UFO nad Morzem Łaptiewów

W arktycznych regionach Rosji dokonano wielu ciekawych obserwacji UFO. Poniżej przedstawiam dwie z nich, do których doszło w pobliżu Morza Łaptiewów. To płytkie morze szelfowe odgrywa ważną rolę w klimacie arktycznym. Jest morzem brzegowym Oceanu Arktycznego. Leży na północy Rosji pomiędzy Półwyspem Tajmyr i Wyspami Nowosyberyjskimi. Przez większą część roku jest skute lodem.

W roku 1978 nad radzieckim niszczycielem przedzierającym się przez Morze Łaptiewów pojawiło się UFO i cały system nawigacyjny statku wyłączył się. Kapitan i większość załogi zauważyli na wysokości 30 metrów obiekt w kształcie kopuły. UFO świeciło jasnym, żółtym kolorem i sprawiało wrażenie półprzezroczystego. Po chwili powoli opadło ku powierzchni morza, po czym poszybowało z ogromną prędkością. Gdy zniknęło z pola widzenia, system nawigacyjny statku na powrót zaczął normalnie działać.

Inny statek znajdujący się w odległości kilku kilometrów od tego niszczyciela także zaobserwował dziwny żółty obiekt, który przemieszczał się nad powierzchnią wody. To zdarzenie przedstawiono w programie dokumentalnym rosyjskiej telewizji poświęconym USO (Unidentified Submerged Object – Niezidentyfikowany Obiekt Podwodny) nadanym przez 3. Kanał w roku 2009. Dokument nawiązywał do Witalija Prawdiwcewa, rosyjskiego pułkownika, naukowca i reżysera filmowego, oraz Jewgienija Litwinowa, rosyjskiego marynarza okrętów podwodnych, autora książek i byłego przewodniczącego Komisji Zjawisk Anomalnych Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego w Petersburgu.

Walery Łukin jest szefem rosyjskiego Instytutu Badań Arktyki i Antarktyki odpowiedzialnym za misje badawcze w rejon jeziora Wostok na Antarktydzie. Wielu ludzi na Zachodzie fascynuje się tym tajemniczym gigantycznym słodkowodnym jeziorem położonym na głębokości ponad półtora kilometra pod powierzchnią antarktycznego lodu, ale tylko niewielu z nich wie, że ten rosyjski naukowiec i wybitny badacz osobiście widział UFO nad Oceanem Arktycznym.

Jesienią 1997 roku Łukin odwiedził redakcję rosyjskiej gazety Anomalija, aby opisać swoje obserwacje, które miały miejsce w październiku 1984 roku. On i jego współpracownicy wracali wówczas śmigłowcem do bazy po pracy w terenie na Morzu Łaptiewów. Na terenie bazy przebywało sporo osób, które były mocno podekscytowane i żywo dyskutowały. Gdy Łukin i jego współpracownicy znaleźli się nad wieżą kontroli ruchu lotniczego, dowiedzieli się, że wojskowy radar wykrył szybko poruszający się obiekt. W czasie gdy zastanawiali się, czy polecieć w miejsce lądowania tego obiektu (około 40 kilometrów od lotniska), straż graniczna poinformowała ich, że dostrzegła ogień w miejscu lądowania.

Gdy ci naukowcy udali się w tamto miejsce, ujrzeli kulę. Świeciła luminescencyjnym blaskiem – wyglądało to, jakby promieniowała wewnętrznym światłem w kolorze jasnego szkarłatu. Nie pozwoliła, aby helikopter za bardzo się do niej zbliżył. Gdy byli w odległości około 3 minut lotu od niej, zgasła.

Naukowcy krążyli nad tym obszarem, oświetlając go reflektorami, ale nie bardzo wiedzieli, czego mają szukać. Wrócili tam następnego dnia podążając tym samym kursem, ale nie odnaleźli żadnych śladów. Wywiad z Łunkinem ukazał się w Anomaliji w październiku 1997 roku.

 

UFO nad Chatangą

Ściśle tajne dokumenty pochodzące z sowieckiego programu badań UFO zwanego SETKA zawierają listy od radzieckich obywateli wysyłane do różnych krajowych gazet. Listy dotyczące UFO redakcje przekazywały funkcjonariuszom SETKA.

Jeden z takich listów, którego koperta gdzieś zaginęła, nadszedł z Norylska. List mówił, że wojskowe urządzenia nie mogą wykryć UFO, choć wzrokowo bywają wyraźnie widoczne. Podejmowanie wobec nich jakichkolwiek działań było zakazane. Piloci samolotów IŁ-18, TU-154 i AN-26 wielokrotnie widzieli UFO w trakcie podchodzenia do lądowania w Alikiel, Dikson i Chatandze. UFO korygowało swoją trajektorię stosownie do trasy lotów samolotów. Kompas radiowy działał tylko wtedy, gdy był ustawiony w kierunku UFO.

UFO towarzyszyło wymienionemu samolotowi AN-26 w drodze z Chatangi. Żona kapitana samolotu pracowała z matką autora listu. Kapitan przyszedł do ich apteki 27 października zaraz po zakończeniu lotu i opowiedział im, co się wydarzyło, wykonując przy tym rysunki.

Kapitan „...zauważył statek-matkę; jego kadłub miał 200–300 metrów długości i zasłaniał wszystko, co znajdowało się za nim. Do statku przyczepione były trzy kule, z których każda miała trzy otwory. Oświetlały one widoczną część rakiety [sic]; poniżej znajdowało się miejsce na rakietę, które emitowało światło”.

Obiekt był obserwowany w locie z odległości jednego kilometra – leciał w kierunku samolotu. Załoga zaczęła zmieniać kurs, odbijając w lewo, lecz UFO zrobiło to samo. Później przeleciało nad samolotem, a potem okrążyło go. UFO potrzebowało trzech minut, aby przelecieć z Chatangi do Norylska, osiągając średnią prędkość około 10 kilometrów na sekundę. UFO unosiło się nad Alikiel więcej niż jeden raz i samolot musiał zmienić kurs, aby móc wylądować. To UFO widzieli wszyscy mieszkańcy, pracownicy zatrudnieni na polu gazowym Messojacha. Nagrano setki metrów taśm z rozmowami pilotów, kontrolerów ruchu lotniczego, personelu wojskowego i oficerów KGB na służbie. Później w to miejsce przybyli astrofizycy i inni „towarzysze”. Każdy, kto widział UFO, w tym autor listu, byli przekonani, że to nie jest naturalne zjawisko, ale przejaw działania inteligentnych istot. Ten obiekt poruszał się całkowicie bezgłośnie i mógł to robić pod dowolnym kątem.

Ten napisany w roku 1979 list został opublikowany 10 lat później w dodatku Łukomorje z 29 października 1989 roku do gazety Krasnojarski Komsomolec. Te obserwacje potwierdził reporter Sergiej Szwestow z gazety Zapoliarnaja Prawda. W swoich książkach wspomina o tym również czołowy ekspert ds. UFO, Michaił Gersztajn.

Kolejny list, opatrzony datą 17 grudnia 1979 roku, przyszedł do magazynu Tiechnika Mołodzioży. Znany rosyjski ufolog, Aleksandr S. Kużowkin, wielokrotnie nawiązywał do niego w swoich pracach. Napisał go Anatolij Goc, brygadzista w zespole rybaków i myśliwych z niewielkiej miejscowości Staroribnoje położonej w rejonie Zatoki Chatanga.

Autor listu wspomniał, że on i jego brygada wielokrotnie widzieli pozaziemskie obiekty. Podkreślił, że to było właśnie to, że nie ma innego wytłumaczenia. Opisał to UFO jako świecącą kulę pozostającą w bezruchu. Gdy zaczęła się ruszać, w środku zajaśniała słabo świecąca gwiazda. Nagle UFO wzniosło się i rozświetliło. Następnie spłynęły strumienie gazu, które rozwiał wiatr. Gdy kula nabrała wysokości, zamieniła się w gwiazdę i kontynuowała lot. Nie wydawała żadnego dźwięku i mogła stać się niewidzialna. Goc doszedł do tego wniosku, kiedy zobaczył, jak ta kula nagle wyłania się z ciemności. Rozbłysła mając w środku gwiazdę. Widywał te kule w różnych odległościach i na różnych wysokościach – od 500 metrów nad ziemią do wysokości, na jakiej latają samoloty.

Pewnego razu Goc dostrzegł kulę unoszącą się 10 metrów nad pokrywą lodową. Gdy zaczął się do niej zbliżać swoim pojazdem terenowym, gwiazda w środku rozbłysła i obiekt zaczął oddalać się wznosząc się i przemieszczając w bok. Gdy kula znalazła się dokładnie nad Gocem, ten zatrzymał pojazd i wysiadł z niego, wszedł w obszar oświetlony przez reflektory i podniósł ręce, aby pokazać, że jest nieuzbrojony, po czym przemówił: „Hej kosmici! Mówi do was syn Ziemi. Nie bądźcie tchórzami i złodziejami. Wyjdźcie, chcę z wami porozmawiać”. Zdawał sobie, oczywiście, sprawę, jak komicznie musiało to wyglądać. Pomyślał, że muszą uważać go co najmniej za dzikusa, ponieważ miał na sobie potargane ubranie. Gdy wypowiadał swoje słowa, kolejna taka sama kula rozświetliła ciemność, po czym obie wystartowały w kierunku Księżyca i zniknęły w oddali.

Brygada widziała też inne UFO. W jednym przypadku dwa „reflektory” leciały bezgłośnie nad ziemią, nie pozostawiając żadnych śladów. Psy wyczuły je bez patrzenia i odwróciły w ich stronę łby ze zwiększoną uwagą. Goc opisał, jak to wszystko się zaczęło, w jaki sposób te „cuda” zamanifestowały się w okolicy. „Spadły z kosmosu” jako wielobarwne kule o różnych średnicach lecące na horyzoncie. Sprawiły, że noc stała się jasna jak dzień. Brygada nie widywała tych „cudów” za dnia, a jedynie w godzinach wieczornych i w nocy. Wyglądało, że te „cuda” zadomowiły się tam.

Anatolij Goc wspomina także zdarzenie związane z samolotem pasażerskim lecącym na trasie Chatanga-Norylsk, który został zaatakowany przez ogień, co widzieli wszyscy pasażerowie. Na szczęście, nikt nie doznał obrażeń, ale samolotem tak zatrzęsło, że pasażerowie zbledli ze strachu.

Script logo
Do góry