Ponadto NASA zamierza przetestować Oriona w Ośrodku Badawczym Langley pod kątem bezpieczeństwa załogi po powrocie z misji w daleki kosmos, symulując jego wodowanie „poprzez zrzucanie makiety Oriona wyposażonej w osłonę termiczną pochodzącą z jego pierwszego lotu”. Uważa się, że kask na głowie astronauty może mieć niekorzystny wpływ ze względu na jego wagę. „Boczne siły powodują odchylanie głowy z boku na bok, dlatego konieczne będzie zastosowanie manekinów z kaskami i bez kasków w celu zrozumienia zachodzących zjawisk”. (Langley, 2016)

Ten prosty zestaw testów każe się zastanowić, czy kiedykolwiek dowiedziano się czegokolwiek w tej materii z doświadczeń programu Apollo. Podczas gdy eksperymenty z efektami wodowania mogą wydać się banalne i przestarzałe, to jednak obawy specjalistów NASA o to, że astronauci mogą ucierpieć z powodu przeciążeń grawitacyjnych przy wchodzeniu w atmosferę – szczególnie w czasie wspomnianych wyżej zmian kąta nachylenia modułu po kilku dniach pobytu w zerowej grawitacji – są w pełni uzasadnione. W tej sytuacji staje się oczywiste, że takie eksperymenty z manekinami w kaskach są naprawdę ważne i konieczne. To po raz kolejny pokazuje, że z doświadczeń programu Apollo nie da się wiele skorzystać, jeśli w ogóle cokolwiek.

Co więcej, inżynierowie rozważają ten test jako „jeden z wielu kroków mających na celu zapewnienie, że Orion sprosta wymaganiom niezbędnym do pierwszego lotu ludzi w daleki kosmos”. (Langley, 2016) Podobna ocena stwierdza, że Orion „wróci do domu szybciej i gorętszy niż kiedykolwiek wcześniej”. (Ins and Outs, 2016) Co to oznacza? Czy jest możliwe wygłaszanie takich oświadczeń bez sugerowania, że loty Apollo nigdy się nie odbyły?

 

Osłona termiczna

Podstawowym problemem związanym z osłoną termiczną jest jej integralność i odporność na różne ekstremalne warunki. Przed próbnym lotem Oriona uznano, że jego tarcza termiczna zostanie wykonana z „…materiału znanego jako Avcoat, który był używany w modułach dowodzenia Apollo… jako bariera ochronna podczas powrotnego wejścia do ziemskiej atmosfery. Niestety, materiał ten wykazał tendencję do pękania w warunkach termicznych, podobnych do tych, jakich ta kapsuła doświadczy podczas powrotu z misji w daleki kosmos”. (NASA Audit, 2013, str. 14)

Nic dziwnego, że po próbnym locie inżynierowie przyznali, że już na etapie produkcji tarczy „ustalili, iż wytrzymałość struktury Avcoat w formie plastra miodu była poniżej oczekiwań”. Wprawdzie uznali, że ta osłona cieplna zdała w tym ograniczonym teście egzamin, to jednak stwierdzili, że „EM-1 Orion poddany zostanie działaniu niższych temperatur w przestrzeni i wyższych po wejściu w atmosferę podczas powrotu, co wymaga mocniejszej osłony termicznej”. (Orion Update, 2015)

W sytuacji gdy nie można pozyskać żadnej wartościowej technologii z programu Apollo, kolejny bezzałogowy test może okazać się bardzo wartościowy. Biorąc pod uwagę długi okres czasu między rokiem 2005 i 2018 przeznaczony na ostrożne, bezzałogowe badania prowadzone na potrzeby Oriona, trudno dostrzec w nich korzystanie z wiedzy zdobytej podczas realizacji programu Apollo.

NASA systematycznie informuje o Orionie w pozornie przejrzysty sposób, niemniej bezstronny obserwator łatwo dostrzeże w tym bicie piany mające na celu zyskanie jak najwięcej czasu na naukę podstawowych rzeczy, które były rzekomo w przeszłości dobrze znane. Wystarczył jeden lot próbny Oriona, aby ujawniła się cała złożoność problemów związanych osłoną termiczną. Dwa inne przykłady dopełniają ten obraz.

W szczególności pojawiły się problemy związane z „…wkładkami oporowymi, które wypełniają spoiny osłony termicznej pomiędzy modułem załogowym (CM) Oriona i jego modułem serwisowym (SM). Ich celem jest przenoszenie obciążeń strukturalnych generowanych podczas startu, operacji kosmicznych i wstrząsu pirotechnicznego w czasie odłączania obu modułów… Są potrzebne nowe i bardziej sprężyste wkładki termiczne… ponieważ obecne wkładki 2-D zastosowane w niedawno zakończonym dziewiczym locie Oriona… nadają się tylko do powrotu z ziemskiej orbity”. Szef programu Oriona z firmy Lockheed Martin, Mike Hawes4, wyjaśnia, że te wkładki „grożą separacją warstw, gdy używa się wkładek 2-D, które są ułożone razem w warstwach”. „W oparciu o wnioski wyciągnięte z inauguracyjnej misji Oriona” opracowano „innowacyjny tkany materiał 3-D”. (AmericaSpace, 2015)

To niesamowite, kiedy się pomyśli, że tej pracy domowej nie odrobiono 45 lat temu. Jak rozwiązano problem rozdzielenia takich samych modułów Apollo?

Kolejna sprawa dotyczy tak zwanej siatki płytek na ścianach kapsuły CEV (załogowego pojazdu eksploracyjnego), znanej jako tylna powłoka, używanej wcześniej do ochrony wahadłowców. Po próbnym locie zdecydowano, że „statek będzie wyposażony w srebrzystą, metaliczną powłokę termiczną, która będzie pokrywała płytki osłony modułu załogowego”. Powłoka ta „zmniejszy straty ciepła, kiedy Orion będzie poddany działaniu niskich temperatur, oraz ograniczy przyrost temperatury, kiedy będzie oświetlony przez słońce”. (Daily Mail, 2015)

Orion będzie korzystał ze znacznie większej ochrony niż moduły załogowe Apollo, które rzekomo działały prawidłowo.

Biorąc to wszystko pod uwagę, można stwierdzić, że dla modułu typu Apollo prawdopodobieństwo bezpiecznego powrotu z ponownym wejściem w atmosferę byłoby niczym chodzenie w ulewnym deszczu i unikanie jego kropli w nadziei pozostania suchym. Niemożliwe.

NASA nadal szuka nowych krytycznych punktów w ramach badań i rozwoju Oriona, ale nie z powodu zaostrzonych wymagań, na przykład dotyczących bezpieczeństwa, lecz dlatego, że w końcu zaczęła otrzymywać prawdziwe informacje na temat rzeczywistych wymagań dotyczących lotów poza niską orbitę wokółziemską (LEO). Wydaje się, że NASA nie kwapi się do tego, żeby jako pierwsza stawić czoło nieoczekiwanym okolicznościom, najprawdopodobniej wrogim ludziom udającym się w przestrzeń kosmiczną. Dlatego najprostszym i najbezpieczniejszym dla niej scenariuszem jest ociąganie się i opóźnianie rzeczywistych prób.

Biorąc pod uwagę wynik pierwszego lotu próbnego, wcale nie jest jasne, jak NASA zamierza przetestować skokowe wejście w atmosferę zaplanowane podczas EM-1, do czego zostały już tylko dwa lata. Ostatnio GAO wyznaczyła „datę gotowości do startu” dla Oriona na kwiecień 2023 roku, co może oznaczać, że pierwszy lot z załogą EM-2 już przesunął się o kolejne dwa lata w stosunku do wcześniej zapowiadanego roku 2021. (GAO, 2016, str. 5)

 

Dawki promieniowania

Rzeczywisty zapis poziomu promieniowania wewnątrz CEV Oriona podczas próbnego lotu 5 grudnia 2014 roku wskazuje, że maksymalna pochłonięta dawka podczas przechodzenia przez pasy Van Allena „wyniosła około 1 mGy/min5 [miligrej na minutę], czyli 20 razy więcej od alarmowej dawki ustalonej dla Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS)”. (Radiation Report, 2015, str. 39)

Raport ten wyjaśnia ponadto, że łączne wchłonięte dawki promieniowania zmierzone na CEV Oriona podczas misji EFT-1 w grudniu 2014 roku były o trzy rzędy wielkości, czyli 1000 razy, większe od pochłoniętych łącznych dawek mierzonych w tym samym okresie przez detektory na pokładzie ISS. Z całą pewnością „te dane dają pogląd na środowisko promieniowania, które załoga napotka przy przechodzeniu przez pasy radiacyjne podczas przyszłych misji badawczych”. (Radiation Report, 2015, str. 39)

Warto zauważyć, że i w tym wypadku brak jest odniesień do danych programu Apollo, w tym do danych na temat wpływu promieniowania kosmicznego, które powinny być bardziej szczegółowe i zróżnicowane. Prace nad Orionem są realizowane, tak jakby nie było wcześniejszych doświadczeń lub jakby nigdy nie pozyskano takich danych z regionów położonych poza LEO.

Pochłonięte dawki podczas każdej misji Apollo zaczerpnięte z raportów NASA (Bennett, 2015) są niższe od dawek zarejestrowanych przez czujniki promieniowania na pokładzie CEV Oriona w czasie trwającego zaledwie cztery i pół godziny lotu. Skumulowane dawki promieniowania podczas każdej z księżycowych misji od Apollo 8 po Apollo 17, z wyjątkiem Apollo 14, wyniosły nie więcej niż 5,80 mGy. (Bennett, 2015) Z kolei podczas EFT-1 w grudniu 2014 roku zarejestrowano od 13,5 do 17,9 mGy. (Radiation Report, 2015, str. 23) Chociaż skumulowana dawka 11,40 mGy (Bennett, 2015), odnotowana rzekomo przez Apollo 14, jest najwyższa spośród misji Apollo, to i tak jest ona mniejsza od dawek zarejestrowanych na pokładzie CEV Oriona. Brak porównania i analizy dotychczasowych badań promieniowania wskazuje, że dzisiejsi specjaliści NASA dystansują się od wątpliwej spuścizny programu Apollo. Przedstawione na zdjęciu 4 dane Apollo przypominają dane z misji LEO (Radiation Carcinogenesis, 2009, str. 141). Nic więc dziwnego, że specjaliści uważają je za nieprzekonujące.

Script logo
Do góry