującą możliwość fuzji atomowej. Pomiędzy teorią i praktyką była jednak daleka droga, zwłaszcza kiedy Amerykanie odkryli, że przeobrażenie tej teorii w praktykę dającą się wykorzystać militarnie może kosztować miliardy dolarów. Dlatego Kreml był bardzo ciekawy, w jaki sposób Amerykanie rozwiązali ten problem w Projekcie Manhattan od strony technicznej...
Jedynym sposobem na zminimalizowanie moich dowodów, jest twierdzenie, że Rosjanie mają własne ogromne złoża uranu leżące w pobliżu masywnych złóż radu w Turkiestanie, Kazachstanie i na obszarze zwanym Tannu-Tuva położonym na północ od Mongolii. Już ponad trzydzieści lat temu radzieccy fizycy opracowali prawidłowy sposób wydzielania uranu z radu. Z drugiej strony eksperci od energii atomowej lubią powtarzać: „uranu nigdy nie jest za dużo”.
Mniemanie, że Amerykanie popełnili największy błąd wysyłając do Rosji ładunki zawierające uran, nie jest całkowicie prawdziwe. Jeszcze większym było opublikowanie książki dra Smytha, bowiem opisuje ona dokładnie nie tylko, jak zbudować bombę atomową, ale również jak jej budować nie należy. Czołowy norweski ekspert ds. energii atomowej, Gunnar Randers, oświadczył, że wydanie tej książki pozwoliło zaoszczędzić Rosjanom i innym państwom dwa lata żmudnych i kosztownych badań. Profesor Szilard powiedział z kolei, że „połowę tajemnicy, jaka okrywała bombę atomową, ujawniliśmy w momencie jej użycia, a drugą w chwili wydania książki Smytha”. Procesy o szpiegostwo wykazały jednak, że rewelacje Smytha były bardziej oświecające dla społeczeństwa amerykańskiego niż dla sowieckiego politbiura...
Co by nie mówić, embargo, jakie nałożyliśmy na uran, było bardzo przestrzegane. Udało się zapobiec pozyskaniu przez Moskwę 17 ton związków uranu, w porównaniu do Wielkiej Brytanii, która nabyła 15 ton za zgodą przedstawicieli Projektu Manhattan. Działalność, jaką prowadził generał Groves przeciwko Rosji, jest tym bardziej godna podziwu, że miał on przeciwko sobie samego Hopkinsa, którego wspierał Biały Dom. Kiedy 7 marca 1950 roku Komitet Do Badania Działalności Antyamerykańskiej zakończył prowadzone przez siebie przesłuchania, zostałem przemaglowany przez przedstawicieli rządu Stanów Zjednoczonych. Starali się mi bezskutecznie wmówić, że tą ważną osobą, z którą rozmawiałem, mógł być Edward R. Stettinius jr, który zmarł pięć miesięcy wcześniej, 11 października 1949 roku.
Odrzekłem, że nigdy podczas całej mojej służby w Newark i Great Falls nie słyszałem jakiejkolwiek wzmianki o Stettiniusie, podczas gdy Hopkins był na ustach Rosjan niemal codziennie.
Jak wiadomo, 28 sierpnia 1941 roku Stettinius objął po Hopkinsie kierownictwo Lend-Lease i trwał na tym stanowisku do 25 września 1943 roku, kiedy to połączyło się ono z pokrewną jej agencją o nazwie Agencja Ekonomii Zagranicznej, którą kierował Leo A. Crowley.
Ale nawet oficjalny biograf Harry’ego Hopkinsa nie zawahał się napisać:
„Hopkins wiedział, że polityka, jaką prowadziło Lend-Lease, będzie nadal prowadzona przez Biały Dom w ten sam sposób i że Prezydent Stanów Zjednoczonych będzie nadal traktował go w należny sposób. Stettinius był przyjacielem Hopkinsa i wiedział, że mogą pracować razem – i o to właśnie chodziło”.12
Kolejne próby oczyszczenia Hopkinsa polegały na głoszeniu poglądu, że był on nieświadomy tego, co się za tym wszystkim kryło. Nawet jeśli pomógł Rosjanom zdobyć materiały potrzebne im do wyprodukowania bomby atomowej, był to skutek ich przebiegłości.
Dokumenty, które Sherwood przedstawił w swojej książce, zostały podsunięte mu przez wieloletniego przyjaciela Hopkinsa, Sidneya Hymana. Dwa tygodnie po moim pierwszym wystąpieniu, stwierdził, że do momentu zrzucenia bomby atomowej na Hiroszimę Hopkins „nie miał najmniejszego pojęcia o Projekcie Manhattan” i „nie potrafił odróżnić uranu od germanu”.
Wbrew tym twierdzeniom Harry Hopkins był jednym z pierwszych ludzi, którzy wiedzieli o istnieniu bomby atomowej. Dr Vannevar Bush wybrał Hopkinsa na swojego pośrednika, który miał przedstawić prezydentowi Rooseveltowi zasadę jej działania. To właśnie po konsultacji z Hopkinsem dr Bush napisał pismo podpisane później przez samego Roosevelta, które 14 czerwca 1941 roku powołało do życia operację, która przerodziła się w Projekt Manhattan! Skąd o tym wiemy? Otóż, z oficjalnej biografii autorstwa Sherwooda, który pisze o tym na stronach 154–155. Co więcej, na stronie 704 podaje on, że Winston Churchill „prowadził korespondencję w sprawie tego atomowego projektu raczej z Hopkinsem a nie z Prezydentem i trwało to przez wiele następnych miesięcy”.
Główny świadek w tej sprawie, generał Groves, zeznał pod przysięgą, że nie pamięta, aby kiedykolwiek spotkał się osobiście z Hopkinsem, niemniej rozmawiał z nim przez telefon oraz korespondował lub współpracował z osobami, które go reprezentowały. Generał stwierdził ponadto: „Wiem, że Hopkins wiedział o bombie atomowej. Jestem tego absolutnie pewien”.13
Wczesne symptomy obsesji, jaka ogarnęła Biały Dom, który chciał „przywrócić do siebie zaufanie Stalina”, przedstawił generał Deane. W liście skierowanym do amerykańskich agencji wojskowych z 7 marca 1942 roku prezydent Roosevelt zarządził, aby w sprawach dotyczących uzbrojenia nadać Związkowi Radzieckiemu pierwszeństwo przed Aliantami oraz siłami zbrojnymi Stanów Zjednoczonych. Następnie stwierdził, że Amerykańska Misja Wojskowa w Moskwie była „początkiem polityki zadośćuczynienia Rosji krzywd, jakie były jej udziałem i jakich wciąż doznaje...”14
Przełożył Adrian Anszczak
Przypisy:
4. Henry L. Stimson, McGeorge Bundy, On Active Service in Peace and War (W czynnej służbie dla pokoju i wojny), Harper, 1947.
5. „Hearings Regarding Shipments of Atomic Materials to Soviet Union during World War II” („Przesłuchania w sprawie dostaw materiałów rozszczepialnych do Związku Radzieckiego w czasie drugiej wojny światowej”), zeznanie generała Grovesa, 7 grudnia 1949, House of Representatives Committee on Un-American Activities (Komitet Izby Reprezentantów Do Badania Działalności Antyamerykańskiej), Wydawnictwa Rządu Stanów Zjednoczonych, USA, str. 941.
6. Tamże, str. 945.
7. Tamże, str. 900.
8. Tamże, str. 948.
9. Tamże, str. 947.
10. „Przesłuchania...”, zeznanie Hermanna H. Rosenberga, 24 stycznia 1950, str. 1035.
11. „Przesłuchania...”, zeznanie generała Grovesa, str. 954.
12. Robert E. Sherwood, Roosevelt and Hopkins: An Intimate History (Roosevelt i Hopkins – intymna historia), Harper, 1948, str. 560.
13. „Przesłuchania...”, zeznanie generała Grovesa, str. 947.
14. John R. Deane, The Strange Alliance (Osobliwe przymierze), Viking, 1947, str. 89.