Syndrom potrząsanego dziecka – związek
ze szczepieniami

Artykuł po raz pierwszy w języku polskim ukazał się w dwumiesięczniku Nexus w numerze 3 (1/1999)
Tytuł oryginalny: „Shaken Baby Syndrome: The Vaccination Link”, Nexus (wydanie angielskie), vol. 5, nr 5

Dr Viera Scheibner

 

Ostatnio coraz częściej słyszy się o „epidemii”, którą nazywa się „syndromem potrząsanego dziecka”. Rodzice dzieci, a zwłaszcza ojcowie oraz opiekunowie dzieci jak na przykład nianie, bardzo często oskarżani są o tak silne potrząsanie dziećmi, że powstają u nich trwałe uszkodzenia mózgu, a w niektórych przypadkach nawet śmierć. Dlaczego tak się dzieje? Czyżby z jakiegoś powodu przybywało dzieciobójców lub osób, które lubią krzywdzić dzieci? A może przyczyna tego rodzaju wypadków leży gdzie indziej?

Od pewnego czasu zgłaszają się do mnie prawnicy reprezentujący rodziców oskarżanych o rzekome krzywdzenie własnych dzieci w celu zasięgnięcia u mnie opinii. Po bliższym zapoznaniu się z genezą wszystkich opisywanych mi przypadków ujawniły one swoje drugie, groźniejsze oblicze. Otóż, w każdym z badanych przeze mnie przypadków opisywane przez rodziców objawy choroby dziecka pojawiały się zawsze po podaniu dziecku szczepionki.

Analizując historie choroby każdego z tych dzieci, dzienniki sprawowanej nad nimi opieki oraz medyczne bazy danych, szybko ustaliłam, że badane przeze mnie dzieci zostały poddane jednemu lub kilku z tak zwanych rutynowych szczepień – przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby typu B, DPT (dyfteryt, koklusz, tężec), polio (choroba Heinego-Medina) oraz HiB (Haemophilus influenzae1 typu B). W dość krótkim czasie po podaniu im tych szczepionek wystąpiły u nich objawy choroby, której rezultatem było poważne uszkodzenie mózgu lub ich śmierć.

Dziecko zaraz po urodzeniu jest zazwyczaj zdrowe i w okresie dwóch miesięcy zostaje poddane pierwszej serii rutynowych szczepień. (Czasami szczepionka przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby typu B zostaje podana w niedługim czasie po urodzeniu, kiedy dziecko i matka znajdują się jeszcze w szpitalu. Jednak w chwili obecnej dość duża liczba dzieci umiera w okresie kilku dni albo dwóch do czterech tygodni po urodzeniu i to po podaniu szczepionki przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby typu B. Zostało to udokumentowane w aktach działającego w Stanach Zjednoczonych VAERS [Vaccine Adverse Event Reporting System – System Raportowania Reakcji Ubocznych na Szczepionki]). Tak więc czasami po podaniu szczepionki dziecko przestaje się rozwijać i jego zdrowie zaczyna się pogarszać. Takie dziecko wykazuje zazwyczaj oznaki infekcji dróg oddechowych. Następnie otrzymuje drugą i trzecią serię szczepień i w tym momencie dochodzi do tragedii – dziecko zaczyna coraz intensywniej płakać, nie można go uspokoić ani pocieszyć, może przestać przyjmować pokarm, zaczyna wymiotować, ma trudności z połykaniem, zaczyna być przewrażliwione, ma kłopoty ze snem, może nawet dojść do konwulsji i pogorszenia jego stanu zdrowia, a także do upośledzenia funkcji mózgu.

Pogorszenie stanu zdrowia dziecka może narastać bardzo szybko albo stopniowo, do momentu dopóki rodzice nie zauważą jakichś niepokojących zmian w jego zachowaniu. Dopiero wtedy śpieszą do lekarza albo do szpitala. Co ciekawe, lekarz zawsze pyta ich, kiedy dziecko było poddawane szczepieniu. Przypominając sobie, że ich pociecha jest „uodporniona”, ich wątpliwości co do jej stanu ulegają z reguły rozproszeniu. Mają jednocześnie nadzieję, że wszystko szybko wróci do normy. Zwykle w takim momencie lekarz odsyła ich z dzieckiem do domu, udzielając im rady: „Dajcie mu Panadol”. Jeśli jednak rodzice nadal upierają się, że z ich dzieckiem jest coś nie w porządku, traktuje się ich jako przesadnie przewrażliwionych lub kogoś, kto szuka kłopotów. Tak więc rodzice idą do domu, a ich dziecko pozostaje w tym samym stanie co poprzednio, a w skrajnych przypadkach umiera.

Do niedawna śmierć dziecka z powodu podania mu szczepionki była określana jako „nagła śmierć noworodka”, zwłaszcza gdy brak było wyraźnych symptomów oraz wyników badań patologicznych. Obecnie z uwagi na rosnącą liczbę przypadków przedwczesnej śmierci noworodków rodzice (głównie ojciec) często oskarżani są o spowodowanie śmierci dziecka z powodu zbyt mocnego potrząsania nim. „Uzasadnieniem” oskarżeń wysuwanych pod adresem rodziców jest domniemanie, że rodzice, widząc, iż ich dziecko się nie porusza, nie oddycha, ma szkliste spojrzenie, zaczynają nagle odruchowo nim potrząsać, aby przywrócić je do życia. Czasami – co zakrawa trochę na ironię – chcący ratować życie swojemu dziecku rodzice oskarżani są potem o spowodowanie obrażeń wewnętrznych, które doprowadziły rzekomo do utraty przez nie oddechu. W rzeczywistości obrażenia te istniały już wcześniej, przed potrząsaniem dziecka mającym na celu przywrócenie go do życia.

Nieważne co powiedzą lub zrobią rodzice pokrzywdzonego dziecka. I tak wszystko świadczy przeciwko nim. Jeśli będą płakać i okazywać zbyt wiele emocji, sąd uzna to za oznakę ich winy. Jeśli będą zachowywać się spokojnie nie okazując żadnych emocji, sąd uzna, że są wyrachowani i winni.

Innym razem przerażeni rodzice starają się opisać symptomy choroby dziecka towarzyszącemu im w szpitalu lekarzowi lub chirurgowi, zupełnie nie rozumiejąc, co tak naprawdę przytrafiło się ich dziecku. Zdezorientowani i będący w szoku dopiero po pewnym czasie odkrywają, że kiedy opisywali lekarzowi dostrzeżone przez siebie objawy, on albo inny członek zespołu lekarskiego diagnozował je jako syndrom potrząsanego dziecka.

Wielu z tych rodziców oskarżanych jest często o spowodowanie obrażeń u swojego dziecka, a nawet osadzanych w więzieniu za coś, czego w rzeczywistości nie popełnili, a co było udziałem kogoś zupełnie innego. Niektóre z tego rodzaju przypadków kończą się uniewinnieniem w sądzie apelacyjnym lub zostają wygrane na podstawie opinii ekspertów, którzy dowodzą, że sprawcami śmierci dziecka nie byli rodzice, ale podana mu przez lekarza szczepionka. Jednak tylko dobry Bóg i jeszcze lepszy prawnik mogą pomóc rodzicom lub opiekunom, którym zdarzyło się nie wiedzieć o tym lub, co gorsze, mają kryminalną przeszłość związaną z przemocą wobec dziecka, bądź jakikolwiek związek z „nie wyjaśnionym” przypadkiem śmierci dziecka pozostającego pod ich opieką. Jednak najtrudniejszym do wybronienia przypadkiem nie wyjaśnionej śmierci dziecka jest sprawa, w której śmierć dziecka nastąpiła z powodu podania mu szczepionki i które miało ponadto złamaną rękę lub popękaną czaszkę. Coraz częściej tym niefortunnie doświadczonym przez los rodzicom proponuje się „układ” polegający na tym, że jeśli przyznają się do winy, to dostaną jedynie kilka lat odsiadki w więzieniu. Jeśli jednak tego nie zrobią, to mogą spędzić w nim nawet dwadzieścia lat.

Od obeznanego z tym tematem pracownika socjalnego dowiedziałam się, że w Stanach Zjednoczonych wielu takich rodziców już odbywa karę w więzieniach. Najpierw zmuszono ich do zaszczepienia swoich dzieci, a kiedy pojawiły się groźne efekty uboczne lub kiedy ich dziecko zmarło, musieli ponieść za to karę. Oczywiście istnieje możliwość, że w niektóre tego rodzaju przypadki nie wyjaśnionej śmierci dziecka mogą być zamieszani dzieciobójcy lub osoby, które umyślnie krzywdzą dzieci. Niemniej brak jakiegokolwiek wyjaśnienia, dlaczego tak wielu rodziców czy też opiekunów dzieci miałoby zachowywać się w sposób grożący utratą przez ich podopiecznych zdrowia lub życia. Podejrzewanie i oskarżanie niewinnych rodziców o chęć zrobienia krzywdy swojemu dziecku bywa w takich przypadkach zwykłym okrucieństwem.

Script logo
Do góry