Związek kwasu żołądkowego z naszym zdrowiem
Artykuł po raz pierwszy w języku polskim ukazał się w dwumiesięczniku Nexus w numerze 86 (6/2012)
Tytuł oryginalny: „Why Stomach Acid Is Essential for Our Health”, Nexus (wydanie angielskie), vol. 19, nr 5
Elaine Hillingsworth
Copyright © 2000–2012
Zapomnij o zwodniczych reklamach – potrzebujesz kwasu a nie leków zobojętniających!
Entuzjaści zdrowia powtarzają to od dziesięcioleci: „Jesteś tym, co jesz”. Problemem w tym, że się mylą! Nie jesteśmy tym, co jemy, ale tym, co przyswajamy. Nawet najlepsza na Ziemi dieta nie będzie w stanie zapewnić nam zdrowia, jeśli będzie brakowało nam ważnego składnika: kwasu żołądkowego. Tak jest – kwasu. W tym przypadku jest to kwas solny. Nie możemy wchłaniać istotnych dla zdrowia substancji odżywczych, jeśli ta istotna część układu pokarmowego jest niszczona przez leki zobojętniające lub jeśli urodziliśmy się ze skłonnością do niedoboru kwasu solnego w soku żołądkowym, bądź jeśli nasz żołądek został uszkodzony przez śmieciowe pokarmy, alkohol, tytoń, stres i narkotyki.
Propaganda firm farmaceutycznych wmawia nam, że „nadmiar kwasu” musi być zneutralizowany. To jest bezczelne, wyrachowane kłamstwo! Kłamstwo wycenione na siedem miliardów amerykańskich dolarów, jest to bowiem kwota, jaką firmy farmaceutyczne zarabiają co roku, sprzedając swoje mocno szkodliwe leki zobojętniające sok żołądkowy i środki zobojętniające kwas. Ich zyski rosną z roku na rok – problemów z górną częścią układu pokarmowego przybywa i leki na żołądek stanowią największą pulę leków sprzedawanych w Stanach Zjednoczonych.
W profesjonalnym magazynie Orthopedic Surgeon (Chirurg ortopeda) czytamy: „Leki zobojętniające sok żołądkowy, które tak wiele osób często przyjmuje, są tak niebezpieczne, że zostałyby wycofane z rynku, gdyby kartele farmaceutyczne nie były tak silne. Od dziesięcioleci wiadomo, że za każdym razem, kiedy są przyjmowane, pozbawiają kości od 130 do 300 mg wapnia. Zawierają aluminium, i przyczyniają się do choroby Alzheimera”.
Natura nie wprowadziła kwasu do naszych żołądków po to, by firmy farmaceutyczne mogły zarabiać miliardy, ograniczając jego działanie. Natura miała dobry powód umieszczając go tam – jest on absolutnie niezbędny dla zdrowia. Nasz kwas żołądkowy jest tak silny, że może w ciągu godziny zredukować najtwardszy stek do mięsnej zupy. Proszę wyobrazić sobie, co dzieje się z nim, gdy trafi do żołądka z niedoborem kwasu solnego w soku żołądkowym: niestrawność, złe wchłanianie pokarmu, a czasem nieprzyjemne objawy, takie jak wzdęcia, pieczenie, gazy i odbijanie – wszystko to nie dlatego, że kwasu jest za dużo, ale że za mało. Ponieważ istnieje niewiele objawów ostrzegawczych, zespół złego wchłaniania może narastać przez wiele lat, co prowadzi do powolnego zagłodzenia. W rezultacie kości rozpadają się, pojawiają się choroby zwyrodnieniowe, ostre i przewlekłe zakażenia wywoływane przez bakterie, które są łatwo zabijane przez normalny kwas żołądkowy, oraz nowotwory.
Tak, nawet rak, i jest to logiczne, kiedy się nad tym zastanowi. Kiedy żołądek ma normalny poziom kwasu, jest w stanie przeciwstawić się inwazji mikroorganizmów i zneutralizować niebezpieczne dodatki do żywności, ale jeśli żołądkowi brakuje tego podstawowego elementu, dodatki mogą doprowadzić do wytworzenia rakotwórczych nitrozoamin.
Niedobór kwasu solnego w soku żołądkowym
Moje pierwsze spotkanie z kwasem żołądkowym udzieliło mi lekcji, której nigdy nie zapomnę. W latach 1960. mieszkałam w Europie i po sześciu miesiącach nierozsądnego obżerania się makaronem we Włoszech poczułam się wyczerpana. Lekarz, do którego udałam się po poradę, nie miał pojęcia, co robić, więc pojechałam do Londynu i tam zaniemogłam. Znajomi zabrali mnie do lekarza, który zbadał mój puls i powiedział mi, że jest niebezpiecznie niski. Potem zapytał mnie o moich krewnych i wtedy zdałam sobie sprawę, że jestem w poważnych tarapatach. Przeprowadzono badania i postawiono diagnozę: złośliwa anemia. Przez dwa miesiące musiałam przyjmować witaminę B-kompleks, żelazo w zastrzykach i jeść dużo czerwonego mięsa, jednak, jak się okazało, bez żadnej poprawy.
Przypuszczalnie bojąc się, że umrę na skutek jego bezradności, mój lekarz zawiózł mnie do specjalisty przy ulicy Harley. (Byłam zbyt osłabiona, aby dostać się tam o własnych siłach – czy dzisiaj jakiś lekarz zdobyłby się na coś takiego?) Pierwsze pytanie, jakie zadał mi ów specjalista – lekarz starej szkoły – brzmiało: „Czy próbowała pani kwasu solnego?”
Nie miałam klasycznych objawów niedoboru kwasu solnego w soku żołądkowym, choć pamiętam, że pytałam mojego lekarza, kiedy miałam 16 lat, dlaczego moje paznokcie pękają, dlaczego mocno mrużę oczy w słońcu i czemu cierpię na nocną ślepotę. Wiedziałby dlaczego, gdyby zadał sobie trud zapoznania się z podręcznikiem z zakresu podstawowej opieki lekarskiej. Zamiast tego zasugerował mi jedynie, że muszę nauczyć się z tym żyć. Te i inne trapiące mnie problemy zdrowotne były wyraźnymi oznakami, że potrzebuję dodatkowego kwasu. Gdyby ten człowiek posiadał elementarną wiedzę medyczną, mógłby zaoszczędzić mi wielu lat borykania się z problemami, które omal nie doprowadziły do mojej śmierci. Prawie wszyscy lekarze popełniają dziś ten sam błąd.
Specjalista z ulicy Harley z miejsca zrozumiał, o co chodzi. Przepisał silną formę kropli kwasu solnego. Krople należało rozcieńczać i sączyć przez szklaną słomkę w celu uniknięcia uszkodzenia szkliwa. Eliksir musiał być pity przed każdym posiłkiem. Po dwóch tygodniach odzyskałam siły i od tego momentu aż do dziś przyjmuję kwas solny, tyle że obecnie w kapsułkach.
W roku 1970 postępowy zaprzyjaźniony lekarz z Los Angeles powiedział mi, że kwas solny w żołądku jest tak cenny, że każdy lek zobojętniający go powinien być prawnie zakazany. Powiedział mi również coś, co okazało się wyjątkowo przydatne ludziom, którym doradzałam w ciągu wielu lat, jako że lekarze w tamtych czasach często nie przepisywali kwasu solnego bez uprzedniego włożenia do żołądka rurki przez nos w celu sprawdzenia w nim jego poziomu. Kiedy przeraziłam się tym, roześmiał się i powiedział, że ta procedura nie jest konieczna i że najprostszym sposobem na określenie, czy uzupełnienie kwasu jest potrzebne, jest przyjęcie tabletki z posiłkiem. Jeśli nie potrzebuje się kwasu solnego, dojdzie do nieznacznego pieczenia w żołądku, które łatwo zneutralizować pijąc dużą ilość wody.
Obecnie istnieją inne testy. Jedną z opcji jest analiza mineralna włosów, w ramach której dokonuje się pomiaru makroelementów i pierwiastków śladowych. Jeżeli ilości pięciu lub więcej soli mineralnych są niewystarczające, zwłaszcza tych, o których wiadomo, że są słabo wchłaniane w stanach niskiej kwasowości (np. wapń, cynk i żelazo), wówczas najprawdopodobniejszą przyczyną jest niedobór kwasu solnego w soku żołądkowym. Kolejny test to analiza chemiczna stolca pod kątem nie strawionych białek. Dobrze wyszkolony irydolog również potrafi rozpoznać niedobór kwasu żołądkowego.
Należy pamiętać, że pH służy do oceny kwasowości lub zasadowości danego środowiska (w tym przypadku naszego żołądka). Skala zaczyna się od zera i kończy na 14. Odczyn pH wynoszący 7 oznacza odczyn neutralny, poniżej 7 mamy do czynienia z kwasami a powyżej z zasadami. Przy normalnym poziomie kwasu w żołądku odczyn pH wynosi od 2 do 3.
Niektórzy lekarze zalecają kapsułkę Heidelberga. Jest to mały czujnik pH z nadajnikiem wielkości dużej kapsułki witaminowej, który jest uwiązany do długiej nici i połykany. Nić służy do usuwania go z żołądka zaraz po przekazaniu wyniku pomiaru drogą radiową do odbiornika. Ta metoda jest kosztowna i nieprzyjemna, poza tym nie uwzględnia godzinnych zmian pH w żołądku. Jednakże „Wielka Medycyna” i „Wielka Farma” (farmacja) kocha ją, bo jest to „naukowa” i opłacalna procedura.
Oprócz tego jest jeszcze metoda „spróbuj i jeśli nie padniesz, to znaczy, że jest ci to potrzebne”. Jest szybka i tania, a wynik natychmiastowy. Nie jest jednak naukowa, chociaż, jak już wspomniałam, zaprzyjaźniony lekarz powiedział mi, że jest dokładna i bezpieczna.