Abiogeneza lub efekt Frankensteina

Artykuł po raz pierwszy w języku polskim ukazał się w dwumiesięczniku Nexus w numerze 6 (4/1999)
Tytuł oryginalny: „Abiogenesis or the Frankenstein Effect”, Nexus (wydanie angielskie), vol. 6, nr 3

John Mount

 

W czasie wykonywania eksperymentu w dziedzinie elektryczności zdziwiony naukowiec zauważył, że przypadkowo stworzył życie. Oto historia tego odkrycia sprzed ponad 150 lat...

 

W latach czterdziestych i pięćdziesiątych nauka zajmowała się stworzeniem repliki prymitywnych, poprzedzających powstanie życia warunków, które były rzekomo odpowiedzialne za jego narodziny na naszej planecie. W laboratoriach całego świata ubrani na biało kapłani tej „nowej religii” poddawali swoje retorty zawierające mnóstwo dziwnych i cudownych mieszanin działaniu temperatur, prądu elektrycznego, aby wykrzesać życie, mamrocząc przy tym dziwne zaklęcia, w których powtarzały się takie słowa jak „aminokwasy” i „chromosomy”.

Istnieje jednak możliwość, że odpowiedź na pytania dotyczące pochodzenia życia na Ziemi pojawiła się już ponad sto lat wcześniej w starym domu na angielskiej prowincji.

Publikacje na temat pomyślnych doświadczeń wykonanych przez samotnego badacza w latach trzydziestych ubiegłego stulecia zostały wówczas zakazane, mimo iż dwaj inni naukowcy (jednym z nich był znany luminarz nauki Michael Faraday) potwierdzili w trochę późniejszym czasie uzyskanie podobnych wyników.

W roku 1836 Andrew Crosse nazywany był „elektrykiem” lub „naukowcem-amatorem”. Był to okres narodzin wiedzy o elektryczności. Nieliczne wydawane wówczas gazety zamieszczały artykuły o wspaniałych eksperymentach Michaela Faradaya, Ohma, Morse’a oraz innych pionierów elektryczności.

Crosse, jak wynika z opinii jego rodziny i przyjaciół, był człowiekiem uczciwym, prostolinijnym i „bogobojnym”. Skromne dochody pochodzące z „zadłużonego majątku ziemskiego” umożliwiały mu praktycznie nie zakłóconą pracę nad eksperymentami z zakresu elektryczności w jego domu w Quantock Hills na południu Anglii. Jego pasją była wówczas mało znana dziedzina elektryczności wykorzystująca prąd elektryczny do wytwarzania kryształów.

Lokalni mieszkańcy uważali, że zawarł pakt z diabłem. Ludzie często informowali miejscowy posterunek policji, że widzieli niesamowite, błyskające światła oraz słyszeli trzeszczące, syczące dźwięki dobiegające nocą aż do godzin rannych z domu Crosse’a. Te zjawiska sprawiły, że ochrzczono go przydomkiem „Człowiek Grzmotu i Błyskawicy”.

Jesienią 1837 roku Crosse był zajęty próbami zsyntetyzowania kryształów krzemionki (SiO2) za pomocą stałego, słabego prądu elektrycznego wytwarzanego przez kondensatory Leydena i baterie galwaniczne przepuszczanego przez tlenek żelaza zanurzony w płynnej zawiesinie krzemianu potasu i kwasu chlorowodorowego. (Warto w tym miejscu zauważyć, że dr Wilhelm Reich sugerował w latach trzydziestych i czterdziestych pod wpływem eksperymentów z substancjami noszącymi nazwę „bionowe płyny”, że elektryczność statyczna, taka jak ta pochodząca ze słojów Leydena, była bardzo podobna, jeśli nie identyczna z „energią orgonową”1, która, jak sądził, jest „podstawowym przejawem życia”).

Crosse przez dwa tygodnie cierpliwie czekał na wynik eksperymentu. Formowanie się kryształów, jak przewidywał, nie było natychmiastowe, natomiast zaczęło dziać się coś znacznie bardziej niezwykłego. W swoim pamiętniku tak opisał wyniki eksperymentu:

 

Czternastego dnia od chwili rozpoczęcia eksperymentu zaobserwowałem przez lupę kilka małych, białawych wyrostków lub brodawek wyłaniających się mniej więcej w środku elektryzowanego kamienia. Osiemnastego dnia wyrostki powiększyły się i wypuściły z siebie siedem lub osiem włókienek, dłuższych od półkuli, na której rosły.

 

W obserwacji tej nie było nic nadzwyczajnego. Crosse widywał te „wyrostki” przy innych okazjach i wiedział, że stanowią one preludium ewentualnego formowania się kryształów.

 

Dwudziestego szóstego dnia wyrostki te przybrały kształt upodabniający je do owada stojącego w wyprostowanej pozycji na kilku szczecinkach, które tworzyły jego ogon. Do tej pory nie zaobserwowałem, aby te wyrostki różniły się czymkolwiek od początkowego stadium formowania się kryształu. Dwudziestego ósmego dnia stworzenia te zaczęły poruszać nogami. Muszę tu stwierdzić że byłem nie lada zdziwiony. Po kilku dniach odczepiły się od kamienia i energicznie poruszały.

 

Crosse kontynuował obserwację i w ciągu kilku tygodni na kamieniu pojawiło się około sto tych stworzeń. Zbadał je za pomocą mikroskopu i zauważył, że mniejsze mają tylko sześć nóg, zaś większe osiem.

 

Acarus electricus (rysunek pochodzi z książki H.M. Noada Wykłady z elektryczności, Londyn, 1849)

 

Crosse nie był pewny swojego odkrycia:

 

Wygląda, że te insekty są z rzędu Acarus. Wystąpiły jednak różnice opinii odnośnie tego, czy należą one do znanych gatunków. Są tacy, którzy zapewniają, że nie.

Script logo
Do góry