RG: Czy kiedy wstąpił pan do wolnomularzy, zauważył pan jakiś związek między nimi i różokrzyżowcami?

RS: Zauważyłem pewne podobieństwa, jeśli chodzi o symbolikę. W nauczaniu nie bardzo, ale w symbolice loży tak. Gdy pierwszy raz udałem się do loży, zobaczyłem i zrozumiałem wiele rzeczy, na przykład bliźniacze kolumny Jachin i Boaz [ważne symbole w pierwszych trzech stopniach masońskich rytuałów]. Rozumiałem metafizyczne znaczenie tego wszystkiego oraz innych symboli. Wiedziałem, jakie jest ukryte znaczenie – nie to, czego nauczali wolnomularze, ale jakie jest znaczenie ezoteryczne.

RG: Może dzięki swojemu doświadczeniu z różokrzyżem mógł pan więcej zrozumieć ukrytego znaczenia w symbolice niż pozostałe osoby w loży?

RS: Z pewnością.

RG: Czy pańscy towarzysze z loży także byli poszukiwaczami, czy też wstąpili dlatego, że pozostali wojskowi byli członkami loży?

RS: Sądzę, że to była jedna z motywacji. Jeśli w jednostce wojskowej byli wolnomularze, to dla pozostałych osób była to pewna zachęta do tego, by się tym zainteresować i zostać wolnomularzem.

RG: Zaczynało się od spotkań towarzyskich?

RS: Tak, takie były początki.

RG: A może nie zastanawiali się tak naprawdę nad symboliką, gdy przechodzili przez kolejne stopnie wtajemniczenia?

RS: Dokładnie tak. Zastanawiałem się o wiele bardziej nad wewnętrznym znaczeniem rytuałów, nie myślałem o nich jedynie jako o zwykłym przekazie.

RG: Pamiętam, jak mówił mi pan o ćwiczeniu ze świecą, które musiał pan wykonywać, gdy wstąpił pan do różokrzyżowców. Musiał być pan na odludziu…

RS: Tak, w barakach nie było prywatności i nie można było odizolować się ze świecą i tak dalej. Więc jedynym sposobem, w jaki mogłem to zrobić… Bob Long i ja mieliśmy samochód. Pojechaliśmy więc do dżungli, gdzie nie było nikogo wokół. Zapaliłem swoją świecę i rozpocząłem rytuał. Po chwili usłyszałem pukanie w szybę. To był strażnik, który zapytał: „Co tutaj robisz?” Odrzekłem: „Muszę odprawić ten rytuał, a w barakach trudno o prywatność”. Odpowiedział: „No dobrze, ale uważaj, aby ta świeca nie wznieciła pożaru”. I zostawił mnie w spokoju.

RG: Nie uważał za dziwne, że odprawia pan jakiś rytuał? Nie zapytał pana, o co w nim chodzi?

RS: Myślał, że to trochę dziwne, ale nie wtrącał się. [Śmieje się.] Nadal szukaliśmy miejsca, w którym mielibyśmy trochę prywatności, i porozmawialiśmy z kapelanem, który powiedział nam, że możemy korzystać z kaplicy w niektóre wieczory jako kółko naukowe lub coś w tym rodzaju. Znaleźliśmy więc jeszcze jedną osobę, która była różokrzyżowcem – wydaje mi się, że było nas wtedy trzech – i zaczęliśmy się spotykać tam dość regularnie.

RG: Kapelan był więc bardzo otwarty. Na pewno nie miał żadnych negatywnych skojarzeń z różokrzyżem. Czy wiedział, co to takiego?

RS: Chyba tak. Powiedzieliśmy mu w skrócie, co to jest. Odpowiedział: „Dobrze, nie ma problemu”. [Śmieje się]

RG: Czy pamięta pan coś z tych ezoterycznych książek, które przeczytał pan stacjonując na Guam? Coś, czego pana nauczyły lub co było dla pana ważne?

RS: Cóż, Bob Long i ja dużo rozmawialiśmy o tych książkach, szczególnie tych, którym autorem był Piotr Demianowicz Uspienski, i kilku autorstwa Eliphasa Léviego, w tym The History of Magic (Historia magii). Dużo rozmawialiśmy o tych książkach i o tym, czego nas nauczyły.

 

Częstotliwości rezonansowe i tajne grupy

RG: Czy od razu znalazł pan wspólne punkty, jeśli chodzi o pańskie zainteresowanie nauką i książki o magii, które pan czytał?

RS: Tak. Mimo iż natura mistyczna i metafizyczna wydaje się być inna od naukowej, zawsze czułem, że istnieją podstawowe zasady, które są takie same. Istnieją prawa biegunowości – pozytywne, negatywne, neutralne – i pojęcie równowagi, które jest niezwykle istotne. W nauce koncepcje równowagi i rezonansu są bardzo ważne.

RG: Może pan w skrócie powiedzieć, czym jest rezonans?

RS: Rezonans to stan, w którym każdy obiekt po wprowadzeniu go w wibrację o odpowiedniej częstotliwości, osiąga krytyczną częstotliwość i się rozpada – podobnie jak szkło rozpadające się pod wpływem rezonansowej częstotliwości. W naturze wszystko ma rezonansową częstotliwość. Ma to związek z biegunowością i wibracjami. Jeśli zagłębi się w szczegóły, to się zobaczy, że istnieje silny związek między nauką, metafizyką i mistycyzmem, tyle że na innym poziomie. Te prawa działają na wyższym poziomie niż płaszczyzna fizyczna.

RG: W jaki sposób rezonans manifestuje się w magii?

RS: W podobny sposób jak wtedy, gdy bardzo się skupiasz na czymś, co chcesz uaktywnić. Możesz wtedy rzeczywiście poruszyć elektronami i molekułami danej substancji, aż rozpozna ona, że coś z zewnątrz wywiera na nią wpływ, choć tak naprawdę pochodzi on z wewnątrz. Są to więc bardzo konkretne połączenia.

RG: Czy to właśnie robił pan w trakcie medytacji ze świecą?

RS: Tak, tak.

RG: W jaki sposób równowaga manifestuje się w magii?

RS: Aktywując osobę, substancję lub coś innego i sprawiając, że będzie drgać z określoną częstotliwością.

RG: Słyszałem o różnych osobach zajmujących się magią, że jeśli praktykuje się czarną magię… wie pan, negatywną magię… jeśli rzuci się na kogoś klątwę, to wróci ona do rzucającego z dziesięciokrotnie większą siłą.

RS: Tak, jeśli spróbuje się kogoś skrzywdzić.

RG: Czy to wiąże się z biegunowością w tym sensie, że zachodzi reakcja, że można spowodować jakieś wydarzenie, które wywoła inne?

RS: Tak. Jest mistyczne prawo, zgodnie z którym używając tych metod, musisz wykorzystywać je w dobrych celach. Jeśli używasz ich do negatywnych celów, wkraczasz na niebezpieczny teren i twoje zamiary mogą obrócić się przeciwko tobie. Dlatego bardzo odradza się używania negatywnej magii.

RG: Jeśli zrobimy coś pozytywnego, to wróci to do nas w takiej postaci.

RS: Zgadza się.

RG: Tak więc na przykład Rada Ukojenia… celem jest przeprowadzenie grupowej medytacji, można by powiedzieć masowej modlitwy w celu wysłania pozytywnej energii do określonych osób, prawda? Jeśli znam kogoś, kto jest chory, mógłbym przekazać imię tej osoby Radzie Ukojenia, a ona przesłałaby białe światło energii do tej osoby.

RS: Dokładnie. Im więcej ludzi się koncentruje, tym efekt jest silniejszy.

RG: Gdy byłem w loży różokrzyżowców, zacząłem się zastanawiać, co jeśli ma to negatywną stronę? Co, jeśli istnieje zła Rada Ukojenia, która po przekazaniu jej imienia prześle ciemną, negatywną energię do kogoś, kto jest zdrowy? Zakładam że to jest możliwe, jeśli jakaś grupa ludzi chciałaby to zrobić i znała tę technikę.

RS: Niestety, można kogoś w taki sposób skrzywdzić.

RG: Różokrzyżowcy tego nie robią, ale członkowie czarnej loży mogliby to zrobić?

RS: Rozumiem, że istnieją pewne grupy, które to robią, ale zawsze nam się powtarza, by trzymać się od nich z daleka i nie nawiązywać z nimi kontaktów.

RG: Czy może mi pan powiedzieć coś o ludziach, którzy robią takie rzeczy?

RS: Podać konkretne nazwy? Istnieje jedna grupa, o której nawet Wielka Loża słyszała: Zakon Pełzającego Węża. Zabroniono nam jakichkolwiek kontaktów z nią.

RG: Naprawdę? Nie przypominam sobie, abym o nich słyszał. To jakaś tajna instytucja powiązana z wolnomularstwem?

RS: Nie, nie. Nie jest ona powiązana z wolnomularstwem, ale sądzę, że było kilku masonów, których ta grupa przyciągnęła. To jedyna nazwa, która przychodzi mi do głowy. Są i inne grupy, które działają na pograniczu – skrajne i okultystyczne – ale z tego, co wiem, nie praktykują czarnej magii. Według nas robią rzeczy o wątpliwym charakterze. Chodzi o takie organizacje, jak Zakon Złotego Brzasku, i kilka innych, które były związane z praktykami seksualnymi.

RG: No tak, Złoty Brzask.

RS: Istnieje kilka odmian tego zakonu. Była jedna grupa która spotykała się w Garden Grove w Kalifornii przez jakiś czas, dopóki tamtejsi właściciele nie dowiedzieli się o odprawianiu przez jej członków rytuałów seksualnych i ich nie wyrzucili.

Script logo
Do góry