Zanieczyszczenia szczepionek
Artykuł po raz pierwszy w języku polskim ukazał się w dwumiesięczniku Nexus w numerze 7 (5/1999)
Tytuł oryginalny: „Vaccine Contamination: Germ Warfare on Civilians?”, Nexus (wydanie angielskie), vol. 5, nr 4
Dr Roger G. Mazlen
Wywiad z drem Leonardem G. Horowitzem
Copyright © 1998/1999
Dr Roger G. Mazlen: Naszym gościem jest doktor Leonard Horowitz, absolwent Harvardu, niezależny badacz i światowy autorytet w dziedzinie edukacji zdrowia publicznego, autor bestsellera Emerging Viruses: AIDS & Ebola (Pojawienie się wirusów AIDS i Ebola). Dlaczego rozmawiamy z doktorem Horowitzem? Otóż dlatego, że chorzy na zespół chronicznego zmęczenia1 mają osłabiony układ odpornościowy. Cierpią na brak odporności. Mają immunosupresję. Są łatwym łupem dla każdego nowego wirusa, zwłaszcza dla wirusów ze zdolnością do niszczenia układu odpornościowego. Tak więc nie wdając się w dalsze dywagacje witamy pana w naszym programie, doktorze Horowitz.
Dr Leonard G. Horowitz: Dziękuję, doktorze Mazlen. Udział w pana programie to dla mnie wielki zaszczyt i przyjemność.
Dr Mazlen: Cieszymy się bardzo, że może pan dzisiaj z nami rozmawiać. Może zacząłby pan od ogólnego zapoznania nas ze swoją książką.
Dr Horowitz: Zgoda. Spędziłem 3 lata na badaniu wniosku Ministerstwa Obrony z roku 1970 o wyasygnowanie 10 milionów dolarów na pięcioletnie badania, których celem miało być stworzenie mikroorganizmów niszczących system immunologiczny. Miały one służyć jako broń biologiczna. Z początku nie mogłem uwierzyć, że to naprawdę oficjalny dokument. Ostatecznie podążyłem tropem pieniędzy, literatury naukowej i dokumentów sądowych i odkryłem, że pieniądze trafiły do organizacji o nazwie Litton Bionetics. Czy słyszał Pan kiedykolwiek o kuchenkach mikrofalowych Littona?
Dr Mazlen: Oczywiście.
Dr Horowitz: Otóż, są oni również powiązani finansowo z wielkimi korporacjami zbrojeniowymi i mają firmę medyczną Litton Bionetics. W końcu lat sześćdziesiątych i na początku siedemdziesiątych byli na szóstym miejscu listy firm związanych finansowo z producentami broni biologicznych. To oni dostosowali wiele mikroorganizmów niszczących system immunologiczny do celów wojny biologicznej. Otrzymywali ponad 2 miliony dolarów rocznie na badania i rozwój tego typu mikroorganizmów, a także na badania nad rakiem oraz szczepionkami. I to jest główny temat mojej książki. Emerging Viruses: AIDS & Ebola opowiada o tym, kto doprowadził do powstania wirusów w rodzaju AIDS i Ebola, jak i dlaczego je wyprodukowano – cały proces ich tworzenia. A potem, co wydaje mi się najbardziej nieprawdopodobne, odkryłem i przedrukowałem w formie fotokopii kontrakty rządowe pokazujące, ile pieniędzy amerykańskich podatników idzie na te badania.
Dr Mazlen: Ta sprawa bardzo interesuje naszych słuchaczy, zwłaszcza tych, którzy cierpią na zespół chronicznego zmęczenia, a także tych, którzy podejrzewają, że go mają, i tych, którzy nie są tego pewni, jako że każdy nowy wirus mający zdolność osłabiania odporności immunologicznej stanowi dla nich oraz dla całego społeczeństwa poważne zagrożenie. Na 134. stronie swojej książki pisze pan: „Składając te wszystkie fakty razem, rozumiem obecnie, jak łagodny dla ludzi małpi wirus DNA, taki jak SV-40... i inne pospolite retrowirusy zanieczyszczające szczepionki, takie jak SFV, mogły po dziesiątkach lat stać się retrowirusami RNA, które poprzez skażone szczepionki rozprzestrzeniły się na miliony ludzi na całym świecie”. Czy mógłby Pan nieco rozwinąć tę sprawę i przybliżyć ją naszym słuchaczom?
Dr Horowitz: Oczywiście. Istotą tej książki i zarazem zawartym w niej ostrzeżeniem jest to, że mamy Urząd ds. Żywności i Leków2, który nie mówi lekarzom naukowcom i lekarzom praktykom ani też społeczeństwu prawdy o skażonych szczepionkach oraz metodach ich produkcji. Na przykład doustna szczepionka przeciw polio [choroba Heinego-Medina] do dzisiaj jest przygotowywana z wykorzystaniem tkanek małpich nerek, które są skażone nie tylko małpimi wirusami, ale również wirusami opryszczki, takimi jak na przykład małpi cytomegalowirus, wirus choroby Epsteina-Barra czy wirus opryszczki typu B, o których wiadomo, że należą do grupy wirusów niszczących układ immunologiczny. Wiemy też, że szczepionką, która najprawdopodobniej przyniosła światu AIDS, a być może nawet syndrom chronicznego zmęczenia, gdyż obie te choroby pojawiły się w tym samym 1978 roku, była wyprodukowana w roku 1974 w laboratoriach firmy Merck, Sharpe & Dohme przy wsparciu Centrum Chorób Zakaźnych i Urzędu ds. Żywności i Leków eksperymentalna szczepionka przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby typu B. Szczepionka ta była przygotowana częściowo z wykorzystaniem zarażonych małp sprowadzonych przez firmę Litton pracującą nad broniami biologicznymi na zlecenie Ministerstwa Obrony. Wiemy już dziś na pewno, że małpy, które wykorzystano do przygotowania tej szczepionki, były zarażone. Mamy nawet stosowne oświadczenie na ten temat złożone przez człowieka, który stworzył te szczepionki. Nazywa się on doktor Maurice Hilleman i był szefem produkcji szczepionek w firmie Merck, Sharpe & Dohme. Tak więc produkowali te szczepionki częściowo na zarażonych zwierzętach, a potem podawali je ludziom. W ten sposób doszło do tego, że mamy obecnie różne schorzenia związane z układem odpornościowym, a także dziwne odmiany raka oraz dziwne choroby autoimmunologiczne, których skala jest tak duża, że możemy już mówić o epidemii.
Dr Mazlen: To wszystko rodzi wiele pytań, niemniej chciałbym ponownie wrócić do pana książki, w której przytacza pan wywiad doktora Edwarda Shortera z doktorem Hillemanem [str. 484–485], podczas którego doktor Hilleman powiedział: „W rzeczy samej w tych szczepionkach było 40 różnych wirusów, które były nieaktywne” – na co Shorter odrzekł: „Ale nie zneutralizowaliście [SV-403]...” „Tak, to prawda” przytaknął Hilleman i nawet dodał: „A szczepionka przeciwko żółtej febrze zawierała wirusa białaczki, ale wie pan, to było w czasach, kiedy wiedza na ten temat była jeszcze bardzo niedoskonała”. Z tego oświadczenia dowiadujemy się teraz, że w szczepionkach były nie tylko wirusy uszkadzające układ odpornościowy, ale wywołujące również białaczkę. Mówi pan o tym w swojej książce. Mówi pan o przypadkach białaczki dotyczącej limfocytów T. Co mógłby pan powiedzieć na ten temat? Czy nadal istnieje jakieś związane z tym ryzyko?
Dr Horowitz: Uważam, że tak, doktorze Mazlen. Jestem głęboko przekonany, że to ryzyko nadal istnieje. Aby to uzasadnić, posłużę się przykładem. Urząd ds. Żywności i Leków, który ma chronić nasze zdrowie, musi przymykać oko na skażoną doustną szczepionkę przeciwko polio, którą musimy rzekomo zgodnie z prawem podawać naszym dzieciom, mimo iż każda jej dawka zawiera około 100 wirusowych zanieczyszczeń pochodzących od małp. Mówię „rzekomo”, gdyż nie jest to prawda. Są bowiem od tego przymusu wyjątki podyktowane względami duchowymi i religijnymi, tak że w rzeczywistości to szczepienie nie jest obecnie obowiązkowe. Mimo to tworzy się atmosferę, że nie można wysłać swojego dziecka do szkoły lub nie można pracować np. w służbie zdrowia bez poddania się temu szczepieniu. Jest to oczywista nieprawda. Wie pan, Urząd ds. Żywności i Leków musi przymykać oko na te 100 wirusowych zanieczyszczeń każdej dawki tej szczepionki, ponieważ ma ręce związane prawami własności i umowami tajności narzuconymi przez przemysł farmaceutyczny. Innymi słowy, producenci leków nałożyli im kaganiec, w związku z czym nie mogą oni powiedzieć innym naukowcom, jaki jest prawdziwy rozmiar skażenia i ryzyko związane ze szczepionkami. Tym sposobem lekarze, których szkolenie medyczne opłacane jest w większości przez przemysł farmaceutyczny, nigdy nie poznają prawdy i w rezultacie widząc zakatarzonego pacjenta i mówiąc mu, że te szczepionki „są dla pańskiego dobra” lub „dla dobra pańskich dzieci”, wierzą w to. Zostali po prostu poddani zwykłemu praniu mózgów. Są jak wyznawcy kultu, którzy w wielu przypadkach nie wiedzą nawet, kim są jego przywódcy.
Dr Mazlen: Przyznaję, że na uczelniach medycznych nie podaje się żadnych istotnych informacji na temat technologii produkcji szczepionek. To znaczy, chcę powiedzieć, że nie ma nic na ten temat w programie. Nie pamiętam z programu nauczania niczego, co dałoby się tu zastosować. Mówi ci się po prostu, że masz to zrobić. Tak więc wiesz, że to jest dobre i robisz to. To zmienia cały obraz, gdyż w dobrej wierze nie podałbyś pacjentowi czegoś, o czym wiedziałbyś, że jest to skażone czymś szkodliwym. Pomówmy teraz trochę o pracy doktora W. Johna Martina i o tym, dlaczego wspomina pan o niej w swojej książce. Doktor W. John Martin napisał do niej przedmowę i jest w niej ustęp, w którym mówi pan o jego pracy w Urzędzie ds. Żywności i Leków, gdzie był dyrektorem Wydziału Wirusologii Onkologicznej podległego Biuru Badań Biologicznych [obecnie Ośrodek Biologii, Oceny i Badań]. Twierdził, że był informowany o skażeniu szczepionek małpim cytomegalowirusem (CMV). Jest to ważne, gdyż donosił on o przypadkach wykrycia utajonego wirusa CMV z rodziny herpeswirusów w rejonie pustyni Mojave w Arizonie, który rozprzestrzeniał się we wszystkich kierunkach przenikając do głównych miast i centrów mieszkalnych. Czy mógłby pan to skomentować?