Tłamszenie wiedzy o harmoniczności

Artykuł po raz pierwszy w języku polskim ukazał się w dwumiesięczniku Nexus w numerze 65 (3/2009)
Tytuł oryginalny: „The Suppression of Ancient Harmonic Science”, Nexus (wydanie angielskie), vol. 16, nr 2

Richard Marrick

 

Dwa lata temu postanowiłem wrócić do badań percepcji dźwięku, które porzuciłem 30 lat temu. Mimo tak długiej przerwy wciąż intryguje mnie, w jaki sposób możemy naturalnie mierzyć stopień dysonansu i mentalnie antycypować kierunek rozwiązania w muzycznej harmonii.

Moje początkowe poszukiwania z tego zakresu zawiodły mnie w głąb matematyki i symulacji komputerowych. Uzbrojony obecnie w naukową metodę, potężne narzędzia komputerowe i dostęp do najnowszych światowych badań byłem głęboko przekonany, że potrafię ustalić, czy nasza percepcja muzyki jest czymś organicznym, czy może kulturowym uwarunkowaniem. Nie miałem pojęcia, że to, czego się dowiem, wstrząśnie podstawami mojego dwudziestopierwszowiecznego spojrzenia na świat.

Powoli, ale pewnie, zacząłem dopasowywać elementy układanki. Poczynając od szeroko zakrojonego wachlarza badań naukowych z zakresu kognicji muzyki, neurofizjologii, genetyki, akustyki, fizyki kwantowej i moich własnych obliczeń i eksperymentów, udało mi się opracować zestaw zasad i matematycznych modeli wyjaśniających, w jaki sposób postrzegamy muzykę. Nadając temu układowi nazwę teoria harmonicznej interferencji, udało mi się pokazać, w jaki sposób harmoniki – dźwięki harmoniczne muzycznej nuty – odgrywają wspólną rolę, zarówno w dźwięku, jak i strukturze naszej anatomii.

Ta teoria postuluje, że życie rozwija się w ramach procesu równoważenia między rezonansem i tłumieniem, tak jak wibrująca struna, i że percepcja muzyki jest wbudowanym dopasowaniem do wzorca występującym między geometrią harmonii dźwięku i identycznymi strukturami w uszach i mózgu. To właśnie ten organiczny proces dopasowania do wzorca pozwala matematycznie definiować a następnie geometrycznie wizualizować w postaci krystalicznych i quasi-krystalicznych struktur muzyczną jakość harmonii, dysonansu, napięcia i rozwiązania. To doprowadziło mnie do wniosku, że całe ciało jest formą skrystalizowanej muzyki.

 

Witruwiański model

Kiedy już przekonałem się o istnieniu harmonicznych cech ludzkiej fizjologii, zaintrygował mnie Leonardo da Vinci i jego szeroko znana ilustracja człowieka witruwiańskiego. Bardzo chciałem wiedzieć, co było mu wiadome na ten temat. Dowiedziałem się, że otaczające człowieka witruwiańskiego koło i kwadrat reprezentują matematyczną „kwadraturę koła”, zgodnie z którą obwód kwadratu jest równy (z możliwie największą dokładnością) obwodowi koła. Intencją kryjącą się za kwadraturą koła zaproponowaną po raz pierwszy przez rzymskiego architekta Witruwiusza (Marcus Pollio Vitruvius)1 w pierwszym wieku p.n.e. było ukazanie harmonii i równowagi w idealnej formie człowieka.

Kiedy zastanawiałem się, co to może oznaczać, przyszło mi do głowy, że koło symbolizuje skierowany z wewnątrz na zewnątrz rezonans komórek organizmu, podczas gdy kwadrat skierowany z zewnątrz do wewnątrz efekt tłumienia. Uzmysłowiło mi to, że całe organiczne życie można zdefiniować – tak jak modele stojącej fali i pierścieni w mojej teorii interferencji – jako energię eksplodującą na zewnątrz w kosmos, która zostaje później wepchnięta z powrotem w określone kształty, przypuszczalnie w zależności od tego, która z harmonicznych proporcji jest akcentowana przez DNA.

Początkowo było to coś, co było mi bardzo trudno zaakceptować. Jak każdy byłem od najmłodszych lat uczony, że przestrzeń kosmiczna jest bezdenną pustką. Jednocześnie nie mogłem oprzeć się postrzeganiu życia jako formy rezonansu i przestrzeni jako swego rodzaju tłumiącego pojemnika.

Traktując to jako hipotezę, postanowiłem znaleźć sposób pomiaru rezonansu i tłumienia w witruwiańskim modelu. W tym celu nałożyłem na witruwiańską postać siatkę prostokątnych fal stojących (patrz rysunek). Kiedy wyskalowałem siatkę tak, że promień koła był równy dokładnie 2π, ze zdziwieniem skonstatowałem, że proporcje pomiędzy kołem i kwadratem można wyrazić bardzo prosto jako π/Φ2, czyli pi dzielone przez fi (złoty podział) do kwadratu. Czy mógł to być zbieg okoliczności? Podczas gdy te obie stałe matematyczne są niewymierne i nieskończone, stosunek między nimi można uważać za zbieżny z wymiernym stosunkiem 12:10 (3,14159/2,618033 ≈1,2).

 

 

 

Script logo
Do góry