Potrafię zrobić silnik, rakietowy silnik, który działa. Robię broń różnych rodzajów, taką jaką sobie zażyczę – wszyscy, którzy mnie znają, potwierdzą to, a David Icke może pokazać panu zdjęcia tego, co zrobiłem wokół swojego domu. Stworzyłem duże roboty ze złomu i niektóre z nich działają. Nie wiem, skąd mam tę wiedzę. Od tego okropnego dnia wszystkie wizje, w tym te, które miałem będąc jeszcze dzieckiem, oraz normalne odczucia, jakie miewam jako szaman, stały się znacznie intensywniejsze.
Nie wiem dlaczego i chciałbym to wiedzieć. Powiem panu, że te stwory, które ludzie błędnie nazywają obcymi istotami, wcale obcymi nie są.
Po wielu latach przyglądania się temu problemowi, próbach zrozumienia go, mogę powiedzieć panu, że Mantindane i inne rodzaje obcych istot, o których wiedzą ludzie, są kompatybilne płciowo z ludźmi. Mantindane są zdolne do zapłodnienia afrykańskich kobiet.
W ciągu ostatnich trzydziestu lat natknąłem się na wiele przypadków tego typu. Na przykład zgodnie z naszą kulturą aborcja jest czymś gorszym od morderstwa. Gdy kobieta z jakiegoś plemienia z rolniczego regionu w Południowej Afryce zajdzie w ciążę z kimś nieznanym, a potem jej ciąża zniknie, to jej krewni oskarżają ją o aborcję, nawet jeśli temu zaprzecza.
No i w rezultacie kłótni, jaka wywiązuje się między nią i jej krewnymi, krewnymi męża, żąda, by oskarżający ją ludzie zabrali ją do sangoma, czyli kogoś takiego jak ja. Sangoma bada czasami kobietę i rozstrzyga, czy mówi ona prawdę. Jeśli usunięcie płodu zostało dokonane przez Mantindane, jej ciało nosi wówczas charakterystyczne obrażenia, które każdy doświadczony może rozpoznać. Również zapach, jaki przylega do ludzi, którzy przeszli przez ręce Mantindane, którego nie da się zapomnieć, zawsze zostaje przy kobietach, które zostały zapłodnione przez Mantindane. Czuć go bez względu na to, ile i jakich perfum lub pudru użyje dana kobieta.
Stąd też wiele takich przypadków trafia do mnie. Sangoma przyprowadzają do mnie takich ludzi w dużych ilościach, ponieważ uważają, że potrafię najlepiej pomóc w takich przypadkach.
Tak więc w ciągu ostatnich 40 lat zajmowałem się wieloma kobietami, które zostały zapłodnione przez Mantindane, których ciąże w tajemniczy sposób uległy przerwaniu, pozostawiając kobietę z uczuciem zbrukania, z poczuciem winy, odrzuconą przez jej własną rodzinę. Moim obowiązkiem staje się przekonanie rodziny o niewinności kobiety, uleczenie jej okropnej duchowej i umysłowej, jak również fizycznej, traumy, a także udzielenie jej pomocy oraz członkom jej rodziny w zapomnieniu tego, co się stało.
Jeśli ci obcy pochodzą z odległych planet, to jakim cudem mogą zapłodnić nasze kobiety? Dlaczego ten dziwaczny stwór, który był nagi i miał rude włosy łonowe, który wlazł na mnie na tym roboczym stole... dlaczego miał narząd, który mimo iż był nieco inny niż u normalnej kobiety, nadal wyglądał jak żeński organ płciowy?
Narząd tego stwora był w niewłaściwym miejscu. Był trochę bardziej przesunięty do przodu, podczas gdy u normalnej kobiety znajduje się między nogami. Był jednak rozpoznawalny i wyglądał jak kobiecy narząd. Miał włosy takie, jakie ma kobiecy organ.
Tak więc, uważam, proszę pana, że te tak zwane obce istoty wcale nie pochodzą z daleka. Uważam, że są tutaj, z nami, i wydaje mi się, że potrzebują od nas różnych substancji, podobnie jak niektórzy z nas potrzebują niektórych substancji pochodzących od dzikich zwierząt, jak na przykład małpich gruczołów, dla pewnych swoich samolubnych zachcianek.
Uważam, że powinniśmy badać to niebezpieczne zjawisko bardzo, bardzo dokładnie i z otwartymi umysłami.
Zbyt dużo ludzi ulega pokusie traktowania tych „obcych” jako nadnaturalne istoty. To materialne stworzenia, proszę pana. Są takie jak my i za chwilę powiem coś, co może okazać się dużą niespodzianką. Otóż Szaraki są, proszę pana, jadalne. Zdziwiony?
Martin: Proszę kontynuować.
Mutwa: Powiedziałem, proszę pana, że Szaraki są jadalne.
Martin: Tak, zrozumiałem i nie mogę doczekać się szczegółów...
Mutwa: Ich ciało jest zbudowane z protein, tak jak ciało ziemskich zwierząt, ale każdy, kto spożyje ich mięso, może otrzeć się o śmierć. To właśnie mi się przydarzyło. Otóż, proszę pana, w Lesotho jest góra zwana Laribe, którą nazywają też Płaczącym Kamieniem. W ciągu ostatnich 50 lat pojazdy obcych kilka razy rozbiły się o nią. Ostatnie takie wydarzenie miało miejsce nie tak dawno. Kiedy Afrykanie, którzy uważają Szaraki za bogów, znajdują ich zwłoki, wsadzają je do worka i niosą do buszu, gdzie je ćwiartują i rytualnie spożywają, przy czym niektórzy potem umierają.
Jakiś rok przed wydarzeniem w Górach Inyangani dostałem od przyjaciela z Lesotho kawałek mięsa czegoś, co nazywał niebiańskim bogiem. Potraktowałem to sceptycznie.
Dał mi mały kawałek szarej, dosyć suchej substancji, która była według niego mięsem. Pewnego wieczoru zjadłem to razem z nim i jego żoną. Nazajutrz nasze ciała pokryły się wysypką, z jaką nigdy przedtem się nie spotkałem. Całe ciało było pokryte pokrzywką, jakbyśmy złapali wietrzną ospę. Swędziało okropnie, zwłaszcza pod pachami, między nogami i pośladkami. Języki tak nam opuchły, że nie mogliśmy oddychać. Przez szereg dni mój przyjaciel, jego żona i ja byliśmy kompletnie bezradni, potajemnie odwiedzali nas wtajemniczeni, którzy uczyli się u mojego przyjaciela, również szamana.
Byłem bardzo bliski śmierci. Krwawiłem prawie każdym otworem ciała. Wykrwawialiśmy się bardzo, kiedy załatwialiśmy się w ubikacji. Ledwie chodziliśmy i ledwie oddychaliśmy. Po 4-5 dniach wysypka ustąpiła i zaczęło się złuszczanie skóry. Skóra zaczęła schodzić płatami, jak u węża w czasie linienia.
To było jedno z najokropniejszych przeżyć, jakie kiedykolwiek miałem. Jakiś czas później doszedłem do wniosku, że moje porwanie przez Mantindane było bezpośrednim rezultatem spożycia przeze mnie mięsa jednego z tych stworzeń. Nie wierzyłem, że mój przyjaciel dał mi pochodzące z niego mięso. Założyłem, że to jakiś korzeń lub zioło, albo coś jeszcze. Ale później przypomniałem sobie smak tego czegoś. Miało miedziany posmak i ten sam zapach, z którym zetknąłem się w roku 1959.
Kiedy wysypka zniknęła, ale skóra jeszcze z nas schodziła i byliśmy codziennie smarowani przez nowicjuszy olejem kokosowym od stóp do głów, zachodziła w nas dziwna przemiana i proszę wszystkich mądrych ludzi w pana kraju, którzy to przeczytają, żeby spróbowali to wyjaśnić. Otóż, proszę pana, wariowaliśmy, kompletnie wariowaliśmy.
Zaczynaliśmy śmiać się jak pomyleńcy. Codziennie ha-ha-ha-ha-ha-ha, dzień po dniu, wybuchaliśmy śmiechem z byle powodu i śmialiśmy się godzinami, aż padaliśmy z wyczerpania.
W końcu śmiech ustąpił i stało się coś dziwnego, coś, co było według mojego przyjaciela celem spożywania mięsa Mantindane.
Było tak, jakbyśmy połknęli jakąś dziwną substancję, narkotyk, jaki nie występuje naturalnie na Ziemi. Nagle nasze wrażenia zostały znacznie wzmocnione.
Kiedy piło się wodę miało się wrażenie, że pije się wino. Woda stała się tak smaczna, jak będące dziełem człowieka napoje. Potrawy smakowały niesamowicie. Każde odczucie było wzmocnione. To wręcz nie do opisania. Było tak, jakbym był w samym sercu wszechświata. Nie mogę opisać tego inaczej.
To wrażenie zintensyfikowania odczuć trwało ponad dwa miesiące. Kiedy słuchałem muzyki, było tak, jakby za muzyką była jeszcze jedna muzyka, a za nią jeszcze jedna. Kiedy malowałem obrazy, czym zarabiam na życie, gdy na koniuszku pędzla miałem jakąś farbę, odnosiłem wrażenie, że w tej farbie są jeszcze inne kolory. Tego nie dało się opisać, proszę pana. Nawet teraz nie mogę tego opisać. Ale pozwoli pan, że przejdę teraz do czegoś innego.
Mantindane nie są jedynymi obcymi istotami, jakie my, Afrykanie, widujemy i o których opowiadamy historie.
Wiele, wiele, wiele lat temu, zanim jeszcze pierwszy biały człowiek przybył do Afryki, my, Afrykanie, natknęliśmy się na rasę obcych istot, które wyglądały dokładnie tak samo jak biali Europejczycy, którzy mieli najechać w przyszłości Afrykę.
Te obce stworzenia są wysokie. Niektóre z nich są nawet dobrze zbudowane, jak atleci, i mają lekko skośne niebieskie oczy i wysokie kości policzkowe. Mają złote włosy i wyglądają dokładnie jak dzisiejsi Europejczycy, z jednym wyjątkiem – mają pięknie ukształtowane palce, jak muzycy i artyści.