Prawda o zarazie

Artykuł po raz pierwszy w języku polskim ukazał się w dwumiesięczniku Nexus w numerze 141 (1/2022)
Tytuł oryginalny: „The Truth about Contagion”, Nexus (wydanie angielskie), vol. 28, nr 6

Thomas S. Cowan, Sally Fallon Morell

 

Od początku istnienia ludzkości lekarze i uzdrowiciele zastanawiali się nad przyczynami chorób, szczególnie tych nazywanych „zakaźnymi”. Wielu ludzi zapada na choroby o podobnych objawach, wszyscy w tym samym czasie. Czy rodzaj ludzki cierpi te epidemie z rąk rozgniewanego boga lub złego ducha? Czy to zakłócenia atmosferyczne? Miazmaty? Łapiemy choroby od innych czy pod wpływem czynników zewnętrznych?

Wraz z wynalezieniem mikroskopu w roku 1670 i odkryciem bakterii lekarze zyskali nowy obiekt oskarżeń – drobne jednokomórkowe organizmy, które ludzie mogli przekazywać sobie nawzajem poprzez kontakt i wydychanie. Ale bakteryjna teoria chorób przyjęła się dopiero dwieście lat później dzięki popularnemu naukowcowi Ludwikowi Pasteurowi i w krótkim czasie stała się wyjaśnieniem dla większości chorób.

 

Teoria bakteryjna

Rozpoznanie niedoborów żywieniowych jako przyczyny chorób, takich jak szkorbut, pelagra i beri-beri zajęło dekady, ponieważ do tego czasu za pomocą teorii bakteryjnej wyjaśniano wszystkie ludzkie dolegliwości. Robert R. Williams, jeden z odkrywców tiaminy (witamina B1), lamentował:

 

Wszyscy młodzi lekarze byli tak przesiąknięci koncepcją infekcji jako przyczyny chorób, że zaczęto wówczas przyjmować jako niemal aksjomat, iż choroby nie mogą mieć innych przyczyn [niż mikroby]. Obsesja lekarzy na punkcie infekcji jako przyczyny chorób niewątpliwie powodowała, że nie zwracali oni należytej uwagi na żywność jako czynnik przyczynowy beri-beri.1

 

Podczas pandemii hiszpańskiej grypy w roku 1918, najbardziej śmiertelnego przykładu zarazy w nieodległej historii, lekarze poszukiwali wytłumaczenia jej globalnego zasięgu. Zaraziła ona blisko pięćset milionów ludzi – około jedną trzecią mieszkańców planety – a zabiła od dwudziestu do pięćdziesięciu milionów. Wydawała się pojawiać spontanicznie w różnych częściach świata, dotykając młodych i zdrowych, w tym wielu amerykańskich przedstawicieli służb. Niektóre społeczności zamykały szkoły, firmy i teatry; ludzie musieli nosić maski i unikać podawania sobie dłoni w celu powstrzymania zarazy.

Ale czy ta choroba rzeczywiście była zaraźliwa? Służba zdrowia w tamtych czasach uważała, że przyczyną hiszpańskiej grypy był mikroorganizm zwany pałeczką Pfeiffera i nurtowało ją, jak ów organizm mógł rozprzestrzeniać się tak szybko. Aby odpowiedzieć na to pytanie, lekarze ze Służby Zdrowia Publicznego Stanów Zjednoczonych próbowali zakazić sto zdrowych ochotników w wieku od osiemnastu do dwudziestu pięciu lat, pobierając wydzieliny śluzowe z nosów, gardeł i górnych dróg oddechowych chorych osób.2 Przenosili je do nosów, ust i płuc ochotników, ale ani jeden z nich nie zachorował. Krew chorych dawców wstrzykiwano do krwiobiegu ochotników, lecz pozostawali oni uparcie zdrowi. W końcu nakazano zarażonym oddychać i kaszleć na zdrowych ochotników, jednak wyniki były takie same – hiszpańska grypa nie była zaraźliwa i lekarze nie mogli przypisać winy oskarżanej bakterii.

Pasteur sądził, że zdrowe ludzkie ciało jest sterylne i choruje dopiero, kiedy atakują go bakterie – pogląd ten dominował w praktyce medycznej przez ponad stulecie. W ostatnich latach obserwuje się całkowite odwrócenie panującego medycznego paradygmatu mówiącego, że bakterie atakują nas i powodują u nas choroby. Dowiedziano się, że przewód pokarmowy zdrowego człowieka zawiera nawet 6 funtów (ponad 2,5 kg) bakterii, które odgrywają wiele korzystnych ról – chronią nas przed toksynami, wspierają układ odpornościowy, pomagają trawić pokarm, tworzą witaminy, a nawet wytwarzają związki chemiczne dające dobre samopoczucie. Bakterie pokrywające skórę i wyściełające kanał pochwy pełnią także funkcję ochronną.

 

Wirusy

Te odkrycia kwestionują wiele obecnych praktyk medycznych – od antybiotyków do mycia rąk. Naukowcy z coraz większą frustracją próbują udowodnić, że bakterie wywołują choroby, ale udaje się im to przypisać tylko jako czynnikom współistniejącym w skrajnie nienaturalnych warunkach.

Enterowirusy: Ludwik Pasteur nie znalazł bakterii mogącej powodować wściekliznę i spekulował o patogenie za małym na wykrycie przy pomocy mikroskopów.

Pierwsze obrazy tych drobnych cząsteczek – o wielkości około jednej tysięcznej rozmiaru komórki – uzyskano po wynalezieniu mikroskopu elektronowego w roku 1931. Te wirusy – od łacińskiego słowa virus oznaczającego „toksynę” – z miejsca uznano za niebezpieczne „czynniki zakaźne”.

Wirus nie jest żywym organizmem mogącym samodzielnie się rozmnażać, ale zbiorem białek i fragmentów DNA lub RNA otoczonych błoną. Ponieważ widuje się je wewnątrz i wokół żywych komórek, badacze przyjęli, że wirusy replikują się tylko we wnętrzu żywych komórek organizmu. Panuje przekonanie, że te wszechobecne wirusy „mogą infekować wszelkie rodzaje form życia, od zwierząt i roślin do mikroorganizmów, w tym bakterii i archeonów”.3

Trudne do oddzielenia i oczyszczenia wirusy są wygodnym kozłem ofiarnym oskarżanym o powodowanie chorób niepasujących do modelu bakteryjnego. Przeziębienie, grypa i zapalenie płuc, niegdyś uważane wyłącznie za choroby bakteryjne, teraz są często przypisywane wirusom. Czy jest możliwe, że naukowcy pewnego dnia odkryją, iż te cząsteczki, podobnie jak dawniej oczerniane bakterie, odgrywają korzystną rolę? W rzeczy samej, już to zrobili, ale stare pomysły, szczególnie te obiecujące duże zyski ze sprzedaży lekarstw i szczepionek – w świetle koncepcji „jeden zarazek, jeden lek” – wciąż pokutują.

Dzisiaj założenie, że koronawirus jest zaraźliwy i może powodować chorobę, stanowi uzasadnienie dla nakładania na całe narody blokad (lockdownów) niszczących światową gospodarkę i pozbawiających pracy setki tysięcy ludzi. Ale czy tak jest naprawdę? Czy jedna osoba może przekazać koronawirusa drugiej i sprawić, że zachoruje? Czy może coś innego, jakiś zewnętrzny wpływ, wywołuje chorobę u wrażliwych ludzi?

Te pytania z pewnością wywołają u przedstawicieli służby zdrowia dyskomfort – a nawet złość – bowiem cała racja bytu współczesnej medycyny opiera się na założeniu, że mikroorganizmy – te transmitowalne – powodują choroby. Od antybiotyków do szczepionek, od masek do dystansu społecznego, większość ludzi poddaje się ochoczo takim środkom w celu ochrony siebie i innych. Kwestionowanie podstawowej zasady zarażalności jest podważaniem fundamentu opieki medycznej.

Script logo
Do góry