WdR: Ale...

AV: „...ale mój związek... jesteśmy małżeństwem od dziesięciu lat i nie możemy mieć dzieci... i nasz związek rozpada się”. Facet traktuje to bardzo poważnie. Dwa miesiące później dzwoni telefon. „Alfonsie, bardzo dziękuję. Moje życie znowu jest wspaniałe, nasz związek znowu kwitnie”. Wie pan, to są bardzo subtelne zmiany, ale też najważniejsze. Można mieć wszystkie pieniądze świata, cieszyć się najlepszym zdrowiem i mimo to być nieszczęśliwym. Te preparaty automatycznie polepszają jakość życia. Zmuszają do postępu. Najlepsza jest faza końcowa, kiedy osiągnęło się już postęp. Dochodzimy wówczas do fazy, kiedy zaczynamy przygotowywać się do odejścia. Wtedy życie też musi być dobre. Zrównoważone życie wymaga zrównoważenia między postępem i odejściem z tego świata. Nie powinno się za wcześnie przygotowywać do odejścia. To przychodzi z wiekiem samo. Najpierw potrzebujemy postępu, uczucia, że się go dokonało, sukcesu. Do tego potrzebne jest dobre zdrowie. Kiedy już się to osiągnęło, kiedy mamy już 90 lat i chorujemy na śmiertelną chorobę, dopiero wtedy przychodzi czas na odchodzenie. I właśnie wtedy objawia się całe piękno tych preparatów. W tych ostatnich chwilach dochodzi do wspaniałych rzeczy, które prowokują niesamowitą wdzięczność. Ludzie dziękują mi, przysyłają listy z podziękowaniami, ponieważ to są ostatnie chwile, kiedy nawet moje preparaty nie mogą już dać żadnej poprawy w śmiertelnym stadium choroby. A ja zapewniam im – mówię to z całą odpowiedzialnością – najwyższą jakość życia aż do ostatniego momentu, bez względu na wiek i chorobę. Dostarczają człowieka na noszach. Nie może znieść najmniejszego hałasu. Jest na morfinie i cierpi bóle. Zaczyna przyjmować preparaty i wraca do życia, pracuje trochę w ogrodzie, normalnie je, śpi dobrze, cieszy się życiem. W ostatnim kwadransie życia mówi: „Kochanie, czas się pożegnać”. Tak jak tu siedzimy. I po piętnastu minutach już go nie ma.

WdR: Odchodzi. Nazywamy to naturalną śmiercią...

AV: Tak, naturalną śmiercią.

WdR: ...która obecnie rzadko się zdarza. Teraz ludzie umierają z powodu chorób.

AV: Jego żona dzwoni do mnie i mówi: „To było najpiękniejsze przeżycie mojego życia”. Żadnych łez. „Oczywiście przykro mi, że odszedł, ale ja odczuwam radość i szczęście”. Mogę opowiedzieć historie, które sprawią, że wypłacze pan sobie oczy. O tym, jak ludzie pogmatwali sobie życie. Pewien człowiek nie mógł umrzeć. Leżał w szpitalu. Jego córka podała mu moje preparaty. I co się stało? Opuścił klinikę. Nie umarł, ale zaczął wyznawać swoje grzechy. Miał pięć córek i z trzema z nich uprawiał kazirodztwo. Nie wiedziały o swoich przeżyciach, ale nienawidziły się. Mężczyzna nie śpieszył się. Najpierw wyznał wszystko najstarszej córce i w końcu pogodził się ze swoimi dziećmi i otoczeniem. Trzy miesiące później wrócił do kliniki i zamiast wściekać się i wyrywać rurki spokojnie zmarł. Zapadł w śpiączkę i odszedł. Tak jak powinien. Był przygotowany. Jednak nawet najlepsza terapia może zawieść. Bywa, że ludzie mówią: „Przyjąłem pięć pańskich lekarstw i nic nie pomogły” – a ja im na to: „W porządku, nie wyszło. Nawet najlepsza kuracja może zawieść, ale pańskie odejście na pewno się powiedzie”.

WdR: Prawda. Ta pańska metoda uzdrawiania jest cudowna.

AV: Tak, cudowna. Sam pan jej doświadczył, ja także, podobnie jak wielu innych ludzi.

WdR: Nie jest już pan wrakiem. Jest pan całkowicie zdrowym lekarzem, mimo iż nie jest nim pan z zawodu.

AV: I nie jestem już zmęczony, pracuję dniami i nocami. Czuję się dobrze i co rusz doświadczam wyrazów wdzięczności i radości. Kiedy w ciągu dnia zdarza się, że nic nie robię, to mnie przepełnia. Czuję, jakby moja filiżanka cały czas się przelewała, i widzę, jak ludzie trzymają pod nią swoje małe filiżanki i napełniają je.

WdR: Słuchając tej kasety lub czytając zapis naszej rozmowy okazują zainteresowanie. Cierpią na astmę lub raka albo mają autystyczne dzieci...

AV: ...cokolwiek. Ludzie, którzy pragną dobrej jakości życia.

WdR: Albo ludzie, którzy czują się doskonale, ale chcą wrócić do swojego źródła. Albo pragną poprawić jakość swojego życia. Co oni mają zrobić?

AV: Powinni do mnie zadzwonić.

WdR: Po prostu zadzwonić do pana.

AV: Wystarczy telefon albo e-mail. To formy. Aspekt ognia jest mistyczną relacją dźwięku i przestrzeni. Fakt, że ktoś usłyszał lub przeczytał coś o mnie, już jest dobrym kontaktem. Tekst jest formą. List jest uformowany i to jest ogień. Myśli są formą. Niektórzy chłopcy rozchorowują się na myśl o szkole.

WdR: Ja też nie lubiłem szkoły...

AV: Ojciec jednego z nich uczył matematyki w tej samej szkole, co dodatkowo komplikowało sprawę. Chłopiec miał dwanaście lat, był kompletnie zagubiony, włóczył się po ulicach. Jego życie było cierpieniem. Oczywiście zaprowadzili go do psychologów i psychiatrów. Mój syn chodził do tej samej szkoły i powiedział: „Tato, jest naprawdę źle. Czy nie porozmawiałbyś z nim?” „Dobrze, przyślij go” – zaproponowałem. To byli francuskojęzyczni ludzie i mieszkali niedaleko nas. Chłopak był niesamowicie inteligentny. Nie można go było oszukać. Zapytałem go, czy ma dziewczynę. Długo kluczył unikając tego tematu, miał pełną blokadę. Bardzo inteligentny chłopiec. Rozmawialiśmy na różne tematy i stopniowo doszedłem do wniosku, że bał się ośmieszenia. Powiedziałem mu: „Nie dam ci dziś żadnych pigułek, ale za to mam dla ciebie ćwiczenie. Jak tylko wstaniesz z rana, otworzysz okno i głośno wypowiesz zdanie: «Nie jestem kimś lepszym niż inni, nie jestem kimś gorszym niż inni, jestem sobą». Potem powiesz swoje imię”. Spojrzał na mnie i wówczas powiedziałem mu: „Wiesz co? Zawsze spotyka się ludzi, którzy są mądrzejsi od nas lub mniej bystrzy, a także silniejszych i słabszych. Na czym więc polega lekcja? Każdy jest sobą. Nikim innym, tylko sobą. I niech każdy się tym cieszy”. Spojrzał na mnie z wyrazem twarzy mówiącym: „O czym ten facet mówi?” „Chcesz wrócić do szkoły?” – zapytałem. „Tak” – odrzekł. „Odrób tę pracę domową i wróć w przyszłym tygodniu” – powiedziałem. Po tygodniu zapytałem: „No i co zrobiłeś?” „Niech pan posłucha, panie Ven, moi dwaj bracia mieszkają ze mną w tym samym pokoju, więc nie krzyczałem głośno przez okno” – odrzekł. „Dobrze, czy chcesz wrócić do szkoły?” – zapytałem ponownie. „Tak” – rzucił krótko. „Odrób tę pracę domową i zobaczymy się za tydzień” – powiedziałem. „Otworzyłem okno, ale raczej szeptałem” – stwierdził po tygodniu. „Nic z tego. Wróć do domu i odrób tę pracę domową. Głośno i wyraźnie!” Ta sama sytuacja powtarzała się przez jakiś czas, aż któregoś dnia przyszedł cały w skowronkach. „W końcu” – oświadczył – „wywrzeszczałem to z całej siły, myśląc przy tym: jestem sobą! Jestem Jean. Ja jestem Jean”. I wrócił do szkoły. Proces wyglądał następująco: na początku głos był słabiutki i niewielka przestrzeń. Potem uchwycił dźwięk i przestrzeń, ale zapomniał o ogniu, o przekonaniu. Nie nadał mu formy. Potem dałem mu preparaty, aby wzmocnić go mentalnie. Musiał stanąć twarzą w twarz ze swoimi przyjaciółmi i potrzebował do tego mentalnej siły. W końcu otworzył się. Sam wykonał całą pracę. Obecnie skończył studia i dobrze mu się powodzi w życiu.

 

Superinteligentna informacja

WdR: Czy to, skąd ludzie dzwonią do pana, ma dla pana znaczenie?

AV: Ma. Mogą dzwonić do mnie, mówiąc po holendersku, francusku i angielsku. Rozumiem, jak się mówi do mnie po niemiecku, ale sam prawie nic nie potrafię powiedzieć w tym języku. Tak więc dzwonią do mnie ludzie mówiący w którymś z tych trzech języków.

WdR: Czyli dzwonią do fundacji w Belgii?

AV: Dzwonią do Evolution Vision Foundation (Fundacja Wizja Ewolucji)...

WdR: I rozmawiają z panem lub z pańską żoną, Marią. Opowiadają panu o swojej sytuacji i stanie, o wszystkim, co jest panu potrzebne, aby ustalić procedurę leczenia. W końcu rozmówca dostaje pocztą kilka granulek, ilość wystarczającą na miesiąc – małe białe granulki laktozy.

AV: To czysta informacja. Wcześniej w czasie naszej rozmowy określiłem tę informację jako superinteligentną, ponieważ działa na superpoziomie, gdzie nie ma już energii i nie ma wibracji. Nie ma też żadnych ograniczeń czasu i przestrzeni. Dlatego nazywam tę informację superinteligentną.

WdR: To jest terytorium, na którym, kiedy już do niego dotrze informacja, nie zostaje kamień na kamieniu. Widziałem to na przykładzie dziesiątków ludzi. Wszystkie efekty uboczne wszelkiego rodzaju zmian, które nazywamy chorobami i które mogą być bardzo ostre, szybko znikają. A kiedy już ktoś zorientuje się, że jego natura wraca do oryginalnej mocy... Ho, ho, co za przeżycie. Mówię to na podstawie doświadczenia. Niech mnie pan zapyta, czy to rozumiem, to powiem, że nie rozumiem ani słowa. To brzmi wspaniale i przekonywająco, ale nie mam pojęcia, jak to działa. Ostatecznie, zrozumienie nie jest konieczne, dopóki wszystko działa. W Holandii ludzie powiadają: „Kiedy zrozumiesz, będziesz już stary i siwy”. A w Niemczech: „Kiedy już zrozumiesz, będzie za późno”. Można spędzić całe życie, próbując dociec, dlaczego coś działa, ale osobiście wolę, żeby coś dobrze działało, nawet bez rozumienia dlaczego. W naszym własnym układzie momentalnie wyczuwamy, kiedy coś dobrze działa z korzyścią dla nas. Równie wyraźnie odczuwamy, kiedy tak się nie dzieje. To wszystko. Nasz układ kontrolny nie znajduje się gdzieś na zewnątrz nas, ale wewnątrz nas. Wiemy, kiedy nasze życie toczy się dobrze. Może to mieć związek z przyczyną, której nie można określić zarówno mikroskopem o największym powiększeniu, jak i promieniami Roentgena, ani też żadną supernowoczesną techniką, jaką stosujemy do badania widzialnego, części materialnej. W rzeczywistości część materialna stanowi drobny ułamek rzeczywistości, którą jest energia. Czysta energia. Ty i ja. Nie ma różnicy. Tak naprawdę jesteśmy jednym, czyż nie tak?

AV: Dokładnie tak, Willemie. Dziękuję za rozmowę.

 

O udzielającym wywiadu:

Alfons Ven urodził się w roku 1939 w Belgii. Jest prezesem niedochodowej Fundacji Wizja Ewolucji z siedzibą w Holandii, którą założył w roku 1996. Utrzymuje, że wszystko, co emanuje z niewidzialnego, jest kontrolowane zgodnie z „12 aspektami”: dźwiękiem, przestrzenią, ogniem, światłem, pierwiastkami, materią, organizmami, roślinami, zwierzętami, ludźmi, porozumiewaniem się i porządkiem. Opracował koncepcję „cybernetycznego” zdrowia i stylu życia obejmującą 28-dniowy program „Kuracji Vena” („Ven-Cure”). Jest autorem wydanej w roku 1999 książki The Power of Being: The Story of My (R)evolutionary Vision and the 28-day Cure (Siła istnienia – historia mojej (R)ewolucyjnej wizji i 28-dniowej kuracji). Skontaktować się z nim można za pośrednictwem poczty elektronicznej, pisząc na adres info@alfonsven.com, lub za pośrednictwem jego strony internetowej zamieszczonej pod adresem www.alfonsven.com.

 

O prowadzącym wywiad:

Willem de Ridder jest znanym holenderskim multimedialnym artystą, autorem opowiadań i nadawcą radiowym. Niniejszy wywiad z Alfonsem Venem przeprowadził w roku 1996. Posiada własną stronę internetową zamieszczoną pod adresem www.willemderidder.com.

 

Przełożył Jerzy Florczykowski

 

Script logo
Do góry