Historyczne relacje na temat smoków
Pierwsze pisane wzmianki o smokach pojawiły się ponad 6000 lat temu w starożytnym Sumerze. Istnieje cylindryczna pieczęć sprzed około 6000 lat, która przedstawia smoka obok bogini Bau. Te odniesienia mogą pochodzić z mitów o wężach starożytnych Egipcjan, takich jak te, które opowiadają o Aapepie4 i Tyfonie5. Z całą pewnością to przekazy mitologiczne, ale również historyczne w tym sensie, że kiedy przekraczamy próg ponad pięciu tysięcy lat, granice między mitem i historią ulegają rozmyciu.
Mity nie są jedynie metaforami lub wymyślonymi opowieściami, ale tym, co pozostało z dawno zapomnianej przeszłości – zapisami po zaginionej cywilizacji. Musimy pamiętać, że w niektórych z najdawniejszych zapisów mówi się, że smoki panowały nad ludźmi. Zamiast spisywać zmyślone opowieści nasi przodkowie utrwalali relacje naocznych świadków opisujących prawdziwe wydarzenia. Stąd ogrom mitów o smokach przewijających się przez całą długą historię ludzkości wydaje się wskazywać, że w tych legendach musi być trochę prawdy i że same mity są historycznymi opisami, aczkolwiek zniekształconymi przez czas.
Grecki poeta Homer mówił o ziejącym ogniem smoku zwiniętym wokół tarczy Heraklesa. Filozof rzymski Pliniusz Starszy podaje w swojej Historii naturalnej (Naturalis historia) z 77 roku n.e. odmitologizowany opis smoków żyjących w Etiopii. W tradycji żydowskiej i hebrajskiej figuruje biblijny wąż zamieszkujący Eden. W apokryficznej Księdze Daniela jest opowieść o bożku Belu i smoku. Bohater księgi, Daniel, zostaje wtrącony do jaskini lwów i uśmierca smoka.6 (Rose, str. 104) Kiedy Aleksander Wielki wrócił z podboju Indii, doniósł o odkryciu syczącego smoka głęboko w jaskini.
Grecki historyk Herodot, jedno z najbardziej wiarygodnych starożytnych źródeł, w V wieku p.n.e. napisał, co następuje: „Jest w Arabii miejscowość, leżąca mniej więcej naprzeciw miasta Buto, do której sam się udałem, aby zasięgnąć wiadomości o uskrzydlonych wężach. Przybywszy tam, ujrzałem kości węży i kręgosłupy w ilości niemożliwej do opisania; leżały tam kupy kręgosłupów, jedne większe, drugie mniejsze, a było ich mnóstwo... Kształt zaś węża jest taki jak wężów wodnych. Skrzydeł nie ma on upierzonych, lecz są one prawie takie same jak u nietoperzy”.7 Proszę zwróć uwagę na podobieństwo tego skrzydlatego węża do pterodaktyla.
Nawet słynny podróżnik Marco Polo, który przemierzał Azję, Persję, Chiny i Indonezję w latach 1271–1291, donosi o spotkaniach z dziwnymi tajemniczymi bestiami. Swoje podróże opisał w wydanym około 1300 roku dziele Il Milione (Opisanie świata). W prostej formie opisuje jedno z takich spotkań: „Rodzą się w tym kraju olbrzymie żmije, to jest wielkie węże takich rozmiarów, że zadziwiają ludzi i przerażają ogromem. Wygląd ich obrzydliwy. Powiem wam, jak są wielkie i grube. Wiedzcie zaiste, że mają dziesięć kroków długości, a grube są jak wielka beczka, gdyż mają około dziesięciu piędzi obwodu. Te są największe. Mają one dwie krótkie łapy tuż przy głowie, zakończone nie stopą, lecz szponami, jak sokoły lub lwy, dwa szpony są krótsze, a jeden dłuższy. Głowa jest bardzo duża, oczy zaś wielkie jak bochny chleba, pysk tak wielki, że połknąłby na raz człowieka, zęby olbrzymie. Są tak bezmiernie ogromne i straszne, że nie masz człeka ni bestii, by nie drżeli ze strachu. Są także i mniejsze, długie na osiem, sześć lub pięć kroków”.8
W After the Flood Bill Cooper pisze: „Dawni Brytowie, których potomkami są współcześni Walijczycy, dostarczają nam najdawniejszych zachowanych opisów potwornych europejskich gadów, z których jeden pożarł króla Morvidusa (Morydda) około roku 336 p.n.e. Przetłumaczony dla nas przez Geoffreya z Monmouth opis mówi, że potwór «łyknął ciało Morvidusa tak jak wielka ryba łyka małą». Geoffrey opisał to zwierzę jako Beluę.
Peredur, nie ten starożytny król o tym samym imieniu (306–296 p.n.e.), ale żyjący znacznie później syn hrabiego Efrawga, miał więcej szczęścia od Morvidusa, ponieważ udało mu się zaszlachtować swojego potwora, addanca9, w miejscu zwanym Llyn Llion w Walii. W innych okolicach Walii mówi się o addancu łącznie z innym gadzim gatunkiem, znanym jako carrog. Addanc przetrwał do stosunkowo niedawnych czasów w takich miejscach, jak Bedd-yr-Afanc niedaleko Brynberian, w Llyn-yr-Afanc powyżej Bettws-y-Coed na rzece Conwy (zabicie tego potwora opisano w roku 1693) i w Llyn Barfog”. (Cooper, str. 75–76)
Ponadto w Walii w starożytności, średniowieczu i współcześnie szeroko dyskutowano na temat latających gadów. Na początku XX wieku „starsi ludzie z Penllin w Glamorgan opowiadali o kolonii skrzydlatych węży żyjących w lasach wokół Zamku Penllin”. Niejaka Marie Trevelyan powiedziała Billowi Cooperowi, że „mówi się, iż lasy wokół Zamku Penllin w hrabstwie Glamorgan były odwiedzane przez skrzydlate węże, które siały postrach wśród młodych i starych mieszkańców Penllyne. Zmarły kilka lat temu leciwy mieszkaniec Penllyne powiedział, że w czasie gdy był dzieckiem, skrzydlate węże opisywano jako bardzo piękne stworzenia. W czasie spoczynku były pięknie pozwijane i «wyglądały, jakby były pokryte klejnotami. Niektóre z nich miały lśniące wszystkimi kolorami tęczy grzebienie»... Ten stary człowiek przypisuje ich wyginięcie temu, że «terroryzowały one podwórza i zagajniki»”. (Cooper, str. 76)
Kronika z roku 1405 przedstawia szczegóły krwawej bitwy z olbrzymim gadem w Bures w hrabstwie Suffolk: „Blisko miasta Bures niedaleko Sudbury pojawił się ostatnio, ku wielkiej rozpaczy całej okolicy, ogromny smok z grzebieniem na głowie, zębami jak piły i bardzo długim ogonem. Po zabiciu pasterza pożarł wiele owiec... Aby go zabić, wezwano wszystkich ludzi w kraju. Gdy smok ujrzał, że znowu będzie atakowany strzałami, uciekł na bagna lub do jeziora. Ukrył się wśród wysokich trzcin i więcej go już nie widziano”. (Cooper, str. 77)
Inną dobrze udokumentowaną historią jest relacja z około 1614 roku opowiadająca o spotkaniu ze smokiem w Lesie Leonarda w Sussex w Anglii w pobliżu Dragon’s Green: „Ten wąż (lub smok, jak niektórzy to coś nazywają) mierzy dziewięć stóp długości albo nawet więcej, ma kształt prawie taki jak oś furmanki, grubszy w środku i nieco cieńszy na końcach. Przednia część, którą wyrzuca do przodu, jakby szyja, ma jeden elle [3 stopy i 9 cali lub 114 cm] długości oraz otaczający ją biały pierścień łusek. Łuski na jego tylnej części zdają się być czarne, a pod brzuchem czerwone... zauważono również, że ma duże łapy, przy czym niektórzy sądzą, że węże nie mają łap...” (Cooper, str. 77)
Takie opisy nalotów żywych smoków na anglosaskie terytorium wzmacniają pogląd, że wbrew powszechnemu przekonaniu smoki były bardzo realnymi stworzeniami i że jest całkiem możliwe, iż część z nich przetrwała do dziś i wciąż grasuje w odległych zakątkach Ziemi. Ten pogląd wysunął kolejny ekspert, tym razem na bazie ewolucyjnego punktu widzenia.
Teoria genetycznej pamięci Carla Sagana
W swojej nagrodzonej Nagrodą Pulitzera książce The Dragons of Eden (Smoki Raju) nieżyjący już dr Carl Sagan napisał: „Wszechobecność mitów o smokach w ludowych legendach wielu kultur to nie przypadek... Nieprzejednana wrogość między człowiekiem i smokiem, czego przykładem jest mit o świętym Jerzym, jest najsilniej zakorzeniona na Zachodzie. (W trzecim rozdziale Księgi Rodzaju Bóg skazuje gady i ludzi na wieczną wrogość). W rzeczywistości to nie jest zachodnia anomalia. To światowy fenomen. Czy to przypadek, że wspólne dla wszystkich ludzi dźwięki nakazujące milczenie lub przyciągające uwagę do złudzenia przypominają syki gadów? Czy jest możliwe, że smoki rzeczywiście przysparzały kłopotów dla naszych przodków sprzed milionów lat i że wywoływane przez nie przerażenie i śmierć pomogły w ewolucji ludzkiej inteligencji?” (Sagan, str. 149–150) Sagan pisze dalej, że wizerunek smoka jest częścią wspólnej pamięci genetycznej odziedziczonej na drodze ewolucji od naszych przodków ssaków. A co, jeśli ten dziwaczny pogląd jest błędny? Co, jeśli kiedyś istniała razem z ludźmi przypominająca dinozaury rasa smoków, która została uwieczniona w tysiącach mitów w każdym zakątku świata? Co jeśli te, tak zwane, mity są rzeczywistymi relacjami świadków uwiecznionymi przez naszych przodków?