Skażenie szczepionek
JR: Pracował pan w laboratoriach, w których czystość jest sprawą podstawową.
MR: Społeczeństwo uważa, że te laboratoria farmaceutyczne i urządzenia produkcyjne są najczystszymi miejscami na świecie, ale to nieprawda. Tam cały czas dochodzi do skażeń. Do szczepionek trafiają różnego rodzaju odpadki.
JR: Na przykład do szczepionki przeciwko polio [choroba Heinego-Medina] przedostaje się małpi wirus SV40.
MR: Tak, tak było. Ale nie o to mi chodzi. Wirus SV40 dostał się do szczepionki przeciwko polio, ponieważ szczepionka była produkowana z wykorzystaniem małpich nerek. Chodzi mi o coś innego. O rzeczywiste warunki panujące w laboratoriach. O błędy. Błędy wynikające z nieostrożności. Wirus SV40, który odkryto później w guzach rakowych... to było coś, co nazwałbym problemem strukturalnym. Była to zaakceptowana część procesu produkcyjnego. Jeśli ktoś używa małpich nerek, otwiera drzwi przed zarazkami, o których obecności w tych nerkach nie wiemy.
JR: W porządku, dajmy sobie na razie spokój z klasyfikowaniem różnych rodzajów skażeń. Z jakimi czynnikami skażającymi spotkał się pan w czasie swojej wieloletniej pracy nad szczepionkami?
MR: Powiem panu, z czym się sam zetknąłem, a także to, z czym zetknęli się moi koledzy. Oto częściowa lista. W szczepionce przeciwko odrze znaleźliśmy różne kurze wirusy. W szczepionce przeciwko polio znaleźliśmy pierwotniaka o dźwięcznej nazwie acanthamoeba, czyli tak zwaną „zjadającą mózg” amebę, oraz małpiego wirusa cytomegalii. Małpiego wirusa syncytialnego w szczepionce przeciwko rotawirusowi. Wirusy ptasiego raka w szczepionce MMR. Różne mikroorganizmy w szczepionce przeciwko wąglikowi. W wielu szczepionkach znalazłem osobiście potencjalnie niebezpieczne inhibitory enzymów. Kacze, psie i królicze wirusy w szczepionce przeciwko różyczce. Wirusa ptasiej białaczki w szczepionce przeciwko grypie. Pestiwirusa w szczepionce MMR.
JR: Pozwoli pan, że wyjaśnimy sprawę do końca. Wszystkie te zanieczyszczenia nie są częściami składowymi szczepionek.
MR: Tak jest. I nie sposób wyliczyć zniszczeń, jakie mogą spowodować te zanieczyszczenia, ponieważ nikt nigdy tego nie sprawdzał albo sprawdzał w bardzo ograniczonym zakresie. To prawdziwa ruletka. Podejmuje się ryzyko. Większość ludzi nie wie również, że niektóre szczepionki przeciwko polio, przeciwko adenowirusowi, różyczce, zapaleniu wątroby typu A oraz przeciwko wirusowi odry zostały sporządzone z wykorzystaniem tkanek poronionych ludzkich płodów. W tych szczepionkach znajdowałem czasami coś, co było według mnie fragmentami bakterii i wirusa polio i mogło pochodzić z tkanek ludzkiego płodu. Kiedy szuka się zanieczyszczeń w szczepionkach, czasami można natknąć się na bardzo zagadkowy materiał. Wiadome, że tego nie powinno tam być, i jednocześnie nie wiadomo, co to jest. Znalazłem też coś, co było moim zdaniem malutkim fragmentem ludzkiego włosa oraz ludzkiego śluzu. Znalazłem coś, co można nazwać „obcą proteiną”, a co może oznaczać niemal wszystko. Oczywiście mam tu na myśli proteinę wirusową.
JR: Dzwonki alarmowe dzwonią wszędzie.
MR: Jak według pana mogłem się czuć? Proszę pamiętać, że ten materiał zostaje wprowadzony do krwioobiegu bez przechodzenia przez normalne bariery immunologiczne.
JR: Jak odbierano pańskie odkrycia?
MR: Głównie kwitowano je stwierdzeniem: „Nie martw się, tego nie da się uniknąć”. W procesie produkcji szczepionek używa się tkanek różnych zwierząt i wraz z nimi do szczepionek dostają się zanieczyszczenia. Nie wspominam tu nawet o standardowych chemikaliach takich jak formaldehyd, rtęć i aluminium, które są wprowadzane do szczepionek w charakterze konserwantów.
JR: To, co pan mówi, jest wprost zdumiewające.
MR: Tak. To, co wymieniłem, to tylko niektóre biologiczne substancje zanieczyszczające. Kto wie, ile ich jest naprawdę. Tych pozostałych nie znamy, bo nie przyszło nam do głowy ich szukać. Jeśli tkanka pochodząca, powiedzmy, z ptaka jest używana do produkcji szczepionki, to ile mikroorganizmów można w niej znaleźć? Nie mamy pojęcia. Nie mamy pojęcia, jakie one mogą być ani jaki mogą mieć wpływ na człowieka.
Fałszywe złożenia w sprawie nieszkodliwości szczepionek
JR: Pomijając kwestię czystości, co jeszcze?
MR: Jeśli chodzi o szczepionki, mamy do czynienia w ich przypadku z podstawowym błędnym założeniem, które mówi, że stymulują one misternie układ immunologiczny do wytworzenia odporności na daną chorobę. To błędne założenie, ponieważ wcale tak się nie dzieje. Szczepionka ma podobno „tworzyć” antyciała, które mają zapewnić ochronę przed chorobą. Jednak układ immunologiczny jest znacznie większy i bardziej złożony niż tylko antyciała i pokrewne im „zabójcze” komórki.
JR: Układem immunologicznym jest...?
MR: Cały organizm, dosłownie. Oraz umysł. Można powiedzieć, że wszystko to jest układem immunologicznym. Z tego względu część ludzi może pozostać zdrowa, mimo iż wokół panuje epidemia.
JR: Czyli ważny jest dobry stan ogólny.
MR: Więcej niż ważny. To kluczowa sprawa.
JR: W jaki sposób przedstawia się fałszywie dane statystyczne na temat szczepionek?
MR: Jest wiele sposobów. Przypuśćmy na przykład, że 25 ludzi zaszczepionych przeciwko żółtaczce typu B zapada na tę chorobę. Jak wiemy, żółtaczka typu B jest chorobą wątroby, lecz chorobę wątroby można nazywać w różny sposób. Można też zmienić diagnozę. W ten sposób eliminuje się korzenie problemu.
JR: I tak się robi?
MR: Cały czas. Tak musi być, skoro lekarze automatycznie zakładają, że ludzie, którzy zostali zaszczepieni, nie zapadają na choroby, przeciwko którym zostali rzekomo uodpornieni. Tak właśnie zakładają lekarze. Widzi pan, to zamknięty krąg wnioskowania. To zamknięty system. Nie ma mowy o przyznaniu się do wad. Wady nie są możliwe. Jeśli osoba, która zostaje zaszczepiona przeciwko żółtaczce, zapada na żółtaczkę lub jakąś inną chorobę, automatycznie zakłada się, że nie ma to żadnego związku z podaną szczepionką.
JR: W czasie kiedy należał pan do „kręgu” związanego ze szczepionkami, ilu spotkał pan lekarzy, którzy stwierdzili, że szczepionki stanowią problem?
MR: Ani jednego. Jest kilku [pracowników naukowych pracujących w firmach farmaceutycznych], którzy prywatnie poddawali w wątpliwość to, co robią, ale nigdy nie wystąpiliby publicznie, nawet na forum swoich firm.
JR: Co spowodowało zmianę pana poglądów?
MR: Miałem przyjaciela, którego dziecko zmarło po przyjęciu szczepionki DPT.
JR: Czy przeprowadził pan jakieś dochodzenie w tej sprawie?
MR: Nieformalne. Ustaliłem, że dziecko było przed szczepieniem całkowicie zdrowe. Nie było żadnego innego powodu zgonu, z wyjątkiem szczepionki. Taki był początek moich wątpliwości. Oczywiście próbowałem sobie wmówić, że to dziecko otrzymało złą szczepionkę ze złej partii. Kiedy jednak zacząłem zagłębiać się w to zagadnienie, doszedłem do wniosku, że w tym przypadku nie miało to miejsca. Wprowadziło mnie to w spiralę wątpliwości, które nieustannie we mnie narastały. W rezultacie dalej prowadziłem swoje dochodzenie. Odkryłem coś przeciwnego, niż sądziłem, a mianowicie to, że szczepionki wcale nie są sprawdzane metodami naukowymi.
JR: Co pan przez to rozumie?
MR: Na przykład w ogóle nie są prowadzone długoterminowe badania szczepionek z wykorzystaniem grupy kontrolnej. Chodzi mi częściowo o to, że nie wykonuje się prawidłowej i dogłębnej kontroli, która brałaby pod uwagę to, że szczepionki mogą indukować po pewnym czasie różne symptomy i poważne problemy, które wykraczają poza zakres choroby, przeciwko której dana osoba została zaszczepiona. Zakłada się, że szczepionki nie powodują problemów, więc po to sprawdzać? Szczytem wszystkiego jest definicja reakcji na szczepionkę, która mówi, że wszystkie niekorzystne reakcje występują w krótkim czasie po podaniu szczepionki, co, oczywiście, nie ma sensu.
JR: Dlaczego nie ma sensu?
MR: Ponieważ szczepionka oddziałuje na organizm przez długi czas po jej podaniu. Może wystąpić stopniowe nasilanie się reakcji. Pogorszenie może być stopniowe. Po pewnym czasie mogą pojawić się problemy neurologiczne. Tak jest w różnych stanach, nawet według konwencjonalnych analiz. Dlaczego więc nie miałoby być podobnie w przypadku szczepionek? Jeśli zatrucie chemikaliami może pojawiać się stopniowo, to dlaczego nie miałoby tak być w przypadku szczepionki zawierającej rtęć?
JR: I właśnie to pan odkrył?
MR: Tak. Stykamy się tu w większości przypadków z korelacjami, które nie są doskonałe, ale jeśli jest 500 rodziców, których dzieci ucierpiały z powodu neurologicznych uszkodzeń w okresie jednego roku od podania im szczepionki, to powinno stanowić to wystarczający powód do rozpoczęcia dochodzenia.
JR: I był?
MR: Nie. Nigdy. I właśnie już samo to wiele mówi.
JR: To znaczy...?
MR: Ludzie prowadzący dochodzenie nie interesują się faktami. Zakładają, że szczepionki są bezpieczne, w związku z czym, kiedy już je prowadzą, zawsze kończy się ono oczyszczeniem szczepionek z zarzutów. Mówią: „Szczepionka jest bezpieczna”. Na jakiej jednak podstawie ferują taki wyrok? Otóż, czynią to na podstawie definicji i idei, które automatycznie wykluczają szczepionki z kręgu podejrzanych.
JR: Są liczne przypadki, w których kampanie szczepień zawodziły i ludzie zapadali na choroby, przeciwko którym byli szczepieni.
MR: Tak, jest wiele takich przypadków i w takich sytuacjach dowody są po prostu ignorowane. Są pomijane. Eksperci powiadają, jeśli w ogóle coś mówią, że jest to wyjątkowa sytuacja, ale generalnie wykazano, że szczepionka jest bezpieczna. Jeśli jednak zsumuje się wszystkie kampanie szczepień, po których doszło do uszkodzeń i zachorowań, dopiero wtedy człowiek zaczyna uświadamiać sobie, że to nie są odosobnione przypadki.