Teraz, kiedy już wiemy, że numeryczna wartość częstotliwości jest po prostu liczbą przypisaną do długości fali w oparciu o liczbę jej cykli w czasie jednej sekundy, warto zadać pytanie, czym jest „sekunda”?

„Sekunda” jako jednostka czasu nie była znana w historii ludzkości aż do około XV wieku.5 Jest więc jasne, że kiedy ktoś zaczyna mówić o „starożytnych częstotliwościach”, to robi cię w konia. Nie ma czegoś takiego. Częstotliwości nie miały wartości numerycznych przez setki lat, dopóki z minuty nie wyprowadzono sekundy, gdyż nie było wtedy jeszcze żadnych fizycznych przyrządów naukowych do badania „cykli fali na jeszcze niewynalezioną jednostkę czasu”.

Ci, którzy usiłują argumentować, że Pitagoras wykorzystywał strojenie A432Hz, mylnie interpretują liczne prawdziwe fakty, próbując odnosić je do współczesnej muzyki, co po prostu nie jest możliwe. Pitagoras posługiwał się stosunkami interwałowymi, a nie określonymi częstotliwościami. Koncepcja starożytnych lub mistycznych częstotliwości jest romantyczna, ujmująca i w jakiejś części prawdziwa, ale pod wieloma względami bardzo odległa od idei, których zwolennicy tych obecnych teorii nie są w stanie póki co w ogóle pojąć.

 

Co to jest temperacja?

Podobnie zmyślone są twierdzenia mówiące, że muzycy stroili kiedyś instrumenty do A432 albo A444, albo jeszcze innego tonu. Dźwięk „A” mógł wahać się od tak niskiego, że mógł być kilka tonów poniżej przeciętnej, do tak wysokiego, że mógł być kilka tonów powyżej przeciętnej.

Doskonałe brzmienie francuskiego śpiewaka według francuskiego stroju A435Hz było bezużyteczne podczas koncertowania w Niemczech, gdzie organy strojono do Stroju Stuttgarckiego A440Hz. Współczesny standard A440Hz został ustanowiony w sądzie przy udziale grupy muzyków i lekarzy z Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych, którzy nie mogli ustalić swoich definicji częstotliwości, gdyż jedna grupa odwoływała się do temperacji muzycznej, a druga do nauki. Sędzia nie rozumiał żadnej ze stron i stanęło na A440Hz.6

Temperacja to odległość między dźwiękami w skali chromatycznej. Skala durowa C, czyli solfeż, jest powszechnie znana z piosenki „Do-Re-Mi” z filmu The Sound of Music (Dźwięki muzyki). Siedem nut składających się na skalę jońską C to C-D-E-F-G-A-B, gdzie ósmą jest C z kolejnej oktawy. Oktawa to interwał prosty zawarty między ośmioma kolejnymi stopniami skali muzycznej (Wikipedia). Skala chromatyczna zawiera dźwięki „przygodne”, czyli półtony zawarte pomiędzy siedmioma dźwiękami skali durowej. Te zawarte w obrębie oktawy między pierwszym i drugim C dźwięki mogą być rozmieszczone na wiele różnych sposobów.

Jest wiele różnych rodzajów temperacji stosowanych przez muzyków. Obecnie nie występuje ich wiele, ale kiedyś było inaczej. W temperacji z komatem pitagorejskim częstotliwości dźwięków są rozłożone harmonicznie, jednak komponowanie i wykonywanie utworów ograniczone jest do jednej tonacji, zwykle C-dur. Jeśli chcesz skomponować sonatę w F-dur, wówczas trzeba zaprojektować i zbudować na przykład odpowiedni klawesyn. Strój naturalny był dawniej popularny i jest nadal wykorzystywany w chorałach gregoriańskich i benedyktyńskich,7 u rewelersów i w dudach. System równomiernie temperowany, który jest współcześnie standardem na Zachodzie, umożliwia komponowanie i wykonywanie muzyki na klawiszach, instrumentach dętych i gitarach progowych w każdej tonacji. I osiąga się to, cały czas fałszując.

Dźwięki są – jak można zgadnąć – rozmieszczone równomiernie, a nie harmonicznie. Kiedy przemysł nagraniowy zaczął odgrywać istotną rolę i starsze pokolenia klasycznie szkolonych uszu zaczęły mieć styczność z jazzem i rock and rollem w radiu oraz muzyką „popową” z Hollywood i narzekały, że „brzmią one jak hałas”, śmiano się z nich. Starsze pokolenia miały rację. Muzyka równomiernie temperowana brzmi fałszywie z definicji i brzmi dosyć szorstko, dysonansowo i irytująco dla tych, którzy są klasycznie wykształconymi muzykami grającymi na bezprogowych instrumentach smyczkowych albo śpiewakami bądź ludźmi wrażliwszymi na tak zwane „subtelne energie”.

 

Orwellowskie czasy – „starożytne częstotliwości solfeżowe”

Więcej zamieszania w sprawie temperacji można znaleźć w historii o Starożytnych Częstotliwościach Solfeżowych. Przypominam, że nie ma czegoś takiego, jak starożytne częstotliwości, a solfeż nie jest wcale zestawem tajemniczych częstotliwości ukrywanych przez Kościół przez wieki, jak wieść niesie. Jest to raczej termin z muzyki klasycznej oznaczający skalę durową,8 którą układ trzech kolumn złożonych z sześciu liczb rzekomo odszyfrowanych na podstawie Biblii z pewnością nie jest. Nie oznaczają one też nawet częstotliwości, gdyż nie mogły zostać odczytane z księgi napisanej 1000 lat wcześniej, kiedy nie było jeszcze sekundy jako jednostki czasu.9

Autorzy tego oszustwa sugerują, że C wynoszące 528 Hz jest „cudowną” częstotliwością pozwalającą „naprawić i aktywować DNA”.10 W rzeczywistości C o wartości 528 Hz jest po prostu „C” w stroju naturalnym A440Hz. Ich zdaniem chorały gregoriańskie są „na bazie solfeżu”, co jest w pewnym sensie prawdą – współczesne grupy rzeczywiście śpiewają w stroju naturalnym, jednak tylko dwie z sześciu częstotliwości solfeżowych naprawdę korelują ze strojem naturalnym A440Hz. To wystarcza do dezorientowania i jednocześnie przekonywania każdego naiwnego niemającego pojęcia o prawdziwej teorii muzyki.

Lansują też terapię kamertonami, ale nie w sposób znany tym z nas, którzy są certyfikowani przez akredytowane kursy edukacyjne, w trakcie których używamy kamertonu Om na meridianach zamiast igieł czy akupresury. Zamiast tego wzbudzają kombinacje sześciu częstotliwości wokół głowy pacjenta bombardując ją skrajnie ostrymi i dysonującymi interwałami.11

W sieci, szczególnie na YouTube,12 znajduje się wiele nagrań wychwalających cuda czynione przez częstotliwości. Jednak trudno jest znaleźć takie, które nie zawierałyby wplecionych w nie częstotliwości dostrajających fale mózgowe, wywołujących efekty przypisywane częstotliwościom solfeżowym pojedynczych dźwięków, które w istocie niczego nie powodują. Czasami można usłyszeć zapewnienia, że te częstotliwości fal mózgowych są obecne, mimo iż nie są.

Wiele nagrań muzycznych uchodzących za częstotliwości solfeżowe po sprawdzeniu ich za pomocą aplikacji odczytującej częstotliwości okazuje się być nagranych w standardowej tonacji A440Hz albo systemie równomiernie temperowanym, albo nawet w A432 Hz.

Przytacza się wiele „eksperymentów naukowych”, które kwitowane są na przykład stwierdzeniem: „Moje rośliny świetnie rosną przy C528!”13 Te eksperymenty nie mają oczywiście nic wspólnego z nauką, ponieważ żaden inny dźwięk ani żadne C o innej częstotliwości nie zostało użyte do porównania na drugiej roślinie, nie mówiąc oczywiście o trzeciej nie poddawanej działaniu jakiejkolwiek częstotliwości w celach kontrolnych. O ile mi wiadomo, „świetnie” nie jest kategorią naukową.

Oto kolejny przykład tego, w jakim kierunku idą sprawy. Istnieje popularna grafika (patrz rysunek 3)14 podobno stworzona przez kogoś tytułującego się „naukowcem matematykiem”. Przedstawia ona szyszkę sosnową, obraz cymatyczny i wizerunek czakry korony. Obraz cymatyczny odpowiada podobno 528 Hz albo 102 Hz. 528 Hz to wysokie C, a 102 Hz to niskie G. Wygląda, jakby ów naukowiec matematyk tego nie wiedział. Ja za to jestem pewien, że 528 Hz nie tworzy takiego wzoru w cymatyce, a 102 Hz jest za niskie, aby stworzyć coś innego poza sześciokątem podobnym do północnego bieguna Saturna. Jednak ten obraz ciągle jest umieszczany w sieci jako „dowód”. Czego? Kto wie? Zwolennicy solfeży ignorują całkowicie koronę, zaś 528 Hz ma się odnosić do serca. To jedyna rzecz, jaką ustalili prawie dobrze, że C to czakra serca. Ale zaraz potem pojawia się ten obraz i wszystko niszczy, i wciąż jest rozpowszechniany. To doskonała ilustracja dysonansu poznawczego.

 

 

Rys. 3. 528Hz czy 102Hz? (Grafika: resistance2010.com)

 

Script logo
Do góry