WdR: I zabronili panu wstępu do Kościoła.

AV: Tak. Kardynał przysłał do biskupa list, w którym napisał: „To heretyk, nie należy wchodzić z nim w układy ani prosić go o pomoc”. Miałem nie wiedzieć, że zostałem ekskomunikowany. Chcieli się mnie pozbyć. Byłem zawadą, ponieważ nie nawracałem ludzi na chrześcijaństwo lub katolicyzm.

WdR: A jedynie leczył ich pan.

AV: Tak. Leczyłem ich, ratowałem, pomagałem im. Niemal automatycznie. Zrozumiałem, że podkopuję autorytet kleru, przynajmniej tak to traktowali. Ksiądz otrzymał stanowcze polecenie zerwania ze mną wszelkich kontaktów i w końcu nasze drogi rozeszły się.

WdR: I nie miał pan już ośrodka...

AV: Ani ośrodka, ani nie poczułem się lepiej... Tak, byłem wielkim homeopatą Antwerpii. Wszyscy mnie znali. Leczyłem ludzi. Byłem egzorcystą. Byłem wszystkim, ale sam nie czułem poprawy. Nie czułem się dobrze. Pomaganie ludziom daje dużo satysfakcji, ale ja miałem astmę, uczulenia i problemy z sercem. Miałem wszystko, co tylko możliwe. Brakowało mi poczucia tożsamości. Oczywiście, w czasie zajmowania się tematami duchowymi i homeopatią stałem się bardziej świadomy wzajemnych powiązań wszystkiego ze wszystkim.

 

Alchemiczna homeopatia

AV: W czasie gdy się tym wszystkim zajmowałem, przyszedł do mnie pewien człowiek. Również słyszał o mnie. Miał na imię Jan i przyszedł z problemem duchowym. Był członkiem różokrzyżowców. „Alfonsie” – powiedział – „mam wysoki stopień wtajemniczenia, ale nie jest to błogosławieństwem. To mnie zabija. To odepchnęło moją żonę i dzieci. To niesie tylko ból i chcę się od tego uwolnić”. „Znam innych różokrzyżowców, którzy nie mają takich problemów” – odrzekłem. „Wszystko zależy od wtajemniczenia” – powiedział. – „Czy możesz mi pomóc?” „Spróbuję” – powiedziałem. Dwa lub trzy miesiące później był już „przeprogramowany”, pozbył się swoich fałszywych wierzeń i obecnie prowadzi normalne życie. Ani razu nie pytałem go o zawód. Znałem tylko jego imię, Jan, po angielsku John. Pewnego dnia zapytał mnie: „Czy mogę ci się jakoś odwdzięczyć?” Będąc pragmatykiem, inżynierem, zapytałem: „Kim jesteś? Co umiesz robić?” „A czego chcesz ode mnie?” – zapytał. „No cóż. Mam homeopatyczny talent i to duchowe kapłaństwo, problem jednak w tym, że sam nie czuję się dobrze”. W tym momencie coś mi się rozjaśniło, przyszło mi do głowy, że gdybym mógł sam kontrolować siebie, wszystko potoczyłoby się lepiej. Chodzi o to, że jeśli ktoś mówi, że nie jest sobą, to znaczy, że nie ma nad sobą kontroli. Powiedziałem więc mu: „Zawsze wszystko kontrolowałem – fabryki, automaty, wszystko. Kontrolowanie jest moją specjalnością. Jeśli będę potrafił kontrolować siebie samego, to sądzę, że uczynię duży postęp i znowu odnajdę siebie”. „To skomplikowana sprawa” – odrzekł. Długo rozmawialiśmy. Okazało się, że on również jest w pełni wykwalifikowanym homeopatą. I nie tylko – był również alchemikiem. „Tego, o czym mówisz, nie da się osiągnąć przy pomocy homeopatii” – oświadczył. Miał doktorat z chemii i był wręcz genialny. Był dyrektorem elektrowni jądrowych. Był bardzo przenikliwym człowiekiem. „Na ile znam się na chemii, nie jest ona wystarczająca. Wydaje mi się, że pomóc ci może dopiero alchemia. Właśnie tego ci trzeba” – zawyrokował.

WdR: Alchemia. Również na niej się znał?

AV: „Znasz się na tym?” – zapytałem. Sądziłem, że moje życie zmieniło się w rezultacie otarcia się o wiedzę o opętaniu, a tu oto pojawia się ktoś ze średniowieczną wiedzą o alchemii. Słuchałem go uważnie, gdy mówił: „Tak, jestem doktorem chemii i również alchemikiem. Zajmowałem się alchemią przez wiele lat i widziałem wiele ciekawych rzeczy, które się działy”.

WdR: Jako dyrektor elektrowni jądrowej nie mógł być głupkiem.

AV: Oczywiście. Później dowiedziałem się, że alchemicy z całego świata spotykają się od czasu do czasu. Było ich dziesięciu lub dwunastu, wszyscy z doktoratami. Mieli doktoraty z fizyki lub innych dziedzin. Niektórzy mieli po dwa a nawet trzy doktoraty. To nie byli przeciętni ludzie.

WdR: A praktykowanie alchemii jest ich zajęciem ubocznym.

AV: Tak, ubocznym. Jan przestał zajmować się alchemią ze względu na jej ezoteryczną stronę. Powiedział: „Pogadajmy o niej” – ale to nie była taka sobie pogawędka. Został na prawie pięć lat. To była długa rozmowa. Czasami kończyliśmy dyskusje o trzeciej a nawet czwartej nad ranem.

WdR: Mieszkał w pańskim domu?

AV: Mieliśmy w ogrodzie niewielką chatkę i on w niej zamieszkał. Miał tam również swoje laboratorium. Mieszkaliśmy osobno na tej samej posesji. Powiedział mi wiele na temat filozofii kryjącej się za alchemią, szczególnie o tym, co stanowi podstawę moich obecnych preparatów VEN28. „We wszystkich materialnych rzeczach mamy do czynienia z duchem, duszą i ciałem. Pozwól, że dam ci przykład: szklanka wina. Widzimy tylko ciecz, wino. To ciało, które powstało wyłącznie w wyniku fermentacji soku winogronowego. Tym niemniej w winie zawarte są dwa subtelne ciała, których w ogóle nie dostrzegamy: duch i dusza. Każdy, kto potrafi destylować, może wyekstrahować ducha. Kiedy oddestylowujemy alkohol z wina, oddzielamy ducha od ciała” – wyjaśnił.

WdR: Dlatego alkohol nazywamy „spirytusem”.

AV: W języku niemieckim nazywa się on Weingeist, czyli „duch wina”. Z kolei „alchemia” nosi w języku holenderskim nazwę, jak mi powiedział Jan, alscheikunde, co znaczy „sztuka rozdzielania wszystkiego”. Pierwszą rzeczą, jaką wykonuje się w alchemii, jest rozdzielanie wszystkiego na ducha, duszę i ciało. Ciało widać od razu, ale nie widać rzeczy niewidzialnych, które warunkują jakość. W winie nie widać alkoholu, dla którego jest on duchem. Podobnie nie widać duszy, która ma również wpływ na jakość wina.

WdR: Skoro alkohol jest duchem, to co jest duszą?

AV: Dał przykład. Wykazał, że można nad nią pracować dopiero po wydzieleniu alkoholu z cieczy. Dusza wciąż znajduje się w ciele. Jak ją wydobyć? To bardzo skomplikowana, wyrafinowana procedura. Podgrzewa się wino bardzo powoli i zaczyna się działać na nie czterema żywiołami: ziemią, ogniem, powietrzem i wodą. Ten alchemiczny proces wymaga długiego czasu i w rezultacie uzyskuje się kryształy tak czyste i białe, że wręcz oślepiają. To naprawdę coś szczególnego. I właśnie to jest dusza wina. Tak więc mamy niewidzialnego ducha i duszę i właśnie te niewidzialne składniki kontrolują widzialne. Zabrzmiało bardzo znajomo. Wydało mi się oczywiste. Niewidzialne kontroluje widzialne. To właśnie zachodziło, kiedy jako inżynier automatyzowałem procesy. Początkowo te procesy wykorzystywały technikę pneumatyczną, sprężone powietrze. Nie widać powietrza, mimo iż popycha, porusza i otwiera zawory – niewidzialne kontroluje widzialne. Później dostaliśmy obecnie szeroko stosowane systemy elektroniczne. Znowu nie widzimy elektronów, widzimy natomiast wyniki ich działania...

WdR: Zauważamy, że to tam jest, ale tego nie widzimy.

AV: Wkładamy kontakt do gniazdka, ale nie widzimy siły. Spróbujmy przekonać dziecko, że coś tam jest. Można próbować w nieskończoność, ale ono i tak nic nie zobaczy. Musi włożyć coś do gniazdka, aby odczuć lekki szok. Niedostrzeganie niewidzialnego nie oznacza, że tam nie ma kontroli. Powiedziałem wtedy sobie: „Teraz mam na czym się oprzeć. To przecież mój zawód. Kontrolowanie wszystkiego pneumatycznie, elektronicznie, telemetrycznie było kiedyś moim zawodem”. Poczułem przypływ energii. Gdyby udało mi się zmusić to niewidzialne we mnie do kontrolowania widzialnego, określanego jako fizyczne, wtedy byłbym zdolny do robienia fajnych rzeczy. Mógłbym znowu się odnaleźć, ponownie odzyskać kontrolę, przejąć kontrolę nad resztą mojego życia, zacząć je od nowa. Jako inżynier znałem formuły, cybernetyczne korelacje, techniki korelacji. W roku 1973 w naszym rodzinnym interesie budowaliśmy komputery procesowe. Używaliśmy własnych komputerów, więc dosyć dobrze znałem się na rzeczy. Pomyślałem, że jeśli uda mi się wdrożyć kontrolę siebie samego, to będzie to zupełnie inna historia.

WdR: Rzeczywiście byłaby to inna historia.

AV: Wiedziałem, że będę w stanie dojść do siebie i zacząć funkcjonować bardziej optymalnie. Rozmawiałem wiele o alchemii z Janem. Przygotowywał różne rzeczy, a ja wypróbowałem je na sobie, ale tak naprawdę wcale mi się nie polepszyło. Nie mówię, że alchemia jest nieefektywna. U niektórych działa, a u innych nie. Brakuje powtarzalnych wyników.

WdR: Nie można na niej polegać.

AV: Nie, nie można mieć do niej zaufania. A kiedy ktoś próbuje mówić na ten temat, spotyka się z oporem. Ludzie uważają, że „alchemicy to czarnoksiężnicy”. W każdym bądź razie doprowadziło mnie to do ważnej konstatacji, że niewidzialne kontroluje widzialne, co wynikało zresztą z mojego zawodu. Pytanie brzmiało: „Jak mogę przenieść i umieścić tę niewidzialną informację we mnie, tak by mogła mnie kontrolować?” Skracając, powiem, że po wielu próbach i błędach znalazłem odpowiedź. Próbując różnych rzeczy, odkryłem, jak to działa. Kiedy mówię „odkryłem”, nie oznacza to, że znalazłem coś nowego, że dokonałem odkrycia lub wynalazku. To istnieje, a jedynym problemem jest wychwycenie tego. Aby coś podnieść, należy być gotowym do podniesienia. Należy być przygotowanym do myślenia o tym, przyswojenia tego, wzniesienia się na poziom „chcę to znaleźć, muszę to znaleźć”.

 

O udzielającym wywiadu:

Alfons Ven urodził się w roku 1939 w Belgii. Jest prezesem niedochodowej Fundacji Wizja Ewolucji z siedzibą w Holandii, którą założył w roku 1996. Utrzymuje, że wszystko, co emanuje z niewidzialnego, jest kontrolowane zgodnie z „12 aspektami”: dźwiękiem, przestrzenią, ogniem, światłem, pierwiastkami, materią, organizmami, roślinami, zwierzętami, ludźmi, porozumiewaniem się i porządkiem. Opracował koncepcję „cybernetycznego” zdrowia i stylu życia obejmującą 28-dniowy program „Kuracji Vena” („Ven-Cure”). Jest autorem wydanej w roku 1999 książki The Power of Being: The Story of My (R)evolutionary Vision and the 28-day Cure (Siła istnienia – historia mojej (R)ewolucyjnej wizji i 28-dniowej kuracji). Skontaktować się z nim można za pośrednictwem poczty elektronicznej, pisząc na adres info@alfonsven.com, lub za pośrednictwem jego strony internetowej zamieszczonej pod adresem www.alfonsven.com.

 

O prowadzącym wywiad:

Willem de Ridder jest znanym holenderskim multimedialnym artystą, autorem opowiadań i nadawcą radiowym. Niniejszy wywiad z Alfonsem Venem przeprowadził w roku 1996. Posiada własną stronę internetową zamieszczoną pod adresem www.willemderidder.com.

 

Przełożył Jerzy Florczykowski

 

Script logo
Do góry