Jak niezbędne sole mineralne chronią organizm
Wydaje się oczywiste, że ciało może zmniejszyć wchłanianie pierwiastków promieniotwórczych poprzez tworzenie rezerw niezbędnych minerałów, których miewa niedobór. Wielu naukowców badało blokujące działanie odpowiedniej ilości jodu i wapnia. Te podstawowe składniki mineralne w różny sposób zmniejszają wchłanianie przez organizm substancji promieniotwórczych. Dr Richard Passwater zauważa, że: „Normalny jod zawarty w diecie może chronić przed absorpcją jodu radioaktywnego. Wdychany radioaktywny gaz lub spożyte promieniotwórcze sole jodu zostaną szybko wydalone, jeśli tarczyca nie potrzebuje jodu”.
W jednej z prac zawartych w zbiorze Chemical & Radionuclide Food Contamination (Chemiczne i radioizotopowe skażenie żywności) opublikowanym w roku 1973 przez M.E. Alperta et al. czytamy: „Istnieje kilka badań omawiających profilaktyczne [zapobiegawcze] i terapeutyczne środki mające na celu zmniejszenie dawki spożytego później przez człowieka radioaktywnego jodu. Efekt tych działań opiera się na zmniejszeniu wchłaniania do tarczycy i/lub okresie efektywnego połowicznego rozpadu… Jeśli blokującą dawkę około 100 mg stabilnego jodu poda się w czasie około 2 godzin lub krótszym od momentu wchłonięcia jodu-131, procent jego absorpcji w tarczycy zostaje zmniejszony o około 90 procent”.
Czy nie byłoby jednak lepszym pomysłem, biorąc pod uwagę to, co już wiemy, zawsze mieć tarczycę nasyconą jodem? Japonia, gdzie tradycyjna dieta składa się z ryb oceanicznych i wodorostów zawierających ochronne ilości jodu, cieszy się najniższym wskaźnikiem umieralności niemowląt na świecie. Jednak po awarii elektrowni w Fukushimie żywności z tego obszaru lepiej unikać. Również ryby i wodorosty morskie z innych miejsc powinny być traktowane z należytą uwagą i ostrożnością. W innych rozdziałach mojej książki podaję więcej informacji na temat składu żywności chroniącej przed promieniowaniem.
W książce z roku 1967 pod redakcją J. Lenihana zatytułowanej Strontium Metabolism (Metabolizm strontu) podano: „Dodanie Ca (wapnia) do diety ludzi biorących udział w eksperymencie zmniejszyło retencję i akumulację Sr-90 [strontu-90] w kościach”.
W swoim artykule zamieszczonym we wspomnianym zbiorze Chemical & Radionuclide Food Contamination M.E. Alpert et al. stwierdzają: „Nowoutworzona kość ma ten sam stosunek strontu do wapnia, jaki jest we krwi krążącej w czasie jej formowania. Dochodzi jednak do pewnej dyskryminacji strontu, która może wynikać z preferencyjnego wchłaniania wapnia z jelita [układu trawiennego]”. Naukowcy stwierdzili, że jeśli suplement wapniowy jest dostępny w pożywieniu, wówczas jest czterokrotnie większe prawdopodobieństwo, że organizm wykorzysta go w procesie tworzenia kości zamiast strontu.
Jak poinformowano w numerze International Journal of Applied Radiation and Isotopes z roku 1967, lekarze z Zarządu Szpitali dla Weteranów w Hines w stanie Illinois badali wpływ wapnia i magnezu na przyswajanie przez organizm radioaktywnego strontu i stwierdzili, że gdy wapń i magnez występowały w diecie, znaczna ilość radioaktywnego strontu była usuwana z krwi i wydalana.
Nie znalazłam w literaturze medycznej zbyt wielu opisów eksperymentów na ludziach określających siłę blokowania odpowiednich minerałów. Praktyka medyczna zazwyczaj nie pozwala na podawanie ludziom w ramach badań jakichkolwiek toksycznych substancji, przez co wykazanie radioochronnych własności odpowiednich minerałów w stosunku do ludzi jest utrudnione.
Jednakże z badań przeprowadzonych z wykorzystaniem jodu-131 i strontu-90 możemy wywnioskować, że wchłanianie przez organizm innych pierwiastków promieniotwórczych, takich jak cez-137, cynk-65 i pluton, może być blokowane przez ich odpowiedniki w postaci potasu, żelaza i cynku.
TEORIA PRZEŻYCIA W ZDROWIU
Niektóre grupy w każdej populacji są bardziej wrażliwe na promieniowanie. Do grup tych należą: płody w łonie matki oraz niemowlęta i małe dzieci, ponieważ ich komórki szybko się dzielą; osoby starsze, ponieważ mają generalnie obniżoną odporność z powodu kontaktu ze skumulowaną ilością promieniowania tła oraz promieniowania wywołanego przez człowieka; każdy, kto ma słabsze zdrowie.
Teoria przeżycia w zdrowiu opracowana przez brytyjską epidemiolog dr Alice Stewart opiera się na obserwacjach naukowych, z których wynika, że ci, którym udało się przeżyć wczesne infekcje i choroby, do których doszło po ekspozycji na promieniowanie, rzadziej umierają na raka w późniejszym czasie. Równie dobrze ci ludzie mogli być zdrowsi na początku. Krótko mówiąc, wydaje się oczywiste, że ludzie, którzy cieszą się optymalnym zdrowiem, są najbardziej odporni na szkody wywoływane przez promieniowanie.
Koncepcja bezpośredniego związku pomiędzy dawkami promieniowania a stanem zdrowia została zrewidowana wraz z postępem badań nad promieniotwórczością. Gdy już uznano, że niższe dawki mogą powodować większe szkody, wyjaśniło się główne nieporozumienie, a konkretnie to, że układ biologiczny otrzymujący dawki jest jedynym czynnikiem określającym stopień uszkodzeń. To kluczowy czynnik z punktu widzenia naszych potrzeb. Możemy wpływać na ilość pierwiastków promieniotwórczych, które docierają do komórek układu odpornościowego.
Przełomowe badanie
W czerwcu 1982 roku Journal of Epidemiology and Community Health opublikował przełomowe badanie dr Alice Stewart zatytułowane „Opóźnione skutki promieniowania bomby atomowej – najnowszy przegląd śmiertelności i szacunek ryzyka ocalałych pięciolatków”. Badanie dr Stewart dostarcza dowodów, że najzdrowsi mają największe szanse przeżyć ekspozycję na promieniowanie.
Dr Stewart obserwowała efekt przeżycia w zdrowiu w Hiroszimie, gdzie osoby, które nie uległy od razu opadowi promieniotwórczemu z bomby, były zdrowsze od swoich sąsiadów, którzy zmarli wkrótce po wybuchu atomowym. Dr Stewart doszła do tego wniosku, porównując swoje statystyki zdrowia z lat po bombardowaniu ze statystykami dotyczącymi ogółu japońskiego społeczeństwa.
Badała śmiertelność wśród tych, którzy przeżyli po roku 1945, oraz wśród przypadków niektórych chorób, na które, jak się uważa, promieniowanie nie ma wpływu. Zaobserwowała, że śmiertelność wśród tych, którzy ocaleli, była znacznie niższa niż wśród ogółu ludności. Zasugerowała więc, że wiele badań, które przeprowadzono na tych, którzy przeżyli, jest mylących i że wszystkie analizy skutków opadu radioaktywnego w stosunku do tych, którzy znaleźli się w pobliżu miejsca, gdzie spadła bomba, należy skorygować pod kątem przeżycia zdrowych. „Słabi padają pierwsi” – stwierdziła bez ogródek. Czuła, że musimy dokonać przeglądu wcześniejszych wniosków. Uważała, że „sedno problemu” to: „Czy prostą analizę zależnej od dawki częstości zgonów – która stanowi podstawę obecnych przekonań na temat zagrożeń dla zdrowia wśród pracowników mających styczność z materiałami radioaktywnymi – można uznać za trafną w warunkach, które istniały…? Z obecnego [1982] przeglądu wynika, że nawet najsolidniej udokumentowane wcześniejsze wnioski są nie do zaakceptowania”.
Dr Stewart przedstawiła nam prostą, kluczową zmienną dotyczącą „selektywnego przeżycia wyjątkowo odpornych osób w okresie dużej śmiertelności spowodowanej przez promieniowanie wyzwolone przez wybuch bomby atomowej”.
W sprawozdaniu z roku 1977 skierowanym do Komisji Nadzoru Jądrowego (Nuclear Regulatory Commission) dr John Gofman przywołuje „możliwość istnienia osób szczególnie wrażliwych” jako „jeden z głównych czynników, które ostatecznie decydują o ilości przypadków raka wynikających z wystawienia ludzkich populacji na promieniowanie”.
W roku 1982 dr Jacob Fabrikant, inny wybitny badacz promieniowania, podkreślił: „W obliczeniach… promieniowania wywołującego raka należy uwzględnić dodatkowe czynniki zakłócające, w tym członków wrażliwych podgrup genetycznych oraz ekspozycję na inne środki potencjalnie rakotwórcze”. Podkreślił, że „czynniki gospodarza, czynniki środowiskowe i czynniki immunologiczne również wpływają na ryzyko indukowania raka przez promieniowanie”.
Dr Irwin Bross napisał list do redakcji dziennika New York Times w nadziei, że uda mu się nagłośnić szokujący wniosek, do którego doszło kilku naukowców. Jego własne badania pozwoliły mu na identyfikację dzieci, które w wyniku ekspozycji na promienie rentgenowskie były do 25 razy bardziej podatne na białaczkę (w porównaniu do ogółu populacji). Według niego: „Procedury obliczania «bezpiecznych poziomów» oparte na «średniej ekspozycji» «przeciętnych osób» nie będą chronić dzieci i dorosłych, którzy najbardziej potrzebują ochrony”. (I.D. Bross et al., New England Journal of Medicine, lipiec 1972, 287:107–110)
Bez względu na to, czy ten fakt potraktujemy pozytywnie, czy negatywnie, wciąż sprowadza się on do tego samego – ci, którzy są zdrowi, są najbardziej zabezpieczeni przed promieniowaniem, zaś ci, którzy są słabszego zdrowia, są bardziej wrażliwi. Ale co wspólnego ma z tym odżywianie?