Próba przejęcia kontroli

Następnie, nie pytając o pozwolenie, próbował uruchomić silnik. Wszystkie jego próby spełzły na niczym. Raz jeden rozrusznik obrócił się, zgrzytał, ale silnik nie zapalił. Zrezygnowany zerknął na porucznika, który siedział patrząc przed siebie niewidzącym wzrokiem, nie rozkazując ani nie przeszkadzając Nikołajowi, całkowicie obojętny na wszystko, co on robił. Nikołajowi przyszło do głowy, że dobrze byłoby rozbroić porucznika, aby uniknąć kłopotów, ale nie bardzo wiedział, jak to zrobić. Obawiał się, że porucznik nie podda się łatwo i może dojść do walki, poza tym nie miał czym go związać. Ostatecznie zrezygnował, zwłaszcza że wewnątrz pojazdu było za ciasno na jakąkolwiek walkę.

Jakby w odpowiedzi na myśli Nikołaja porucznik poruszył się, jakby się ocknął, spojrzał na niego wściekłym wzrokiem i rozkazał: „Sierżancie, rozkazuję otworzyć ogień! Do… do wroga!”.

Z godziny na godzinę robiło się coraz gorzej. Ich zapas amunicji liczył 1400 naboi. Nie było potrzeby jej oszczędzać.

Nikołaj podszedł do włazu, wyjął karabin maszynowy z uchwytu, ustawił go tak, by zużyte naboje nie wlatywały do środka pojazdu, wycelował w stwora, który osiadł nieco dalej, i oddał długą krzyżową serię. Oczywiście trafił go i piasek poleciał w górę fontannami. Jednak nic mu się nie stało. Kiedy Nikołaj przestał strzelać, stwór poruszył się trochę i przesunął w bok, ale nie więcej niż na odległość równą szerokości dłoni Nikołaja.

„No cóż” – pomyślał Nikołaj – „co można zrobić z piaskiem za pomocą karabinu maszynowego? Nic”.

Dla świętego spokoju i żeby uwolnić się od narzekań porucznika, Nikołaj przesunął karabin maszynowy na drugą stronę i strzelił w to, co strzegło drzwi, ale niezbyt długą serią i z tym samym, łatwym do przewidzenia skutkiem. Piasek wzbił się w powietrze, po czym opadł i pozostał w tym samym miejscu. Zarysował się bardzo wyraźnie, wznosząc się nieznacznie ponad otaczającym go piaskiem, tak samo jak poprzedni.

Nikołaj odłożył karabin maszynowy, zszedł na dół i zameldował: „Towarzyszu poruczniku, ogień z karabinu maszynowego nic nie dał, nie zaszkodził wrogowi…”.

Porucznik nie zareagował, tak jakby go nie usłyszał.

„Dobrze” – pomyślał Nikołaj – „niech siedzi i się nie rusza, zamiast biegać w amoku. Tak będzie lepiej”.

 

Przetrwać piaskowe stworzenia

Godziny ciągnęły się powoli, jak żółw.

Nikołaj siedział zasępiony. Od czasu do czasu wychodził na wieżyczkę, aby zapalić. Jego serce ściskała tęsknota. Nigdy wcześniej nie przypuszczał, że kiedykolwiek spotka się z czymś tak niezrozumiałym.

Regularnie, co godzinę próbował uruchomić samochód a także skontaktować się z kimś przez radio. Za każdym razem bez powodzenia. Kilka razy przekazał meldunek o awarii pojazdu i przybliżonej lokalizacji, ale bez większej nadziei, że ktoś go usłyszy.

Oszczędzał wodę jak tylko mógł, pijąc z rzadka po łyku. Porucznik pił jeszcze mniej. W ich opancerzonym pojeździe było trochę suchego prowiantu, ale Nikołaj nie był w stanie zjeść ani kawałka, zaś porucznik nawet nie wspomniał o jedzeniu. Te jakby ulepione z żywego piasku stworzenia tkwiły cały czas w tych samych miejscach, ale niewielki wzgórek, w którym znajdował się Szikin, wyraźnie się obniżył…

Kiedy Nikołaj poczuł potrzebę wypróżnienia się, początkowo próbował odwlec to w czasie tak długo, jak się da, ale po pewnym czasie znalazł rozwiązanie.

Wyszedł z wieżyczki, stanął na dachu przedziału bojowego i trzymając się wieżyczki, ulżył sobie.

Kilka godzin później poczuł większą potrzebę, co okazało się bardziej kłopotliwe, ponieważ wymagało trochę większej ekwilibrystyki. Ale nie miał innego wyjścia. Nie mogąc opuścić pojazdu i nie chcąc wypróżniać się wewnątrz niego, postanowił zrobić to na masce pojazdu. Gdy jego odchody spadły na piasek, stwór, który znajdował się w pewnej odległości od pojazdu, szybko podczołgał w miejsce ich upadku i przykrył je, tworząc nad nimi wypukłość, po czym odczołgał się.

Nastanie ciemności przyniosło ulgę, ponieważ zrobiło się chłodniej. Porucznik cały czas siedział, wpatrując się w jeden punkt, czasami coś mruczał, a nawet nucił piosenki. W ogóle nie wdawał się w żadne rozmowy z Nikołajem. Nikołaj od dłuższego czasu nie zwracał już na niego uwagi. Było oczywiste, że nie będzie się awanturował, zaś litowanie się nad nim było nie na miejscu.

Ponieważ przestał spełniać rolę pełnoprawnego dowódcy, Nikołaj postanowił wyjąć ze skrzynki z awaryjnym prowiantem alkohol i wypić na noc pięćdziesiąt gramów czystego alkoholu, rozcieńczając go wodą. Noc okazała się niespokojna. Nikołaj zasnął, ale gdy zaczęły mu się śnić koszmary, obudził się. Potem ponownie zapadł w drzemkę.

Obudził się, gdy zaczęło się przejaśniać. W pojeździe śmierdziało, ponieważ porucznik uświnił się przez noc, jak dziecko. Nikołaj ponownie majstrował przy radiu i ponownie starał się uruchomić silnik, ale bez powodzenia. Wspiął się na wieżyczkę, by się rozejrzeć. Stworzeń nie było widać tam, gdzie widział je po raz ostatni. Pomyślał, że mogły się rozpłaszczyć, aby zlać się na równi z okolicznym piaskiem, by nie było ich widać.

Dokąd zawleczono Szikina? Nikołaj patrzył przez lornetkę, dzięki której wszystko widział wyraźnie. Nie dostrzegł jakiejkolwiek kości w miejscu, gdzie zaciągnięty został Szikin i pozostawał w pozycji leżącej. W piasku widać było różne drobiazgi: wystającą lufę pistoletu, guziki, klamrę od paska, metalowe elementy butów i inne niejadalne rzeczy.

Wszystko, co było naturalnego pochodzenia, zniknęło – w tamtym czasie nie znał jeszcze słowa „organiczny”. Pozostało wszystko, co było metalowe i bakelitowa papierośnica Szikina.

Kiedy uchylił drzwi, wbrew jego obawom piasek nie uniósł się, ale odniósł wrażenie, że zbocze wydmy jakoś dziwnie się porusza.

 

Ratunek

Nikołaj nie miał odwagi wyjść na zewnątrz, ponieważ nie miał całkowitej pewności, że już ich nie ma. Poza tym powątpiewał, że uda mu się naprawić silnik, jeśli na przykład coś w nim pękło. Nie chciał też wracać na piechotę z dwóch powodów. Po pierwsze, nie był pewien, czy porucznik będzie w stanie iść o własnych siłach, a jeśli nie, to oczywiście nie mógł zostawić go samego. Po drugie, jeszcze bardziej bał się, że te stworzenia mogą pojawić się po drodze.

Siedział i mówił do siebie w myślach, dodając sobie otuchy: „Po prostu nie myśl i nie staraj się tego wszystkiego zrozumieć. Kiedyś to się skończy”.

I niedługo potem nagle się skończyło! Półtorej godziny później na niebie rozległ się terkoczący dźwięk i jego oczom ukazał się radziecki samolot. „OO-2” z czerwonymi gwiazdami na skrzydłach. Nikołaj wyskoczył, stanął na masce pojazdu i zaczął machać rękami. Pilot z łatwością dostrzegł opancerzony samochód z góry, pośród piasku. Zszedł na niższy pułap, pomachał skrzydłami i wykonał kilka kółek na niewielkiej wysokości. Pilot i obserwator dali Nikołajowi znak, że rozumieją sytuację.

Samolot odleciał, a półtorej godziny później w pobliże ich wozu bojowego nadjechały dwa pojazdy. Jednym z nich był BA-20 podobny do tego, w którym znajdował się Nikołaj i porucznik, a drugim był otwarty samochód osobowy, GAZ-61 lub inaczej „Gazik”.

Podjechali bliżej i Nikołaj zobaczył Nikodimycza, dobrego przyjaciela wyglądającego z wieżyczki i kapitana z oddziału wywiadu siedzącego obok kierowcy w Gaziku.

W tym samym momencie Nikołaj pomyślał, co się może stać, jeśli przybyli wysiądą ze swoich pojazdów. Może tajemnicze stworzenia oddaliły się, a może nie i się czają gdzieś w pobliżu. Gdy tylko wóz opancerzony zatrzymał się jakieś pięć metrów od niego, krzyknął z całych sił:

„Nie wychodź na zewnątrz! Wszystko jest zaminowane! Miny przeciwpiechotne są wszędzie!”.

Nie mógł im przecież powiedzieć, co się naprawdę stało? Kto by w to uwierzył? Nikołaj sam by w to nie uwierzył.

Nikodimycz wzruszył ramionami: „Kola, co ty mówisz? Skąd tu miny? I na jaką cholerę?”.

Nikołaj (w skrócie Kola) krzyknął do niego: „Miny, wszędzie miny! Za chwilę wybuchną! Podjedź wozem jak najbliżej mnie, wezmę porucznika i przejdziemy do was. Z nim jest naprawdę źle…”.

Nikodimycz wzruszył ramionami, zaś kapitan pokręcił głową z niedowierzaniem, ale mina Nikołaja najwyraźniej sprawiła, że postanowili nie kusić losu. Podjechali do ich wozu pancernego z obu stron najbliżej, jak się dało, i kapitan doskoczył do Nikołaja, pospiesznie sprawdzając przedział bojowy. Gdy zobaczył porucznika, zaklął i zapytał:

„Co mu jest?”.

„Wstrząs mózgu” – odpowiedział Nikołaj. – „Zdam szczegółowy raport, kiedy wrócimy”.

Razem z łatwością przetransportowali porucznika do Gazika. Nie stawiał oporu, był jak bawełniana lalka. Nikołaj chciał wskazać, gdzie leży to, co zostało z Szikina, ale zobaczył, że wszyscy się śpieszą. Gdy zapytali, gdzie jest Szikin, Nikołaj natychmiast wpadł na pomysł, aby powiedzieć, że porucznik odesłał go pieszo, każąc mu iść po śladach. Usłyszawszy to, kapitan wzruszył tylko ramionami.

Nikołaj patrzył, jak Nikodimycz wyjmuje karabin maszynowy z uszkodzonego pojazdu i następnie umieszcza ładunek wybuchowy w jego przedziale bojowym.

Kapitan wyjaśnił, że: „dywizja otrzymała rozkaz wymarszu, że dołączono dwie jednostki rozpoznania powietrznego i że oddziały już ruszyły, więc nie ma co siedzieć z założonymi rękami i trzeba ich dogonić”.

I ruszyli. Podczas jazdy nikt nie zawracał sobie głowy sierżantem Nikołajem, ale gdy tylko zatrzymali się o zmierzchu, wezwano go do oddziału wywiadowczego. Jego samego. Porucznik był niekontaktowy, wciąż siedział w kącie, całkowicie odrętwiały, nieobecny myślami. Nikołaj opowiedział wszystko tak, jak się wydarzyło. Ze szczegółami.

Ale nie uwierzyli mu.

 

O autorze:

Paul Stonehill jest badaczem, autorem i wykładowcą specjalizującym się w anomalnych zjawiskach, ze szczególnym uwzględnieniem radzieckich i rosyjskich wojskowych badań z tego zakresu. Urodził się w Kijowie w czasach Związku Radzieckiego, ale od roku 1973 mieszka w Stanach Zjednoczonych, gdzie na Kalifornijskim Uniwersytecie Stanowym uzyskał licencjat w dziedzinie nauk politycznych. W roku 1991 założył w Encino w Kalifornii Rosyjski Ośrodek Badań Ufologicznych. Jest autorem wielu artykułów poświęconych zjawisku UFO oraz kilku książek, w tym The Soviet UFO Files: Paranormal Encounters Behind the Iron Curtain (Radzieckie akta UFO – paranormalne spotkania za żelazną kurtyną) oraz Paranormal Mysteries of Eurasia (Paranormalne tajemnice Eurazji). Prowadzi kanał na YouTube pod adresem tinyurl.com zatytułowany Paranormal Research Paul Stonehill. Dotychczas w Nexusie ukazało się trzynaście artykułów jego autorstwa. Skontaktować się z nim można, pisząc na adres poczty elektronicznej: rurcla@hotmail.com.

 

Przekład D.L.

 

Od redakcji:

Na tym relacja się nie kończy. Nikołaj i porucznik zostali niemal natychmiast wysłani do szpitala wojskowego. Po pewnym czasie Nikołaj zdał sobie sprawę, że będzie musiał grać, aby kiedykolwiek zostać wypisanym. Pełną relację z opisanego tu zdarzenia można znaleźć na kanale youtube Paula Stonehilla pod adresem youtu.be.

 

Script logo
Do góry