HISTORIA „CIĘŻKIEJ WODY”

To, co popularnie nazywa się „ciężką wodą”, w języku technicznym określa się tlenkiem deuteru. Co więcej, występuje on w postaci krystalicznej a nie płynnej.

Powołując się na źródła medyczne i inne tlenek uranu i azotan uranu nie mają żadnego zastosowania terapeutycznego. Przez pewien czas Niemcy używali ich w sprayu do gardła. Lek ten nosił nazwę Uranwein i był przeznaczony dla diabetyków. Tlenek uranu był wykorzystywany jako stop do utwardzania stali, ale ze względu na różnego rodzaju trudności zaprzestano eksperymentów z nim. Dlatego kiedy Moskwa poprosiła o pewną ilość ciężkiej wody, szydło wyszło z worka. Poza kilkoma ciekawymi eksperymentami polegającymi na opóźnianiu wzrostu roślin ciężka woda posiada tylko jedną interesującą właściwość: jest najlepszym moderatorem służącym do spowalniania neutronów wyzwalanych podczas reakcji jądrowych.

Zapisy dowodzą,10 że 23 sierpnia 1943 roku Hermann Rosenberg z Chematar otrzymał od Komisji ds. Zakupów Rządu Związku Radzieckiego zamówienie na 1000 gramów tlenku deuteru. Jako zastosowanie podano „badania naukowe”. Dostarczycielem była firma Stuart Oxygen Co. z San Francisco, która przesłała go 30 października pociągiem ekspresowym do biura Chematar w Nowym Jorku. Z kolei Rosenberg przesłał go do siedziby Komisji w Waszyngtonie, a ta 29 listopada wyekspediowała go „Rurociągiem” do firmy Rasnoimport w Moskwie.

Zamówiony towar był zapakowany z taką starannością, jakby była to szkatułka zawierająca drogocenną biżuterię. Czterdzieści ampułek ułożonych w stos, każda o wadze 25 gramów i otoczona tubą wypełnioną bawełną. Ampułki umieszczone były w czterech kartonach po dziesięć sztuk w każdym, zaś kartony dla zwiększenia bezpieczeństwa umieszczono dodatkowo w wielkiej drewnianej skrzyni, która owinięta była linami i zalakowana. Cała skrzynia ważyła 41,12 funta (18,65 kg). Zawarta w skrzyni substancja była tak droga jak jakieś rzadkie perfumy – 80 dolarów za uncję (28,35 g).

Eksport ciężkiej wody do Związku Radzieckiego został usankcjonowany zezwoleniem numer 366 wydanym 15 listopada. Było ono podpisane przez Williama C. Moore’a z Wydziału Zaopatrzenia Związku Radzieckiego Zarządu Lend-Lease.

Gdyby generał Groves wiedział o tym, ten ładunek nigdy nie opuściłby Stanów Zjednoczonych. Gdyby wtedy wiedział, że można kupić 1000 gramów ciężkiej wody, to jak sam wyznał, sam by ją kupił. „O ile oczywiście byłaby ona wystarczająco czysta” – dodał.11 Jak wykazało niezależne badanie przeprowadzone na zlecenie Rosenberga przez laboratorium firmy Abbot A. Hanks, Inc. w San Francisco, czystość tej wody wahała się między 99,7 i 99,8 procent.

Na początku roku 1945 Komisja ds. Zakupów Rządu Związku Radzieckiego złożyła Rosenbergowi kolejne zamówienie na ciężką wodę. Potrzebowano jej wtedy tylko 100 gramów. Ponownie zwrócił się on z tym do koncernu Stuart Oxygen Co., który 7 lutego wysłał te „płynne diamenty” na adres jego firmy. Tydzień później Rosenberg przesłał je do Komisji. Co się z nimi dalej stało, nie wiadomo. W sierpniu tego samego roku Rosenberg został naturalizowany w Stanach Zjednoczonych i w ten sposób stał się obywatelem naszego kraju...

Czy jeden kilogram ciężkiej wody i setki funtów związków uranu to za mało, aby wykorzystać je do budowy czegoś ważnego?

Specjaliści twierdzą zgodnie, że ilość dostarczonych materiałów była zbyt mała, aby można było z nich wyprodukować bombę lub eksperymentalny stos atomowy. Jednocześnie twierdzą, że do badań wystarczy czasami niewielka drobina substancji. Pierwszego plutonu, jaki wyprodukowano, nie wystarczyłoby nawet na łebek od szpilki. Do określenia większości jego właściwości wystarczyło zaledwie 0,5 miligrama, mimo iż jeszcze 18 miesięcy wcześniej w ogóle nie znano tego pierwiastka.

Zakładając, że do Związku Radzieckiego wysłano 1465 funtów (664,5 kg) związków uranu, metalurdzy oszacowali, że można z nich wyprodukować 875 funtów (396,9 kg) naturalnego uranu, a z niego 6,25 funta (2,83 kg) uranu 235U nadającego się do przeprowadzenia reakcji jądrowych. Jednak 4,4 funta (2,0 kg) uranu, który został dostarczony w późniejszym okresie, wystarczyłoby do przeprowadzenia eksplozji atomowej. Osobą, która twierdzi, że taka ilość substancji chemicznych mogłaby być wystarczająca do wyprodukowania bomby atomowej, był dr Henry De-Wolf Smyth z Uniwersytetu Princeton, który napisał na prośbę generała Grovesa pracę na ten temat, którą wydano w roku 1945.

Dzięki Shattuck i Eldorado Rosjanie zdobyli łącznie 1420 funtów (644,0 kg) uranu. Wysuwając trzecią prośbę, Rosjanie oczekiwali zgromadzić następne 500 funtów (226,8 kg). W tym przypadku odesłano ich do nas do Montany. Gdyby udałoby się im zdobyć całe 500 funtów zamiast 45 pięciu, to mieliby razem 1920 funtów (870,9 kg) uranu.

W swoim Paryskim laboratorium szef Francuskiej Komisji ds. Energii Atomowej, Frederic Joliot-Curie, zbudował eksperymentalny stos atomowy, który nazwał czule „Zoe”. W chwili obecnej ten stos nadal pracuje, mimo iż jego moc jest już niewielka. Jak powiedział, ilość użytych do jego budowy kryształów uranu wyniosła „około jednej tony”.

Istotne w tym wszystkim jest nie to, ile materiałów Rosjanie otrzymali, ale ile chcieli otrzymać. Z typowym dla komunistów uporem i silnym poparciem ze strony Białego Domu oraz Lend-Lease Komisja ds. Zakupów Rządu Związku Radzieckiego usiłowała pozyskać 8,5 tony tlenku uranu oraz azotanu uranu, a także 25 funtów (11,3 kg) metalicznego uranu. W lutym 1943 roku Rosjanie rozpoczęli swoje zabiegi. Trwały one do kwietnia 1944 roku, kiedy to Sekretarz Stimson w końcu je zdławił.

Istnieje wiele przykładów na to, co można zrobić z mniej niż 17 tonami uranowego proszku. Jednym z nich jest model stosu atomowego, który 2 grudnia 1942 roku rozpoczął pracę na uniwersytecie w Chicago. „O ile nam wiadomo” – wspomina dr Smyth – „był to pierwszy raz, kiedy istota ludzka zainicjonowała atomową reakcję łańcuchową”. Stos miał moc 200 watów i posłużył jako model do budowy pierwszej elektrowni atomowej o nazwie Handford Engineer Works. Ilość uranu potrzebna do uruchomienia stosu wynosiła 6 ton. Jeszcze przed Projektem Manhattan grupa naukowców z Uniwersytetu Columbia rozpoczęła serię eksperymentów pod kierunkiem dwóch urodzonych za granicą uczonych, Węgra Leo Szilarda i Włocha Enrico Fermiego. Obydwaj mieli tak mało pieniędzy, że 10 000 funtów (4535,9 kg) tlenku uranu musieli „wypożyczyć” po 30 centów za funt. „Wypożyczyli” go od Borisa Pregela, szefa firmy Canadian Radium & Uranium Corp. z Nowego Jorku. Później prasa niesłusznie uczyniła z niego kozła ofiarnego za sprawą tajnego ładunku wysłanego przez Kanadę.

Tak więc była to praca przygotowawcza, która doprowadziła do stworzenia przez człowieka, po raz pierwszy w całej jego historii, zupełnie nowych pierwiastków: neptunu-93 i plutonu-94. Dzięki pomysłowej grupie marzycieli, w krótkim czasie powstała fabryka plutonu w Handford w stanie Waszyngton, a następnie pierwsza amerykańska bomba atomowa. Ilość potrzebnych do tego materiałów oscylowała w granicach nie 17, ale 10 ton.

Szczęśliwym zbiegiem okoliczności trafiłem na wydanie magazynu Life z 27 lutego 1950 roku, na krótko przed moim drugim wystąpieniem w sądzie, jeszcze przed rozpoczęciem działalności Komitetu Do Badania Działalności Antyamerykańskiej. Jego egzemplarz przyniosłem ze sobą do sądu. Zawierał on mocno ilustrowany artykuł na temat bomby atomowej. Wtedy po raz pierwszy dowiedziałem się, że stos składający się z plutonu zawiera ogromne bloki grafitu, które są otoczone ciężkimi ścianami z betonu przeplecionymi aluminiowymi rurami. W rurach tych znajdują się bryłki naturalnego uranu zawierające jeden procent uranu 235U. Intensywność reakacji zachodzących w stosie regulowana była za pomocą prętów wykonanych z kadmu.

Grafit, kadm, aluminiowe rury – gdzie wcześniej spotkałem się z tymi słowami? Przecież wszystkie te terminy były zapisane w moim dzienniku w wykazach towarów wysłanych do Rosji w ramach operacji Lend-Lease. Ponownie przejrzałem go uważnie i odkryłem, że w latach 1942–1945 wysłaliśmy do Związku Radzieckiego 3692 tony naturalnego grafitu, 417 ton kadmu oraz 6883 tony rur aluminowych.

Najbardziej zaskakująca była ilość kadmu, głównie ze względu na jego niemal zupełny brak w Stanach Zjednoczonych i to, że tylko gdzieniegdzie występuje on w Związku Radzieckim. Ze względu na wojnę ilość produkowanego przez Stany Zjednoczone kadmu wzrosła z 2182 ton w roku 1940 do 4192 w roku 1945.

Script logo
Do góry