Sojowe produkty powstałe w wyniku tradycyjnego procesu fermentacji są wspaniałymi dodatkami, które mogą uzupełniać ważne składniki odżywcze w azjatyckiej diecie, lecz, z wyjątkiem okresów głodu, Azjaci spożywają je jedynie w niewielkich ilościach, i to jako przyprawy a nie zamiennik pożywienia pochodzenia zwierzęcego – z jednym wyjątkiem. Mnisi żyjący w klasztorach, zachowujący celibat i prowadzący wegetariański tryb życia, uważają soję za użyteczną, ponieważ tłumi ona popęd płciowy.

Wyniki metaanalizy przeprowadzonej w roku 1994 przez Marka Messinę, a następnie opublikowanej w magazynie Nutrition and Cancer podtrzymały spekulacje dotyczące antyrakowych własności soi.43 Messina odnotowuje, że w 26 opracowaniach dotyczących zwierząt 65 procent podaje istnienie mechanizmów ochronnych soi. Rozmyślnie nie podał jednego przypadku, w którym karmienie soją wywołało raka trzustki – chodzi o badania Rackisa z roku 1985.44 Komentując badania prowadzone na ludziach, zauważa, że wyniki są różne. Kilka z nich wskazuje na istnienie mechanizmu ochronnego, lecz w większości przypadków nie zachodzi korelacja między spożywaniem soi i częstotliwością występowania raka. Ostateczny jego wniosek brzmi: „wyniki tego przeglądu nie mogą stanowić potwierdzenia tezy, że spożywanie soi zmniejsza ryzyko zachorowania na raka”. Mimo to w napisanej później książce The Simple Soybean and Your Health (Zwyczajna soja i twoje zdrowie) stawia zupełnie przeciwną tezę, zalecając jedną filiżankę lub 230 gramów produktów sojowych dziennie w ramach swojej „optymalnej” diety zapobiegającej rakowi.

Obecnie tysiące kobiet jedzą soję w nadziei, że ochroni je ona przed rakiem piersi. Jednak w roku 1996 naukowcy odkryli, że u kobiet spożywających SPI występuje hiperplazja nabłonkowa (rozrost komórek), która poprzedza zazwyczaj stany złośliwe.45 Rok później odkryto, że zawarty w tym pokarmie genistein stymuluje komórki piersi do wkroczenia w cykl komórkowy (chodzi o początki rakowacenia komórek), co doprowadziło naukowców do wniosku, że kobiety nie powinny spożywać soi jako środka przeciwrakowego.46

 

FITOESTROGENY – PANACEUM CZY TRUCIZNA?

W chwili urodzin samce ptaków tropikalnych mają szare upierzenie swoich matek, które zabarwia się z chwilą osiągnięcia dojrzałości, gdzieś około 24 miesiąca życia.

W roku 1991 Richard i Valerie Jamesowie, hodowcy ptaków w Whangerai w Nowej Zelandii, zakupili nowy rodzaj pożywienia dla swoich ptaków, które oparte było głównie na białku sojowym.47 Kiedy je zastosowali, zabarwienie nastąpiło już po kilku miesiącach. Jeden z producentów pożywienia dla ptaków twierdził, że ten wczesny rozwój stanowił zaletę wynikającą ze stosowania tej żywności. W roku 1992 receptura opisująca pożywienie wyprodukowane przez firmę Roudybush zawierała obrazek samca crimson roselli, australijskiej papużki, która uzyskuje piękne czerwone upierzenie w wieku od 18 do 24 miesięcy, zabarwionego już w wieku 11 tygodni.

Niestety, w następnych latach nastąpił silny spadek rozrodczości u tych przedwcześnie dojrzałych ptaków, a także deformacje, pisklęta były skarlałe i często w chwili wykluwania się umierały, zwłaszcza samiczki. W rezultacie cała populacja została zdegenerowana. Ptaki miały zdeformowane dzioby i kości, powiększoną tarczycę, niedomogi systemu immunologicznego oraz cechowały się patologicznie agresywnym zachowaniem. Lista problemów, które wystąpiły, była bardzo podobna do tej, jaka miała miejsce w przypadku dzieci Jamesów, które były karmione pożywieniem dla niemowląt bazującym na soi.

Zaskoczeni i przerażeni Jamesowie zaangażowali dra toksykologii Mike’a Fitzpatricka, zlecając mu przeprowadzenie dalszych badań, które udowodniły, że spożywanie produktów sojowych wiąże się z całym szeregiem zaburzeń patologicznych, w tym z bezpłodnością, zwiększoną częstotliwością występowania raka oraz białaczką wieku niemowlęcego. Z kolei badania pochodzące z lat pięćdziesiątych48 wskazują, że genistein zawarty w soi powoduje zaburzenia układu dokrewnego u zwierząt. Dr Fitzpatrick przeanalizował pożywienie dla ptaków i okazało się, że zawiera ono dużo fitoestrogenów (estrogenów roślinnych), w szczególności genisteinu. Kiedy Jamesowie zaprzestali stosowania sojopochodnej żywności, stado powoli wróciło do normy, zarówno jeśli chodzi o rozrodczość, jak i zachowanie się ptaków.

Jamesowie zorganizowali prywatną batalię, której celem było ostrzeżenie rządu i społeczeństwa przed toksynami zawartymi w soi, zwłaszcza izoflawonami, geinsteinem i diadzenem. Firma Protein Technology International otrzymała ich materiały w roku 1994.

W roku 1991 japońscy uczeni donieśli, że spożywanie zaledwie 30 gramów, czyli dwóch łyżek stołowych soi dziennie, i to zaledwie przez jeden miesiąc, prowadzi do zwiększenia wydzielania hormonu pobudzającego działanie tarczycy.49 U niektórych osobników wystąpiło wole rozlane i niedoczynność tarczycy, wielu narzekało na zaparcia, zmęczenie i ospałość, mimo iż ilość spożywanego jodu była wystarczająca. W roku 1997 naukowcy z podległego FDA Narodowego Ośrodka Badań Toksykologicznych dokonali kłopotliwego odkrycia. Otóż okazało się, że substancje powodujące tworzenie się wola i izoflawony zawarte w soi to te same związki.50

Dwadzieścia pięć gramów wyizolowanych protein sojowych (SPI), minimalna dawka, która według Protein Technology International (PTI) daje efekt obniżenia poziomu cholesterolu, zawiera od 50 do 70 mg izoflawonów. W przypadku kobiet w okresie przed menopauzą jedynie 45 mg izoflawonów wystarczało do wywołania znacznych efektów biologicznych w postaci dużego zmniejszenia wydzielania hormonów koniecznych do właściwego działania tarczycy. Efekty te utrzymywały się jeszcze przez trzy miesiące po zaprzestaniu spożywania produktów sojowych.51

Sto gramów produktów sojopochodnych – maksymalna dawka zalecana przez Protein Technologies International jako powodująca obniżenie poziomu cholesterolu – może zawierać do 600 mg izoflawonów52, ilość niewątpliwie toksyczną. W roku 1992 szwajcarska służba zdrowia określiła, że 100 gramów białka sojowego dostarcza ekwiwalentu estrogenów równemu Pill (doustnej pigułce antykoncepcyjnej – przyp. tłum.).53

Badania in vitro nasuwają przypuszczenie, że izoflawony inhibitują syntezę estradriolu i innych steroidalnych hormonów.54 U wielu gatunków zwierząt, w tym u myszy, gepardów, przepiórek, świń, szczurów, jesiotrów i owiec zaobserwowano występowanie problemów z układem rozrodczym, bezpłodnością, chorobami tarczycy oraz wątroby wywołanych spożywaniem izoflawonów.55

To właśnie o izoflawonach mówi się, że mają dodatni wpływ na objawy występujące po menopauzie, w tym na uderzenia gorąca i ochronę przed osteoporozą. Kwantyfikacja dyskomfortu będącego wynikiem uderzeń gorąca jest niezmiernie subiektywna i w większości przypadków w grupie kontrolnej występuje zmniejszenie dyskomfortu w tym samym stopniu, co w grupie, której podawano produkty sojowe.56 Przy znanym powszechnie efekcie blokowania przez sojopochodne pożywienie przyswajania wapnia i powodowanie niedoboru witaminy D twierdzenie, że soja zapobiega osteoporozie jest doprawdy niezwykłe. Jeśli nawet u Azjatów osteoporoza rzeczywiście występuje rzadziej niż u ludzi Zachodu, to dzieje się to za sprawą azjatyckiej diety, która zapewnia duże ilości witaminy D zawartej w krewetkach, smalcu i w „owocach morza”, oraz wapnia w rosole z kości. Powodem częstszego występowania osteoporozy u ludzi Zachodu jest zastąpienie olejem sojowym masła będącego tradycyjnym źródłem witaminy D i innych rozpuszczalnych w tłuszczach aktywatorów koniecznych do przyswajania wapnia.

 

PIGUŁKI ANTYKONCEPCYJNE DLA DZIECI

To właśnie izoflawony zawarte w pokarmie dla niemowlaków były powodem największych obaw Jamesów. W roku 1998 naukowcy opublikowali raport, który mówi, że w przypadku dzieci spożywających izoflawony zawarte w produktach sojowych przeznaczonych dla noworodków ich efekt jest od 6 do 11 razy większy w zależności od wagi ciała niż odpowiednia dawka wywołująca efekt hormonalny u dorosłych. Koncentracja izoflawonów w układzie krążenia niemowląt karmionych produktami sojopochodnymi była od 13 do 22 tysięcy razy większa od koncentracji estradiolu w plazmie niemowląt żywionych pokarmem wytwarzanym z krowiego mleka.57

Około 25 procent dzieci karmionych z butelki w Stanach Zjednoczonych otrzymuje pokarm sojopochodny – procentowo znacznie więcej niż w jakimkolwiek innym kraju na Zachodzie. Fitzpatrick szacuje, że niemowlę żywione wyłącznie produktami sojopochodnymi otrzymuje dziennie (w stosunku do wagi ciała) ilość estrogenów odpowiadającą co najmniej pięciu pastylkom pigułek antykoncepcyjnych.58 Z kolei w pożywieniu dla niemowląt produkowanym na bazie produktów mlecznych lub w mleku matki, nawet kiedy spożywała ona produkty sojowe, nie wykryto żadnych fitoestrogenów.

Naukowcy od lat wiedzą, że bazująca na produktach sojowych dieta może powodować u niemowląt problemy z tarczycą. Jaki jest jednak wpływ tych produktów na układ hormonalny i jego rozwój, zarówno u osobników męskich, jak i żeńskich?

Script logo
Do góry