Zabezpieczenie prawa własności kryształowej czaszki

W celu zrozumienia, dlaczego doszło do owiania tej sprawy tajemnicą, musimy przyjrzeć się samemu Mike’owi Mitchell-Hedgesowi. Mało kto wie, że o czaszce jest mowa w autobiografii Mitchell-Hedgesa zatytułowanej Danger My Ally (Niebezpieczeństwo moim sprzymierzeńcem), ale tylko w jej brytyjskim wydaniu. W tej edycji wydanej w roku 1954 przez wydawnictwo Elek Books Ltd z Londynu czaszce poświęconych jest zaledwie 13 wierszy, które usunięto z amerykańskiej edycji wydanej w roku 1955 przez wydawnictwo Little, Brown & Co. Bardzo istotnym pytaniem jest, dlaczego usunięto ten fragment. Komentatorzy podkreślają, że amerykański wydawca, jeśli w ogóle by czegoś zażądał w tej kwestii, to prędzej rozbudowania tej historii niż jej usunięcia.

Przyjrzyjmy się najpierw brytyjskiej edycji zawierającej rozdział zatytułowany „The Skull of Doom and a Bomb” („Czaszka Przeznaczenia i bomba”). Jest tam całostronicowe zdjęcie czaszki, któremu towarzyszą słowa Mitchell-Hedgesa:

 

Wzięliśmy ze sobą [do Afryki w roku 1948] złowrogą Czaszkę Przeznaczenia, o której wiele pisano. Mam swoje powody, aby nie ujawniać, jak trafiła w moje ręce.

Czaszka Przeznaczenia jest wykonana z czystego górskiego kryształu i według naukowców musiało upłynąć 150 lat, w czasie których kolejne pokolenia cierpliwie ścierały piaskiem ogromny blok górskiego kryształu, aż w końcu wyłoniła się z niego doskonała czaszka.

Ma ona co najmniej 3600 lat i, jak głosi legenda, była wykorzystywana przez arcykapłana Majów do odprawiania ezoterycznych obrzędów. Mówi się, że kiedy życzył komuś śmierci za jej pośrednictwem, śmierć nieuchronnie nadchodziła. Jest opisywana jako ucieleśnienie wszelkiego zła. Nawet nie mam ochoty próbować wyjaśnić tego zjawiska [sic].

 

Na pierwszy rzut oka nie ma w tych kilku zdaniach niczego aż tak kontrowersyjnego, aby należało usunąć je z amerykańskiej edycji jego autobiografii, z wyjątkiem wzmianki, w której Mitchell-Hedges wzbrania się przed ujawnieniem, jak wszedł w posiadanie czaszki: „Mam swoje powody, aby nie ujawniać, jak trafiła w moje ręce”. Dla wszystkich wydawców, a zwłaszcza ich działów prawnych, to zdanie było niczym płachta na byka i amerykański wydawca z pewnością zapytał autora, dlaczego nie chce ujawnić tego szczegółu. Należy przypuszczać, że po poznaniu faktów wydawca uznał, iż należy usunąć cały ten fragment, aby uniemożliwić zadawanie pytań w tej sprawie, co gwarantowało, że wydawcy, a zwłaszcza autorowi, uda się uniknąć potencjalnych problemów.

Spory w sprawie pochodzenia tej czaszki doprowadziły sceptyków do przypuszczeń, że Mitchell-Hedges wszedł w jej posiadanie dopiero w roku 1943 na aukcji w Sotheby’s1 w Londynie. Jak to zwykle bywa, sceptycy zredukowali złożoną historię do bardzo chwytliwej teorii, negując pewne istotne aspekty, które jej przeczyły.

Kiedy w roku 1936 magazyn Man zamieścił w swoim lipcowym numerze dwa artykuły o czaszce, była ona w posiadaniu Sydneya Burneya, szkolnego przyjaciela Mitchell-Hedgesa. Autorem pierwszego artykułu zatytułowanego „Morphological Comparison of Two Crystal Skulls” („Morfologiczne porównanie dwóch kryształowych czaszek”) był dr G.M. Morant, a drugiego zatytułowanego „Comments on the Morphological Comparison of Two Crystal Skulls” („Komentarz do morfologicznego porównania dwóch kryształowych czaszek”) Adrian Digby, który podkreśla, że nie udało mu się znaleźć żadnego opisu czaszki sprzed stycznia 1934 roku i że w roku 1936 była ona w posiadaniu Burneya.

To, czy Burney posiadał tę czaszkę, czy tylko się nią opiekował z upoważnienia Michell-Hedgesa, artykuł nic nie mówi. Wiadomo natomiast, że Burney trzymał ją do roku 1943, kiedy jego syn Nurney wystawił ją na aukcji w Sotheby’s. W katalogu aukcji z 15 października figuruje ona pod numerem 54 jako „wspaniała, naturalnych wymiarów rzeźba ludzkiej czaszki wykonana w górskim krysztale”, długości 174 mm, której towarzyszy następujący opis: „dolna szczęka osobno, szczegóły są prawidłowo oddane; rzeźbiarz nadał oczodołom, łukom jarzmowym i wyrostkom sutkowatym [w uchu] właściwe podobieństwo do ich naturalnych form, gładzizno-potylicznych”. Wspomina się w nim również, że „ta wspaniała czaszka” była tematem „interesującego artykułu” w magazynie Man z lipca 1936 roku. Mitchell-Hedges nabył ją najprawdopodobniej za 400 funtów (Sotheby’s nie posiada już zapisków związanych z tą transakcją) i w liście do swojego brata z 22 grudnia 1943 roku napisał: „Przypuszczalnie zauważyłeś w prasie, że właśnie nabyłem kryształową czaszkę z kolekcji Sydneya Burneya”.

Wystawianie na aukcji czaszki, która w połowie lat 1970. była już warta ponad 500 000 dolarów, to ciekawy przypadek. Dla sceptyków to była woda na ich młyn i zaczęli twierdzić, że oboje – ojciec i córka – kłamali, jak weszli w jej posiadanie. Ale po co Mitchell-Hedges miałby ukrywać, że kupił czaszkę na publicznej aukcji, i zamiast przyznać się do tego, głosił, że nigdy nie ujawni, jak ją pozyskał?

Eksperci od prawa podkreślali, że przy obecnych przepisach zakup czaszki na aukcji rozstrzyga sprawę własności – kupując ją, Mitchell-Hedges stał się jej prawowitym właścicielem, bez względu na to, jak ją naprawdę zdobył. Tak więc prawdziwe znaczenie aukcji całkowicie umknęło sceptykom. To prawda, że Mitchell-Hedges zaczął mówić o czaszce dopiero pod koniec lat 1940., ale to, że nabył ją w roku 1943, wcale nie musi być dowodem na to, że dopiero wtedy wszedł w jej w posiadanie, ale że od tego momentu mógł swobodnie o niej mówić, czując się jej legalnym właścicielem i wiedząc, że teraz nikt mu jej nie zabierze.

Co więcej, sceptykom nie udało się ustalić, jak Burney wszedł w jej posiadanie. W roku 1936 Digby oświadczył, że nic o tym nie wie i że jedyne, co mógł zrobić, to prześledzić właścicieli czaszki do stycznia 1934 roku – dziesięć lat po tym, jak Anna Mitchell-Hedges rzekomo znalazła ją w Lubaantun.

Zmarła w roku 2007 Anna Mitchell-Hedges utrzymywała, że Burney dysponował czaszką jedynie na zasadzie zastawu otrzymanego od jej ojca do czasu spłacenia długu, jaki zaciągnął u Burneya. Argument sceptyków: „jeśli to rzeczywiście była pożyczka, to dlaczego jej po prostu nie spłacił?” – jest chybiony, ponieważ sprzedaż tej czaszki mogła być zaaranżowana przez Mitchell-Hedgesa i Burneya z ominięciem licytacji.

Według Anny Mitchell-Hedges Burney z niezrozumiałych względów nieoczekiwanie wystawił czaszkę na aukcji. Nie mogąc skontaktować się z Burneyem, Mike wstał nazajutrz o 5 rano i udał się do Londynu, by odzyskać swoją własność. Dom aukcyjny Sotheby’s poinformował go, że wystawcą czaszki jest syn Sydneya Burneya, i kiedy odmówiono mu wycofania jej ze sprzedaży, Mitchell-Hedges uznał, że najprostszym sposobem jej odzyskania będzie jej odkupienie. W ramach tego scenariusza fakt, że aukcja wypełniła lukę prawną w tytule własności czaszki, jest absolutnie przypadkowy.

Przypuszczalnie najlepszy dowód na to, że Mitchell-Hedges wszedł w posiadanie czaszki przed rokiem 1943, pochodzi od Patsy Wilcox, właścicielki pensjonatu „The Watchers” w Polperro w Kornwalii, która oświadczyła w roku 1999 w wywiadzie, że na początku lat 1930. Mitchell-Hedges zatrzymał się razem z córką w jej pensjonacie na kilka miesięcy i że mieli ze sobą dziwną kryształową czaszkę, którą trzymali w kartonie w jednym z pokojów, które wynajmowali.

Przyjmijmy więc jako roboczą hipotezę, że Mitchell-Hedges pozyskał czaszkę, jak sam twierdził, jakiś czas przed aukcją z roku 1943. Jednak wciąż pozostaje pytanie: jak? Wiemy, że nie zamierzał nigdy tego wyjawić, i jest w tym coś, co będzie trudno wyjaśnić.

 

 

Frederick A. „Mike” Mitchell-Hedges

 

Script logo
Do góry