SZTUKA MANIPULACJI PERCEPCJĄ

Zaistniała sytuacji wymagała przedsięwzięcia działań mających na celu ocalenie tak lukratywnego rynku. Odkąd estrogen zaczął być uważany za jedną z przyczyn raka śluzówki macicy, firmy farmaceutyczne przyznały się, że popełniły błąd, zalecając zażywanie estrogenu kobietom, które nie miały żadnych problemów z macicą. Swoją wpadkę z estrogenem próbowały naprawić wprowadzając syntetyczny progesteron zwany progestinem. Progestin jest związkiem, który wykazuje podobne działanie do progesteronu. Argumentowano, że progestin ochroni macicę przed rozrostowym wpływem estrogenu (jak ma to miejsce w naturze), mimo iż nie przeprowadzono żadnych długotrwałych badań, które potwierdziłyby, że kombinacja estrogenu i progestinu jest bezpieczna dla zdrowia kobiety. Ta argumentacja zainicjowała wprowadzenie hormonalnej terapii zastępczej (hormone replacement therapy; w skrócie HRT), czyli powrót estrogenu.

Kobiety zaczęły jednak coraz poważniej zadawać sobie pytanie, czy zażywanie syntetycznych hormonów ma jakikolwiek sens, przeto firmy farmaceutyczne produkujące estrogen musiały znaleźć sposób, aby ponownie nakłonić je do jego zażywania. Tym czymś miała być osteoporoza, o której 77 procent kobiet nigdy dotąd nie słyszało. Jak podaje Sandra Coney: „W celu rehabilitacji HRT poddano kobiety «starannie zaplanowanej kampanii», która miała przekonać je, że estrogen zapobiega osteoporozie”.10

Zmiana stosunku ludzi do terapii hormonalnej i oczyszczenie jej wizerunku z negatywnego wpływu na zdrowie były pierwszymi krokami, jakie należało podjąć, aby ta kampania powiodła się. Pomóc w tym miało zagrożenie osteoporozą. Kobiety musiały zrozumieć, że osteoporoza to „ich” choroba. Jej główną przyczyną miała być menopauza. Należało przekonać kobiety, że ryzyko zachorowania na raka jest niczym w porównaniu z korzyściami, jakie daje zażywanie syntetycznych hormonów.

Początkowo literatura medyczna podawała, że osteoporoza dotyczy kości a nie kobiet. Kiedy bliżej przyjrzymy się statystykom dotyczących częstotliwości występowania przypadków złamań biodra u poszczególnych płci i ich wpływie na gospodarkę danego kraju, zauważymy, że mężczyźni o połowę rzadziej niż kobiety doznają złamań biodra i częściej od nich umierają z tego powodu. Co ciekawe, bardzo niewiele mówi się o mężczyznach w kontekście osteoporozy. Świadomie pomniejsza się „czynnik męski”, ponieważ nie pasuje on do redefinicji tej choroby głoszącej, że osteoporoza jest chorobą kobiecą wynikającą z braku estrogenu. Taka strategia była niezbędna do wypromowania hormonalnej terapii zastępczej (HRT).

Aby to osiągnąć, firma farmaceutyczna Ayerst wynajęła czołową firmę reklamową do wypromowania osteoporozy. Przed firmą tą stanęło bardzo trudne zadanie. Zainicjowano ogromną kampanię promocyjną, którą rozpoczęto od zamieszczenia reklam w pismach kobiecych. Wkrótce potem w radiu i telewizji zaczęli występować eksperci z zakresu nauk medycznych wygłaszając kazania na temat terapii hormonalnej i osteoporozy. Zwerbowano ponadto pracowników służby zdrowia, którzy mieli pośredniczyć w przekazywaniu konsumentom i lekarzom stosownych informacji. Lansowany wizerunek zdeformowanej, zgrzybiałej kobiety skutecznie zasiał strach w sercach wielu kobiet. Aby ostatecznie przełamać opór kobiet i skłonić je do zażywania estrogenu, głoszono hasła w rodzaju: „Inwalidztwo, które może być wynikiem postępującej osteoporozy, jest czymś gorszym niż ryzyko wystąpienia raka macicy”11 – lub: „Nawet jeśli będziesz zażywała estrogen bez progestinu, to i tak jesteś piętnaście razy bardziej narażona na śmierć z powodu złamania stawu biodrowego niż raka macicy”12.

Finansowana przez firmy farmaceutyczne kampania mająca na celu ponowne wprowadzenie na rynek estrogenu została przeprowadzona po mistrzowsku. Jak podaje Sandra Coney: „W latach dziewięćdziesiątych osteoporoza została uznana za chorobę, która dotyczy wyłącznie kobiet. Od tego momentu we wszelkich rozważaniach na temat klimakterium jego głównym symptomem jest osteoporoza. W trakcie przekonywania opinii publicznej i lekarzy, że osteoporoza jest okaleczającą i «zabójczą» chorobą i że jedynym przeciwko niej lekarstwem jest estrogen, z hormonalnej terapii zastępczej próbowano uczynić niemal świętość. HRT oferuje zbawienie, gdzie inni nie mają nic do zaoferowania, ratuje kobiety od złego losu, w wyniku którego mogłyby przeobrazić się w stare wiedźmy. Czy w takiej sytuacji można być aż tak niewdzięcznym i pytać o ryzyko?”13

Ilekroć dochodziło do rozmów na temat HRT, zdrowy rozsądek nagle gdzieś ulatywał. W czasie licznych dyskusji toczonych na temat estrogenu unikano zadawania pytań o to, czy przepisywanie tak dużej liczbie zdrowych kobiet środków zawierających estrogen uważanych za „najbardziej skuteczne spośród wszystkich leków”14 jest słuszne i zgodne z etyką. Co ciekawe, jak dotąd żaden inny lek ani terapia nie uzyskały tak wielkiego poparcia. Zamiana zwykłej terapii hormonalnej na długotrwałą hormonalną terapię zapobiegawczą dokonała się bez żadnej dyskusji bądź regulacji prawnych.

Osteoporoza stała się wysoko wyspecjalizowaną dziedziną wiedzy, ponieważ dzięki niej sprzedaje się wiele produktów. Po wypromowaniu terapii hormonalnej i zabezpieczeniu sobie bezpiecznej pozycji na rynku przemysł spożywczy oraz firmy farmaceutyczne produkujące preparaty wapniowe wkroczyły na rynek leków zapobiegających osteoporozie. Choroba ta uratowała od upadku wiele interesów. Jednym z nich był przemysł spożywczy, który przeżywał w tamtym czasie kryzys z powodu spadku zysków ze sprzedaży żywności, gdyż zdaniem konsumentów niektóre produkty spożywcze zawierały za dużo tłuszczów nasyconych. Do śmietanki do kawy zaczęto więc dodawać wapń. Po tym zabiegu zaczęto reklamować ją jako produkt, który nie tylko nie szkodzi zdrowiu, ale wręcz zapobiega zachorowaniu na osteoporozę. Ostrzegano kobiety, że jeśli nie dostarczą organizmowi dodatkowej porcji wapnia zawartej w produktach pochodzenia mlecznego, to ich kości staną się kruche i podatne na złamania.15

Producenci preparatów wapniowych twierdzili ponadto, że ich produkty zapobiegają utracie tkanki kostnej. W rzeczywistości nie istniały żadne dowody, które by to potwierdzały. Do roku 1986 w samych tylko Stanach Zjednoczonych konsumenci wydali na preparaty wapniowe ponad 166 milionów dolarów. Przed nastaniem mody na wapń Narodowy Instytut Zdrowia Stanów Zjednoczonych16, który w pewnym stopniu sam się do niej przyczynił, w roku 1985 zalecał kobietom zwiększenie dziennej dawki wapnia. Jednak już w roku 1989 zaczął ostrzegać, że firmy promujące wapń „obiecują kobietom więcej korzyści płynących z przyjmowania wapnia, niż tak naprawdę jest on w stanie im dostarczyć”.17

 

NAGA PRAWDA O KOŚCIACH

Aby zrozumieć mity krążące na temat osteoporozy i sposobów jej leczenia, konieczne jest poznanie prawdziwej natury kości. Kość jest żywą tkanką, której budowa jest zwarta i stała. Kość może wydawać się statyczna, jednak podstawowe elementy, z jakich się składa, ulegają ciągłym przemianom. W każdym z nas istnieje w danym momencie od jednego do dziesięciu milionów miejsc, w których następuje wchłanianie zużytych komórek kości i tworzenie nowej tkanki kostnej. Produkty przemiany materii oraz składniki odżywcze są stale usuwane z tkanki kostnej i dostarczane do niej za pośrednictwem krwi.18 Zdrowe ciało gwarantuje zdrowe i silne kości.

Kość formowana jest przez dwa typy komórek: komórki kościogubne (osteoklasty) i komórki kościotwórcze (osteoblasty). Zadaniem osteoklastów jest poszukiwanie w tkance kostnej części wymagających odnowy. Osteoklasty rozpuszczają zużyte komórki kości, w wyniku czego w ich miejscu powstaje pusta przestrzeń. Wówczas w to miejsce kierują się osteoblasty i wypełniają je nową tkanką kostną. W ten sposób kość sama się odnawia i leczy. Proces ten nosi nazwę „ponownego modelowania kości”. Owa zdolność kości do samonaprawy ma bardzo istotne znaczenie. Jego zaburzenie przyczynia się bowiem do powstania procesu chorobowego zwanego osteoporozą. Kiedy usuwanych jest więcej komórek niż odbudowywanych, wówczas dochodzi do utraty masy kości.

Tak naprawdę przebudowa kości nigdy nie ustaje. Około pięćdziesiątego roku życia rzeczywiście więcej komórek kości jest wchłanianych niż odbudowywanych. Zdolność osteoblastów do zapełniania pustych miejsc pozostawianych przez osteoklasty i tym samym odbudowy kości powoli słabnie.19 Ilość masy kostnej, jaką posiadaliśmy przed wystąpieniem tego procesu, oraz szybkość, z jaką ją tracimy, określa gęstość naszych kości. Wiadomo, że gęstość tkanki kostnej jest różna u poszczególnych ludzi i zależy od ich rasy, środowiska, w którym się wychowują, oraz płci.

Dr Susan Love, autorka książki Dr Susan Love’s Hormone Book (Księga hormonów dr Susan Love) wyjaśnia, co następuje: „...właściwy termin określający zmniejszenie gęstości tkanki kostnej brzmi «osteopenia». To tylko jeden z elementów osteoporozy i właśnie ona jest przyczyną złamań kości. Kolejnym czynnikiem jest mikroarchitektura kości. Kiedy osteoklasty wchłaniają więcej kości niż osteoblasty budują, wówczas mikroarchitektura kości traci wytrzymałość, co oznacza, że stawy i biodra stają się podatne na pęknięcia. Przykładowo nasze kręgi nie ulegają w rzeczywistości złamaniu, ale po prostu zapadają się zmniejszając swoją długość. Jeśli wiele z nich ulega zmiażdżeniu, dochodzi do wykrzywienia kręgosłupa zwanego czasem wdowim garbem”.20

Na ile poważny jest syndrom „wdowiego garbu”? Według dra Bruce’a Ettingera, endokrynologa i profesora medycyny na Uniwersytecie Kalifornijskim „...kobiety tak naprawdę nie powinny przejmować się osteoporozą. Osteoporoza, która objawia się silnymi bólami i kalectwem, jest bardzo rzadko występującą chorobą. Tylko od 5 do 7 procent siedemdziesięciolatków dozna zapaści kręgów kręgosłupa, tylko u połowy z nich uszkodzeniu ulegną dwa kręgi i prawdopodobnie w jednym na pięć lub sześć tego rodzajów przypadków wystąpią jakiekolwiek objawy. Potwierdza to moja praktyka zawodowa i jak dotąd przez mój gabinet przewinęło się zaledwie kilku zgarbionych pacjentów. Ostatnio zrobiło się wokół całej tej sprawy dużo szumu, co zaowocowało wzrostem niepokoju wśród kobiet i w rezultacie licznymi testami oraz przepisywaniem różnych medykamentów”.21

Medycyna osteoporozą zwykła nazywać „złamania z powodu zbyt cienkich kości”. Od pewnego czasu terminem tym określa się „chorobę, która charakteryzuje się niską masą tkanki kostnej i pogorszeniem się budowy mikrostrukturalnej kości, która prowadzi do zwiększenia ich kruchości, czego konsekwencją jest wzrost przypadków ich złamań”.22 W definiowaniu osteoporozy jako choroby a nie złamania istnieje jednak pewien problem. W tym przypadku bowiem niska masa tkanki kostnej jest skutkiem osteoporozy a nie nią samą. To spostrzeżenie jest bardzo ważne, gdyż sprawia, że ludzie zaczynają szukać sposobów, aby ustrzec się przed tą chorobą. Dr Love przytacza jako przykład uderzającą analogię: „To tak, jakbyśmy atakiem serca nazywali wysoki poziom cholesterolu, a nie po prostu atakiem serca. To sprawia, że definicja opisująca w ten sposób osteoporozę automatycznie zwiększa liczbę kobiet i mężczyzn, którzy na nią chorują”.23

Chociaż osteoporoza charakteryzuje się dwoma czynnikami – niską masą kości oraz zaburzeniem wewnętrznej budowy mikrostrukturalnej – to tak naprawdę ten drugi czynnik jest często ignorowany. Problem polega na tym, że obecnie możemy zmierzyć tylko gęstość kości. Poza tym nie każdy, kto ma jego niski współczynnik, dozna złamania kości. Na przykład kości kobiet pochodzenia azjatyckiego charakteryzują się niską gęstością, a mimo to odsetek ich złamań jest u nich niski.

Panuje pogląd, że kiedy kość osiąga niski stopień gęstości, staje się bardziej podatna na złamania. Posiadając obecnie pełniejszą wiedzę z zakresu fizjologii kości człowieka, wiemy, że dotychczasowa wiedza na ten temat nie jest całkiem zgodna z prawdą. Kości łamią się nie tylko dlatego, że są cienkie i słabe. Jedna z czołowych specjalistek w tej dziedzinie, autorka książki Better Bones, Better Body (Zdrowe kości, zdrowe ciało), dr nauk medycznych Susan E. Brown, twierdzi, że „osteoporoza sama w sobie nie jest przyczyną złamań kości. Dowodzi tego bardzo prosty fakt. Mianowicie to, że połowa osób z całej populacji, które mają osteoporotyczne kości, nigdy nie doznała ich złamań”.24

Już w roku 1988 Lawrence Melton z Kliniki Mayo zauważył, że: „sama osteoporoza może nie wystarczać do wywołania takich osteoporotycznych złamań, ponieważ wiele osób należących do grupy o najniższej gęstości tkanki kostnej w ogóle nie doznaje złamań. Większość kobiet w wieku ponad sześćdziesięciu pięciu i mężczyzn powyżej siedemdziesięciu pięciu lat traci wystarczająco dużo tkanki kostnej, aby czuć się poważnie zagrożonym osteoporozą i jednocześnie nigdy nie doznaje żadnych złamań. Prawie wszystkie kobiety w Stanach Zjednoczonych w wieku osiemdziesięciu lat wykazują objawy obniżonej gęstości kości, zwłaszcza udowych, a mimo to tylko u niewielkiego ich procenta dochodzi do ich złamań”.25

Dlaczego zatem obecnie coraz więcej kobiet zdaje się cierpieć z powodu osteoporozy niż kiedyś? Dr Love wyjaśnia to następująco: „...część tego wzrostu to po prostu skutek zmiany definicji... Nie trzeba chyba wyjaśniać, że rozszerzenie kryteriów definiujących osteoporozę sprawia, że obejmuje ona coraz więcej kobiet. Poziom gęstości kości używany do definiowania osteoporozy został ustalony na tak wysokim poziomie, że duża liczba starszych kobiet automatycznie podpada pod tę kategorię, co jest bardzo korzystną sytuacją dla firm farmaceutycznych”.26

Script logo
Do góry