Historia Wielkiej Stopy
Artykuł po raz pierwszy w języku polskim ukazał się w dwumiesięczniku Nexus w numerze 149 (3/2023)
Tytuł oryginalny: „The Bogfoot Files”, Nexus (wydanie angielskie), vol. 30, nr 2
David Hatcher Childress
Copyright © 2022
Jak Wielka Stopa zyskała swoją sławę
Gdy nastały lata 1950., mieszkańcy wiejskich obszarów Stanów Zjednoczonych i Kanady zaczęli widywać stworzenie znane jako „dzikus”, „potwór”, „skalna małpa” lub „goryl”. Uzyskało ono wówczas nową tożsamość, która ukształtowała jego wizerunek na wiele późniejszych dziesięcioleci. Pojawiło się też określenie „Wielka Stopa”.
Wszystko zaczęło się rankiem 27 sierpnia 1958 roku, kiedy robotnik drogowy Jerry Crew podszedł do swojego spychacza, na którym pracował w odludnej części północnej Kalifornii, i zobaczył wokół niego ślady ogromnych stóp. Obejrzał je ze zdziwieniem, wiedząc, że żaden człowiek nie może mieć tak wielkich stóp. Poza tym nikt nie mieszkał w tym dzikim górskim lesie w północnej Kalifornii. Ten niezbadany górski las zajmował obszar o powierzchni około 17 000 mil kwadratowych (około 44 000 km2). Poza ekipą drogowców obszar ten był całkowicie bezludny, a budowane przez nich drogi były tam pierwszą oznaką cywilizacji. Co mogło zostawić te ślady? – zastanawiał się.

Jerry Crew ze śladem Wielkiej Stopy
Z początku Crew myślał, że ktoś robi sobie z niego żarty. Szybko jednak odrzucił tę myśl, ponieważ wydało mu się mało prawdopodobne, aby którykolwiek z członków jego ekipy tracił czas na taką mistyfikację. Stwierdził, że to muszą być ślady jakiegoś zwierzęcia, ale nie wiedział jakiego. Nigdy wcześniej nie słyszał o Sasquatchu ani nie znał żadnych doniesień o tego typu znaleziskach.
Postanowił podążyć tymi śladami. Zauważył, że były dwa razy większe od śladów jego stóp. Te tajemnicze ślady były głęboko odciśnięte w ziemi, podczas gdy jego były ledwie widoczne, z czego wyciągnął wniosek, że stworzenie, które je zostawiło, musi być bardzo ciężkie.
Wyraźnie widział, że ślady biegną w dół stromego zbocza nachylonego pod katem 70 stopni w stosunku do miejsca, w którym stał spychacz. Wskazywały, że stworzenie okrążyło spychacz kilka razy, po czym poszło w dół nowo wykarczowanej drogi, a następnie zboczyło z niej i zeszło bardzo stromym zboczem w głąb lasu. Ze śladów wynikało, że to stworzenie bez trudu przedzierało się przez gęste zarośla i drzewa w mocno zalesionym terenie.
Po obejrzeniu ze zdumieniem tych śladów pojechał do obozu robotników w Bluff Creek i poprosił kilku ludzi, aby udali się z nim w tamto miejsce i rzucili na nie okiem. Koledzy Crew byli tak samo zaskoczeni, jak on. Jeden z nich zmierzył ślady – miały 16 cali (41 cm) długości i 7 cali (18 cm) szerokości – i powiedział: „Nic dziwnego, że gość musi biegać wokoło na bosaka. Nie ma takiego miejsca na świecie, gdzie sprzedają tak wielkie buty na stopy o takim rozmiarze”.1

Zdjęcie czterech wykonanych przez Jerry’ego Crew gipsowych odlewów śladów stóp znalezionych przez niego w pobliżu jego spychacza.
Wszyscy się zgodzili, że te ślady musiały należeć do „gigantycznego dzikiego człowieka”. Jego kroki mierzyły pięć stóp (1,5 m) i musiał być bardzo ciężki, ważyć od 700 do 800 funtów (318–363 kg). Mężczyźni kontynuowali swoją pracę i jakiś miesiąc później wokół spychacza ponownie pojawiły się podobne ślady stóp – kilka mil od poprzedniego miejsca. Tym razem w pobliżu spychacza, w pewnej odległości od obozu w Bluff Creek, rozbito mały obóz.
Ślady stóp wskazywały, że stworzenie podeszło do spychacza i obeszło go, po czym poszło w dół drogi, gdzie napiło się z pobliskiego źródła, a następnie weszło w głąb lasu.
2 października Crew znalazł jeszcze więcej dużych śladów stóp wokół swojego spychacza i przez kolejne trzy dni znajdowano je na drodze i wokół maszyn. Dwukrotnie słyszeli wysokie świszczące zawodzenie w środku nocy. Drogowcy zaczęli się trochę bać, zdając sobie sprawę z tego, że mogą zostać odcięci od świata zewnętrznego przez kilka dni w wyniku obsunięcia się ziemi.
Jeden z nich powiedział: „Nie podoba mi się to ani trochę. Gigantyczny dziki człowiek kręci się tutaj, a my nie możemy nic z tym zrobić. Skąd wiemy, że to coś nie przyjdzie do obozu i nie rozniesie go na strzępy?”.
„Mam gęsią skórkę” – powiedział inny. – „Cały czas miałem odczucie, że coś mnie obserwuje, gdy byłem w zaroślach. Przez połowę czasu oglądałem się za siebie”.
W obozie w Bluff Creek mieszkało również kilka żon. W dzień były zwykle same i zaczęły trzymać blisko siebie naładowane karabiny. „Wpakujemy mu ołów w brzuch” – powiedziała jedna młoda żona, komentując potencjalne odwiedziny tego gigantycznego dzikiego człowieka.2
Jedna z nich, żona Jesse’a Bemisa, bardzo zainteresowała się śladami stóp tego gigantycznego dzikiego człowieka i napisała list do gazety The Humboldt Times wydawanej w Eurece w Kalifornii. Zrelacjonowała w nim, co się działo wokół maszyn budowlanych, i zapytała: „Czy słyszeliście wcześniej o czymś takim?”.
Wydawca The Humboldt Times, Andrew Genzoli, uznał ten list za intrygujący i postanowił opublikować go w swojej gazecie. Ku swojemu zdumieniu zamiast szyderstw otrzymał szereg listów popierających autorkę zawierających historie związane ze śladami stóp widzianymi przez innych. W jednym z nich była mowa o śladzie długości 22 cali (56 cm).