Mutwa: Tak, proszę pana. A potem ci ludzie powiedzieli mi, kiedy rozmawialiśmy przez tłumaczy, proszę pana, powiedzieli mi, że Afryka jest miejscem, gdzie wkrótce dojdzie do czegoś, co zadecyduje o losie całej ludzkości.
Potem rozeszliśmy się w bardzo przyjaznej atmosferze. Odchodząc, ci ludzie zostawili mi, proszę pana, list, który otworzyłem dopiero kilka godzin po ich odejściu. Dowiedziałem się z niego, że nie powinienem brać udziału w odczycie Davida Icke’a i że obserwuje mnie ktoś nazwiskiem Alia Czar. Nie wiem, kim jest Alia Czar.
Ci ludzie powiedzieli mi w czasie naszego spotkania, że służą wielkiemu panu Melchizedekowi. Po przeczytaniu tego listu z pogróżkami, który mówił, że jeśli będę mówił, moja żona, która jest chora na raka i jest w szpitalu, umrze. Wtedy zacząłem się zastanawiać. Kim byli ci ludzie?
Ponieważ już wcześniej byłem w Ameryce Południowej, zauważyłem potem, że hiszpański, którym mówili, był inny od hiszpańskiego, którym mówi się w Południowej Ameryce. Ci ludzie mówili hiszpańskim z Hiszpanii, a nie hiszpańskim z Południowej Ameryki.
Nawet teraz, proszę pana, ta groźba wciąż wisi nad moją głową i wiąże się z tym pewna dziwna rzecz. Jeśli przyśle pan kogoś do mnie, to ten ktoś zobaczy to na własne oczy. Żona cierpi na raka i przebywa w szpitalu, największym szpitalu w Południowej Afryce. Na jednym z rentgenowskich zdjęć jej macicy zauważono dziwny metalowy obiekt, który zastanowił lekarzy. Rozmawiając z nią, zapytałem ją, kto go tam umieścił.
Żona powiedziała, że nikt nigdy jej nie dotykał i nikt nie wkładał jej niczego. Ten artefakt, proszę pana, który wyraźnie widać na rentgenowskim zdjęciu i jest zaznaczony strzałką, widać na pierwszym zdjęciu, ale na dwóch kolejnych już go nie ma, i, co ciekawe, pojawia się ponownie na czwartym. Bardzo mnie to martwi.
Bez względu na to, co sobie pomyślimy, nie zmieni to faktu, że na tym świecie dzieją się dziwne rzeczy, które wymagają zbadania i wyjaśnienia. Co ten dziwny obiekt, którego lekarze nie mogą zidentyfikować, robi w macicy 65-letniej kobiety? Moja żona cierpi i w każdej chwili mogę ją stracić, i nawet nie mogę jej zabrać ze szpitala. Kto włożył jej to urządzenie do macicy i po co? Chyba już nigdy się tego nie dowiem.
Martin: Przykro mi z powodu raka pana żony. Właśnie straciłem matkę w ubiegłym roku i wiem, jak bolesne jest takie zmaganie się z tą chorobą.
Mutwa: To prawda, proszę pana.
Martin: Przykro mi, że musi pan przez to przechodzić.
Mutwa: W czasie szkolenia na zuluskiego wojownika przechodzimy przez coś takiego jak japońscy samuraje, co nazywamy Kaway, a co oznacza „wojownik Słońca”. Kiedy wojownika Słońca, który jest szkolony tak jak ja byłem, dotyka jakieś okropne przeżycie, musi obrócić cierpienie i ból wywołane tym przeżyciem w zimny bitewny gniew, by zwalczyć żal, jaki odczuwa.
W tej chwili jestem bardzo nieszczęśliwy z powodu tego, co się dzieje w moim kraju, co się dzieje z moimi rodakami, co się dzieje z moją żoną, która jest również moją przyrodnią siostrą. Widzi pan, nasze małżeństwo jest świętym związkiem między mężczyzną, sanusi, szamanem, i jego przyrodnią siostrą. I żona, którą niedługo stracę, jest moją przyrodnią siostrą. Mamy jednego ojca, ale różne matki.
Wie pan, czuję zimną wściekłość, że Afryka jest niszczona. Czuję zimną wściekłość, że moi rodacy są niszczeni przez siły, które okazują się po dokładniejszym zbadaniu obcego pochodzenia. Pozwoli pan, że podzielę się jeszcze z panem ostatnim problemem, co pomoże czytelnikom zrozumieć, dlaczego czuję to wszystko.
Jak pan wie, AIDS posuwa się przez Południową Afrykę jak niewidoczny pożar. W ubiegłym roku dowiedziałem się ku mojej rozpaczy, że jedno z sześciu moich dzieci, 21-letnia córka, ma dodatni test na HIV. Czuję zimną wściekłość w sercu z tego powodu, że pozwalamy, by ta obca choroba się tu panoszyła, która pojawiła się, nie wiadomo skąd, zaraza, o której każdy myślący człowiek wie, że została sztucznie stworzona, aby zgładzić dużą liczbę ludzi.
Kiedy patrzę, proszę pana, w oczy mojej córki, czuję chłód. Mam dwie córki, dorosłe, młode kobiety, a ona jest ostatnia. Ta druga jest niska i przysadzista, kochana afrykańska dziewczyna z dużym tyłkiem i dużymi piersiami. A ta dziewczyna, która umiera z powodu zarazy, jest szczupła, ciemnoskóra, taka jak moja matka, jest piękna, nawet według europejskich standardów. I nie mogę spojrzeć mojemu dziecku w oczy, bo nie chcę zobaczyć w nich tego, co już z nich wyczytałem: rezygnację. I pytam dlaczego? Dlaczego?
Gdyby AIDS był, proszę pana, naturalną chorobą, zaakceptowałbym ją, ponieważ człowiek musi na tym świecie ocierać się o choroby. Ale kiedy dziecko, na którego wychowanie poświęcamy lata, zostaje nagle na naszych oczach zgaszone przez zarazę stworzoną przez złych ludzi, to mam ochotę wydrapać im oczy, za to, co widzę. Jest mi bardzo przykro, proszę pana.
Martin: Rozumiem pański ból.
Mutwa: Musimy przyjrzeć się temu. Czy chciałby pan zadać jeszcze jedno, ostatnie pytanie?
Martin: Tak, chciałbym wrócić jeszcze do miedzianego miasta. Wygląda na to, że ów Jabulon jest odpowiednikiem tego, którego na Zachodzie zwiemy szatanem. Czy tak?
Mutwa: Myślę że tak, proszę pana. On jest wodzem Chitauli. I podobnie jak szatan mieszka w domu znajdującym się pod ziemią, gdzie zawsze płonie wielki ogień, aby było mu ciepło. A jest tak, ponieważ, jak mówią, po wielkiej wojnie, jaką Chitauli prowadzili z Bogiem, ich krew się ochłodziła i nie znoszą zimnej pogody. I dlatego potrzebują ludzkiej krwi oraz tego, aby w miejscu, w którym przebywają, bez przerwy płonął ogień.
Martin: Podobno w ostatnim filmie wideo, który wypuścił David Icke, jest mowa o tym, że zmieniające kształt gady muszą pić ludzką krew, aby utrzymać swoją fasadę, swoją osłonę, swój ludzki wygląd. Jest tam też coś o genie blond. Otóż, nie wiem, co...
Mutwa: Tak. David Icke podzielił się, proszę pana, wiedzą ze mną. Mówił mi wielokrotnie, że ludzie o złotych włosach są składani w ofierze przez Chitauli, a ja z kolei powiedziałem mu, co wiem na ten temat ze źródeł afrykańskich.
Wie pan, nie wszyscy Afrykanie mają ciemne włosy. Są Afrykanie traktowani jako bardzo święci, którzy rodzą się z naturalnie rudymi włosami. Uważa się, że są oni bardzo silnego ducha. Otóż, w Afryce tacy ludzie, albeamers, inaczej rudogłowi Afrykanie, byli najczęściej składani w ofierze, zwłaszcza gdy byli w wieku wkraczania w dorosłość – bez względu na to, czy byli to mężczyźni, czy kobiety.
Martin: Czy widząc oczy Szaraka za ich zewnętrzną osłoną, może pan powiedzieć, że kryły się za nią gadzie istoty?
Mutwa: Tak, proszę pana, dokładnie tak. I powiem panu dlaczego. W Afryce jest wąż, który nazywa się mamba.
Martin: Tak, bardzo zabójczy.
Mutwa: To jeden z najjadowitszych węży i ma oczy dokładnie takie, jak Chitauli i Mantindane. Takie same ma też pyton, proszę pana. Oczy krokodyla wyglądają jak oczy ET i nie mają tak hipnotycznego, tak przenikliwego charakteru, jak oczy mamby lub pytona. Jeśli może pan sobie teraz wyobrazić oko pytona, tyle że dziesięć razy większe, to będzie pan wiedział, jak wygląda oko Chitauli.
Martin: No cóż, to smutne i według mnie prawdziwe, że na tej planecie ma miejsce, z braku lepszego określenia, wojna między siłami Światłości i Ciemności, Dobra i Zła.
Mutwa: Tak, to prawda. Tak właśnie jest, proszę pana.
Martin: I z całą pewnością jest Bóg w tym wszechświecie, Bóg Światłości i Prawości.
Mutwa: Tak, to prawda.
Martin: Jak pańska kultura, jak postrzegacie interwencję Boga poprzez jego wysłanników, poprzez jego przedstawicieli? We wszystkim musi być równowaga i dotyczy to planety Ziemia – jako na górze, tako na dole. Jak pan to widzi... proszę to powiedzieć naszym czytelnikom, którzy będą to czytać. Chociaż brzmi to strasznie i niemal beznadziejnie, to jednak jest nadzieja. Chciałbym zakończyć ten wywiad przesłaniem nadziei.