Niewyraźne ślady pozostawione w piasku koryta wyschniętego strumienia miały około 7 cm głębokości. Środkowy palec mierzył co najmniej 37 cm długości, a zewnętrzne po 25 cm. Wszystkie miały co najmniej 12 cm grubości.

Odległość między sześcioma śladami wyniosła ponad 6 metrów, a między lewą i prawą stopą 1,2 metra. Średnia długość kroku wyniosła około 1,1 metra.

Przed wkroczeniem na teren, na którym znaleziono ślady burrunjora, zwierzę szło po dosyć otwartym terenie, co oznacza, że jeśli nie działo się to nocą, mogło być zauważone przez tamtejszych mieszkańców lub inne osoby.

Oszacowawszy, że ślady pochodzą z poprzedniego dnia i prowadzą z zachodu na wschód, mężczyźni zastanawiali się, czy nie pójść za tym monstrualnym zwierzęciem. Zwyciężył jednak zdrowy rozsądek. Oszacowali, że zwierzę musiało mieć około 6 metrów wzrostu.

Ja i moja żona przyjechaliśmy w rejon Zatoki Karpentaria w październiku 2002 roku, aby osobiście przeprowadzić dochodzenie w sprawie burrunjora. Słyszałem, że w roku 2001 mieszkańcy dystryktu Burketown położonego nad rzeką Alberta w głębi lądu w stosunku do Zatoki Karpentaria znaleźli świeże ślady ogromnego gada, a w sierpniu 2002 roku nad rzeką Leichhardt na południe od Floraville.

Na północ od Burketown, po drugiej stronie przesmyku Pascoe w Point Terrant, w roku 1979 aborygeński rybak odkrył na przybrzeżnej błotnistej równinie świeże ślady „dwunożnego gada”. Wkrótce potem w tym samym rejonie, także na przybrzeżnej błotnistej równinie, odkryto świeże ślady burrunjora i Aborygeni zaczęli unikać tamtych miejsc. Na początku roku 1992 Aborygeni znaleźli w tym samym rejonie dalsze trójpalczaste odciski enigmatycznego burrunjora.

Podobno dawniej jego ogromne ślady spotykano na znacznie większym obszarze śródlądzia, w takich okolicach, jak dystrykt Croydon i River Gilbert w pobliżu Mount Clark w stanie Queensland. W roku 1990 pokazały się one w rejonie Weipa, a w roku 1998 w regionie Aurukun w zachodniej części Półwyspu Przylądka York (Cape York Peninsula).

 

Relacje naocznych świadków

Buszmeni z Zatoki Karpentaria znają wiele podań opisujących tajemnicze zwierzęta widywane w okolicy i w wodach zatoki, ale kiedy rozmowa dotyczy burrunjora, rozmiary tego gada zależą od pubu, w którym spotykają się ci odważni faceci!

Wśród mało wiarygodnych historii, z którymi spotyka się badacz, są i takie, które zasługują na dokładniejsze zbadanie, jak choćby ta o Jacku i Jane Mulhollandach, którzy w roku 1970 jechali swoim terenowym pojazdem z Floraville nad rzekę Flanders. Było to 9 września około godziny 11. Jadąc polną drogą obydwoje zauważyli nagle duży kształt poruszający się w przydrożnych zaroślach. Jane opisała później stworzenie, które się im ukazało, jako „przerażające zwierzę”. Jack stwierdził, że miało ono około „20 stóp [6 m] wysokości i przypominało tyranozaura o cętkowanej skórze”.

Jeszcze wcześniej, w roku 1922, kilku hodowców bydła widziało na terenie położonym na północ od Cloncurry i na południe od Zatoki Karpentaria „monstrualną jaszczurkę”, która stała na dwóch łapach i obserwowała ich machając ogonem na boki. Kiedy bestia zaczęła iść w ich stronę, hodowcy „kierując się rozsądkiem szybko odjechali”.

Położone na południowy wschód od Normanton pasmo gór Gregory to region, w którym legendy o burrunjorze przekazywane są z pokolenia na pokolenie, a przedstawiający to gigantyczne zwierzę starożytny rysunek naskalny Aborygenów widziało wielu ludzi z okolic Mount Surprise.

W roku 1977 dwoje Aborygenów widziało przypadkiem burrunjora o wysokości około 20 stóp (6 m) zjadającego czarnego byczka, którego przywlókł z farmy hodowlanej w dystrykcie Normanton. Według ich późniejszej relacji szaroskóra bestia przypominała tyranozaura. Aborygeni uciekli krzycząc ze strachu. Kiedy dotarli do swojego terenowego pojazdu, czym prędzej odjechali.

W roku 1982 w głębi buszu nad Zatoką Karpentaria, niedaleko wschodniej części Ziemi Arnhema, wielu Aborygenów i Białych uczestniczących w spędzie bydła widziało podobno czarnobrązowego dwunogiego gada wzrostu człowieka. Zauważono, że szybko poruszał się po buszu równolegle do kierunku, w jakim przemieszczali się jeźdźcy na koniach. Zwierzę nie wyglądało na zlęknione, niemniej wkrótce zniknęło w zaroślach. Nikt nie odważył się go ścigać!

W roku 1961 w czasie burzy piaskowej w odludnym buszu nad Zatoką Karpentaria na północ od Mount Isa grupa mężczyzn polujących na kangury schroniła się w ciężarówce zaparkowanej w korycie wyschniętego strumienia. Aby schować się przed tumanami wirującego pyłu trzech mężczyzn weszło do szoferki ciężarówki, a trzech pozostało na przykrytej plandeką skrzyni ładunkowej. Mężczyźni siedzący w szoferce zauważyli ciemny zarys wyłaniający się spośród drzew w pewnej odległości od nich. Nieświadome ich obecności stworzenie szło po otwartej przestrzeni. Miało wysokość około ośmiu metrów i poruszało się na dwóch nogach, zaś jego duża głowa majaczyła niczym ciemny kształt pośród kłębiącego się pyłu.

Jeden z tych mężczyzn, Tom Geoghan, hodowca bydła, opowiedział mi o tym w roku 1971, mówiąc:

— Była bardzo zła widoczność, ale jesteśmy pewni, że to było jakieś zwierzę, z całą pewnością nie kangur, co później próbował wmówić nam pewien naukowiec, po tym jak poinformowaliśmy o tym zdarzeniu. Burza piaskowa w końcu ustała, ale po tym tajemniczym ogromnym monstrum nie pozostał żaden ślad. Grupa na wszelki wypadek pośpiesznie wyniosła się stamtąd. W latach 1950. dokonano niesamowitego odkrycia: znaleziono długi „szlak śladów” dwunożnego, trójpalczastego gada. Ich tropem ruszył łowca bawołów z Ziemi Arnhema Jack Peckman. Było to kilka mil na wschód od Darwin. Ślady prowadziły przez piaszczysty teren, a potem wzdłuż koryta wyschniętego strumienia, dalej przez busz i znowu przez otwartą przestrzeń. Jack powiedział mi później, że nigdy wcześniej czegoś takiego nie widział. Ślady miały 38 cm szerokości i tyle samo długości i wyglądało, że ciągną się bez końca.

Jack szedł po śladach przez około milę ze strzelbą gotową do strzału, aż w końcu poczuł się nieswojo.

— Ślady były z poprzedniego dnia, ale co jeśli stworzenie, które je odcisnęło, przyczaiło się gdzieś z przodu? — zapytał Tom.

Jack szedł na piechotę i mocno oddalił się od swojego obozowiska, w związku z czym wkrótce zawrócił. Po powrocie do obozu spakował swoje rzeczy na ciężarówkę i odjechał stamtąd.

— Inni ludzie mówili mi na przestrzeni wielu lat, że słyszeli sapanie i dyszenie jakiejś wielkiej bestii, ale nie bawołu, w tym samym regionie oraz w pewnym miejscu na wybrzeżu zatoki na zachód od Normanton. Zdarzenia te miały miejsce nocą i były to dźwięki przedzierania się przez listowie jakiegoś dużego zwierzęcia — dodał Tom.

W latach 1940. i 1950. konni policjanci i czarni tropiciele (Aborygeni) donosili o podobnych odgłosach dochodzących w dzień i w nocy oraz o dużych trójpalczastych śladach dwunożnego zwierzęcia. Jeden z takich ciągów śladów sfotografowano i zdjęcia przesłano naukowcom z uniwersytetu w Brisbane. Wkrótce potem zdjęcia te dziwnym trafem „zaginęły” (właściwsze byłoby tu stwierdzenie, że „zamieciono je pod dywan”). Podobnie było z gipsowymi odlewami dwóch innych dużych śladów łap wysłanymi naukowcom w Adelajdzie, które również zniknęły bez śladu.

Są stare podania Aborygenów mówiące o grupach dawnych myśliwych atakujących te monstra dzidami. Członkowie pewnego plemienia musieli rozproszyć się, kiedy jedna z tych bestii wkroczyła do ich obozu położonego na pustyni na północny zachód od słynnej Ayers Rock (Uluru). Jedna z Aborygenek, Lubra, musiała uciekać z bagien, gdzie zrywała wodne rośliny, kiedy podobne do gada wyższe od człowieka monstrum wyszło na wprost niej z buszu. Ocalili ją wojownicy, którzy dzidami zaatakowali zwierzę.

 

„Przerażające” stworzenie

Wśród hodowców, zarówno Białych, jak i Aborygenów, krąży wiele historii o tajemniczym burrunjorze opowiadanych przy ognisku.

W roku 1890 w rejonie położonym nad Zatoką Karpentaria, na zachód od Normanton, australijscy hodowcy mieli już dosyć tracenia bydła na rzecz tajemniczej bestii, która była wystarczająco duża i silna, aby porywać ich zwierzęta pasące się na rozległych pastwiskach.

Miejscowi Aborygeni obwiniali o te straty burrunjora, ale niektórzy hodowcy podchodzili do ich relacji sceptycznie i godzili się na wersję głoszącą, że chodzi o więcej niż jednego dużego krokodyla.

Jednak hodowca z Normanton utrzymywał, że widział burrunjora z dorosłą krową w pysku, który przemierzał polanę kierując się w stronę nabrzeżnych zarośli.

Hodowca Charles Waterford utrzymuje, że bestia miała 20 stóp (6 m) od głowy do ogona, kropkowaną skórę i wyglądała „przerażająco”. Twierdził, że był przerażony jej widokiem i kryjąc się za gęstym krzakiem obserwował ją, dopóki nie zniknęła w oddali.

Dwudziestu hodowców wyposażonych w strzelby i konie zamierzało wytropić tego gada i zastrzelić go. Do pomocy w jego tropieniu zabrali pasterskie psy.

Byli na terenach Inverleigh w pobliżu Morning Inlet. Kiedy próbowali przejść przez koryto strumienia, ich psy, łącznie 30, rozbiegły się w popłochu na wszystkie strony, jakby w obawie przed czymś z przodu, czymś ukrytym w buszu.

Mniej więcej wtedy dwaj mężczyźni odkryli w błocie pobliskiego strumienia ślady łap i ogona gada. Ponieważ konie również nie chciały wejść do wody, mężczyźni postanowili zawrócić.

W roku 1957 w górze rzeki McArthur na Terytorium Północnym stado ponad 50 sztuk bydła dostało późną nocą szału – wyglądało, że bez żadnego powodu, tak przynajmniej sądzili jackeroo (australijscy kowboje), którzy obozowali w pobliżu nad brzegiem rzeki. Nagle wśród wrzawy i ryku spłoszonego bydła aborygeński członek grupy pobiegł w stronę rzeki krzycząc z przerażenia.

Zaraz potem rozległo się głośne prychanie, chrząkanie i w świetle Księżyca zamajaczyła ciemna sylwetka jakiegoś monstrum górującego nad bydłem i sunącego płynnie po pobliskiej równinie w kierunku buszu.

Nazajutrz mężczyźni znaleźli kilka martwych krów i byka, przy czym jedno ze zwierząt było częściowo pożarte. Znaleźli również odciśnięte głęboko w gruncie monstrualne ślady pazurów prowadzące w kierunku buszu .

— To ślady burrunjora — powiedział przerażony aborygeński jackeroo.

W bliższych nam czasach, w roku 1985, podróżnicza rodzina Askeyów jadąca swoim terenowym pojazdem do Misji Roper River skręciła w celach turystycznych w boczną drogę. Tuż przed zatrzymaniem się i zawróceniem w celu kontynuowania podróży do misji wszyscy zobaczyli idące dwa dwunożne stworzenia przypominające gady, z których jedno mierzyło 20 stóp (6 m) a drugie 25 stóp (7,5 m) wzrostu. Stworzenia szły po otwartym terenie w pewnej odległości od nich.

— Te monstra miały szarobrązowy kolor i przypominały dinozaury. Nie pozostaliśmy tam długo — oświadczył Greg Askey.

Script logo
Do góry