Globalna zmowa pazernych

Artykuł po raz pierwszy w języku polskim ukazał się w dwumiesięczniku Nexus w numerze 39 (1/2005)

Przemysław Ilukowicz

 

POSZUKIWANIA I ZDZIWIENIA

W związku z wykonywanym obecnie zajęciem (badania w zakresie zastosowań nowych rozwiązań i wynalazków w transporcie) poszukiwałem informacji na temat historii i rozwoju transportu samochodowego. W trakcie tych poszukiwań co rusz natrafiałem na intrygujące wypowiedzi fachowców dotyczące działania silników spalinowych. Były to stwierdzenia, czasami bardzo słabo powiązane z głównym tematem moich poszukiwań, traktujące o rozwoju silnika spalinowego, a właściwie należałoby powiedzieć – o braku nowych wdrażanych koncepcji. Pozwolę sobie położyć nacisk na słowie wdrażanych. Najczęściej jednak dotyczyły one tylko jednego, wąskiego zakresu, a mianowicie zużycia paliwa. I rzeczywiście, od ponad stu lat zużycie paliwa w silnikach wewnętrznego spalania pozostaje zasadniczo nie zmienione. Ciekawa rzecz... ludzie wysyłają sondy na inne planety, budują stacje kosmiczne, tworzą nowe materiały, a tu żadnego widocznego postępu, żadnego przełomu...

Oczywiście jest rzeczą zrozumiałą nawet dla laika, że ilość paliwa, którą trzeba przeznaczyć na przejechanie takiej samej odległości będzie się różnić w zależności od rodzaju silnika, jego pojemności, ciężaru samochodu i sposobu jazdy, ale biorąc rzecz ogólnie, przez sto lat poziom zużycia pozostał z grubsza nie zmieniony. Biorąc pod uwagę rozwój technologiczny w innych dziedzinach... na przykład w maszynach liczących, jest to trochę dziwne.

Pobieżne wyliczenia pokazują, że przeciętny samochód powinien zużyć niewiele ponad litr benzyny na pokonanie stu kilometrów. Biorąc pod uwagę wyjątkowo marny współczynnik sprawności silnika spalinowego, niech będą to dwa litry. Proszę mi pokazać produkowany seryjnie samochód o wadze 1,5 tony z silnikiem o pojemności skokowej równej, powiedzmy, 2000 cm3, który zużywa 2 litry paliwa na przejechanie 100 km.

Mówiąc o marnej sprawności, należy wspomnieć, że istnieją lepsze rozwiązania silników o wewnętrznym spalaniu niż korbowo-tłokowy, które powstały jeszcze w dziewiętnastym wieku. Na przykład z tłokiem wirującym.1 Jedyne tego typu rozwiązanie, jakie wdrożono do produkcji, to silnik Wankla o dość skomplikowanej pracy tłoka. Jego słabym punktem było właśnie uszczelnienie owego tłoka i szybkie zużycie uszczelek. Był produkowany i montowany seryjnie do samochodów przez NSU (Niemcy) i Mazdę (Japonia).

Dużą sprawnością cechował się też dwusuwowy silnik opracowany przez firmę „Orbit” z Australii w latach osiemdziesiątych. Jego niewątpliwą zaletą było znaczne ograniczenie wymiarów oraz ilości części, a co za tym idzie, wagi (silnik o mocy 100 KM ważył nieco ponad 50 kg). Patent na ten silnik został kupiony przez firmy japońskie i amerykańskie i ślad po nim zaginął.

Wróćmy jednak do naszych dwóch litrów paliwa. Zanim jednak wgłębię się w szczegóły, parę zdań o przywarze, której nazwa chciwość.

To jeden z grzechów głównych w chrześcijaństwie. Budda, który kładł nacisk na zlikwidowanie cierpienia, zalecał w swojej ośmiorakiej ścieżce „właściwy sposób zarobkowania” i twierdził, że przeniknięta mądrością dusza jest całkowicie wolna od przywiązania do pożądania, również rzeczy materialnych.

Nie ma chyba na świecie żadnego wyznania bądź religii, która pochwalałaby chciwość. Z punktu widzenia sprawności funkcjonowania grupy jest to cecha destrukcyjna, zakłócająca bezkonfliktowe współdziałanie jej członków. A mimo to, co wydaje się dziwne, nie jest ona w zaniku. Nasz stosunek do chciwości jest ambiwalentny. Jeśli jej przejawy w ewidentny i widoczny sposób nie krzywdzą bliźnich, zazwyczaj przymykamy na nią oko, a nawet pochwalamy nazywając „zaradnością”. Jest to jednak cecha ogólnie głośno potępiana i swoich dzieci raczej staramy się nie wychowywać na chciwców.

Jeżeli jednak działania osób/firm zachłannych i chciwych szkodzą w równym stopniu wszystkim (wliczając w to samych chciwców), wówczas jest to objaw niczym nie wytłumaczalnej zbrodniczej głupoty, z czym mamy do czynienia w tym konkretnie przypadku, co wykażę w dalszej części. Chcę opowiedzieć o pazerności, która szkodzi nam wszystkim, zatruwając atmosferę na całej Ziemi i to od dobrych kilkudziesięciu lat. Opowiem o świadomym oszustwie i zatajaniu prawdy, które niosą ze sobą śmiertelne choroby i, co za tym idzie, przedwczesną śmierć. Opowiem o cichej, nie pisanej zmowie trzech potężnych pazernych stron – o globalnym spisku koncernów naftowo-paliwowych pospołu z przemysłem motoryzacyjnym i rządami prawie wszystkich krajów.

 

OPOWIEŚĆ SIĘ ZACZYNA

Tak jak w Polsce prawie każdy gdzieś słyszał o zderzaku Łągiewki, tak w Stanach prawie każdy słyszał o cudownym gaźniku, który skonstruowany gdzieś w garażu przez krewnego żony wujka znajomego pozwalał na przejechanie 100 mil na galonie benzyny...2 Oczywiście każdy chciałby mieć coś takiego na własność, lecz takie historie traktuje się zwykle z przymrużeniem oka, jako powieści o UFO lub „miejskie legendy”. Problem polega na tym, że zaczyna tu działać coś, co na własny użytek nazwałem „syndromem oczywistych skutków znakomitego rozwiązania”.

Słysząc o znakomitym rozwiązaniu (w tym wypadku gaźnika) ludzie zaczynają zadawać, wydawałoby się, oczywiste pytania: Przecież gdyby coś takiego działało, to przemysł motoryzacyjny dawno by już to zastosował, prawda? Przecież to by dało oszczędność paliwa, które musimy importować. A rząd? Nie od dziś trąbią na lewo i prawo o poszanowaniu energii, powstają specjalne programy, agencje... Rządowi też chyba zależałoby na takim rozwiązaniu, bo przecież po to go wybraliśmy, by o nas dbał, prawda? Zdrowo myślącym ludziom wydaje się oczywiste, że producenci samochodów natychmiast zastosowaliby takie rozwiązanie, a rząd by to poparł z całych sił, bo przecież to czysty zysk dla narodu...

Tymczasem odpowiedzi na te pytania nie są takie oczywiste. Ludzie mają rację rozumując w taki właśnie sposób, opierają się bowiem na schematach, których skuteczność i prawdziwość wielokrotnie potwierdziła praktyka życiowa. Przecież producenci samochodów nie przepuściliby szansy... Przecież są demokratyczne wybory. Nasi reprezentanci nie dopuściliby przecież do działania na naszą szkodę, wszak po to ich wybraliśmy, aby o nas dbali (no i zawsze możemy nie wybrać ich ponownie).

Tymczasem fakty wskazują, że dzieje się coś wręcz przeciwnego. Oto w samych tylko Stanach Zjednoczonych udzielono w zeszłym stuleciu ponad 560 patentów dotyczących nowych rozwiązań gaźnika. Rozwiązań, które pozwalają na przejechanie od 80 do 200 mil z galona benzyny (od 2,9 do 1,2 litra na 100 km). I to samochodami wyposażonymi w wielkie amerykańskie silniki o pojemnościach od 5 litrów w górę. Proszę pomyśleć: średnio co dwa i pół miesiąca patent! Na ten sam temat. Patentowane są rozwiązania, które działają i pozwalają na zmniejszenie zużycia benzyny lub oleju napędowego, a dodatkowo, jak się okazuje, zmniejszają zanieczyszczenia i co z tego wynikło? NIC! Żaden producent w ostatnich pięćdziesięciu latach nie pochwalił się wdrożeniem do masowej produkcji takiego przełomowego wynalazku. Żadna z agencji rządowych nie wspomagała ani nie propagowała takiego rozwiązania. Nasuwa się pytanie, dlaczego?

Odpowiedź jest prosta: zgodnie ze znanym stwierdzeniem, że gdy nie wiadomo, o co chodzi, to z pewnością chodzi o pieniądze. Takie rozwiązania drastycznie ograniczyłyby zyski spółek naftowo-paliwowych oraz wpływy do budżetów krajowych z tytułu wszelkiego rodzaju podatków i akcyz. Dlatego też nikt z decydentów nie jest zainteresowany wprowadzeniem na rynek nowych rozwiązań gaźników. Wręcz przeciwnie, potentaci paliwowi et consortes starają się za wszelką cenę zapobiegać takim wdrożeniom.

Wygląda na to, że od ponad 70 lat jesteśmy oszukiwani w haniebny sposób. Nie tylko jako indywidualni odbiorcy, ale jako całe społeczeństwa. Nie dość, że zmusza się nas, użytkowników samochodów, łodzi motorowych, lokomotyw spalinowych, traktorów itp., do kupowania nadmiernych ilości paliwa, to jeszcze na dodatek, z pełną świadomością, blokuje się stosunkowo proste rozwiązania techniczne eliminujące emisję szkodliwych gazów w spalinach i tym samym naraża się nas wszystkich na oddychanie zatrutym powietrzem.

Script logo
Do góry