Dzięki pracom Schwallera de Lubicza oraz Giorgio de Santillany i Herthy von Dechend, autorów Hamlet’s Mill (Młyn Hamleta), a także wielu innych uważnych naukowców prowadzących badania w ostatnim półwieczu i jeszcze wcześniej, jasne jest obecnie, że nie tylko starożytny Egipt, ale wszystkie starożytne cywilizacje były znacznie bardziej wyrafinowane od społeczeństw, które pojawiły się po nich. Inaczej mówiąc, to, co działo się przez przynajmniej kilka tysięcy lat i było nazywane postępem, było w rzeczywistości regresem. Prawdę powiedziawszy, to dopiero ostatnie zasadnicze postępy w naszej obecnej kosmologicznej i naukowej wiedzy pozwoliły akademikom na zrozumienie, że starożytni również posiadali taką wiedzę, co zostało zapisane w ich mitologii i symbolach, ich rozumieniu matematyki, ich astronomii/astrologii i religii.

Od momentu upadku w Egipcie Starego królestwa aż do współczesnych nam czasów cywilizacja staczała się w dół, a nie pięła w górę – to oczywiste.

Ten proces degeneracji możemy fizycznie obserwować w Egipcie, jest wyryty na kamieniach i nie pozostawia żadnych wątpliwości. Ta sama opowieść powtarza się w mitologiach i legendach dosłownie wszystkich innych społeczeństw i cywilizacji świata. W pojęciu naszego Kościoła Postępu jest to szczytowa herezja. Postęp nie dokonuje się w linii prostej wiodącej od prymitywnych przodków do mądrych Nas z naszymi laleczkami z pomponikami i bronią masowego zniszczenia, naszymi korkami na drogach i skażonymi morzami, niebem i lądami. Jest inny, znacznie bardziej realistyczny sposób przedstawiania historii. Platon mówił o cyklach wieków, o wieku złotym, srebrnym, brązowym i żelaznym (lub mroku), o czymś na kształt fali, a nie linii prostej. Podobne podejście przebija z dosłownie wszystkich starożytnych relacji.

Najbardziej znany i najbardziej rozwinięty jest system hinduistyczny z cyklem jug, który koresponduje z platońskim poglądem mówiącym o czterech dających się zdefiniować epokach (hinduistyczna epoka kali juga – nasza obecna – odpowiada platońskiej epoce żelaza lub inaczej mroku). Problemem w przypadku hinduistycznej wersji jest okres czasu przypisywany poszczególnym epokom – setki tysięcy, a nawet miliony lat.

Bez względu na to, jak mocno archeolodzy mogą się mylić w swoich chronologiach lub interpretacjach dotyczących starożytnych, zrozumienie, że mogą się aż tak bardzo mylić, nie przychodzi łatwo! Niedawno wpadła mi w ręce mało znana praca na temat cyklu jug, który dość dobrze odpowiada czteroetapowemu cyklowi w ramach jeszcze dłuższego, bo liczącego ponad 20 tysięcy lat, cyklu precesji. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że starożytni w pełni zdawali sobie sprawę ze zjawiska precesji i traktowali je jako sprawę o kluczowym znaczeniu, choć nie wiadomo dlaczego. Obecnie uważam, że zintegrowanie cyklu jug z precesją może mieć zasadnicze znaczenie dla zrozumienia, dlaczego starożytni uważali, że jest ona tak ważna, i dla ewentualnego ustalenia, w którym miejscu tego cyklu się znajdujemy.

 

O MICIE I ZNACZENIU

Słownik, w który wyposażony jest edytor tekstu Word firmy Microsoft, podaje dwa znaczenia lub synonimy słowa „mit”: legenda i fałsz. Natomiast, co warte podkreślenia, wśród synonimów słowa „legenda” brak słowa „fałsz”, zaś wśród synonimów słowa „fałsz” nie ma słowa „legenda”, co nie przeszkadza, by w potocznym użyciu stosowano obie definicje, często jak popadnie, i w niektórych przypadkach obie są rzeczywiście trafne (mowa, oczywiście, o angielskojęzycznej wersji tego słownika – przyp. tłum.). Na przykład sformułowania w wydaniu prezydenta George’a W. Busha z miejsca uzyskują status legendy i w większości przypadków są fałszywe. Kiedy jednak mamy do czynienia z mitami starożytnych, rozsądnie jest zachować ostrożność, zanim zaliczy się je do fałszu, i nie ma tu znaczenia, że zazwyczaj nie korespondują one z naszym współczesnym sposobem przedstawiania faktów. Starożytni nie traktowali swoich legend jako zmyśleń. Ta negatywna opinia na ich temat jest współczesną oceną upowszechnioną przez dziewiętnastowiecznych wiktoriańskich protoantropologów, przekształconą w dwudziestym wieku przez wyznawców Kościoła Postępu w dogmat. (Przypuszczalnie najbardziej przyczyniła się do tego obszerna praca Jamesa Fraziera Golden Bough (Złota gałąź)).

Ta wiktoriańska opinia, mimo iż wciąż przeważająca, szczególnie w środowisku akademickim, jest prawie od samego początku swojego istnienia przedmiotem ataków. Obecnie staje się coraz bardziej jasne, że te dziwne, pozornie chaotyczne i irracjonalne starożytne opowieści zawierają w sobie zapomnianą historię i głęboką psychologię, a także, o dziwo, astronomię, kosmologię, fizykę, genetykę oraz rozumienie procesów zachodzących we wszechświecie, tak zaawansowane i wszechstronne, że dopiero nasze najnowsze odkrycia naukowe pozwalają nam zorientować się, jaką rozległą wiedzę posiadano w bardzo odległej przeszłości, w czasach w których według naszych „ekspertów” nie może być w ogóle mowy o istnieniu jakiejkolwiek cywilizacji.

Krótko mówiąc, nadszedł czas na totalną rewizję wiedzy na temat starożytnych. Oni nie tylko wiedzieli znacznie więcej, niż nam się wydaje, ale jest też możliwe, że posiadali wiedzę, której my jeszcze nie posiedliśmy, a której pozyskanie może być dla nas bardzo użyteczne, a być może nawet przełomowe.

Jednym z miejsc, w którym moglibyśmy zacząć szukać, jest pewien egipski mit.

 

WKROCZENIE SACHMET

W mitologii starożytnego Egiptu Sachmet, bogini przedstawiana jako kobieta z głową lwicy, wiąże się z zemstą, wojną, a również, o dziwo, z uzdrawianiem, tyle że przy pomocy ognia lub przeczyszczenia. Ezoterycznie jest ona przedstawicielem żeńskiego pierwiastka ogniowej zasady inicjującej. Ptah (architekt niebios i Ziemi) kreuje wszechświat przy użyciu „słów” dostarczonych przez Dżehuti (kosmiczna mądrość), ale to Sachmet, małżonka Ptaha, faktycznie wykonuje pracę. Jej imię w postaci „Sachem” znaczy „moc”, a żeński przyrostek „t” nadaje mu znaczenie „moc żeńska”.

 

 

Posąg egipskiej bogini Sachmet

 

Script logo
Do góry