Półtora tygodnia później odłączył mu wszystkie kroplówki, całe zewnętrzne odżywianie, facet zaczął sam jeść i sam się ubierać – robił ogromne postępy. Półtora miesiąca później siedział w samolocie w drodze na rodzinny ślub w stanie Indiana i nikomu nie przyszło do głowy, że kiedykolwiek był chory na AIDS.

Lekarz był zachwycony wynikiem leczenia. Wziął kolejnego pacjenta, który cierpiał na KS (Kaposi Sarcoma), raka, który występuje na skórze całego ciała, i zaczął podawać mu dożylnie 1 centymetr sześcienny dziennie. Po niespełna dwóch miesiącach zniknęły wszystkie aktywne ogniska KS. Tylko jeden miligram dziennie! Ci, którzy słyszeli o KS, wiedzą zapewne, że chorobę tę można leczyć jedynie przy pomocy promieniowania, którego ilość jest ograniczona i po pewnym czasie, po maksymalnej dawce, lekarze muszą przerwać kurację, ponieważ choroba nasila się i pacjent niestety umiera. Nasza substancja natomiast całkowicie usunęła ogniska KS.

Potem przystąpiliśmy do pracy z kolejnym pacjentem – była to kobieta, którą zarażono AIDS w czasie zapłodnienia in vitro. Stało się to na Uniwersytecie Stanowym w Arizonie. Dziesięć kobiet otrzymało wówczas spermę od pacjenta zarażonego wirusem HIV. Była jedyną, która zapadła na tę chorobę. Była chora od 11 lat. Właśnie była w okresie schyłkowym choroby. Liczba białych krwinek i limfocytów T stanowiła klasyczny obraz tej choroby. Po raz pierwszy podaliśmy jej nasz proszek doustnie, ale nie spowodowało to żadnych zmian w obrazie białych krwinek i limfocytów T. Natomiast po podaniu proszku w postaci zastrzyku liczba jej białych ciałek w ciągu półtorej godziny wzrosła z 2200 do 6500. Niesamowite, prawda?

Kiedy podawaliśmy to doustnie, nic się nie działo z liczbą białych krwinek, a jest to jedyny dostępny nam analityczny wskaźnik. Po miesiącu pacjentka stwierdziła: „Chcę zastrzyki. Chcę, aby nastąpił wzrost białych krwinek”. Przygotowaliśmy więc zestaw, który miała przyjmować w iniekcjach. Jednocześnie pobraliśmy próbki jej krwi i wysłaliśmy do laboratorium w południowej Kalifornii z poleceniem oznaczenia ilości komórek zakażonych wirusami w jednym mililitrze krwi. W tym czasie przyjęła pierwszy zastrzyk.

Dostała wysokiej gorączki, podobnie jak to było u innych pacjentów, więc zmniejszyła dawkę o połowę (w rzeczywistości to lekarz polecił zmniejszyć tę dawkę). Wzięła ją następnego dnia, dostała konwulsji i zmarła. Zaraz potem otrzymaliśmy wyniki z laboratorium i okazało się, że procent komórek zarażonych był tak mały, że nie powinna nawet myśleć o AIDS.

Do tej pory nie robiliśmy takich analiz przed rozpoczęciem podawania tego preparatu. Od tego czasu postanowiliśmy najpierw robić te analizy. Pracowaliśmy z człowiekiem, który miał liczbę zarażonych komórek w ilości 57‍ 000. Był tak słaby, że chodząc musiał wspierać się na lasce. Lekarz dawał mu dwa, najwyżej trzy tygodnie życia. Przyjmował nasz preparat doustnie i po około 60 dniach zaczął się spadek liczby zarażonych komórek. Po okresie pierwszych 60 dni liczba zarażonych komórek zmniejszała się o 30 procent w ciągu każdych kolejnych 30 dni. Po upływie siedmiu miesięcy liczba zarażonych komórek zmalała do tego stopnia, że ledwie można było je wykryć. Był to rezultat doustnego przyjmowania 50 miligramów dziennie.

Proszę pamiętać, że nie jestem lekarzem i nie mam zamiaru nim zostać. Chciałem jedynie dowiedzieć się, czy moja substancja działa. Tylko to chciałem wiedzieć.

W północnym Phoenix był pewien lekarz, któremu dałem dwie buteleczki suchego preparatu. Podał on go dwóm pacjentkom chorym na raka. Były to kobiety, jedna w wieku 42 lat, druga zaś – 57. Obie cierpiały na raka piersi. Czterdziestodwuletniej pacjentce usunięto pierś dwa lata wcześniej i poddano ją intensywnej radioterapii. Po dwóch latach zaczęła odczuwać bóle szyi i żeber. Poszła do kręgarza, ale nie był on w stanie jej pomóc. W końcu trafiła do onkologa, który stwierdził u niej raka szyi, ramion, pleców, kręgosłupa i żeber. Powiedział, że to już czwarte stadium i że powinna jak najszybciej pozałatwiać swoje doczesne sprawy. Stwierdził, że można jeszcze zastosować chemioterapię, ale i tak umrze.

W końcu trafiła do wyżej wymienionego lekarza, który dał jej nasz preparat w ilości wystarczającej na przyjmowanie go przez półtora miesiąca. Przyjmowała go w dawkach wynoszących 100 miligramów dziennie przez około 1,5 miesiąca. Pod koniec tego okresu poszła powtórnie do onkologa. Okazało się, że w ogóle nie ma raka. Nawet nie wiedziałem, kim jest ta kobieta. Nie miałem nic wspólnego z podawaniem jej tego preparatu w charakterze leku. Pewnego dnia zadzwonił telefon i w słuchawce usłyszałem jej głos:

— Panie Hudson, nie wiem, kim pan jest ani czym był pański preparat, ale to jest fantastyczne.

No i opowiedziała mi swoją historię.

W przypadku pięćdziesięciosiedmioletniej kobiety sprawa nie wyszła.

Udaliśmy się więc na Uniwersytet Chicagowski, aby przeprowadzić badania na myszach. I co się okazało? Otóż połowa myszy zginęła od raka, zaś u drugiej zaczął się on rozwijać znacznie szybciej. Pod koniec badań prowadzący badania wstrzyknęli myszom estrogen, który powinien spowodować jeszcze szybszy rozwój raka. Efekt był wręcz przeciwny. Po wstrzyknięciu estrogenu, po upływie zaledwie 24 godzin, rak znikał. Sugeruję więc teraz ludziom, aby każdy, kto przekroczył 40 lat, zaczął przyjmować DHEA (jeden z androgenów – dehydroepiandrosteron) lub jakiś inny żeński hormon, ponieważ w leczeniu raka piersi żeńskie hormony odgrywają bardzo dużą rolę.

Nie podaję tego państwu jako informacji o charakterze technicznym. Mówię o tym, ponieważ takie są moje doświadczenia. I właśnie dlatego mogę państwu o nich opowiadać.

Mamy również lekarza na Florydzie, który podawał w listopadzie nasz specyfik choremu na raka trzustki. Pacjent w sposób zatrważający tracił wagę. Lekarz nie dawał mu nadziei na utrzymanie go przy życiu, w związku z czym pacjent gotów był na wszystko. Brał nasz specyfik przez 60 dni i obecnie odzyskał już normalną wagę i czuje się wspaniale. Lekarz nie może zrozumieć, jak to się stało. Jest zupełnie zdezorientowany, ponieważ nikomu jak dotąd nie udało się przeżyć z rakiem trzustki.

Nasza substancja nie stanowi panaceum na wszystko. Nie jest to lek przeciwko AIDS. Nie jest to też lek przeciwrakowy. To jest dosłownie duch. Ten preparat nie jest po to, aby leczyć AIDS czy raka. Jest po to, aby doprowadzać do doskonałości nasze ciała. Sprawia, że nasze ciała wracają do stanu, w którym być powinny. To nasz własny system immunologiczny zwalcza chorobę. Jeśli można poprawić DNA w każdej komórce ciała, jeśli można naprawić zniszczenia spowodowane przez wirusa, nawet AIDS, to można stać się istotą idealną. Można wrócić do pierwotnego stanu zdrowia, w którym powinniśmy się znajdować.

To nie jest lekarstwo. Materiał ten jest w rzeczy samej substancją o charakterze filozoficznym. Jest po to, aby oświecić i wznieść na wyższy poziom świadomość rodzaju ludzkiego. Jeśli w trakcie wykonywania tych zadań leczy przy okazji choroby, to dobrze. Dla większości z nas trudno jest zrozumieć, o co tu naprawdę chodzi.

Zbliża się już dziewiąta godzina. Jutro omówię wszystkie procesy fizyczne, które zostały odkryte i opisane od czasu, kiedy uzyskałem patenty. Przedstawię państwu wszystkie teorie dotyczące nadprzewodnictwa oraz atomów w stanie wysokospinowym. Zorientujemy się w całości literatury opublikowanej na ten temat; wyświetlę państwu przy pomocy rzutnika wyniki badań, abyście mogli państwo przeczytać, kto jest ich autorem, a są wśród nich Państwowe Laboratoria Brookhaven, Państwowe Laboratoria Oakridge, Instytut Nielsa Bohra z Kopenhagi i wiele innych. Udostępnię państwu wszystkie prace na temat nadprzewodników w ciele. Obejrzycie wszystkie prace dotyczące światła życia w postaci nadprzewodników. Przedyskutujemy dogłębnie sprawę energii punktu zerowego, energii próżni, czasoprzestrzeni i grawitacji. Postaram się to wszystko państwu wytłumaczyć – mam nadzieję przejrzyście. Opowiem o tym, że jesteśmy tylko hologramem, obrazem przedstawiającym nas samych, że nie jesteśmy rzeczywistością. Potem cofniemy się w przeszłość, cztery lub pięć tysięcy lat przed naszą erą, do dolin Tygrysu i Eufratu, do pism Zecharii Sitchina, do faraonów egipskich i ich najwyższych kapłanów. Do Hebrajczyków i Biblii. Do proroctw Nostradamusa i Kluczy Henocha, do wszystkich przepowiedni dotyczących tego zagadnienia. Przepowiedni mówiących, że to pojawi się tu i stanie się znane nauce około roku 1999. Tak przedstawia się ta historia. Zobaczymy się jutro, jeśli będziecie mieli ochotę przyjść.

 

Przełożył Jerzy Florczykowski

 

Przypisy:

3. Przegląd fizyczny A. – Przyp. tłum.

4. „Grawitacja jako siła fluktuacji punktu zerowego”. – Przyp. tłum.

5. Jest to szczególnie interesujący akapit z punktu widzenia ufologii, bowiem zjawisko wyłączania urządzeń elektrycznych przez NOLe jest niezwykle często opisywanie przez świadków. Czyżby latające spodki lub ich powłoki były wykonane z nadprzewodników i, znikając podobnie jak one, przechodziły do innowymiarowej przestrzeni? Inną ciekawą informacją z tym związaną jest to, że kiedy świadkowie próbowali dotknąć powłoki latającego spodka zaraz po jego wylądowaniu, kierujące nim istoty ostrzegały ich, aby tego nie robili, gdyż mogą się poparzyć. Może to oznaczać – choć niekoniecznie! – że tak jak w opisanym w tym artykule przypadku do przejścia nadprzewodzącej powłoki latającego spodka do innego wymiaru trzeba ją podgrzać. – Przyp. red.

6. Autor dokonał tu skrótu myślowego polegającego na odniesieniu natężenia pola magnetycznego do pracy, jakie może ono wykonać (gaus jest jednostką indukcji magnetycznej, zaś erg jednostką pracy). – Przyp. red.

 

Script logo
Do góry