Debata w sprawie szczepień

Artykuł po raz pierwszy w języku polskim ukazał się w dwumiesięczniku Nexus w numerze 129 (1/2020)
Tytuł oryginalny: „The Vaccination Debate”, Nexus (wydanie angielskie), vol. 26, nr 6

Dr Malcolm Kendrick

 

Moje odczucia dotyczące debaty na temat szczepień

Jak czytelnicy tego bloga wkrótce się dowiedzą, moim głównym obszarem zainteresowań są choroby sercowo-naczyniowe, które są dużym i złożonym zagadnieniem, w którym każdy kwestionujący „konwencjonalne” idee jest bezpardonowo atakowany. Jednak w porównaniu ze szczepieniami potyczki w obszarze chorób układu krążenia są równie nieistotne, co powszednie sprzeczki w pokoju dziecinnym.

Jestem członkiem internetowej społeczności lekarzy w Wielkiej Brytanii o nazwie Doctors Net, która nie jest otwarta dla ogółu społeczeństwa. Za każdym razem, ilekroć poruszany jest temat szczepień, z przykrością obserwuję zjadliwość, gniew i wręcz wściekłość, jakie on wyzwala

Kiedy w kołach Doctors Net poruszana jest sprawa szczepionki MMR (przeciwko odrze, śwince i różyczce), lekarze stwierdzają, że dr Andrew Wakefield1 powinien zostać wtrącony do więzienia i nigdy więcej nie powinien móc zarabiać pieniędzy jako lekarz, że jest oszustem i przestępcą – i to są te milsze komentarze.

Oczywiste jest, że w zawodzie lekarskim istnieje niekwestionowana wiara w szczepienia – to znaczy we wszystkie szczepienia, przeciwko wszystkim chorobom, wszędzie i dla wszystkich.

Każdy, kto odważa się zasugerować, że mogą istnieć pewne negatywne aspekty szczepień, naraża się na miażdżącą pogardę. Można wówczas usłyszeć zarzuty: „Będziesz odpowiedzialny za śmierć milionów dzieci. Nie rozumiesz nauki” – i tym podobne.

Jeśli chodzi o to powoływanie się na naukę, zabawne jest to, że szczepienia rozpoczęły się, zanim ktokolwiek rozumiał naukę – cokolwiek związanego z drobnoustrojami i układem odpornościowym. Wszystko zaczęło się, i jest to odnotowane, od obserwacji, że mleczarki były znacznie mniej podatne na ospę.

To spostrzeżenie nasunęło myśl, żeby celowo zarażać ludzi krowianką, aby zapobiegać ospie prawdziwej. Nie ma co, śmiały pomysł.

 

Pojęcia szczepionka i szczepienie pochodzą od Variola vaccina (ospa krowianka), terminu zastosowanego przez dra Edwarda Jennera2 na określenie ospy krowiej. Użył go w roku 1796 w pracy naukowej o dość długim tytule Inquiry into the Cause and Effects of the Variolae Vaccinae, a Disease Known by the Name of Cow Pox (Badania nad przyczynami i skutkami Variolae Vaccinae, choroby znanej jako ospa krowia), w której opisał ochronne działanie krowianki przeciwko ospie prawdziwej [informacje zaczerpnięte ze strony internetowej, której nazwy nie można podawać… chodzi o Wikipedię].

 

Zasugerowano to w czasie, gdy wszyscy lekarze myśleli, że choroby roznosi morowe powietrze – a inaczej mówiąc, nieprzyjemny zapach. Nikt nie miał wówczas najmniejszego pojęcia o istnieniu bakterii lub wirusów. Jak na ironię, szczepienia – podawanie niewielkiej ilości substancji w celu leczenia/zapobiegania nieprzyjemnej chorobie – stały się podstawową zasadą homeopatii, którą większość lekarzy obecnie gniewnie odrzuca jako „zabobonną medycynę”.

Jest jasne, że szczepienia nie zaczęły się jako nauka. W rzeczywistości zaczęły się od przeczucia nieopartego na jakiejkolwiek wiedzy naukowej. Oczywiście nie ma w tym nic złego, ale nie można sugerować, że opiera się to na dogłębnym rozumieniu funkcjonowania ludzkiego układu odpornościowego. W tamtym czasie ani Edward Jenner, ani nikt inny nie wiedział, że coś takiego istnieje. To było jedynie trafne przypuszczenie.

Nauka o szczepieniach stała się wtedy, jak to nazywam, wsteczną racjonalizacją. „Działa, więc spróbujmy dojść, jak to, do cholery, w rzeczywistości działa”. Również w tym rozumowaniu nie ma nic złego. Najlepsza nauka często zaczyna się od obserwacji, a nie od hipotezy. Grafen to najnowszy przykład. Dwóch naukowców wyprawiało hece w laboratorium z taśmą Sellotape i ołówkami i doszło do odkrycia.

Na wypadek, gdyby ktoś się zastanawiał, to… Tak, wierzę, że szczepienia działają. Lub, mówiąc dokładniej, uważam, że niektóre szczepienia działają. Większość szczepień… wszystkie szczepienia?

Mówię jednak jako ktoś, kto był siedem razy szczepiony przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby typu B (hep B) i zarazem ktoś, komu kiedyś udało się przeprowadzić badanie krwi, aby wykazać, że wytworzył wystarczającą ilość przeciwciał umożliwiającą pracę jako lekarz. Przyjaciel, który pracował jako chirurg, był dwadzieścia dwa razy szczepiony przeciwko hep B i nigdy nie udało mu się wytworzyć przeciwciał. Zdradził mi, jak udało mu się nadal pracować jako chirurg, ale już dobrze tego nie pamiętam.

W ten oto sposób dowiedziałem się na własnym przykładzie – nieco boleśnie – że szczepienia nie są równie skuteczne u wszystkich. Dlaczego? Czy ktoś w ogóle zaprząta sobie głowę czymś takim? Wydaje się, że nie. Po prostu należy zamknąć oczy i się zaszczepić. Nikt nie może niczego kwestionować. Na przykład zastanawiać się, dlaczego szczepienia wytwarzają przeciwciała u niektórych osób, a u innych nie? Ciekawa sprawa, nieprawdaż… ależ nie. Nigdy nie podawaj w wątpliwość potęgi szczepień.

Jest to dziwne, biorąc pod uwagę to, że wyraźnie ustalono, iż w przypadku wielu osób szczepienia nie działają:

 

W średniej szkole z udokumentowanym poziomem wyszczepialności wynoszącym 98 procent doszło do wybuchu zachorowań na odrę. Dziewiętnaście (70%) przypadków to uczniowie, którzy byli szczepieni przeciwko odrze w wieku 12 miesięcy lub później. W końcowym wniosku uznano ich za wadliwie zaszczepionych. U osób, które nie były immunizowane lub były immunizowane w wieku poniżej 12 miesięcy, wystąpiły znacznie wyższe wskaźniki zachorowań w porównaniu do osób immunizowanych w wieku 12 miesięcy lub później.

Zawodność szczepionek wśród odpowiednio zaszczepionych osób była źródłem infekcji w co najmniej 48 procentach przypadków epidemii. Nie było dowodów sugerujących, że zanikająca odporność była czynnikiem przyczyniającym się do nieskuteczności szczepionek. Bliski kontakt z przypadkami odry w tej średniej szkole, źródło lub dostawca szczepionki, wspólne zajęcia lub przebywanie w klasie razem z chorymi ani weryfikacja historii szczepień nie były znaczącymi czynnikami ryzyka wybuchu epidemii.

Epidemia ustała samoczynnie po czterech nawrotach choroby w szkole, co pokazuje, że kiedy odra zostaje wprowadzona do wysoce zaszczepionej populacji, wówczas zawodność szczepionek może odgrywać pewną rolę w przenoszeniu choroby, które zwykle ustaje.3

 

 

Plakat Towarzystwa Antyszczepionkowego podpisany ironicznym zapytaniem, czy defekty występujące na ciałach osób przedstawionych na plakacie są efektem zachorowania na krowiankę (ospa krowia), czy skutkiem szczepień prowadzonych przez dra Edwarda Jennera.

 

Script logo
Do góry