Współczesna „izolacja” wirusa SARS-CoV-2
Pouczające jest dokładne zbadanie jednego z najbardziej wpływowych artykułów napisanych na temat izolacji i charakterystyki SARS-CoV-2 autorstwa Caly et al. zatytułowanego „Izolacja i szybkie udostępnianie nowego koronawirusa 2019 (SARS-CoV-2) od pierwszego pacjenta, u którego zdiagnozowano COVID-19 w Australii”, który został opublikowany w Medical Journal of Australia w roku 2020.5
Znaczenie tego artykułu polega na tym, że twierdzi on, iż dokumentuje izolację SARS-CoV-2 od pierwszego pacjenta, u którego zdiagnozowano COVID-19 w Australii. Dlatego też zajmuje on miejsce jednego z najbardziej krytycznych artykułów opublikowanych w odniesieniu do pojawienia się SARS-CoV-2 poza domniemanym krajem jego pochodzenia, czyli Chinami.
Jak widać z opisu, autorzy tego artykułu zastosowali ten sam scenariusz, co Enders ponad sześć dekad temu. W pierwszej części omawiają sytuację kliniczną pacjenta dotkniętego chorobą, a następuje polowanie na wirusa. Jak zawsze:
Materiał z początkowego wymazu z jamy nosowo-gardłowej został wykorzystany do zaszczepienia linii komórkowej Vero/hSLAM.5
W tłumaczeniu oznacza to, że nieoczyszczona próbka śluzu z nosa i gardła pacjenta została zaszczepiona na kulturze małpich komórek nerkowych.
Naukowcy nie podjęli żadnej próby poszukiwania rzeczywistego wirusa lub przetestowania genomu wirusa w próbce wymazu od pacjenta. Przeprowadzono jedynie analizę RT-PCR (reakcja łańcuchowa polimerazy z odwrotną transkrypcją). W treści artykułu nie ma opisu rzeczywistych metod hodowli, ale w materiałach uzupełniających autorzy opisują zwykłe stosowanie pożywki o minimalnej zawartości składników odżywczych i dodanie dwóch antybiotyków (gentamycyny i amfoterycyny) do pożywki wzrostowej.
Jak można się spodziewać, to głodzenie i zatruwanie komórek powoduje ich rozpad (CPE) i produkcję cząstek „wirusowych” uwalnianych do pożywki hodowlanej. Proces ten oznacza również, że wraz z zewnątrzkomórkowymi pęcherzykami/wirusami w końcowej hodowli obecne będą liczne źródła materiału genetycznego. Obejmują one wszelkie potencjalne egzogenne wirusy, które mogły zainfekować pacjenta (jeśli takie wirusy w ogóle istnieją), cząsteczki genetyczne z nieoczyszczonej próbki wymazu od pacjenta, serum płodowe z cieląt i małpie komórki nerkowe. Jednak Caly i jego współpracownicy nie próbują ustalić, skąd pochodzi materiał genetyczny, który został przetestowany.
Autorzy opisują następnie mikrografie elektronowe wykonane na powstałym płynie hodowlanym:
Mikrofotografie elektronowe wycinków komórek Vero/hSLAM wykazały pęcherzyki związane z błoną cytoplazmatyczną zawierające cząsteczki koronawirusa (ramka 5, B). Po kilku niepowodzeniach w odzyskaniu wirionów z charakterystycznymi prążkami białek kolca na powierzchni odkryto, że dodanie trypsyny do pożywki do hodowli komórkowej natychmiast poprawiło morfologię wirionów.
Innymi słowy, cząsteczki, które australijscy badacze nazywają „koronawirusami”, zawierały charakterystyczną otoczkę białek kolca dopiero po dodaniu trypsyny do pożywki hodowlanej. Trypsyna jest enzymem trawiącym białka, zaś wirusy rzekomo mają białkowy „płaszcz”. Rozsądne byłoby więc założenie, że jeśli doda się enzymy trawiące białka do cząstek z powłoką białkową, to część powłoki białkowej zostanie strawiona, pozostawiając końcową cząstkę, która może wyglądać na mikrografie elektronowym tak, jakby miała kolce. Ten wynik uzyskany w laboratorium oczywiście nie miałby żadnego związku z tym, jak taka cząsteczka mogłaby wyglądać wewnątrz żywego człowieka.
Jest tylko jeden racjonalny, logiczny i naukowy wniosek, który można wyciągnąć z tego artykułu: badacze nie mieli pojęcia, co spowodowało rozpad komórek Vero/hSLAM. Co więcej, nie mieli pojęcia, skąd pochodzi materiał genetyczny, który testowali. Wreszcie, nie znaleźli żadnej cząsteczki o charakterystycznej morfologii koronawirusa, dopóki sami nie wytworzyli jej wyglądu. Podsumowując, w tym artykule nie ma dowodów, że znaleziono jakąkolwiek cząsteczkę znaną jako SARS-CoV-2 lub że jakikolwiek wirus miał cokolwiek wspólnego z chorobą tego australijskiego pacjenta.
W każdym artykule opublikowanym na temat „izolacji” i charakterystyki SARS-CoV-2 pierwszym krokiem w eksperymencie jest hodowla wirusa. Każda analiza genomu „wirusa” została przeprowadzona na wynikach tych eksperymentów hodowlanych, a nie na płynie pobranym bezpośrednio od chorej osoby. Konwencjonalni wirusolodzy przedstawiają CPE (efekt cytopatyczny) jako dowód na to, że wirus istnieje i powoduje choroby.
Eksperymenty Stefana Lanki
Następnym krokiem jest zatem przyjrzenie się niedawnym eksperymentom Stefana Lanki, który próbował przeprowadzić odpowiednie badania naukowe, aby dokładnie zrozumieć, w jaki sposób powstają CPE, o których donoszą wirusolodzy.6
Stefan Lanka, wirusolog, któremu przypisuje się odkrycie pierwszego „gigantycznego” wirusa żyjącego w pewnym oceanicznym organizmie, postanowił poddać zjawisko efektu cytopatycznego rygorystycznemu testowi. Pytanie, na które próbował odpowiedzieć, jest proste: czy CPE jest spowodowane obecnością patogennego wirusa, czy też jest wynikiem procesu hodowli?

„Wirusy” są wynikiem rozpadu komórek, a nie jego przyczyną!
Oto istota eksperymentu Lanki przeprowadzonego przez niezależne profesjonalne laboratorium specjalizujące się w hodowli komórek. Jak widać na powyższych zdjęciach, każda z czterech pionowych kolumn jest oddzielnym eksperymentem. Górne zdjęcie w każdej kolumnie zostało zrobione pierwszego dnia, a dolne piątego.
W pierwszej pionowej kolumnie normalne komórki były hodowane na pożywce o normalnej zawartości składników odżywczych i niewielkiej ilości antybiotyków. Jak widać, ani w pierwszym, ani w piątym dniu nie stwierdzono CPE – komórki kontynuowały normalny, zdrowy wzrost.
W drugiej pionowej kolumnie normalne komórki ponownie hodowano na pożywce o normalnej zawartości składników odżywczych i niewielkiej ilości antybiotyków, ale tym razem dodano 10 procent serum płodowego z cieląt w celu wzbogacenia pożywki. Mimo to komórki w hodowli rosły normalnie, zarówno pierwszego, jak i piątego dnia.
Trzecia pionowa kolumna pokazuje, co się stało, gdy zespół dra Lanki zastosował te same procedury, które były stosowane w każdym współczesnym eksperymencie izolacji każdego patogennego wirusa, jaki widziałem. Obejmowało to zmianę pożywki na „pożywkę o minimalnej zawartości składników odżywczych”, co oznaczało obniżenie procentowej zawartości serum płodowego z cieląt ze zwykłych 10 procent do jednego procenta, czyli ograniczenie ilości składników odżywczych umożliwiających wzrost komórek i spowodowanie ich stresu. Ponadto pożywka ta była wzbogacona trzema antybiotykami.
Jak widać, w piątym dniu eksperymentu wystąpił charakterystyczny CPE, „dowodzący” istnienia i patogenności wirusa, mimo iż w żadnym momencie do kultury nie dodano patogennego wirusa. Wynik ten może oznaczać jedynie to, że CPE było wynikiem sposobu przeprowadzenia eksperymentu hodowlanego, a nie działania jakiegokolwiek wirusa.
Czwarta i ostatnia pionowa kolumna jest taka sama jak trzecia, z tą różnicą, że do tej kultury dodano roztwór czystego RNA z drożdży. Dało to taki sam wynik jak w trzeciej kolumnie, ponownie dowodząc, że to technika hodowli, a nie wirus, powoduje CPE.
Powodem dodania RNA z drożdży jest sposób, w jaki znajduje się genom „wirusa”, który jest komputerowym procesem zwanym „dopasowywaniem”. Proces dopasowywania rozpoczyna się od fragmentów RNA, na podstawie których konstruowany jest teoretyczny genom – taki, który nigdy nie istnieje w żadnym punkcie rzeczywistej próbki. Ten genom nigdy nie istnieje u żadnej osoby i nigdy nie istnieje w stanie nienaruszonym nawet w wynikach hodowli – istnieje jedynie wewnątrz komputera w oparciu o proces dopasowywania, który układa te krótkie fragmenty w cały „genom”. Z tego powodu każdy kompletny genom SARS-CoV-2 jest określany jako genom in silico, co oznacza genom istniejący tylko w komputerze. Jeśli ma się wystarczająco dużo tych fragmentów RNA i dostarczy szablon, komputer może skonstruować dowolny genom.
Wiedząc, jak działa proces dopasowywania, możemy teraz zrozumieć, co tak naprawdę pokazał czwarty eksperyment dra Lanki. Wykazał on, że w wynikach hodowli komórkowej z czwartego eksperymentu można znaleźć każdy genom wirusa RNA, mimo iż w żadnym momencie eksperymentu nie dodano ani nie był obecny żaden z tych wirusów.
W tym momencie powinno być jasne, że istnienie SARS-CoV-2 nigdy nie zostało naukowo udowodnione. A ponieważ nigdy nie wykazano istnienia wirusa, nie ma możliwości stwierdzenia, że ten wirus powoduje jakąkolwiek chorobę, że ma jakiekolwiek „warianty”, że zawiera jakiekolwiek konkretne białko – w szczególności słynne białko kolcowe – lub ma jakiekolwiek inne cechy.
Wiedząc to wszystko, przyjrzyjmy się teraz testom na COVID-19. Jeśli nie wykazano istnienia tego wirusa i jeśli główni badacze, którzy wymyślili testy na niego, przyznają na piśmie, że nigdy nie pracowali z rzeczywistym wirusem ani nie byli w jego posiadaniu,7 to co właściwie wykrywa test na COVID-19? To pytanie wskazuje również na ważną konsekwencję, która pozwala zrozumieć, w jaki sposób testy na COVID-19 zostały zmanipulowane, wyrządzając ogromne szkody narodom świata i marnotrawiąc środki rządowe.